czwartek, 24 lutego 2011

Wichrowe wzgórza Emily Bronte


Wróciłam do tej powieści po (nieważne ilu, dość, że wielu) latach od jej pierwszego przeczytania. Z poprzedniej lektury pamiętałam jedynie nastrój tajemniczej, mrocznej grozy Wichrowego wzgórza, opuszczone wrzosowiska, po których hula wiatr, ponurego Heathcliffa i swawolnej Katarzyny oraz wielką namiętną miłość, a także to, co dziś mnie zadziwia jakieś współczucie dla jej bohaterów.
Ponowna lektura tej gotyckiej powieści dziwi zmianą mojego osądu dla tematu powieści. Przez lata uważałam ją za książkę o wielkiej namiętnej, romantycznej miłości, miłości, która przekracza wszelkie granice.
Dziś wydaje się raczej książką o nienawiści, wielkiej namiętnej przekraczającej granice skończoności ludzkiego życia nienawiści. Jest to uczucie, które początek swój bierze z niespełnionej miłości. Ale właśnie to uczucie nienawiści determinuje wszelkie działania jej głównego bohatera. W imię tej niespełnionej miłości Heathcliff niszczy życie kilku osób, łącznie z życiem własnego syna, a także próbuje zniszczyć życie synowej i wychowanka. Jego niepohamowane pragnienie ukarania wszystkich za to, że odebrano mu jego ukochaną (jego miłość, jego życie, jego drugie ja, sens istnienia), powoduje, iż życie mieszkańców Wichrowych Wzgórz staje się pasmem nieszczęść. Uzależnia od siebie tych, którzy pragnęliby go pokochać, tylko dlatego, że mają nieszczęście być dziećmi znienawidzonych rodziców. Nawet śmierć niczego tu nie zmienia, ani śmierć innych, ani wizja śmierci własnej. Czy w końcu Heathcliff się zmienia?

Na więcej zapraszam tutaj

http://ggpodroze.bloog.pl/id,328798374,title,Wichrowe-wzgorza-powiesc-o-milosci-czy-nienawisci,index.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz