sobota, 14 grudnia 2019

Cicha noc. Świąteczne opowiadania kryminalne.


       Cicha noc. Świąteczne opowiadania kryminalne to zbiór klasycznych opowiadań pisarzy znanych i mniej znanych czytelnikom w Polsce. Wyboru tych autorów i opowiadań dokonał Martin Edwards (ur. 1955), brytyjski autor powieści kryminalnych. Z tego, co się zorientowałam, żadna książka tego autora nie została jeszcze wydana w Polsce. Rezultatem tego wyboru stał się zbiór kryminałów, który łączy motyw przewodni: święta Bożego Narodzenia. Dobór opowiadań jest tu zależny od faworyzacji i gustu Martina Edwardsa. 

     Tomik otwiera świąteczne opowiadanie Niebieski karbunkuł (1892) Arthura Conan Doyle’a, jedno z moich ulubionych. Pojawia się w nim oczywiście zarówno doktor Watson, jak i Holmes. Salonowe Sztuczki (1930) Ralpha Plummera to jedno z zapomnianych opowiadań, ale zupełnie przyjemnych. Szczęśliwe rozwiązanie (1916) Raymunda Allena łączy szachy z wykryciem przestępcy. Dla mnie, laika i ignoranta, tłumaczenie partii szachowych było tu zupełnie niezrozumiałe. Dla pasjonatów pewnie będzie wręcz odwrotnie. Kolejne opowiadanie to Latające gwiazdy G.K. Chestersona opowiadające o jednej z przygód ojca Browna. Farsz Edgara Wallce’a jest z kolei napisany z wielkim humorem. W Nieznanym mordercy H.C. Bailey’a poznać można lekarza Reggiego Fortune’a - postać, która została szybko uznana za jedną z najwybitniejszych bohaterów brytyjskich historii detektywistycznych. Nie spodziewałam się przeczytać historii osadzonej w l. 20. XX wieku, o seryjnym mordercy. Jest też opowiadanie J. Jeffersona Farjeona Czujny skarbnik, w którym obserwować możemy kryminalną sprawę prowadzoną przez detektywa Crooka. Autorką Perłowego naszyjnika jest Dorothy L. Sayers, opowiadanie bogate w detale z epoki, pełne ciepła i humoru. Historia dotyczy kradzieży wspaniałego naszyjnika z pereł. Nieoczekiwany zwrot w sprawie Margery Alingham porusza problem mylących sytuacyjnych pozorów. Campion i jego przyjaciel wpadają w wir tajemnicy dotyczącej młodej pary, którą właśnie spotkali w pociągu w drodze do Underhill. Kolejne opowiadanie Figury woskowe powstało spod pióra Ethel Liny White i opowiada o Sonii, młodej dziennikarce, podejmującej wyzwanie spędzenia nocy w muzeum figur woskowych, w którym tajemniczo zmarli dwaj mężczyźni. Herbata z mlekiem to jedno z najlepszych opowiadań Marjorie Bowen. Pacjent zdradza lekarzowi swoje podejrzenia względem żony, jakoby ta podtruwała go arszenikiem. Błaga swojego lekarza dr Bevisa Holroyda o pomoc. Chińskie jabłko Josepha Shearinga (pseudonim Marjorie Bowen) opowiada historię Isabelle Crosland, która zostaje wezwana ze swojego wygodnego domu we Włoszech do zimnego, ponurego Londynu, aby odebrać osieroconą siostrzenicę. Wydaje się to dość proste, ale oczywiście nie jest. Isabelle stwierdza, że ​​jej zadanie komplikuje morderstwo. Nicholas Blake jest autorem Śnieżnej zagadki (1949), o grupie ludzi uwięzionych w pociągu dzięki niesprzyjającej pogodzie i ciałem odnalezionym w zaspie. Imię na szybie Edmunda Crispina to zgrabnie napisana opowieść o tajemniczym morderstwie. Świąteczny prezent Leo Bruce’a to opowieść o świątecznej sprawie kryminalnej podjętej przez sierżanta Beefa i zaproszonego do wyjazdu prywatnego detektywa.

Antologia opowiadań kryminalnych jest trudna do oceny z perspektywy czytelnika. Każdy znajdzie tu bowiem coś dla siebie. To historie, które niezapomniane świąteczne tajemnice łączą żywą fabułę z cudowną atmosferą zimowej pory roku. Przygotowanie tej mieszanki jest znacznie trudniejsze niż się wydaje. Książka ta zaznajamia czytelników z najlepszymi świątecznymi klasycznymi kryminałami. Jak to jednak w przypadku takich wydań bywa, jedne opowiadania stoją na wyższym, inne na niższym poziomie. Nie mniej to wszystkie stanowią klasykę, warto więc w okresie świątecznym do takich wartościowych wydań wracać.



Cicha noc. Świąteczne opowiadania kryminalne, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2019, tytuł oryg.: Silent Nights: Christmas Mysteries (wyd. 2015), tłumaczenie: Tomasz Bieroń, Jerzy Łoziński, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 326.

http://www.martinedwardsbooks.com/  strona Martina Edwardsa

środa, 27 lutego 2019

Z dala od zgiełku - Thomas Hardy.


 "Z dala od zgiełku" Thomasa Hardy'ego, jak ktoś nie kojarzy to tego od słynnej Tess d'Uberwillles, już jakiś czas temu sobie nabyłam, ale, jak to zwykle z moimi nowymi nabytkami książkowymi bywa, jeszcze może długo by stało na półce i czekało na czytanie, gdyby nie lutowe wyzwanietrójki e-pik

Z początku ten wątek walentynkowy  w wyzwaniu mnie nie zachwycił, gdyż już  niezbyt przepadam za romansami, no ale dobre książki  z wątkiem miłosnym to przecież nie romansidła a co dopiero jak jest to powieść napisana przez  takiego klasyka co Thomas Hardy.   
                      "Z dala od zgiełku" okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż nie tylko wątkiem miłosnym idealnie wpasowała się w wyzwanie, ale również  walentynkowym fragmentem.
                    W dużym skrócie można by powiedzieć o fabule powieści Hardy'ego, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Oczywiście nie dosłownie, ale mamy tu dwu starających się o rękę uroczej a równocześnie ambitnej i niezależnej młodej kobiety, Betsaby Everdene. Czarnowłosa piękność, o której Hardy, w którymś fragmencie książki pisze, że ma w jakimś sensie nawet wygląd demoniczny, nie odwzajemnia uczuć ani cierpliwie kochającego ją Gabriela Oaka, który oświadczył się jej wówczas, gdy wydawało się, że będzie w miarę zamożnym farmerem, ani statecznego farmera dzierżawcy, Boltwooda, który otrzymawszy do niej  beztroski walentynkowy rozkaz "ożeń się ze mną" nagle zapałał do niej uczuciem.


Na więcej zapraszam na mój blog.                

środa, 6 lutego 2019

Podróże z Herodotem Ryszard Kapuściński



Na co liczę-nie wiem.
Trochę na szczęście, więcej na ludzi,
którzy są wokół, a najwięcej na to,
że świat się zmieni na lepsze.
To oczywiście abstrakcja, ale w coś wierzyć muszę.

Tak pisze Kapuściński w  Podróżach z Herodotem; podróżach odbywanych równolegle w przestrzeni podczas swych reporterskich wypraw do Indii, Chin, Egiptu, Konga, Iranu, Etiopii, Tanzanii, Algierii, Senegalu, jak i w czasie, kiedy towarzyszy mu lektura Dziejów Herodota, pierwszego greckiego dziejopisa, którego możemy nazwać też pierwszym autorem reportaży. Autor wspomina, iż od najwcześniejszych czasów interesowało go przekraczanie granic, pragnął zobaczyć, co znajduje się po drugiej stronie i jak to jest, kiedy przekracza się granicę. I nieważne którą, chodziło o sam moment przekroczenia. Wybrał profesję dziennikarza, pracował, jako korespondent zagraniczny dla Polskiej Agencji Prasowej, co pozwalało mu na przekraczanie wielu granic. Odbywał sporo podróży, często niezwykle niebezpiecznych, obserwował wydarzenia i ludzi i studiował Herodota, aby zrozumieć historię i człowieka. Do każdej podróży przygotowywał się solidnie, bo „kultura nie odsłoni nam swoich tajemnic na proste skinienie ręki”. Już podczas pierwszej podróży do Indii dostrzega, że bez znajomości języka tubylców nie będzie mógł ich zrozumieć. „Rozumiałem, że im więcej będę znał słów, tym bogatszy, pełniejszy i bardziej różnorodny świat otworzy się przede mną.” Uczy się słówek i czyta książki o miejscach, które odwiedził oraz  książki napisane przez ludzi, którzy z tamtej wyrośli ziemi. Dzięki temu odbywa kolejne podróże „znacznie bardziej wielowymiarowe niż ta pierwotnie odbyta”. Podróże z Herodotem zawierają tak duży materiał będący wynikiem wnikliwych studiów, iż nie sposób przytoczyć tutaj choćby cząstki tych obserwacji. Studiując Dzieje Herodota odnajduje analogie ludzkich zachowań, ich powtarzalność na przestrzeni dziejów. Okrucieństwo przodków znajduje swe odbicie w okrucieństwie współczesnych. Ale pisząc o dawnych władcach, którzy czynili rzeczy okrutne, pisze też, że „zdarzają się wśród nich tacy, którzy czasem robią coś jeszcze, i że to „jeszcze” może być pożyteczne i dobre.”  U Herodota Kapuściński podziwia poza pasją odkrywcy,  poczuciem obowiązku spisania dziejów także rzecz niezwykle istotną poszanowanie dla  wielokulturowości. Stara się poznać, opisać i zrozumieć odmienność, jaką spotyka po przekroczeniu granicy.
Podróże z Herodotem to nie tylko zbiór reportaży, to także poemat o pięknie podróżowania, rozumianego, jako odkrywanie i utrwalanie.
Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo, że fizycznie nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.(str.79-80). To rodzaj podróży, jakich nie odbywają turyści, którzy podróżują, aby odpocząć. O nieskończoności podróży pisze „wyprawy takie można przedłużać, powtarzać, zwielokrotniać przez lektury książek, studiowanie map, oglądanie obrazów i fotografii. Co więcej- mają one pewną przewagę nad tą w rzeczywistości i realnie odbywaną, a mianowicie- w takiej podróży ikonograficznej można się w jakimś punkcie zatrzymać, spokojnie popatrzeć, cofnąć do obrazu poprzedniego itd., na co często w podróży prawdziwej nie ma czasu ani możliwości.” (str. 51-52).
Herodot staje się autorowi niezwykle bliski, bo łączy ich ciekawość świata i ludzi, zamiłowanie do poznawania obcych kultur, bo te „inne światy, inne kultury to są zwierciadła, w których przeglądamy się my i nasza kultura”. Dzięki nim „lepiej rozumiemy samych siebie, jako że nie możemy określić swojej tożsamości, dopóki nie skonfrontujemy jej z innymi” (str.249).
Takich zapaleńców, jak Herodot, czy Kapuściński nie rodzi się wielu, przeciętny człowiek nie jest specjalnie ciekaw świata, bo ta ciekawość wymaga wysiłku, wymaga otwarcia się na innych i ich odrębność, a łatwiej jest zamknąć się w kokonie własnych przekonań i uprzedzeń. Jak często powtarzamy „boimy się tego, czego nie znamy”, boimy się poznać, bo to mogłoby zniszczyć nasz uporządkowany świat, kiedy okazałoby się, że ten człowiek przed którym się bronimy jest w gruncie rzeczy takim samym, jak my człowiekiem, a może nawet lepszym od nas.
Takich ludzi jak Herodot i Kapuściński wciąż zadziwia świat, bo „człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to co najpiękniejsze - uroda życia”. (Str. 253). Kapuściński uciekając w historię, w której odnajduje to, przed czym chciał uciec zastanawia się czy robił słusznie. Ja nie mam wątpliwości, bo dzięki tej ucieczce, dzięki tej podróży uświadamia, iż istnieje jeszcze jedna granica, nazwana przez niego granicą prowincjonalności myślenia, mówiąca, iż ważne jest tylko tu i teraz.
A jak powtarzała moja polonistka żyć trzeba zarówno przeszłością, teraźniejszością, jak i przyszłością. 
Recenzja po raz pierwszy ukazała się na moim blogu

poniedziałek, 4 lutego 2019

"Kolęda prozą, czyli opowieść wigilijna o duchu: - Karol Dickens














"Kolęda prozą, czyli opowieść wigilijna o duchu" doczekała się wreszcie czytania przenosząc mnie do przedświątecznego wiktoriańskiego Londynu, w którym, czy to nędzarze czy też bogaci, mimo spowijającej ulice miasta gęstej i wilgotnej mgły, wszyscy poddają się tej szczególnej atmosferze, jaka towarzyszy wigilijnemu wieczorowi, po którym ma nastąpić oczekiwana radość  Bożego Narodzenia. 
Ale jest ktoś, kto nie ulega ogólnemu klimatowi przygotowań, kto nie czeka na zbliżający się wieczór. To kupiec  Ebenezer Scrooge, pracujący do późna w swym kantorze nawet w ten jeden jedyny taki wieczór w roku nie czuje podniosłości chwili, gdyż zachłanna pazerność już dawno sprawiła, że Boże Narodzenie nic dla niego nie znaczy a świętowanie uważa za wymysł tych, którym nie chce się pracować i pozbawiła go wszelkich dobrych, płynących z serca odruchów.

Czytaj dalej ...