Oslo, koniec XIX wieku. Głównym bohaterem powieści jest młody
przedstawiciel inteligencji, próbujący swoich sił w dziennikarstwie.
Nie ma grosza przy duszy. Przymiera głodem. W końcu nie ma nawet dachu
nad głową. Próbuje jakoś temu zaradzić, chwytać się jakiejkolwiek pracy,
jednak z reguły okazuje się, że nie ma szczęścia, wydaje się
nieudacznikiem, który nie potrafi nic zdziałać.
Jest to
rewelacyjne studium psychiki człowieka. Zaskakujące, jak bardzo ten
młody człowiek, który tak naprawdę nie ma już nic, przywiązuje wagę do
pozorów, do kreacji własnego wizerunku. Oburza się, że ktoś mógłby go
traktować jak żebraka. Zasłaniając się kłamstwami odrzuca wszelką
potencjalną pomoc, byleby zachować dobre imię. Żyje ułudą,
zagospodarowując finanse, których jeszcze nie dostał i wręcz nie ma
gwarancji, że kiedykolwiek zostaną mu wypłacone! Ba, rozdaje innym te
skromne środki, które mu zostały, by tym wspaniałomyślnym gestem
zaprzeczyć choć na chwilę rzeczywistości. Gra kogoś kim nie jest.
Przyznam, że niejeden raz denerwowało mnie takie podejście. Jednak czy
mam prawo krytykować kogoś, kto chce zachować resztki dumy, szacunku do
samego siebie czy choćby dawny wygląd, nawet za wszelką cenę?
Drugim,
jakże trudnym nawet do czytania elementem, są odczucia wywoływane przez
głód. Godziny, dni bez jedzenia wywołują na przemian złość, agresję,
beznadzieję, marazm.
Książka robiąca wrażenie. Na pewno nie jest to lektura łatwa i przyjemna. Ale warta poznania, mimo mocno kontrowersyjnych poglądów politycznych autora.
Notka również
na moim blogu.