sobota, 30 kwietnia 2011

Moje powroty - "Lalka" Bolesława Prusa

Są takie książki do których chętnie wracamy, a powody takiego stanu rzeczy są przeróżne. Nieraz czytamy kilkakrotnie daną pozycję, bo nam się bardzo podoba, czasami chcemy wrócić do niej, by po latach spojrzeć na nią z innej perspektywy, przez pryzmat naszych nowych doświadczeń. Dla mnie taką książką jest Lalka Bolesława Prusa. Przeczytałam ją już po raz trzeci bądź czwarty - dokładnie nie pamiętam.
Za każdym razem odkrywam w tej powieści coś innego. 

Na dalsze refleksje dotyczące powieści Prusa zapraszam tutaj.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Eugeniusz Oniegin Aleksandra Puszkina

Poemat opublikowany na początku XIX wieku.
Wyjątkowo zamieszczę krótkie streszczenie, gdyż nie sądzę, aby należał go do powszechnie znanych (przeczytanych dzieł). Nie był lekturą szkolną, a mało osób zabiera się za czytanie poematów, jeśli nie musi, uważając czytanie poezji za trudniejsze od czytania prozy.
Zabierając się za lekturę obawiałam się, jak sobie poradzę z czytaniem poematu. Okazało się jednak, że podobnie jak z Szekspirem poszło mi nadspodziewanie dobrze. Akcja zainteresowała mnie na tyle, że z przyjemnością śledziłam losy Eugeniusza i Tani, a czytanie wierszem nie nastręczało większych trudności (nawet w przekładzie Leo Belmonta. Znawcy twierdzą, że przekłąd Adama Ważyka jest dużo lepszy).
Rozczarowany światowym życiem dandys, znużony balami i spotkaniami towarzyskimi Oniegin przenosi się na wieś. Tutaj jednak także nie może znaleźć swojego miejsca w życiu i sensu egzystencji. Odrzuca uczucie zakochanej w nim do szaleństwa Tatiany, która w odruchu desperacji wyznaje mu miłość. List Tatiany do Eugeniusza jest chyba najbardziej znanym fragmentem utworu. I najpiękniejszym rodzajem miłosnego wyznania. Eugeniusz odrzuca to uczucie, nie dlatego, że nie darzy Tatiany uczuciem, a dlatego, iż uważa że życie w małżeńskim stadle nie jest życiem, jakiego on pragnie i oczekuje. Oniegin próbuje zaprzyjaźnić się z młodym poetą Leńskim, jednak flirtując z jego narzeczoną (Olgą, siostrą Tani) naraża się na pojedynek. W tymże śmiertelnie rani przyjaciela.




Więcej u mnie



Trzech panów na rowerach (bez psa) Jerome K.Jerome

„Trzech panów na rowerach, tym razem bez psa” to kolejna powieść humorystyczna, jaka powstała na bazie sukcesu "Trzech panów w łódce nie licząc psa" Jerome K. Jerome.
Tym razem trójka przyjaciół wybiera się na wycieczkę rowerową do Szwarcwaldu. Wycieczka jest pretekstem do opisania spostrzeżeń autora dotyczących Niemców u schyłku XIX wieku. Jerome opisuje cechy charakterystyczne przypisywane naszym zachodnim sąsiadom. I choć dzisiaj wiele się zmieniło, to nadal Niemcy uważani są za naród ceniący ład i porządek, naród zdyscyplinowany często nawet do przesady. To ich zdyscyplinowanie może być powodem do drwinek, kpin i żartów. W książce jest kilka komicznych opisów, które wywoływały u mnie napady śmiechu.
Ciekawy jest także rozdział poświęcony krytyce opisów przyrody. Autor twierdzi, iż nie ma nic prostszego niż stworzenie pięknego opisu przyrody i nic nudniejszego niż czytanie tegoż opisu. Opisy przyrody są najczęściej opuszczanymi fragmentami tekstów literackich i quasi literackich. Muszę się przyznać, że mnie także często się zdarza pomijanie tychże zachwytów nad krzaczkiem, rzeczką, drzewkiem, górą, górką czy morzem, o ile zajmują się one opisywaniem ich czysto fizycznych właściwości. Autor przytacza pewną lekcję podczas której nauczyciel indagował dzieci, w jaki sposób lektura opisywała las (że zielony, że wielki, że szumiał, że rosły drzewka i grzybki, krzaczki, latały zwierzątka, przepływał strumyk, itp., itd.).
Są też humoreski o noclegu w domu pełnym dzieci, które nie dają się wyspać gościom oraz wycieczki rowerowej, podczas której jeden z bohaterów gubi żonę.
Jest również bardzo pouczający wywód na temat nauki języków obcych i podręczników do tejże nauki (jak to uczymy się reguł gramatycznych, a nie potrafimy się porozumieć w obcym języku).
Muszę jednak przyznać, że nieco się zawiodłam na tej lekturze. Jest ona dużo słabsza od Trzech panów w łódce, sporo tu dłużyzn i nudnawych opisów (choć nie przyrody).
Moja ocena 3,5/6

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

"Hrabia Monte Christo tom I, II i III" Aleksander Dumas


Przypomina mi się scena z filmowych Skazanych na Shawshank kiedy więźniowie katalogują książki, jeden z nich trzyma Hrabiego Monte Christo w ręce, Andy do nich:

-Wiecie o czym to?
-Nie.
-Spodoba wam się, to o ucieczce z więzienia.
-Podpada pod Edukacyjne, co?



"Powieść Aleksandra Dumasa ojca z 1844, uważana za najwybitniejsze dzieło w jego ogromnym dorobku"*

"Główna intryga powieści miała być zainspirowana przez akta odnalezione w archiwach policyjnych - historię Pierre'a Picauda, który w 1807 na dzień przed ślubem z piękną i zamożną Małgorzatą Vigoroux został fałszywie zadenuncjowany jako szpieg angielski przez swoich trzech niby-przyjaciół. Po wyjściu z twierdzy Fenestrelle w 1815 odnalazł on autorów donosu i zamordował dwóch z nich, zostawiając w ciele pierwszego nóż z napisem "Numer 1", drugiego zaś trując i zostawiając go przykrytego czarną tkaniną z napisem "Numer 2". Przy próbie ataku na trzeciego z denuncjatorów nazwiskiem Allut sam został jednak zabity. Jego powrót do Paryża był możliwy dzięki skarbowi, jaki odnalazł w Mediolanie, a na ślad którego naprowadził go współwięzień."**

"(...) na tym świecie nie istnieje ani szczęście, ani nieszczęście- porównujemy tylko stan obecny z tym, w jakim byliśmy. Tylko ten, kto doznał najokropniejszych niepowodzeń, zdoła odczuć najwyższe szczęście. Kto chciał umrzeć, Maksymilianie, wie, jakim skarbem jest życie."***


Polecam Hrabiego Monte Christo, bo to ciekawa lektura tak dla mężczyzn jak i dla kobiet.

Recenzje wszystkich trzech tomów znajdziecie U MNIE :)

* cytat z wikipedii
** jak wyżej
***cytat z trzeciego tomu

Ja i klasyka

Witam wszystkich!
Dopiero dziś dołączyłam do wyzwania. Przyszedł bowiem czas, by nadrobić czytelnicze zaległości. Więc dlaczego by nie sięgnąć również po klasykę?
 A oto lista pozycji, które przeczytałam (jak na razie korzystam z listy zamieszczonej w pierwszym poście, potem rozejrzę się co czytają i proponują jeszcze inni):
Andersen Hans, Baśnie
Austen Jane, Duma i uprzedzenie (moja ulubiona), Emma, Perswazje, Rozważna i romantyczna
Bronte Charlotta, Dziwne losy Jane Eyre
Bronte Emily, Wichrowe wzgórza
Burnett Frances Hodgson, Mała księżniczka (całkowicie zaczytana), Tajemniczy ogród
Conan Doyle Sir Arthur, Pies Baskerwillów
Conrad Joseph, Jądro ciemności, Lord Jim
Cooper James Fenimore, Ostatni Mohikanin, (i spoza listy) Szpieg
Dickens Charles, Opowieść wigilijna, Opowieść o dwóch miastach (ulubiona)
Dostoyevsky Fyodor, Zbrodnia i kara
Fitzgerald F. Scott, Wielki Gatsby
Hugo Victor, Dzwonnik z Notre Dame, (i spoza listy) Nędznicy
Kipling Rudyard, Księga dżungli
London Jack, Biały Kieł, Zew krwi
Scott Sir Walter, Ivanhoe: Powrót krzyżowca
Shakespeare William, Makbet
Twain Mark, Przygody Tomka Sawyera, Książę i żebrak
Verne Jules, W 80 dni dookoła świata, 20000 mil podwodnej żeglugi (oraz spoza listy) Dzieci kapitana Granta, Piętnastoletni kapitan, Tajemnica zamku Karpaty
Wharton Edith, Wiek niewinności

Co planuję? Właściwie nie będę tworzyła tu specjalnej listy. Chciałabym przeczytać Upiora w operze Gastona Leroux, a także coś Jamesa Joyce'a, Henrego Jamesa oraz D. H. Lawrence'a.
 Ale od czego zacznę jeszcze nie wiem, to przyjdzie samo. Założyłam sobie jednak, że przeczytam przynajmniej cztery pozycje w tym roku (ale oczywiście liczę na więcej).
Pozdrawiam i życzę wszystkim miłej lektury

Mój blog: balbina64.blogspot.com

sobota, 16 kwietnia 2011

Pani Bovary Gustaw Flaubert (audiobook)

Powieść po raz pierwszy została wydana w drugiej połowie XIX wieku. Umęczyłam się przy jej słuchaniu. Umęczyłam się, podobnie jak i przy czytaniu „Kobiety trzydziestoletniej” Balzaka. Może temat nudnych, miernych i pospolitych mężów oraz znudzonych, rozleniwionych, lubujących się w ramansach i marzących o namiętnych związakach żon, które prędzej czy później znajdują sobie kochanka jest dla mnie mało pociągający. Muszę jednak przyznać autorowi, że przedstawił doskonałe studium postaci. Karol Bovary to prowincjonalny, niedouczony lekarz, człowiek niezbyt bystry i bez aspiracji. Od najmłodszych lat był „ubezwłasnowolniony” najpierw przez matkę, potem przez żonę. Trudno jednak powiedzieć, aby był z tego powodu niezadowolony. Karol należy do tego typu mężczyzn, którzy potrzebują kogoś kto będzie ich popychał w życiu. Jest naiwny i kocha żonę do szaleństwa. Jednak pomimo całej swej naiwności, jest prostoduszny i dobrotliwy. Emma Bovary, żona Karola to rozmiłowana w powieściowych romansach marzycielka. Krótko po ślubie uświadamia sobie, iż popełniła błąd wychodząc za Karola, gdyż nie jest on takim mężczyzną, jakiego sobie wyobrażała; ani przystojny, ani inteligentny, ani namiętny. I może właśnie tego ostatniego braku nie jest w stanie wybaczyć mężowi. Nie jest to on typem kochanka, o jakim marzyła i o jakim tyle czytała. Rozczarowana snuje puste, monotonne i nudne życie żony wiejskiego lekarza. Robi się kapryśna, nieznośna, kłótliwa, a kiedy nie wie, jak ma się zachować ucieka w chorobę; apatia, znużenie, zniechęcenie. Wszystko do czasu, kiedy znajduje sobie kochanka. Od tej chwili jej życie nabiera tempa i blasku. Emma jest gotowa dla tej swojej miłości poświęcić nie tylko swoje małżeństwo, ale i dziecko. Oszukuje i okrada męża, snuje plany ucieczki odeń i rozpoczęcia nowego „szczęśliwego” życia. Tylko przez cały odnosi się wrażenie, że Emma nie żyje naprawdę, ona zachowuje się, jakby odgrywa swą rolę żony, matki, kochanki, a nie była żadną z tych postaci. Jej życie jest udawane. Zachowuje się tak, jakby całe życie czekała na to szczęście, które ma nadejść kiedy, gdzieś, później, nie teraz i nie tu. Sam Flaubert miał opisać ją następującymi słowami: „Zbyt przyziemna, by się unosić, a zbyt płocha, by znaleźć szczęście na ziemi, jest aktorką przeżywającą życie na niby”. I w jeszcze jednym muszę się zgodzić z autorem – Napisał „czytanie tego nie będzie zabawą”. Napiszę więcej - dla mnie słuchanie także nie było zabawą. Moja ocena 3,5/6

piątek, 15 kwietnia 2011

Miłość w jeszcze dawniejszym Paryżu - "Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux"

Jakiś czas temu czytałam powieść Aleksandra Dumasa syna pt. „Dama kameliowa”. Dosyć istotną rolę w tej książce pełni XVIII-wieczny romans księdza Antoniego Prevosta „Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux”. Kiedy odkryłam, że w mojej gminnej bibliotece jest ta książka postanowiłam ją przeczytać.


Zanim przejdę do treści książki wypadałoby powiedzieć kilka słów o autorze, którego życie mogłoby być fabułą nie jednego a kilku romansów. Urodzony pod koniec XVII wieku w szlacheckiej rodzinie, ukończył kolegium jezuickie i postanowił zostać księdzem. Dosyć szybko jednak zmienia plany i wstępuje do wojska. Tam również nie zagrzewa długo miejsca, wraca do klasztoru, znów z niego ucieka do wojska gdzie zdobywa patent oficerski aby wreszcie zdecydować się ostatecznie na karierę duchowną. Niestety jego przełożeni nie do końca mu ufają, tak, że w wyniku nieporozumienia ksiądz Prevost ucieka do Anglii a stamtąd przeprawia się do Holandii, gdzie wydaje swoje pierwsze dzieła. Z powodu skandalu opuszcza Holandię i przez Anglię wraca do Francji gdzie udaje mu się uzyskać przebaczenie dawnych grzechów. Jego awanturnicza natura daje jeszcze raz znać o sobie i po raz kolejny musi opuścić ojczyznę. Po kilkuletnim pobycie w Brukseli i Frankfurcie wraca, tym razem już ostatecznie, do Francji, zostaje przeorem w Saint-Georges-de-Gesne gdzie w spokoju pędzi ostatnie lata swego życia.

Antoni Prevost napisał kilkadziesiąt powieści, jednak najsłynniejszym jego dziełem jest „Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux”. Narratorem jest tytułowy kawaler, opowiadający historię swej tragicznej miłości do pięknej acz płochej Manon. Autor wyposażył swojego bohatera w pewne szczegóły swojej biografii – des Grieux planuje bowiem karierę duchowną z której rezygnuje po poznaniu Manon, razem z kochanką i jej bratem prowadzi rozrywkowe życie w Paryżu, a gdy w sakiewce zaczyna brakować pieniędzy zdobywa je przy karcianym stoliku. Bezgraniczna miłość jaką Manon ponoć darzy swojego kawalera nie przeszkadza jej w poszukiwaniu zamożniejszego protektora. Jej odejście załamuje kochanka, który jednak dosyć szybko wybacza niewiernej i już w zupełnej zgodzie i harmonii planują jak oszukać bogatego wielbiciela wdzięków dziewczyny. Dalsze losy Manon i kawalera to ciąg wzlotów i upadków, które zmierzają do tragicznego finału.

Książka napisana jest pięknym, barwnym językiem. Autor nie ustrzegł się niestety przed nadmierną egzaltacją – te wszystkie omdlenia, potoki łez, tkliwe uczucia i najszczersza przyjaźń ze strony osób widzianych po raz pierwszy w życiu mogą być dla współczesnego czytelnika śmieszne, jednak w czasach kiedy powieść powstała były czymś zupełnie normalnym. Powieść ma wartką  akcję, bohaterowie ciągle pakują się w nowe kłopoty, jesteśmy świadkami pojedynków, ucieczek z więzienia i gwałtownych rodzicielskich interwencji.
I jedyne co mnie drażniło to ten nieszczęsny kawaler – przecież on zwyczajnie się prosił, żeby go robić w konia. Manon nie jest szczególnie inteligentna ale okłamuje go na każdym kroku a ten fajtłapa przyjmuje wszystkie jej krętactwa za dobrą monetę. Wie, że dziewczyna go zdradza i zamiast machnąć na nią ręką leje strumienie łez i tylko czeka żeby do niego wróciła. Książka ujrzała światło dzienne w 1731 roku a więc 280 lat temu. Mimo wszystko jednak jakoś nie mogę uwierzyć, że ówczesne kobiety mogły szaleć za mężczyznami pokroju kawalera des Grieux…

 Czytając zastanawiałam się czy Manon go kiedykolwiek kochała i doszłam do wniosku, że może na początku znajomości była oczarowana nim i jego uwielbieniem ale dość szybko jej przeszło. Pięknymi słowami i najgorętszymi nawet zapewnieniami miłości nie można się najeść, pięknie ubrać czy zabawić a to było dla Manon najważniejsze. Bo tak naprawdę to panna Lescaut kochała siebie i tylko siebie.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Miłość w dawnym Paryżu - "Dama kameliowa" A. Dumasa

W ramach nadrabiania zaległości z klasyki światowej sięgnęłam ostatnio po powieść „Dama kameliowa” Aleksandra Dumasa syna. Powieść powstała w połowie XIX wieku a jej fabuła oparta jest na autentycznej historii paryskiej kurtyzany Marii Duplessis i jej romansu z autorem książki. Utwór ten był wielokrotnie przenoszony na scenę i filmowany a Giuseppe Verdi stworzył na jego kanwie jedno z najpiękniejszych dzieł operowych a mianowicie „Traviatę”.        
Tytułową bohaterką jest Małgorzata Gautier  luksusowa paryska kurtyzana od ulubionych kwiatów zwana damą kameliową. Akcja powieści rozpoczyna się kilka dni po śmierci Małgorzaty, kiedy zostaje ogłoszona licytacja należących do niej przedmiotów. Narrator tej historii trafia na ową licytację i tam pod wpływem chwili nabywa egzemplarz „Manon Lescaut” należący do zmarłej. Kilka dni później w jego mieszkaniu zjawia się młody człowiek nazwiskiem Armand Duval prosząc o możliwość odkupienia wylicytowanej książki. W miarę rozwoju znajomości Armand opowiada nowemu przyjacielowi o swojej znajomości z Małgorzatą oraz 
historię łączącego ich uczucia. Uczucia, które od samego początku nie miało szansy powodzenia.
Muszę przyznać, że dawno już żadna książka nie wyprowadziła mnie tak z równowagi jak owa „Dama kameliowa” – i nie chodzi tu bynajmniej o formę ale o treść utworu. Nie będę streszczać fabuły, bo nie o to chodzi w recenzji, ale dla wyjaśnienia moich uczuć po zakończeniu lektury muszę przywołać kilka faktów. Otóż jestem w stanie zrozumieć, że przybyły z prowincji młody, niedoświadczony chłopak zadurzył się bez pamięci w pięknej, intrygującej dziewczynie i nie przeszkadzało mu na początku czym się jego bogdanka, mówiąc oględnie, zawodowo zajmuje. Że chcąc choćby kilka chwil spędzić ze swoim bóstwem ustawia się w kolejce do łask Małgorzaty, która traktuje go jako miłą rozrywkę i odskocznię od codziennych problemów. Jednak nie potrafię zrozumieć a co za tym idzie usprawiedliwić zgody Armanda na to że jego wspólne chwile z Małgorzatą w czasie pobytu na wsi finansowane są przez jej protektora – sytuacja tyleż haniebna co upokarzająca. Również Małgorzata pomimo początkowego zamysłu utrzymywania się własnymi siłami, po pierwszych gestach czyli sprzedaniu powozu i części klejnotów bardzo szybko daje się przekonać Armandowi i rezygnuje z tych działań aby nie obniżać swojej stopy życiowej. Daje sobie wmówić, że wygodne mieszkanie, powóz i modne stroje są ważniejsze od uczciwości i poświęcenia niewiele znaczących drobiazgów w imię miłości. Może przemawia przeze mnie jakiś zagrzebany w podświadomości feminizm ale z przykrością stwierdzam, że moim zdaniem pomiędzy Małgorzatą a Armandem można się doszukać różnych uczuć, ale prawdziwej miłości jest tam niewiele… Armand traktuje swoją kochankę jak piękną lalkę a nie człowieka i równego sobie partnera a Małgorzata pozwala na to. I powiem szczerze, że jak dla mnie był to fakt o wiele bardziej obraźliwy niż afronty czynione jej przez zazdrosną i zawistną Olimpię.
Przyznaję – powieść powstała ponad 150 lat temu, zmieniły się czasy, zmieniła się sytuacja kobiet a ja mierzę opisane wydarzenia współczesną miarką - jednak niezależnie od czasów i okoliczności miłość powinna się opierać na szacunku dla drugiej osoby, nawet jeśli tą drugą osobą jest luksusowa kurtyzana.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Imię róży Umberto Eco

O Panie, w jakie ręce wpadł Twój Kościół! Przemieniony w nierządnicę, zmiękczony przez przepych, wije się w lubieżności niby wąż w ogniu! Od nagiej czystości stajenki w Betlejem, z drewna, jakim było lignum vitae (drzewo żywota) krzyża, do orgii złota i kamienia. Imię róży Umberto Eco

Początek XIV wieku, do benedyktyńskiego opactwa, które ma stać się miejscem teologicznej debaty z udziałem papieskiego legata, debaty na temat uznania prawa własności duchowieństwa, przybywa uczony franciszkanin brat Wilhelm wraz z pomocnikiem - nowicjuszem Adso. Zostaje on poproszony o pomoc w wykryciu sprawcy zbrodni. W opactwie w przeciągu krótkiego czasu zaczynają ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach braciszkowie zakonni. W niezwykłej; mrocznej i ponurej atmosferze kamiennych, zimnych murów, unoszących się oparów mgieł brat Wilhelm, były inkwizytor pokonując zagadki labiryntu poszukuje rozwiązania kryminalnej zagadki. Książka w znakomity sposób przenosi nas w okres średniowiecza. Przy opisie życia mieszkańców opactwa, a także opisie wegetacji okolicznej biedoty odczuwam radość z powodu przyjścia na świat w dwudziestym wieku. W klasztorze panuje ponury nastrój, wszelkie przejawy radości życia tłumione są w zarodku. Śmiech jest narzędziem szatana. Ponurzy są ludzie i ich otoczenie. Żywiący się odpadkami z opackiej kuchni okoliczni mieszkańcy są ciemni, biedni i brudni. Czytając niemal czuję przenikliwy chłód oraz odór odpadków, a po plecach przebiega dreszcz odrazy z powodu ciemnoty wieków średnich. Na tle kryminalnej intrygi autor snuje rozważania na tematy teologiczne, ale także na temat prawdy i fałszu, polityki, mądrości, życia, miłości. Powieść pełna jest metafor; jak choćby biblioteka czy labirynt symbolizujące życie i jego pułapki. Labirynt jest tajemniczy i wydaje się nie do pokonania, bez pomocy z zewnątrz człowiek nie jest w stanie z niego wyjść, trzeba znać reguły, aby móc uniknąć pułapek, jakie czekają tu na człowieka. Te reguły znają tylko nieliczni. A posiadając taką wiedzę nie wszyscy chcą się nią dzielić. Łatwiej jest zapanować nad człowiekiem, który się boi i wierzy w przesądy. Człowiek boi się tego, czego nie zna i nie rozumie. A że poziom wiedzy w wiekach średnich był katastrofalnie niski, ludzie bali się wszystkiego; głównie działania sił nieczystych. Ale powieść to poza tłem historycznym i filozoficznymi rozważaniami także wspaniale opowiedziana, intrygująca historia kryminalna wciągająca i trzymająca w napięciu do ostatnich stron. Akcja rozgrywa się wokół poszukiwania tajemniczej, zakazanej księgi. Prawda w niej zawarta okazuje się owocem zakazanym, którego lepiej nie próbować.

Lękaj się (...), proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć za prawdę, gdyż pociągają za sobą na śmierć licznych, często przed sobą, czasem zamiast siebie. Zawsze lepiej, żeby ten, kto budzi w nas strach, bał się bardziej niż my.

Muszę się jednak przyznać, że początki lektury nie były łatwe, czytało mi się ciężko. Średniowiecze nie jest moją ulubioną epoką historyczną, a odniesienie historyczne były początkowo dość nużące. Kiedy jednak przebrnęłam przez ciężki początek (a przyznaję, że trwało to dość długo) zarówno akcja powieści, jak i ukryte w niej treści zaczęły mnie wciągać. Przyznam się też, że kilkakrotnie odkładałam książkę, aby wrócić do niej po jakimś czasie. Wróciłam i nie żałuję. Moja ocena 5/6

Bitwa o Monte Cassino


Bitwa o Monte Cassino, Melchior Wańkowicz, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989



O tytułowej bitwie o Monte Cassino słyszeli wszyscy, jednak kto z nas zdaje sobie sprawę ile tak naprawdę ofiar pogrzebała ta ziemia, jakim kosztem i co oznaczało zwycięstwo. Po trzytomowe wydanie sięgnęłam z czystej ciekawości no i w ferworze zachwytu nad Wańkowiczem. To legendarny już reportaż a ja żałuję, że w moim starym wydaniu nie ma posłowia o kulisach pracy autora. Przeczytałam, że publikacja pisarza cieszyła się przez bardzo długi czas takim niesłabnącym powodzeniem, że bez przerwy musiano robić dodruki i podobno napadnięto ciężarówkę przewożącą taki dodruk.

C.D.
SMIETANKA LITERACKA

niedziela, 10 kwietnia 2011

Tomek Sawyer i Huck Finn

Zgodne z wcześniejszą obietnicą prezentuję dwie recenzje klasycznych książek, które przeczytałam. Są to książeczki autorstwa Marka Twaina "Przygody Tomka Sawyera" oraz "Przygody Hucka".


Nie wiem jak to się stało, że przy tak wielkiej liczbie książek czytanych w okresie dzieciństwa nie miałam okazji poznać się bliżej z bohaterem książki Marka Twaina pt. "Przygody Tomka Sawyera". Ale teraz dzięki akcji klasycznej w BiblioNETce oraz kilku biblionetkowym konkursom zmobilizowałam się i w ciągu dwóch wieczorów przeczytałam tę uroczą książeczkę.
Bohater książki,  kilkunastoletni Tomek, mieszka u swojej ciotki w małym miasteczku nad Missisipi. Zajmuje się tym samym co inni chłopcy w jego wieku - chodzi do szkoły (nader niechętnie), prowadzi rozmaite interesy ze swoimi kolegami (ma zadatki na prawdziwego rekina biznesu) i ciągle wpada w jakieś tarapaty.
Cały tekst TUTAJ


Jakiś czas temu pisałam o „Przygodach Tomka Sawyera” Marka Twaina a dzisiaj słów parę o kolejnej książce tego autora a mianowicie o „Przygodach Hucka”, które są niejako kontynuacją poprzedniej.
Głównym bohaterem jest Huckelberry Finn, włóczęga i półsierota, który razem z Tomkiem znalazł skarb a przy okazji stał się bohaterem miasteczka St. Petersburg. Huckiem zaopiekowała się wdowa Douglas jednak dla chłopca nie przyzwyczajonego do żadnych obowiązków i zorganizowanego życia jest to prawdziwa męczarnia. Huck stara się sprostać stawianym sobie wymaganiom jednak kiedy już wydaje się, że wszystko dobrze się potoczy pojawia się jego ojciec. Finn senior dowiedział się bowiem, że syn jest posiadaczem znacznego majątku i postanawia to wykorzystać dla swoich celów. Huckowi udaje się jednak uciec i po sfingowaniu własnej śmierci postanawia popłynąć tratwą w dół rzeki Missouri aby z dala od ojca rozpocząć nowe życie. 
Cały tekst TUTAJ 

Witam!

Witam serdecznie wszystkich uczestników tego wyzwania.
Oto listy książek, które przeczytałam, oraz tych, które chciała bym przeczytać.
Na chwilę obecną przeczytałam:
Andersen Hans - Baśnie
Baum Frank L. - Czarnoksiężnik z krainy Oz
Carroll Lewis - Alicja w kranie czarów, Alicja po drugiej stronie lustra
Defoe Daniel - Przypadki Robinsona Crusoe
Grimm Brothers - Baśnie braci Grimm
Shakespeare William - Hamlet, Romeo i Julia, Makbet
Shelley Mary - Frankenstein
Chciała bym przeczytać:
Wilde Oscar - Portret Doriana Graya
Verne Jules - W 80 dni dookoła świata, Podróż do wnętrza Ziemi, 20000 mil podwodnej żeglugi
Tolstoy Leo - Wojna i pokój
Dostoyevsky Fyodor - Zbrodnia i kara
Conrad Joseph - Jądro ciemności, Lord Jim 
I zapewne jeszcze kilka innych :)

środa, 6 kwietnia 2011

Moje spotkania z klasyką

Kilkanaście dni temu otrzymałam bardzo miłe zaproszenie do uczestnictwa w tym wyzwaniu. Oczywiście odpowiedziałam twierdząco ale z przyczyn nie do końca ode mnie zależnych odzywam sie dopiero teraz.
Po pierwsze szybciutko robię "listę z listy" - czyli chwalę się co z angielskiego kanonu udało mi sie przeczytać:

"Baśnie" H.Ch. Andersen
"Małe kobietki" L.M. Alcott
"Emma", "Mansfield Park", "Rozważna i romantyczna" "Opactwo Northanger", "Perswazje", "Duma i uprzedzenie" J. Austen
"Przygody Piotrusia Pana" J.M. Barrie
"Czarnoksiężnik z Krainu Oz" F.M. Baum
"Dziwne losy Jane Eyre" C. Bronte
"Wichrowe Wzgórza" E. Bronte
"Mała księżniczka", "Tajemniczy ogród" F.H. Burnett
"Alicja w Krainie Czarów" L. Carroll
"Pamiętniki Fanny Hill" J. Cleland
"Pies Baskerwillów", "Przygody Sherlocka Holmesa" A. Conan Doyle
"Opowieść wigilijna", "Wielkie nadzieje", "Klub Pickwicka" C. Dickens
"Baśnie" J. i W. Grimm
"Więzień na zamku Zenda" A. Hope
"Hamlet", "Makbet", "Romeo i Julia" W. Szekspir
"Przygody Guliwera" J. Swift
"Przygody Tomka Sawyera", "Przygody Hucka", "Książę i żebrak" M. Twain
"20000 mil podwodnej żeglugi", "W 80 dni dookoła świata", "Podróż do wnętrza Ziemi" J. Verne
"Portret doriana Graya" O. Wilde

Trochę się tego uzbierało - głównie są to książki przeczytane już jakiś czas temu. Ponieważ widzę, że można troszkę odejść od tej listy angielskiej to w niedługim czasie pozwolę sobie zaprezentować recenzje moich klasycznych lektur, które już są na blogu, a w miarę powstawania nowych opini też będę je tutaj zamieszczać.
I jeszcze takie moje uściślenie - za klasyczną uważam książkę powstałą przed I wojną światową - taką sobie ustaliłam prywatną granicę:)

To na razie tyle i do następnego razu:)

wtorek, 5 kwietnia 2011

Na wschód od Edenu John Steinbeck

Książka jest sagą losu dwóch żyjących w Ameryce na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku rodzin. Dzieje rodu Trasków i Hamiltonów są jedynie pretekstem do refleksji na temat walki dobra ze złem. Postacie przedstawione w powieści nie są tak do końca jednoznaczne. Jedynie Katie, bezwzględny, zimny potwór, pozbawiony uczuć, zmierzający do realizacji swoich celów „po trupach”, który nie cofnie się nawet przed unicestwieniem własnych rodziców jest osobą do szpiku kości złą. Pozostali bohaterowie nawet ci, którzy na pierwszy rzut oka jawią się nam, jako postacie wyłącznie dobre noszą w sobie zarówno pierwiastki dobra jak i zła. Adam Trask popełnia błędy swojego ojca i wyróżnia jednego z synów, Aron Trask żyje ideami i wyobrażeniami, Sam Hamilton mimo wielkiej miłości do żony, całe życie ją oszukuje i marzy o innej. Powieść nawiązuje do biblijnej przypowieści o Kainie i Ablu, dwóch braciach rywalizujących o miłość ojca. Mnie jednak ważniejszą wydaje się nie tyle rywalizacja o uczucia, co obawa przed odrzuceniem, to niby to samo, ale nie zupełnie. Jak mówi jeden z bohaterów powieści; w każdym z nas tkwi ogromna obawa przed odrzuceniem. Boimy się znaleźć poza; poza związkiem, poza rodziną, poza grupą, poza społecznością. Bycie zaakceptowanym nie jest równoznaczne z miłością. Dla mnie "Na wschód od Edenu" jest powieścią o potrzebie akceptacji. Chyba najbardziej tragicznym byłoby, jak mówi jeden z bohaterów odejść z tego świata nie wzbudzając w nikim uczucia żalu, poczucia straty. Drugim bardzo ważnym tematem poruszanym w powieści jest kwestia wolności wyboru. Nasz wybór nie jest zdeterminowany jakąś siłą wyższą. To prawo wyboru, jakie otrzymujemy od Boga czyni nas niemal partnerami Stwórcy. Do mnie głęboko przemawia dokonana przez Li przy pomocy jego współbraci analiza szesnastu wierszy z Księgi rodzaju i słowa klucza powieści - „timszel”, oznaczającego możliwość wyboru (możesz panować nad grzechem, złem, występkiem i tylko od ciebie zależy co zrobisz ze swoim życiem, jakim będziesz człowiekiem). Możesz wybrać dobro, możesz wybrać zło. A to oznacza nadzieję, a także wielkość człowieka. Powieść przy całej swej wielowątkowości i złożoności jest bardzo prosta. Tak jak proste bywa życie (choć nie lekkie), często to my sami sobie je komplikujemy. Książkę czytało mi się lekko i szybko mimo sporej jej objętości ok. 800 stron. Moja ocena 6/6

Na tropach Smętka


Na tropach Smętka, Melchior Wańkowicz, Wydawnictwo Liteackie, Kraków 1988



Wieki temu przeczytałam "Ziele na kraterze", pamiętam ,że książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i przyrzekłam sobie moją znajomość z Melchiorem Wańkowiczem kontynuować. Cóż, gdy jakoś się nam nie składało na kolejne spotkania, aż do zeszłego tygodnia gdy sięgnęłam wreszcie po jego kolejną książkę, a teraz mam ochotę szybko ściągnąć z półki kolejne.

c.d
SMIETANKA LITERACKA

niedziela, 3 kwietnia 2011

Portret Doriana Graya Oskar Wilde

Ta powstała pod koniec XIX wieku powieść opisywana jest jako wyraz poglądów autora na sztukę. "Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są tylko książki dobrze napisane i źle napisane" te słowa wypowiada jeden z bohaterów powieści. Wilde jest zwolennikiem popularnej w jego czasach koncepcji „sztuki dla sztuki”, czyli sztuki nie zaprzęgniętej w służbie jakiejkolwiek idei, czy też co gorsza sztuki służącej celom zarobkowym. Pisanie jest dla niego przeżyciem estetycznym wynikającym z potrzeby tworzenia piękna. Sztuka ma być niczym nieskrępowana i wolna, nie podlegająca nakazom, zakazom i wzorcom. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że „Portret Doriana Graya” to coś więcej niż tylko artystyczny manifest autora. Coś więcej także niż wyraz jego homoseksualnych upodobań (dość zresztą zakamuflowanych; to co raziło, czy szokowało czytelnika sprzed ponad stu lat jest dla nas niewinnym opisem uczuć nieco tylko odbiegających od „normy”, jeśli można mówić o normach w kwestii uczuć). Dla mnie powieść jest przede wszystkim o tkwiących w każdym z nas demonach zła oraz o cenie, jaką niektórzy z nas gotowi są zapłacić za złudne poczucie nieprzemijalności czasu. Tytułowy bohater Dorian Gray to nieskalany złem młodzieniec, posiadający majątek, wykształcenie i nieprzeciętną, posągową urodę. Pod wpływem znajomości z cynicznym Lordem Henrykiem Wottonem, którego mottem życiowym jest konieczność ulegania własnym pragnieniom, a także życie nieskrępowane żadnymi normami, nakazami religii, czy wyrzutami sumienia staje się on (Dorian) człowiekiem zażywającym wszelkich pokus i folgującym swoim zachciankom. Jego grzechy i zbrodnie nie odbijają się na nim, tylko na jego portrecie namalowanym przez zauroczonego nim „przyjaciela”. Sam Dorian pozostaje wiecznie młody i piękny, pełen uroku. Jego wygląd jest tak ujmujący, że nikomu nawet nie przejdzie przez myśl, że mógłby on popełnić jakikolwiek występek. Portret natomiast przyjmuje na siebie odbicie ciemnej strony jego duszy, wszystkie jego niegodziwości, okrucieństwa a nawet zbrodnie. Książka nie pozostaje obojętną i zmusza do refleksji. Zaczęłam zastanawiać się, czy zło tkwi w każdym z nas (takie wnioski przypisują niektórzy recenzenci autorowi). Co powoduje, że czasami przejmuje ono władzę nad człowiekiem, a czasami pozostaje w uśpieniu. Czy jest ono skutkiem wychowania, braku miłości, przeszłości przodków, czy też wyzwala je jakiś impuls, zdarzenie, zbieg okoliczności. Czy to pod wpływem słów Henryka, na temat przemijalności (młodości i urody) Dorian wypowiada życzenie – modlitwę, aby to jego twarz na portrecie szpetniała z upływem czasu i pod wpływem popełnianych występków, a on sam pozostał nietknięty jego upływem. Czy dla Doriana piękno i młodość są tak istotne, że aby je zatrzymać, decyduje się pozbyć wyrzutów sumienia. Czy zresztą Dorian wypowiada swoją modlitwę na serio, czy jest to tylko kaprys młodzieńca, słowa rzucone na wiatr. Nie wiadomo. Może powieść jest ostrzeżeniem przed zbyt pochopnym wyrażaniem życzeń. A może jest ostrzeżeniem przez złudną radością, jaką daje życie pozbawione norm moralnych. Okazuje się bowiem, że jedynie obawa przed karą może powstrzymać niektóre osoby przed popełnieniem „grzechu”. Pod koniec powieści Dorian dochodzi do wniosku, że folgowanie pokusom nie przyniosło mu szczęścia, nie dało radości, poczucia sensu. Wystawne życie, uleganie pokusom, kolekcjonowanie pięknych przedmiotów, wytycznie nowych trendów mody, zażywanie używek nie wystarcza Dorianowi. Okazuje się, że takie życie przynosi jedynie pustkę. Próbuje coś zmienić, próbuje zmienić siebie, ale czy nie jest już na to za późno, czy jeszcze potrafi? Książkę przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Moja ocena 5/6