poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"Chłopi" Reymonta

 
Po wizycie w Lipcach Reymontowskich zapragnęłam powrócić do licealnej lektury. I przyznam, powrót bardzo się udał:) Odbiór całkiem inny niż 20 lat temu;)
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX wieku. Poznajemy zwyczajne życie chłopów borykających się z codziennymi kłopotami, z biedą, życie ludzi żyjących z plonów ziemi i  zgodnie z rytmem natury. Reymont wspaniale opisał wiejskie tradycje, obyczaje, barwnie namalował stroje, krajobrazy, ale i ludzkie charaktery. Jakże ponadczasowa jest zawiść, złość, zazdrość...Na tym tle rozgrywają się główne wątki: małżeństwo Boryny z Jagną, konflikt Boryny z synem. Zagłębiając się w lekturze można poczuć się bez mała mieszkańcem Lipiec, uczestnikiem wydarzeń, a bohaterowie stają się znajomymi.Reymont okazał się dobrym obserwatorem i psychologiem, każdy z bohaterów jest charakterystyczny. O mistrzostwie Autora świadczą też opisy przyrody, można wręcz zatęsknić do takich poranków i zmierzchów, do śpiewu ptaków, szumu drzew, jak opisane w powieści.
Świetnym zabiegiem stylistycznym jest narracja w gwarze wiejskiej.
Powieść można potraktować jako dokument opisywanej epoki, wierny obraz danej grupy społecznej. 
Myślę, że "Chłopi" staną w mojej szafie z książkami, by wracać do nich wciąż i wciąż. Bo czytanie tej powieści to jak oglądanie pięknego obrazu, wielka przyjemność i zachwyt.

sobota, 19 kwietnia 2014

Mistrz i Małgorzata - Michaił Bułhakow

Patrząc na karty historii można zauważyć, że najkrwawsze z nich niejednokrotnie są w znacznej mierze zasługą Rosjan. Obie wojny światowe, inne brutalne mordy na niewinnych... Wystarczy spojrzeć choćby na obecną sytuację na Krymie. Tak, Rosjanom można wiele zarzucić. Jedno jednak trzeba im przyznać - co jak co, ale książki to oni pisać potrafią!


Berlioz i Bezdomny to dwaj literaci a zarazem ateiści, którzy pewnego dnia spotykają na Patriarszych Prudach tajemniczego konsultanta. Wziął się on jakby z powietrza i zaczyna snuć dziwną historię o Poncjuszu Piłacie, a zaraz po tym przewiduje śmierć pierwszego mężczyzny. Rzeczywiście spełnia się ona w niedługim czasie i jednocześnie staje się też czynnikiem wprawiającym w ruch koło zamachowe, w jakie zamienia się w tych dniach Moskwa. W mieście dzieją się wyraźnie nadprzyrodzone rzeczy, za sprawą których stoi ów zagadkowy konsultant wraz ze swoimi towarzyszami - chudzielcem w pękniętych binoklach, rudym osobnikiem z kłem i bielmem w oku oraz czarnym kotem.

"W owej suterenie już od dawna mieszka kto inny, a w ogóle to się nie zdarza, żeby cokolwiek znowu było tak, jak już było"

Początek był co najmniej dziwny. Czytałam z niepewną miną, zupełnie nie wiedząc czego spodziewać się później. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zaczynam jedną z najlepszych książek, z jakimi prawdopodobnie przyjdzie mi się zapoznać w tym roku. Od razu jednak dostrzegłam niewątpliwy kunszt Bułhakowa, o którym świadczyło choćby niezwykle malownicze przedstawienie ówczesnej Moskwy.
 A im dalej w las, tym było ciekawiej. Zaczęłam dostrzegać niesamowitą oryginalność Mistrza i Małgorzaty. I jednocześnie jej dziwność. Poważnie, jest to chyba najdziwniejsza pozycja, jaką przyszło mi czytać. Gdzie można znaleźć inną książkę o moskiewskich diabłach, które błaznują niczym Osioł ze Shreka? Wyróżnić tu trzeba Behemota - wspomnianego czarnego kota. To dzięki niemu w trakcie lektury śmiałam się w głos. Chociaż wiele innych sytuacji także było tu naprawdę komicznych, jednak nie sposób wyjaśnić ich śmieszność bez spoilerowania. Powiem tylko, że spotkacie się tu z paroma oberwanymi głowami, opancerzonymi celami i sporą liczbą nagich kobiet. Bułhakowowi oprócz niewypowiedzianego talentu zdecydowanie należy przyznać wielkie poczucie humoru (w dużej dozie tego czarnego) łamane na ironię, satyrę. No i oczywiście inteligencję. Mistrz i Małgorzata porusza wiele ważnych tematów - między innymi chciwość człowieka na pieniądze, czy prostotę z jaką można manipulować ludźmi.

"Dać administratorowi po mordzie albo wyrzucić z domu wujaszka, albo postrzelić kogoś, albo jakiś tam jeszcze drobiazg w tym stylu to moja właściwa specjalność. Ale rozmowy z zakochanymi kobietami - o, dziękuję, pokorny sługa!..."

Nie mogło zabraknąć także i wątku miłosnego - w tym wypadku mistrza i Małgorzaty. I nie był to byle jaki wątek miłosny - Bułhakow wykreował jedną z najciekawszych par kochanków w historii literatury! Ich postacie są złożone niczym japoński wachlarz, a jednocześnie zupełnie od siebie różne. Małgorzata lub jak wolicie - Margot, uosabia odwagę, dumę, pewność siebie. Uwielbiam takie charaktery. Natomiast jej ukochany jest raczej pesymistą, którego łatwo bierze w posiadanie szaleństwo. Możecie sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy dwie takie osoby zaczyna łączyć gorąca, namiętna miłość. Do jakiej może dojść tęsknoty, do jakich poświęceń. 

Jedynym minusem może zbyć zbyt duża liczba bohaterów i nazwisk; wiele razy musiałam wracać na początek i szukać pierwszej wzmianki o danej postaci, aby połączyć ją z jakąś sytuacją. Jednak z czasem nauczyłam się ich odróżniać i problem niemal całkowicie zanikł. Poza tym jest to kolejny dowód na wielowątkowość powieści Bułhakowa - tym bardziej, że wszystkie postacie jakoś się ze sobą łączyły, a ich losy zazębiały. Nie bez powodu autor pracował nad Mistrzem i Małgorzatą całe 12 lat.

Dzieło Bułhakowa zdecydowanie znajduje się na liście tych, po które trzeba sięgnąć. Znajdzie w nim coś fan romansu, fantastyki i powieści historycznej. Jednak wstęp do świata Mistrza jest surowo wzbroniony czytelnikom pozbawionym wyobraźni, gdyż mogą źle odebrać tę historię!
Osobiście gorąco ją Wam polecam. Dajcie się unieść szaleństwu i oprowadzić kilku diabłom po stolicy Rosji. Może otworzą Wam oczy na parę spraw?

Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

O Wielkiej Wielkości i innych równie wielkich rzeczach - H. Fielding "Wielki Jonathan Wild"


Tytuł oryginalny   The history of the life of the late mr. Jonathan Wild, the Great
Ilość stron – 306
Wydawnictwo – Czytelnik
Data Wydania – 1955
Przekład –  Jan Rusiecki
Moja ocena – 8/10


Moje pierwsze spotkanie z prozą H. Fieldinga nie wypadło zbyt dobrze. O ile obejrzane kiedyś fragmenty filmu Joseph Andrews były autentycznie interesujące, książka już mniej. Joseph Andrews to jednak osobna historia, ale ta lektura sprawiła, że do Wielkiego Jonatana Wilda podchodziłam z wieloma obawami.
Jak się okazało martwiłam się niepotrzebnie, bo książka dostarczyła mi wiele radości, a przy okazji sporo się dowiedziałam.
 
Całość do przeczytania na moim blogu.

piątek, 4 kwietnia 2014

"DOLINA TĘCZY" LUCY MAUD MONTGOMERY


Tytuł: Dolina Tęczy
Tytuł oryginału: Rainbow Valley
Autor: Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 284

"Dolina Tęczy" Lucy Maud Montgomery opowiada o przygodach dzieci Ani i Gilberta, a przede wszystkim o perypetiach nowo przybyłego do Glen St. Mary pastora Mereditha oraz jego czwórki przeuroczych dzieci. Podobnie jak w poprzedniej części Ani było mało, w tej jest jej jeszcze mniej. Występowała jedynie w roli matki, ale nie odniosłam takiego wrażenia, żeby to było wielką stratą dla powieści. Takie odczucia miałam po przeczytaniu poprzedniej książki. 
"Dolina Tęczy" siódma z kolei część serii zdecydowanie już nie jest o przygodach rudowłosej Ani Shirley, co prawda pojawia się sporadycznie, ale bohaterami tej książki jest  potomstwo Ani i Gilberta, aczkolwiek pierwsze skrzypce należą do pastora Mereditha i jego czwórki wspaniałych dzieci Flory, Jerrego, Karolka i Uny.
W Glen St. Mary dzieci Ani i Gilberta na miejsce do zabaw i spędzania wolnego czasu wybrali sobie przepiękną dolinę, położoną nieopodal Złotego Brzegu, którą nazwali "Doliną Tęczy". Tam spędzali większość wolnego czasu. Zaprzyjaźnili się z dziećmi nowo przybyłego pastora i zostali towarzyszami wspólnych zabaw. Wkrótce do gromadki dzieci dołączyła sierota Marysia Vance, która nieźle namieszała w główkach małych dzieci.
O dzieci z plebani nikt się nie troszczył i nie dbał. Ojciec ich, pastor Meredith był wdowcem, który całymi dniami chodził zamyślony i nieprzytomny, jakby bujał w obłokach i zupełnie nie interesował się sprawami życia codziennego. Większość czasu spędzał w swojej bibliotece na pisaniu niedzielnego kazania i czytaniu książek. Gospodynią na plebani była Marta, ciotka dzieci, ale ta bardziej interesowała się swoim kotem, aniżeli dziećmi. Marta uparcie nie chciała przyjąć kogokolwiek do pomocy w wychowywaniu dzieci i gospodarowaniu domem, uznając, że sama sobie doskonale daje radę, i tak oto dzieci pastora wychowywały się same. Dzieci były bardzo miłe, kochane i szczere. Każde inne na swój sposób. Jerry był rozmarzonym czarnowłosym chłopcem, beztroska, odważna Flora za najlepszego przyjaciela uznawała swojego koguta, marzycielska Una rzadko okazywała radość, a Karolek lubił kolekcjonować rozmaite żyjątka i owady. Na nieszczęście dzieci najczęstszym, oprócz Doliny Tęczy, miejscem ich zabaw był pobliski cmentarz ku zgorszeniu wszystkich mieszkańców Glen. Dzieci w ten sposób były bohaterami częstych skandali i wszyscy o nich mówili.
Książka jest sympatyczna, lekka i przyjemna w czytaniu, pełna niezwykłych i humorystycznych zdarzeń, wesołych i zabawnych historii, których głównymi sprawcami i bohaterami były dzieci pastora i potomstwo Ani i Gilberta.  Polecam serdecznie :)