niedziela, 27 lutego 2011

Honoriusz Balzac, Blaski i nędze życia kurtyzany.

Warszawski Dom Wydawniczy
Warszawa 1992
przekład Tadeusz Żeleński (Boy)
ISBN 83-85558-09-8
stron 362

Zastanawiające jest  to,  że literaturze francuskiej jest wiele książek poruszających temat paryskich kurtyzan w XIX wieku. Zainteresował się nim również Honoriusz Balzac pisząc kolejne losy Lucjana de Rubempré, którego czytelnik po Lucjan de Rubempré znal w „Straconych złudzeniach”. To młody poeta z prowincji, który próbuje swojego szczęścia w Paryżu, jako dziennikarz. To również w tej powieści Lucjan poznaje tajemniczego księdza, Hiszpana Carlosa Herrerę. Lucjan słuchając się rad oszusta zdobył pewną pozycję towarzyską w Paryżu. Miał jednak wielkie długi, dlatego też jedynym ratunkiem było bogato się ożenić. W międzyczasie poznaje paryską kurtyzanę Esterę Van Gobseck. Młodzi zakochali się w sobie, a Estera postanowiła zmienić tryb życia. Lucjana pilnuje jednak fałszywy ksiądz. Dbając o jego interesy namawia Esterę do wyjazdu i spędzenia kolejnych lat w klasztorze. Tam była kurtyzana uczy się czytać i pisać oraz paryskiej ogłady. Tęskni jednak straszliwie do Lucjana, podobnie jak ten do niej. Po kilkunastu miesiącach Carlos przyznaje się, że uprowadził Esterę. Widząc jednak zły stan Lucjana postanowił, że wynajmie jej mieszkanie do nocnych schadzek Lucjana z dziewczyną. Za dnia Estera nie może absolutnie wyjść na spacer, robi to, więc nocami. Cieszy się swoim szczęściem przez następne cztery lata. Wówczas to niespodziewanie pewnej nocy podczas samotnego spaceru dostrzegł ją właściciel banku, baron de Nucingen. Za wszelką cenę pragnie odnaleźć tajemniczą kobietę. Carlos chce wykorzystać Esterę do wyłudzenia pieniędzy od barona. Lucjan, choć nadal zakochany w Esterze, zgadza się. Pieniądze pozwoliłyby mu, bowiem spłacić długi oraz bez przeszkód na zawarcie związku małżeńskiego z bogata, choć brzydką Klotyldą de Grandlieu. Biedna Estera w imię miłości zgadza się w końcu na związek z baronem, ale cała sprawa kończy się tragicznie. Co więcej po spędzonej nocy z baronem dowiaduje się, że odziedziczyła wielki spadek. Przebiegły ksiądz zdołał jeszcze zafałszować testament dziewczyny, ale Lucjan w końcu załamuje się.

Ponownie mamy do czynienia z nazbyt drobiazgowymi opisami dokonanymi przez Balzaka. Miejscami książka może, więc nudzić. Znów również mamy do czynienia z przedkładaniem pieniędzy i koneksji nad miłość. Ta ostatni jest nic nie warta w porównaniu z milionami nawet brzydkiej kobiety. Ważne, aby tylko ożenić się bogato, uzyskać odpowiedni tytuł, a potem można przecież zawsze wrócić do swawolnego życia i wydawać z rozkoszą pieniądze żony. Lucjan łatwo daje się manipulować Carlosowi. Kocha Esterę, a zarazem poświęca ją dla osiągnięcia własnych celów. Strasznie mi żal Estery.

Namęczyłam się przy tej książce straszliwie. Na dłuższą metę Balzac nuży okrutnie. Wydaje mi się jednak, że powieść ta jest troszkę lepsza od „Eugenii Grandet”, mimo że mnogość drobiazgów i faktów często może czytelnika wprowadzać w błąd. Szybko jednak nie sięgnę po następną pozycję z twórczości wielkiego francuskiego klasyka Honoriusza Balzaka.

sobota, 26 lutego 2011

Kobieta trzydziestoletnia Honore de Balzac

Przeczytałam do końca, choć łatwo nie było. Książka niestety rozczarowała mnie. Spodziewałam się czegoś w stylu Wiktora Hugo. Tymczasem czytało mi się ciężko, ponieważ powieść napisana jest dość kwiecistym stylem. Zdania są bardzo rozbudowane, co sprawiało, że czytając gubiłam sens całości. Główna bohaterka jest kobietą głęboko nieszczęśliwą, tyle że przyczyna tego stanu rzeczy jest opisana w tak zawiły sposób, że trudno domyślić się co jest tego powodem.
Książka jest częścią olbrzymiego cyklu kilkunastu tomów „Komedii Ludzkiej”. Zgodnie z przedmową do "Kobiety trzydziestoletniej" jej tłumacza, Boya-Żeleńskiego, Balzak jest pierwszym pisarzem, który porusza w swych powieściach temat „fizjologii małżeństwa”. We wszystkich wcześniejszych powieściach miłość kończyła się na ślubnym kobiercu, a potem żyli długo i szczęśliwie. Balzak natomiast przedstawia portret psychologiczny kobiety zamężnej, kobiety trzydziestoletniej, przy czym trzydziestoletnia jest określeniem umownym i oznacza kobietę dojrzałą.
Julia z wielkiej miłości wychodzi za mąż za przystojnego oficera napoleońskiego Victora i z beztroskiego dziewczęcia staje się nieszczęśliwą kobietą. Okazuje się, że małżonkowie zupełnie do siebie nie pasują. Balzak nie pisze dokładnie na czym to niedopasowanie polegało, ale z zawoalowanych opisów można wysnuć przypuszczenie, że było to poza niezgodnością charakterów także niedopasowanie fizyczne, a prawdopodobnie również przemoc seksualna. To zapewne jest przyczyną nazwania przez Julię swego małżeństwa „legalną prostytucją”. Niemal połowa książki to opis cierpienia Julii; Julia jest nieszczęśliwa, Julia jest w depresji, Julia chce popełnić samobójstwo, ale nie robi tego, bo brakuje jej siły. Julia ma dzieci, ale nawet one nie są w stanie wyrwać jej ze stanu biernej apatii. Pojawiają się także romantyczni i mniej romantyczni wielbiciele. Ale wszystko, jak dla mnie jest nieprzekonywujące. Dopiero dwie ostatnie opowieści (książka składa się z sześciu opowieści) zaciekawiły mnie nieco, ponieważ akcja nabrała przyspieszenia.
Tak więc Balzak, a przynajmniej Kobieta trzydziestoletnia nie przemówiła do mnie. Dla mnie jest to literatura archaiczna. Ocenę podwyższam za prekursorstwo przedstwienia problemu.
Moja ocena 3/6

Honoriusz Balzac, Eugenia Grandet.

Warszawski Dom Wydawniczy
Warszawa 1992
przekład Tadeusz Żeleński (Boy)
ISBN 83-85558-06-3
stron 238

Honoriusz Balzac przenosi nas do miejscowości Saumur, małego prowincjonalnego miasteczka nad Loarą. Saumur jest typem miejscowości, gdzie ludzie głownie utrzymują się z handlu. W nim to znajduje się dom, w którym mieszka pan Grandet z żoną i córką. W rodzinie Grandeta od 35 lat służyła Nanon. Niegdyś był on majstrem bednarskim, a w wieku 40 lat ożenił się z córką bogatego handlarza desek. Za uzyskane pieniądze kupił w okolicy winnice, stare opactwo i kilka folwarków. Potem udało mu się jeszcze odziedziczyć trzy spadki. W Saumur był człowiekiem szanowanym i poważanym, toteż przez kilka lat pełnił ważne funkcje urzędnicze w miasteczku. Nikt jednak nie znał dokładnie wysokości jego dochodów, choć podejrzewano, że Grandet posiada sporo pieniędzy. Gospodarz domu nigdy jednak nie podejmował gości na obiad, nie przyjmował zaproszeń, nie wydawał pieniędzy ani na jedzenie ani na remonty ani na ubrania. Codziennie wydzielał świece łojowe, chleb i resztę jedzenia córce i Nanon. W kominku było palone tylko od święta, nawet zimą, toteż dom był nie tylko ponury, zaniedbany, ale wszędzie panowała wilgoć. Był oszczędny do granic możliwości, czyli innymi słowy mamy tu do czynienia z wielkim skąpcem. Pani Grandet była zupełnie podporządkowana mężowi..

Jedynie parę osób miało wstęp do jego domu między innymi: pan C. de Bonfons nominowany na prezydenta bratanek pana rejenta Cruchot, ksiądz, pani de Grassins z synem Adolfem i jej mąż bankier. Istniała zresztą mała rywalizacja pomiędzy tymi rodzinami. Chodziło, bowiem o rękę córki Grandeta – panny Eugenii. W 1819 roku w dniu dwudziestych trzecich urodzin w domu Grandeta zjawili się z życzeniami Cruchotowie i rodzina des Grassins. Niespodziewanie zjawia się z Paryża również syn brata Grandeta – Karol Grandet. Autor przedstawia go, jako typowego dandysa, bawidamka, a mimo to zrobił on wielkie wrażenie na Eugenii. W liście skierowanym do brata, Grandet z Paryża prosił Grandeta z Saumur o opiekę nad Karolem i zapowiadał swoje samobójstwo z powodu bankructwa. Wkrótce dzienniki paryskie doniosły o śmierci Grandeta. Od tej pory Eugenia zaczęła spędzać coraz więcej czasu z zrozpaczonym Karolem, który zaczął dostrzegać w niej kobietę. Spotkania ułatwił wyjazd ojca Eugenii. Stary Grandet obiecał jedynie opłacić Karolowi podróż do Indii, za co Eugenia postanowił mu powierzyć swoje złoto. Przed wyjazdem młodzi wyznają sobie miłość. Czy miała ona jednak szanse w świecie gdzie podstawą egzystencji jest pieniądz?

Powieść czyta się szybko. Balzac szczegółowo przedstawia prowincjonalne życie oraz ówczesne stosunki międzyludzkie. Ważną rolę w tych stosunkach odgrywa pieniądz. Jego wpływ przybiera charakter destrukcyjny. Dla pieniędzy Cruchotowie i rodzina des Grassins walczą o pozyskanie ręki Eugenii, jedynej starego dziedziczki Grandeta. Pomnażanie pieniędzy nawet kosztem zdrowia żony namówienia córki do zrzeczenia się majątku matki na rzecz ojca, jest celem starego Grandeta. Nawet Karol uzależnia swoją przyszłość od pieniędzy. W tym wszystkim jedynie Eugenia wydaje się mieć czyste sumienie i potrafić dzielić się majątkiem z innymi. To również historia dobrej i naiwnej dziewczyny, która przeżywając pierwsze uczucie, na nim chciała oprzeć całe swoje życie.

To oczywiście klasyka literatury, ale na pewno nie jest to żadne arcydzieło. Można tu jednak znaleźć wielką dawkę balzakowskiej ironii. Nie ma tu też baśniowego zakończenia, a charakterystyki postaci są dobitnie zarysowane. 
 
26 luty 2011, blog Słowem malowane

piątek, 25 lutego 2011

Aleksander Dumas (syn), Dama kameliowa.

Educational Oxford
 seria Klasyka Literatury
Warszawa 2009
stron 180
ISBN 978-83-252-0473-0

Uwielbiam takie książki: klasyka, wielka miłość, XIX wiek. Proza dziwiętnastowieczna jest moim zdaniem niedościgniona.

Akacja powieści rozpoczyna się w dniu 12 marca 1847 roku, kiedy to Autor przechodząc ulicą d'Antin w Paryżu przeczytał afisz informujący o licytacji całego mieszkania wraz z jego umeblowaniem. Zainteresowani kupnem mogli zobaczyć mieszkanie przed wyznaczonym dniem licytacji. Z ciekawości nasz narrator postanowił zajrzeć. Przy okazji dowiedział się, że to bogate lokum należało do kobiety utrzymywanej – Małgorzaty Gautier, a pieniądze uzyskane podczas licytacji będą przeznaczone na spłacenie długów. Autor opowieści postanowił wziąć udział w licytacji. Zainteresował się egzemplarzem książki Manon Luscaut, którą jak się okazało pragnął również posiadać pewien młodzian. Koniec końców Aleksandrowi udało się kupić książkę za niebagatelną kwotę stu franków, a pewnego dnia również poznać rozgorączkowanego młodzieńca Armanda Duvala. Dumas odstąpił książkę Duvalowi w zamian za opowiedzianą historię. Duval zgodził się i w najbliższych dniach nasz Autor towarzyszył młodzianowi w dokonaniu niezwykłej sprawy. Potem od chorego i leżącego w łóżku Duvala poznał historie jego i Małgorzaty Gautier.

biała kamelia
Opowieść, która wzrusza do łez niezależnie od wieku czytającego. Armand zakochał się w Małgorzacie od pierwszego wejrzenia i nawet wiadomość o tym, że jest kurtyzaną nie zmieniła jego uczuć przez lata. Pewne zdarzenia doprowadzają do tego, że kobieta staje się również jego kochanką. Armand nie może jednak znieść myśli o innych mężczyznach w życiu ukochanej. Mimo to miłość jednak coraz bardziej pogłębia się i Małgorzata postanawia porzucić dotychczasowe życie, chociaż niemal tonie w długach, a Armand posiada jedynie osiem tysięcy franków rocznego dochodu. Pieniądze są podstawą w życiu kurtyzany i o nich jest tu wiele mowy. Sama kobieta wie, co to znaczy być kobietą utrzymywaną:

Wszyscy otaczający dziewczynę tak, jak ja, mają w tym interes sądowania najmniejszego ich słówka, wyciągania wniosków z najmniej znaczącego czynu. Nie mamy naturalnie przyjaciół. Mamy kochanków samolubnie wydających swój majątek nie dla nas, jak mówią, ale dla swej próżności. Dla tych ludzi musimy być wesołe, jeśli oni są weseli, zdrowe, kiedy chcą jeść kolację, sceptyczne jak oni sami. Nie wolno nam mieć serca pod karą wygwizdania i zachwiania naszego kredytu. Nie należymy wcale do siebie, nie jesteśmy istotami, ale tylko rzeczami. Zajmujemy pierwsze miejsce w ich miłości własnej, ostatnie w szacunku.

To powieść o sile miłości i poświęceniu się dla drogiej sercu osobie. Miłość owa jest pełna cierpienia i bólu niemającego swoich granic. Nawet w miłości nie można się ustrzec błędów i omyłki we własnych osądach. Dopiero po stracie najbliższych osób potrafimy spojrzeć na pewne sprawy z odmiennej perspektywy. Dla mnie jako wielbicielki XIX wieku jest to nie tylko klasyka literatury. Dzięki specyficznemu językowi, opisom i ukazaniu kawałka świata paryskiego można przenieść się w zupełnie nieznany świat. 
Recenzja opublikowana w dniu 25 lutego 2011 roku na blogu Słowem malowane.

Trzech panów w łódce (nie licząc psa) Jerome K. Jerome

Jest to napisany w XIX wieku opis przygotowań i przygód trzech londyńczyków: George’a, Harrisa oraz narratora (najprawdopodobniej samego Jerome), którzy w towarzystwie psa wybrali się w rejs po Tamizie. Książka zgodnie z notką na okładce miała być poważnym przewodnikiem turystycznym. I jak na przewodnik przystało znajdują się tutaj opisy atrakcji turystycznych wraz z przypowiastkami historycznymi.
Jednak to nie one stanowią o wartości książki. „Trzech panów w łódce” jest przede wszystkim bardzo dobrą powieścią humorystyczną.
Osobiście nie jestem zwolenniczką angielskiego humoru. Jednak anegdotki i zabawne historyki opisane w książce powodowały, jeśli nie wybuchy śmiechu, to wprawienie w dobry nastrój i szeroki uśmiech na twarzy. Przygody, jakie przydarzyły się trójce bohaterów pozwalają doskonale oddać różnorodność ludzkich charakterów. Narrator opisując swych przyjaciół przedstawia ich w nieco krzywym zwierciadle. Nie można mu brać tego za złe, bo wytykając wady bliźnich nie oszczędza także siebie.
Więcej tutaj

http://ggpodroze.bloog.pl/index.html?id=328804153&title=Trzech-panow-w-lodce-nie-liczac-psa-Jerome-K-Jerome

czwartek, 24 lutego 2011

Charles Dickens "Wielkie nadzieje"

Tytuł oryginalny: Great Expectations
Wydawnictwo i rok wydania: Prószyński i S- ka, 2009
Ilość stron: 560
Ocena: 5/6








Wielkie nadzieje z 1998 roku, w reżyserii Alfonsa Cuarona to zdecydowanie jeden z moich ulubionych filmów. Oglądałam go wielokrotnie i na pewno obejrzę jeszcze nie raz.
Aż do niedawna nie miałam pojęcia iż film ten powstał na podstawie powieści Charlesa Dickensa, gdy wreszcie zostałam uświadomiona niezwłocznie postanowiłam zapoznać się z jego pierwowzorem.

Książka z pewnością świetna, zdecydowanie zasługuje na wysoką notę i miano arcydzieła (podobno uważana jest za najlepszą książkę Dickensa), jednak znacznie odbiega od swojego filmowego odpowiednika.
Reżyser skupił się na miłości Pipa (który w filmie nazywa się Finnegan Bell) do Estelli, wynisłej dziewczyny poznanej jeszcze w dzieciństwie.
W książce natomiast miłość ta jest jedynie tłem dla innych, nie mniej ważnych, wydarzeń.
Jako, że własnie skończyłam czytać opowieść Dickensa, rozmyślania o filmie pozostawię na później ;)

Wichrowe wzgórza Emily Bronte


Wróciłam do tej powieści po (nieważne ilu, dość, że wielu) latach od jej pierwszego przeczytania. Z poprzedniej lektury pamiętałam jedynie nastrój tajemniczej, mrocznej grozy Wichrowego wzgórza, opuszczone wrzosowiska, po których hula wiatr, ponurego Heathcliffa i swawolnej Katarzyny oraz wielką namiętną miłość, a także to, co dziś mnie zadziwia jakieś współczucie dla jej bohaterów.
Ponowna lektura tej gotyckiej powieści dziwi zmianą mojego osądu dla tematu powieści. Przez lata uważałam ją za książkę o wielkiej namiętnej, romantycznej miłości, miłości, która przekracza wszelkie granice.
Dziś wydaje się raczej książką o nienawiści, wielkiej namiętnej przekraczającej granice skończoności ludzkiego życia nienawiści. Jest to uczucie, które początek swój bierze z niespełnionej miłości. Ale właśnie to uczucie nienawiści determinuje wszelkie działania jej głównego bohatera. W imię tej niespełnionej miłości Heathcliff niszczy życie kilku osób, łącznie z życiem własnego syna, a także próbuje zniszczyć życie synowej i wychowanka. Jego niepohamowane pragnienie ukarania wszystkich za to, że odebrano mu jego ukochaną (jego miłość, jego życie, jego drugie ja, sens istnienia), powoduje, iż życie mieszkańców Wichrowych Wzgórz staje się pasmem nieszczęść. Uzależnia od siebie tych, którzy pragnęliby go pokochać, tylko dlatego, że mają nieszczęście być dziećmi znienawidzonych rodziców. Nawet śmierć niczego tu nie zmienia, ani śmierć innych, ani wizja śmierci własnej. Czy w końcu Heathcliff się zmienia?

Na więcej zapraszam tutaj

http://ggpodroze.bloog.pl/id,328798374,title,Wichrowe-wzgorza-powiesc-o-milosci-czy-nienawisci,index.html

„Baśnie” – H. Ch. Andersen

Z pewnością każdy z nas jako dziecko zetknął się z tą cudowną książką. Książką pełną czarów, morałów i niespotykanych historii. Książka może nauczyć dzieci bycia współczującym, poznaje znaczenie empatii do drugiego człowieka. Właśnie o to nam chodzi. By nasze dzieci odróżniały dobro, od zła, by potrafili współczuć kochać i rozumieć

 Na całą recenzje zapraszam do siebie ;)

wtorek, 22 lutego 2011

"Perswazje" Jane Austen




„(…) osoba ulegająca perswazjom może być niekiedy równie odpowiednim materiałem na szczęśliwego człowieka, co osoba nieustępliwa.”


Przeczytałam „Perswazje” dwukrotnie. W przeciągu dwóch miesięcy. I na tym wyniku nie poprzestanę zapewne. Żadna z trzech głośniejszych i popularniejszych powieści autorki (myślę o „Dumie i uprzedzeniu, „Emmie” oraz „Rozważnej i romantycznej”) nie dotknęła mnie w podobny sposób. Ostatnia w pełni ukończona powieść angielskiej pisarki, wydana już po jej śmierci, zaskakuje – to Jane Austen pełna zagadek i niespodzianek. Dojrzalsza, powściągliwsza i delikatniejsza, bez uszczerbku dla precyzji myśli i celności sformułowań. W tej prozie nadal bije serce autorki i czuć jej obecność. Zdaje się na wskroś autobiograficzna, choć niekoniecznie w warstwie fabularnej. Czterdziestoletnia, gwałtownie podupadająca na zdrowiu Jane wkraczała właśnie w nowy etap swojej twórczości. Co by było, gdyby…?



Pełny tekst na blogu ZACZYTANEJ - zapraszam serdecznie :)

poniedziałek, 21 lutego 2011

Córka kapitana - Aleksander Puszkin


Tytułowa córka kapitana to piękna Masza, którą główny bohater młodziutki Piotr Griniow poznaje w twierdzy Biełogorskiej, do której zostaje posłany w ramach służby wojskowej. Do wojska trafił jakby za karę (głównie za swawole swojego francuskiego guwernera) - jego ojciec dawny oficer uważał, że nic lepiej nie "ustawi" młodego człowieka jak służba ku chwale ojczyzny i carycy.

Pietia wraz ze swym dawnym opiekunem (urocza i humorystycznie przedstawiona postać Sawielicza) przybywa do twierdzy (po drodze napotykając dwie znaczące dla dalszego losu chłopaka postaci) w wydawałoby się spokojnym czasie. Na początku nudzi się, czas spędza głównie na pisaniu rzewnych wierszy ku czci wybranki serca i potyczkach słownych i nie tylko z rywalem do jej ręki.

Tymczasem jednak sytuacja zaczyna się komplikować - Kozacy pod wodzą hosudara Pugaczowa buntują się przeciw władzy carskiej i powoli przejmują kolejne twierdze na drodze do Orenburga, a nawet stolicy. Nie omijają oczywiście twierdzy Biełogorskiej zostawiając na swej drodze krew i szubienice.

Co stanie się z miłością Piotra i Maszy? Jak wpłynie na jego los pewna nie do końca przyjazna znajomość? Jak zakończy się pochód buntowników? Tego nie zdradzę ;)

Ogólnie historia jest dość prosta, trochę naiwna i niezbyt porywająca. Wątek miłosny, wydawałoby się dość kluczowy, pokazany dość niewinnie i bez mocnych uderzeń serca. Ciekawie natomiast, muszę przyznać, pokazany jest proces dojrzewania Piotra, tego, jak z roztrzepanego skupionego raczej na przyjemnościach życia chłopca, przeistacza się w pełnokrwistego mężczyznę, gotowego walczyć o rzeczy dla niego ważne. Jest też, jak to chyba zwykle w rosyjskiej literaturze, sporo humoru.

Jeśli chcecie poznać młodego Puszkina (poza głównym bohaterem, który podobnie jak wielki pisarz kochał przygody, jest jeszcze jeden motyw biograficzny - postać Sawielicza wzorowana jest na piastunie poety) - polecam. A ja chętnie poszukam ekranizacji z "naszymi" aktorami: Karoliną Gruszką i Mateuszem Damięckim w rolach głównych.

Upiór w Operze Gaston Leroux

Przez dość długi czas poszukiwałam książki w bibliotekach i księgarniach. Kiedy wreszcie udało mi się nabyć książkę w księgarni internetowej, zabrałam się do lektury pełna nadziei na miłe spędzenie czasu i …. Mam mieszane uczucia; nie mogę powiedzieć, aby książka mnie znudziła, ale też nie mogę powiedzieć, aby mnie zachwyciła. Niestety moja opinia dość różni się od opinii Kasi. Myślę jednak, że to dobrze, że możemy przedstawić różne opinie, a czytelnicy ocenią sami.
Musical, (który znam niemal na pamięć) stał się silną konkurencją, której wg mnie książka nie była w stanie dorównać. Choć z reguły bywa odwrotnie, to przecież ekranizacje i adaptacje rzadko dorównują literackiemu pierwowzorowi.
Być może to właśnie znajomość treści musicalu była przeszkodą w czytaniu. Początkowo lektura nastręczała pewne kłopoty; nie mogłam wyzwolić się z wizji filmowej ekranizacji.
Na plus książce muszę oddać, iż po paru rozdziałach książka zaczęła żyć własnym życiem, a ja budowałam nowe wyobrażenia postaci oparte na lekturze.
To, co mi się w książce spodobało najbardziej to klimat. Opera, jej mroczne zakamarki, podziemne jezioro opisane zostały w tak, że bez trudno przeniosłam się do paryskiej Opery Garnier i jej wnętrz.

Więcej na bloogu

http://ggpodroze.bloog.pl/id,328778593,title,Duch-Opery-Gaston-Leroux,index.html

czwartek, 17 lutego 2011

Les Miserables- musical wg Nędzników Hugo

Do teatru szłam z mieszanymi uczuciami; nadziei i obawy. Nadziei na kolejną muzyczną ucztę i obawy, czy spektakl sprosta moim oczekiwaniom. A były one (te moje obawy) spore. Nędznicy są bowiem moim ukochanym musicalem, od czasu, kiedy lata temu obejrzałam przedstawienie na scenie Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Nie potrafię wyrazić, co jest tego powodem. Nie składa się on bowiem z tylu łatwo wpadających w ucho utworów, które nuci się na długo po wyjściu z teatru, jak „Upiór w Operze”, nie ma w nim tak powszechnie rozpoznawalnego utworu, jakim jest „Memory” z musicalu „Cats”, nie słucham utworów z tego musicalu tak często, jak często słucham utworów z musicalu „Notre Dame”, czy choćby z „Tańca Wampirów”, a jednak to właśnie Les Mis zawładnął moim sercem.
Tak więc radosne oczekiwanie z powodu zbliżającej się wizyty w moim ukochanym Teatrze Roma, którego przedstawienia, jeszcze nigdy mnie nie rozczarowały, a także z powodu możliwości obejrzenia mojego ukochanego tytułu splatało się z obawami, że być może te moje oczekiwania są zbyt wygórowane. No, bo skoro musical jest ukochanym musicalem, teatr ukochanym teatrem, a do tego recenzje są tak wspaniałe istnieje spora obawa, czy wrażenia dorównają wyobrażeniom.
Myślę, że podobne obawy towarzyszyły dyrektorowi Teatru Roma, kiedy zdecydował się wystawić Les Mis. Musical, którego premiera miała miejsce w Londynie w 1985 r. jest od 2006 r. najdłużej granym musicalem na świecie (zdetronizował on „Koty”). Jego producentem jest Cameron Mackintosh - producent trzech najbardziej kasowych i najdłużej granych musicali (poza wyżej wspomnianymi dwoma także Upiora w Operze). Zmierzyć się zatem z takim tytułem było nie lada wyzwaniem.
Moim zdaniem teatr Roma po raz kolejny wyszedł z tego zadania zwycięsko.
więcej tutaj



Pierwsze kroki

Witam!
I na mnie przyszedł czas z klasyką literatury. Przyłączam się do wyzwania z wielkim entuzjazmem, zapałem i energią. Niestety nie miałam zbyt dużo do czynienia z klasyką, więc tym bardziej przybywam z ogromnymi planami.
W najbliższym czasie do przeczytania mam :

  • Jane Austen Perswazje
  • Alcott Louisa May Małe kobietki
  • Virginia Woolf Pani Dalloway 
  • Carroll Lewis Alicja w krainie czarów
  • Dostoyevsky Fyodor Zbrodnia i kara
  • Tolstoy Leo Wojna i pokój
A co potem? Zobaczymy. Na razie idę czytać to, co zaplanowałam.
Recenzje będę pojawiać się także na moim osobistym blogu. 
Pozdrawiam serdecznie!

środa, 16 lutego 2011

Nędznicy Wiktor Hugo

Z góry uprzedzam, jestem w Wiktorze H. zakochana, więc moja opinia może nie być opinią obiektywną. Powieść Wiktora Hugo opublikowana w 1862 r. powstawała na wygnaniu w przeciągu niemal dwudziestu lat. Nic w tym dziwnego, zważywszy na jej objętość, jest naprawdę imponująca. Całość liczy sobie ok. 1700 stron.
Jest to połączenie wielu wątków, wielu gatunków literackich, wielu dygresji. Jest to kilka książek w jednej.


Niedzielnego popołudnia przeczytałam ostatnie 550 stron powieści. Od chwili kiedy zaczęłam czytać do chwili, kiedy skończyłam nie oderwałam się od lektury nawet na chwilę. Była ona tak pasjonująca, że zapomniałam o całym świecie.
Co mnie urzekło w lekturze? Wszystko. Prosty język, dogłębna znajomość wielu bardzo różnorodnych zagadnień, połączenie powieści historycznej, obyczajowej, dramatu, kryminału oraz powieści o miłości.
„Nędznicy”, podobnie jak i „Katedra Najświętszej Marii Panny” posiadają sporo odniesień zarówno do genezy wydarzeń historycznych, jak i do przyczyn problemów społecznych niszczących XIX wieczną Francję. Odniesień, które osadzają akcję w miejscu i czasie, które pozwalają łatwiej zrozumieć pewne zachowania, czy zjawiska. Odniesień, bez których pewne zjawiska czy zachowania mogłyby wydawać się nam anachroniczne i niezrozumiałe.
Jeśli ktoś w książkach szuka jedynie fabuły, to powinien zrezygnować z lektury „Nędzników”. To zdecydowanie książka dla tych, którzy kochają czytać. Opisy, wojen napoleońskich, powstań i rozruchów, a także opisy życia: w klasztorze czy w więzieniu (Hugo doszukuje się pewnych analogi obu rodzajów odosobnienia), życiu duchowieństwa, czy życia na ulicy, topografii Paryża oraz systemu kanałów, mogą być momentami nieco nużące, ale naprawdę warto się z nimi zapoznać, aby wejść w klimat epoki.
Więcej na moim blogu




Moja całkiem subiektywna ocena 6/6

poniedziałek, 14 lutego 2011

"Interesujący mężczyźni"- Mikołaj Leskow



Taka sobie historia tragicznej miłości żołnierza do żony dowódcy, będąca ilustracją tezy, że interesujący są jedynie mężczyźni, kierujący się w życiu honorem. Nie byłoby w niej nic specjalnie ciekawego, gdyby nie fakt, że jednym z bohaterów jest Polak, co nam daje okazję okazję zapoznania się z licznymi antypolskimi stereotypami funkcjonującymi w Rosji ponad 100 lat temu (ciekawe ile z nich pozostało w obiegu do dziś).
Dla lubiących przeglądać się w krzywym zwierciadle.

wtorek, 8 lutego 2011

Upiór w Operze - adaptacja i ekranizacja powieści Gastona Leroux

Pozazdrościłam Kasi, która lekturę Upiora ma za sobą i postanowiłam (za zgodą maniaczytania) podzielić się swoimi wrażeniami z przedstawienia utworu w formie musicalowej. Nadal nie umiem wkeić tu zdjęć.


Upiór w Teatrze Muzycznym Roma – adaptacja
Pamiętam mój pierwszy raz z Upiorem. Spektakl na który udałam się po kolejnym, nudnym szkoleniu. Był dzień przed Bożym Ciałem. Postanowiłam zostać na noc w Warszawie i zrobić sobie wypad do Krakowa korzystając z przedłużonego weekendu. Jakimś cudem udało mi się nabyć bilet do Romy (na dostawce) i obejrzeć spektakl Upiór w Operze po raz pierwszy. Były to najbardziej niekomfortowe warunki odbioru i najbardziej ekscytujący odbiór. Niewygodne siedzenie, brak oparcia pod plecami, torba podróżna pod krzesłem i wymięte odzienie po całym dniu służby ku chwale UE.
Przeciwwagą dla tego wszystkiego była cudowna muzyka, fantastyczne wykonanie, przepiękna scenografia i zachwyt młodzieży. Wokół mnie siedziało kilkoro młodych ludzi, pasjonatów musicali w ogóle, a tego w szczególności. Ich entuzjazm i radość były zaraźliwe. Po chwili i ja zapomniałam o zmęczeniu, niewygodnym krzesełku, bolących plecach, za chwilę byłam Upiorem, Christine i Raoulem jednocześnie. Kiedy słyszę tak cudowną muzykę to przenika ona mnie na wskroś, czuję ją każdym włóknem mojego ciała. To naprawdę jest ekstatyczne doznanie. Kiedy jestem w teatrze, to właściwie jestem w innym stanie świadomości. Jak powiedziałaby moja koleżanka Madzia to jest kosmos, totalny odlot i jakbym była na haju.
Byłam na Upiorze cztery razy. Tylko cztery i bardzo żałuję, że spektakl zszedł już z afisza. Kiedy wysłuchałam ostatnio dwóch utworów z przedstawienia po raz piąty (podczas spektaklu Wszystko co najlepsze z Romy) wciąż czułam tamte emocje, które towarzyszyły naszemu pierwszemu spotkaniu.
Bo to co kochamy się przecież nie starzeje, nie powszednieje i nie blaknie. Niektórzy mówią, że szkoda życia na powtórne czytanie książek, powtórne oglądanie przedstawień. Ja uważam, że jeśli książka nie jest warta tego, aby do niej powrócić, nie była ona warta tego aby ją przeczytać. To samo dotyczy spektaklu, czy wycieczki. Życie jest za krótkie na byle jakie doznania, na letnie przeżycia, na zaledwie ładne miejsca.
Upiór w operze – film w reż. Schumachera- ekranizacja
Niedługo minie 25 lat od londyńskiej premiery. Muzykę skomponował muzyczny geniusz Andrew Lloyd Webber, twórca Kotów, Jesus Christ Super Star oraz Evity. Libretto powstało na podstawie książki z początku XX w. napisanej przez pisarza, którego nazwisko zapewne nikomu nic nie powie (Gastona Leroux), a może się mylę. Jednak temat musicalu niewiele ma wspólnego z literackim pierwowzorem.
W 2004 r. na bazie musicalu powstał film w reż. Joela Schumachera z młodziutką Emmy Rossum w roli Christine oraz Gerardem Butlerem w roli Eryka - Upiora. W 2008 r. odbyła się premiera Upiora w Polsce w Warszawskim Teatrze Roma.
Akcja musicalu jak to często w tego typu przedstawieniach bywa nie jest zbyt skomplikowana, powiedziałabym nawet, że jest banalna. Ładna, młodziutka i utalentowana dziewczyna staje się obiektem uczuć dwóch mężczyzn; dojrzałego Eryka (Upiora) oraz młodego wicehrabiego Raula. Eryk ma twarz pełną blizn, a na sumieniu niejedną zbrodnię. Raul jest młody, przystojny i bogaty. Wybór wydaje się oczywisty. A jednak... w Eryku jest coś, co sprawia, że mimo oszpeconej, zdeformowanej twarzy i mrocznej duszy jest on fascynujący i to nie tylko dla Christine. Żyje on w tajemniczym, mrocznym, ale i pociągającym świecie nocy, świecie zła. A zło często bywa o wiele bardziej interesujące niż beznadziejnie nudne dobro.
Upiór pomimo swojej zbrodniczej natury jest niesłychanie wrażliwym człowiekiem. Tylko człowiek wrażliwy zdolny jest do tworzenia rzeczy pięknych. A Eryk poza innymi talentami (niektóre z dziedziny magii) komponuje przepiękną muzykę. W tej walce o uczucie Christine kibicujemy i Raulowi, bo to taki wymarzony typ bohatera dziewczęcych snów (choć niestety w porównaniu z Upiorem dość nudny) i Erykowi, bo mamy nadzieję, że siła uczucia odmieniłaby jego ciemną stronę duszy.
Więcej tutaj

http://ggpodroze.bloog.pl/id,6557242,title,Upior-po-raz-wtory,index.html


poniedziałek, 7 lutego 2011

Folwark zwierzęcy George Orwell oraz Jakyll i Hyde


Doktor Jekyll i pan Hyde Robert Stevenson


Tematem noweli Doktor Jekyll i pan Hyde autorstwa Roberta Stevensona opublikowanej po raz pierwszy w 1886 r. jest dwoistość natury ludzkiej. Pewien niezwykłej prawości człowiek (dr Jekyll) zapragnął poznać smak zbrodni. Sporządza więc eliksir, który umożliwia mu zmianę osobowości (w pana Hyde). Tym sposobem w jednej osobie zamieszkują dwie; nieposzlakowanej opinii lekarz, filantrop, czyniący dobro oraz nędzna kreatura, zbrodniarz będący ucieleśnieniem zła. Przyjęło się, iż określenie "Jekyll i Hyde" oznacza kogoś o dwulicowej osobowości.
Zdaniem narratora każdy człowiek nosi w sobie zarówno pierwiastki złego, jak i dobrego.
Nie wiem, dlaczego, ale mnie nowela się nie spodobała. Może to sam temat mnie nie wciągnął, a może klimat jest zbyt posępny i mroczny. Mówi się, że jest to najlepsze studium dwoistości natury człowieka. Niestety nie dla mnie. Nowela jest dla mnie nieprzekonująca. Jedyne, co mi się podobało mi się to ostrzeżenie przed skutkami eksperymentów. Doktor Jekyll odkrył eliksir, dzięki któremu potrafi się zamienić w bestię. Okazuje się jednak, że jest to proces nieodwracalny i bestia przejmuje kontrolę na doktorem, powrót do pierwotnej postaci staje się niemożliwy.
Folwark zwierzęcy George Orwell
Czasami pewne tytuły odstręczają mnie od tematu (książki, filmu, spektaklu) i trudno byłoby mi wyjaśnić dlaczego. Wtedy żadne argumenty nie są w stanie przekonać, że nie mam racji. Tak było z "Folwarkiem zwierzęcym". Wiedziałam przecież, że nie jest to rzecz o hodowli zwierząt, a jakoś nie miałam ochoty przeczytać.
Książka autorstwa George Orwella (powstała w okresie drugiej wojny światowej) wydana została w Anglii w 1945 r. W Polsce oficjalnie wydano ją w 1988 r.
Tematem jest opis stosunków panujących na folwarku, który z dworskiego, po wygnaniu zeń ludzi przez zwierzęta zamienia się w folwark zwierzęcy, aby w końcu przeistoczyć się znowu w folwark dworski. Folwark, w którym niektórzy z dotychczasowych ciemiężonych stają się ciemiężycielami.
Pierwsze moje skojarzenia podczas czytania to analogia zachowań zwierząt do zachowań ludzi oraz analogia praw rządzących folwarkiem do praw rządzących państwem o ustroju komunistycznym.
Ale Folwark ma bardziej uniwersalną wymowę, jest on ostrzeżeniem przed wszelkim rodzajem totalitaryzmu.
Więcej na moim bloogu


sobota, 5 lutego 2011

Adaptacja - Katedtra Najświętszej Marii Panny (Hugo)

Swego czasu Mania czytania zaproponowała zamieszczanie tutaj także recenzji filmów powstałych na podstawie książek. Pomyślałam, że zamieszczę tu także recenzję z obejrzanego musicalu (dosłownie widowiska muzycznego, na bazie musicalu), który powstał na podstawie książki Katedra Najświętszej Marii Panny wg Hugo. O książce pisałam już wcześniej, filmu nie widziałam, a widowisko muzyczne Notre Dame zrobiło na mnie duże wrażenie. Wpisu dokonałam jeszcze przed przeczytaniem książki, dlatego zawiera on dopisek o nieznajomości lektury.
W Notre - Dame przedstawione zostały różne typy postaci, wśród których każda jest niejednorodna. Nie ma w niej postaci czarnych i białych. Nie ma postaci jednoznacznie złej i jednoznacznie dobrej. W każdym z bohaterów można zobaczyć różne jego oblicza.
Powodem napisania książki miało być odnalezienie na ścianie Katedry greckiego słowa oznaczającego „przeznaczenie”.
Na przykładzie „miłości” trzech mężczyzn (archidiakona Frollo, kapitana straży porządkowej Febusa oraz garbatego, kulawego i pokręconego Quasimodo) do pięknej cyganki Esmeraldy pokazuje Hugo obraz niższych warstw paryskiego społeczeństwa. W treść akcji wplata opis katedry i fascynację gotykiem, a także refleksje nad wynalezieniem druku.
Musical – wersja francuska z Garou, Pelletier, Segarą, Lavoie, Fiori.
Wiem, że dla osób nie interesujących się muzyką francusko-kanadyjską te nazwiska, może poza Garou nic nie mówią. Zresztą i dla mnie były pustym dźwiękiem dopóki nie trafiłam przypadkiem na reklamę widowiska Notre Dame w Gdyni. Od tego czasu popadłam w kolejną obsesję, po Upiorze, Tańcu Wampirów przyszedł czas na Notre Dame.
Postać poety Gringoire, który w powieści jest jedną z równorzędnych postaci, raczej epizodem niż bohaterem tutaj jest narratorem, który tłumaczy i wprowadza nas w akcję przedstawienia. Pierwszy utwór to zapowiedź tego, czego za chwilę będziemy świadkami; miłosnej historii rozgrywającej się u schyłku średniowiecza. Historii, której akcja rozgrywa się w murach pięknej katedry. Katedra jest domem oszpeconego dzwonnika i schronieniem biedaków (ich azylem).
Musical ten urzekł mnie poza muzyką oczywiście, także tym, że przenosi do piętnastowiecznego Paryża. Wiek piętnasty – schyłek średniowiecza i narodziny nowych idei - renesansu. Czasy okrutne, w których nie chciałabym żyć, ale czasy z historycznego punktu widzenia bardzo ciekawe. Okres odkryć geograficznych, wynalezienie druku, a tym samym początek wielkiej przygody człowieka z myślą, okres, w którym człowiek na nowo odkrywa mądrość starożytnych myślicieli i twórców.
Więcej tutaj
http://ggpodroze.bloog.pl/id,328123058,title,Notre-Dame-de-Paris,index.html
Jeśli ktoś oglądał widowisko jestem bardzo ciekawa waszych opinii

piątek, 4 lutego 2011

Początkowo

Już jakiś czas temu zapisałam się do tego wyzwania i tak czekało na swoją kolej ;)
Tak patrzyłam na listę i myślałam co by tu ;)  Trochę już czytałam książek z tej listy, ale i tak pewnie do nich będę wracać ;)

Do tej pory przeczytałam:

  1. Przygody Piotrusia Pana – J. M. Barrie
  2. Czarnoksiężnik z Krainy Oz – Frank L. Baum
  3. Mała księżniczka – Frances Hodgson Burnett
  4. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
  5. Opowieść wigilijna – Charles Dickens
  6. Przygody Olivera Twista – Charles Dickens
  7. Książę i żebrak – Mark Twain

Taaaak… To tyle z tych co pamiętam.

Teraz mam do czytania dwie książki, a mianowicie:

  1. Baśnie – Hans Andersen
  2. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame


Co będzie dalej zobaczymy ;)

wtorek, 1 lutego 2011

Co się działo w bibliotece państwa B.?

Czy zastanawiałeś się kiedyś, co się dzieje nocą w twojej bibliotece? Może postacie
z książek tylko czekają aż zaśniesz, żeby wyjść na spacer, porozmawiać
z sąsiadami, dokończyć nieskończone przez autora wątki, albo - co gorsze - niekontrolowane przez pisarza dokonują zemsty, może trupy ścielą się gęsto… Wyobraźnia podpowiada różne ciekawe scenariusze, tak jak w „Nocy
w bibliotece” Agathy Christie. W tej książce jednak nocne życie biblioteki jest bardziej namacalne - rano w bibliotece państwa Bantry służba odkrywa ciało młodej dziewczyny.

Na dalszy ciąg recenzji klasyki kryminału zapraszam na mój blog.