sobota, 13 lutego 2016

"Królowa Margot" Aleksander Dumas

tytuł oryginału: La Reine Margot
tłumaczenie: ???
data wydania: 2009
data wydania oryginału: 1845
liczba stron: 600






Na moim blogu opinia o książce i o filmie-> http://zaczytana-w-chmurach.blogspot.com/2016/02/krolowa-margot-aleksander-dumas-i.html


        Z książkami Dumasa (ojca) miałam już do czynienia przy okazji lektury Hrabiego Monte Christo. Ta powieść pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Mam na swojej półeczce Trzech muszkieterów, jednak z jakiegoś powodu nie potrafię po nich sięgnąć, natomiast Królowa Margot nie musiała tak długo czekać.

        Fabuła powieści Dumasa skupia się wokół intryg knutych na dworze francuskim, a jest ich naprawdę sporo. Wręcz intryga goni intrygę, przygoda przygodę i to napędza akcję Królowej Margot. Powieść jest oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Głównym bohaterem jest Henryk Burbon, który dopiero co poślubił tytułową Małgorzatę, siostrę obecnego króla. Królowa-matka, Katarzyna de Medici, obawia się o to, że Henryk tylko czyha na tron francuski i próbuje wyeliminować znienawidzonego szwagra. Spiskuje także sam król, Karol IX, jego brat, książę Franciszek d‘Alencon, a i Henryk
z żoną nie pozostają im dłużni.
W sieć intryg zostają także wplątani dwaj szlachcice- Lerac de La Mole i Annibal de Coconnas. Akcja rozciągnięta jest na ponad dwa lata.
Jest to typowa powieść płaszcza i szpady.

        Sam początek książki wywarł na mnie bardzo złe wrażenie. Oto przypatrujemy się rzezi hugenotów, dosyć osobliwie opisanej, a już po tych słowach naszła mnie jedna refleksja...

Później już w miarę zatraciłam się w powieści (ta cała rzeź z początku mi to oczywiście uniemożliwiła), ale nadal byłam niezadowolona. Jednak w końcu zrozumiałam, że to jest książka z pierwszej połowy XIX wieku i należy na nią patrzeć w zupełnie oddzielnych kategoriach. Wtedy z kolei zaczęłam ją traktować jako zabawną opowiastkę... Zdaję sobie sprawę, że było to dość niepoważne jak na wydarzenia się w niej rozgrywające, zwłaszcza pod koniec.

         Także zupełnie dystansując się do książki- jest to całkiem zajmująca powieść, która zapewni rozrywkę na kilka ładnych godzin i nie znudzi. Nie ma czasu na nudę, ponieważ ciągle coś się dzieje. Mamy tutaj pojedynki na śmierć
i życie, miłosne wyznania, knowania, trucicieli, spiski i tajemnice. Coś co cechuje dobrą przygodówkę. Są to cechy, które sprawią, że na pewno spodoba się miłośnikom gatunku i niejednego wciągnie.

        Niestety muszę przyznać, że nie spodobała mi się Królowa Margot. Jednak, mimo że nie czytałam jej
z przyjemnością, nie mogę znowuż stwierdzić, że była beznadziejna. Po prostu książka wydała mi się bardziej zabawna niż przejmująca, do tego do bólu przewidywalna, a także po prostu zbyt grzeczna... ;)

        W tym samym czasie La Mole tłumaczył z Małgorzatą idyllę Teokryta, a Coconnas,
udając, że jest Grekiem, pił z Henrietą syrakuzańskie wino.
-schadzka kochanków


Tu oczywiście biorę pod uwagę z jakich czasów pochodzi owa książka i że romans królowej sam w sobie wywoływał zapewne wypieki na policzkach wielu panien, a co dopiero gorące miłosne wyznania.
        Ba, przewidywalność to jedno zmartwienie, drugie to naiwność i naciąganie, bo coraz to nowe niebezpieczeństwa czyhają na postacie z książki, ale trzeba ciągnąć akcję dalej, wciąż z tymi samymi bohaterami. Chociaż Dumas i tak trochę mnie zaskoczył na końcu, jednak do ostatnich stron spodziewałam się, że bohaterowie powstaną z grobu- taki właśnie klimat!

        Królową Margot potraktowałam podczas lektury z przymrużeniem oka, niemal jako komedyjkę... Moja postawa wzięła się zapewne stąd, że jeśli bym jej tak nie potraktowała to pewnie pożałowałabym czasu jaki straciłam na przeczytanie.
Rozważałam przez chwilę ponowną lekturę, być może odebrałabym ją wtedy inaczej... Ale monotonność akcji skutecznie mnie zniechęca, nie sądzę bym ujrzała nagle wartość tej książki. Jak już pisałam jeśli miałabym polecić to jedynie fanom przygodówek z tych czasów i oczywiście fanom Dumasa.

wtorek, 9 lutego 2016

"Gród nad jeziorem" Zofia Kossak

Czasy liczone jako te przed naszą erą...Prasłowiański gród zagubiony, schowany gdzieś w nieprzebytej puszczy. A w nim chaty upchnięte wzdłuż dróg, w każdej z nich palenisko, legowisko dla licznej rodziny. Wspaniała opowieść o korzeniach państwa Polskiego. Autorka bardzo wnikliwie analizuje fakty historyczne. Opisuje z niesamowitymi szczegółami zwyczaje, wierzenia, styl życia Słowian. A w to wszystko wpleciona jest ciekawa akcja. Przybycie kupców-wydarzenie, jakie miało miejsce raz na kilka lat! Jedyne okno na świat dla mieszkańców grodu, a jednak okno mocno zamglone, gdyż dziwni kupcy mówią innym, niezrozumiałym językiem, wymiany towarów można dokonywać jedynie za pomocą gestów...Przy okazji opisu tego wydarzenia Autorka nakreśliła obraz ówczesnej sytuacji w Europie i na świecie-mężczyźni rozmawiają o sytuacji w starożytnej Grecji, Rzymie czy Babilonie. Najazd Obcych-próba ich wytropienia, potem oblężenie grodu, obrona, głód, śmierć...I miłość, tak uboga wtedy w gesty, słowa, a jednak szczera i oddana.
Bardzo podobały mi się opisy słowiańskich wierzeń, zabobonów i rytuałów. Każda czynność, wydarzenie powinny być poprzedzone odpowiednimi krokami, by przebłagać bóstwa, nie rozgniewać innych czy nie ściągnąć sobie na kark np. topielicy! Obrządek Dziadów opisany ze szczegółami-czyta się z zapartym tchem, wręcz czuje się na plecach zimny oddech przybyłych zmarłych.
I portrety postaci-również zachwycające. Hojny gospodarz, który kupuje córce i żonie świecidełka czy skąpy ojciec, który za pas z klamrą sprzedaje do niewoli swą córkę. Odważny Miłosz, którego nowoczesne poglądy pchają ku przygodzie, ku poznawaniu świata. I skostniała w swych poglądach Rada Starszych, która wierząc tylko w znaki a nie w słowa sprowadza na gród nieszczęście. Niesamowite studium psychologiczne, relacje między ludźmi, w sumie zbliżone w tych najgłębszych, emocjonalnych pokładach do dzisiejszych, mimo różniących nas tysięcy lat.
Powieść powstała w talach 30-tych ubiegłego wieku, w czasie wykopalisk w Biskupinie, co niewątpliwie miało wpływ na jej charakter. Chylę czoła przed wiedzą historyczną Autorki!
Z założenia odbiorcą powieści miała być młodzież jednak wcale się z tym nie zgadzam! Na pewno będzie się dobrze czytało także całkiem dorosłemu czytelnikowi.
Notka ukazała się również na moim blogu.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Marie jego życia (o kobietach w życiu Sienkiewicza) Barbara Wachowicz

Kobiety w życiu artysty to temat ciekawy, w życiu pisarza arcyciekawy. Zwłaszcza, jeśli pisarz związany był z wieloma. Co prawda pięć Marii w życiu Sienkiewicza w dzisiejszych czasach to zaledwie pięć, w czasach jemu współczesnych to aż pięć, zważywszy, że trzy z nich zostały jego żonami. Czy zatem miał szczęście w miłości, czy raczej pecha nasz pierwszy noblista.
Na przeszkodzie zawarcia związku z pierwszą Marią (Kellerówną) stanęli rodzice, którym nie odpowiadała pozycja społeczna debiutującego literata, śmiałość (a może odmienność) poglądów, a także podejrzenie „związku” z aktorką Heleną Modrzejewską. 
Drugą Marię (z Szetkiewiczów) co prawda poślubił, ale szczęście trwało krótko. Wątłego zdrowia Marynia obdarzywszy go dwójką dzieci poważnie się rozchorowała i po kilkunastu miesiącach zagranicznych kuracji obumarła go nieboga. 
Trzecia Maria (Romanowska – Wołodkowiczowa) za sprawą swej przybranej matki ściągnęła na znanego już pisarza odium skandalu porzucając w sześć tygodni po ślubie. 
Czwarta Maria (Radziejowska) sama nie bardzo wiedziała, czego pragnie, najpierw unikając pisarza, a kiedy zdała sobie sprawę ze swoich uczuć On był już zajęty inną. 
I w końcu piąta Maria (Babska) daleka kuzynka stała się wierną towarzyszką ostatnich lat życia pisarza, zapewniając mu oparcie i będąc podporą, wierną towarzyszką życia, opiekunką jego dzieci, gospodynią w Oblęgorku. 
Czy zatem można powiedzieć, iż pisarz miał pecha lokując swe uczucia tak niefortunnie. Wszak wszystkie (może poza Romanowską, pierwowzorem Linettki Castelli z Rodziny Połanieckich) darzyły go uczuciem. 
Tyle, że na przeszkodzie tych uczuć stawali a to rodzice, a to choroba, a to niezrównoważenie panny. 
Pani Barbara która pisarza darzy wręcz uwielbieniem ubolewa, że nie trafiła mu się miłość wielka i romantyczna, miłość, jaka stała się udziałem jego literackich bohaterów; Kmicica i Oleńki, Petroniusza i Eunice, Marka Winicjusza i Liwii, czy choćby Połanieckiego i Maryni. 
Książka powstała w wyniku analizy listów, pamiętników oraz wspomnień członków rodziny Sienkiewicza, przyjaciół oraz krewnych jego wybranek serca. Wiele tu ciekawostek, odniesień do literackich bohaterów, trochę historii. Trzeba docenić dociekliwość autorki w poszukiwaniu źródeł. Czytało mi się dobrze, aczkolwiek nie tak dobrze, jak Czas nasturcji. Być może z powodu sposobu wplatania cytatów w treść fabuły, w taki sposób, że trudno było mi oddzielić gdzie kończy się cytat, a gdzie zaczyna treść. Może też dlatego, że cytaty pozbawione są przypisów. Zauważyłam też niekonsekwencję w stosowaniu obcojęzycznych zwrotów, niektóre zostały przetłumaczone na polski, inne pozostały wyłącznie w oryginalnej wersji językowej. Ale to taka drobna przeszkoda, bowiem książkę (ok. 400 stron) przeczytałam w dwa dni. 
Tym, co raziło mnie w osobie pisarza były zdrobnienia. Sienkiewicz miał denerwującą manierę stosowania zdrobnień; pełno tu kociątek, rączętek, nóżynieczek, pyszczeczków i innych niuniunieczków. 
Pomiędzy opisem uczuć (listy pisarza pełne wspomnianych wyżej spieszczeń) odnajdujemy informacje na temat; początków literackiej kariery, licznych podróży, funduszu im. Maryni na rzecz zagrożonych chorobą piersiową artystów, jego stosunku do Ojczyzny, odbioru nagrody Nobla. To one wzbudziły moje największe zainteresowanie, ale to uczucia i ich adresatki są głównym tematem książki. 
Największą sympatią autorki cieszy się pierwsza żona pisarza. 
Bez niej nie mielibyśmy może ani Ogniem i mieczem, ani Potopu, bo ich autorowi przyzwyczajonemu dotychczas do kilkunastu fejletonowych nowelek, zbrakłoby wytrwałości do napisania obszerniejszych rozmiarów powieści. Ona przytłumiła w nim tę pesymistyczną nutę, która dźwięczała zawsze trochę rozpaczliwie we wszystkich jego poprzednich utworach, ona rozpogodziła ten umysł, co zbyt czarno zaczął już na świat patrzeć: ona była największym na ziemi jego uczuciem, przyjaciółką, powiernicą, doradczynią, krytykiem i jedyną osobą, o której sąd i zadowolenie dbał istotnie (pisze za Antonim Zalewskim Str.197 Marie jego życia Wydawnictwo literackie Kraków 1973 r. wydanie II).
Ze wszystkich pięciu Marii najbardziej interesująca wydaje się druga żona pisarza. Intrygujące są motywy, jakimi kierowała się decydując się na małżeństwo, a następnie ucieczkę od męża podczas miodowego miesiąca. 
Cytując jej syna z drugiego małżeństwa nie odnajdujemy wyjaśnienia:
Jeszcze sześć lat przed ,śmiercią matka zapytana o Sienkiewicza mówiła o nim z wielkim uznaniem. Że genialny pisarz, wielki patriota i prawdziwy gentelman. Zapytałem;- Dlaczego wyszłaś za niego? Dla pieniędzy? Dla sławy? – Zaprzeczyła gorąco; Nigdy w życiu. (Str. 270) 
Może podobnie, jak Linettka Castelli była ona bezwolną marionetką w ręku swej opiekunki.
Sienkiewicz nie miał szczęścia w miłości (jedną stracił zbyt szybko, inną odnalazł zbyt późno), ale to one były jego natchnieniem i to także im zawdzięczamy Trylogię, Rodzinę Połanieckich, Quo vadis, Krzyżaków. 
Recenzję po raz pierwszy zamieściłam na moim blogu Moje podróże.  Na prośbę maniczytania (naszej gospodyni) zamieszczam i tutaj, w związku z tym, iż w bieżącym roku przypada setna rocznica śmierci naszego pierwszego noblisty, więc dobrze byłoby poznać go nieco lepiej.