czwartek, 27 września 2012

Feminizm kontra frywolitki, czyli „Pamiętnik Wacławy. Ze wspomnień młodej panny” Elizy Orzeszkowej

Przeczytałam młodzieńczą powieść Elizy Orzeszkowej (na zdjęciu). 
Z pewnym trudem, ale przeczytałam. Najbardziej umęczyła mnie zbyt romansowa konwencja połączona z gęsto rozsianymi w tekście tezami dziewiętnastowiecznego feminizmu i pozytywizmu, które dzisiaj mogą wydawać się nieco anachroniczne. Ale dzielnie parłam naprzód.
A więc tak: poznajemy pannę Wacławę w momencie, kiedy ma lat siedemnaście i właśnie kończy pensję. Na początku powieści panienka jest rozdarta pomiędzy dwom światami: ojca, profesora uniwersytetu i matki, bogatej ziemianki. Rodzice od lat żyją w separacji. Matka Wacławy popełniła niegdyś mezalians wychodząc za inteligenta, który utrzymuje się z własnej pracy. (Swoją drogą, nieźle się żyło ówczesnym inteligentom: wielopokojowe mieszkanie w kamienicy, służba, podróże zagraniczne itd., dzisiejszy nauczyciel mógłby pozazdrościć.) Po kilku latach nieudanego pożycia opuściła męża i wróciła do siebie na wieś.
Jeśli chodzi o Wacławę, to umowa między jej rodzicami jest taka: panienka ma spędzić rok w majątku matki, a potem zamieszkać z ojcem w mieście, chyba w Wilnie. Matka przyszykowała na jej przyjazd piękne pokoje we dworze, kupuje jej modne stroje i zamierza wypłatać mężowi figla, to jest w przeciągu przyznanego jej roku, wydać córkę bogato i korzystnie za mąż. Poczynaniom matki Wacławy patronuje seniorka rodu, despotyczna ciocia-babcia Hortensja, której głównym zajęciem jest robienie szydełkiem frywolitek oraz lektura „Naśladowania Chrystusa” Tomasza a’Cempis.
Nie wiem, dlaczego Orzeszkowa nienawidziła frywolitek tak bardzo, że uczyniła je symbolem wstecznictwa, zacofania i przestarzałej tradycji. Pisze o nich co jakiś czas z ogromnym jadem. Może ją zmuszano, by je robiła i nie wychodziło? Dla mnie frywolitki są piękne i w żaden sposób nie kłócą się z feminizmem.
O, to są właśnie szydełkowe frywolitki, robione z cienkiej bawełnianej nici (motyw motków i kłębków bawełny nr 100 odgrywa ważną rolę w "Pamiętniku Wacławy"): 
Podczas pobytu u matki Wacława poznaje zamożnego hrabiego z sąsiedztwa, który staje do niej w konkury. Jednak szybko okazuje się, że hrabia ma skrywany romans z ubogą kuzynką Rozalią. Dalej nie będę opowiadać, kto chce, niech czyta. Myślę, że ta powieść powinna spodobać się tym wszystkim młodym pannom, które dzisiaj z wypiekami na twarzy czytają przeżywające u nas swój renesans powieści pani Gaskell. „Pamiętnik Wacławy” jest taki właśnie „gaskellowaty” w moim odbiorze.
A, jeszcze o feminizmie nie napisałam. Otóż, ponieważ jest to powieść tendencyjna z założenia, więc Orzeszkowa krytykowała w niej tradycyjne wychowanie szlacheckich dziewic, które uczono tylko języków obcych, gry na fortepianie, malowania obrazków oraz robienia tych nieszczęsnych frywolitek. A według niej, panny powinny same zarabiać na życie, najlepiej pracą własnych rąk. Cholernie socrealistyczne hasła szerzyła pani Eliza. Dobrze, że o normach pracy nie pisała. Ja tam bym wolała siedzieć ładnie ubrana w salonie i robić szydełkiem frywolitki, czasem udać się na konną przejażdżkę z jakimś hrabią, tudzież czytać francuskie romanse, zamiast zapieprzać na trzy zmiany w zakładzie, co nam zgotowało wyzwolenie kobiet. (I to mówię ja, kobieta dojrzała, która za młodu uważała się za feministkę. O losie!) I to jest pierwsze, co mi się nie podoba w „Pamiętniku Wacławy”. Poza tym, nie podobają mi się nieskrywane ataki Orzeszkowej na Kościół katolicki i wiarę katolicką. Jedna Matka Boska Ostrobramska jakoś nie oberwała od niej tylko.
Trochę dziwnie mi, bo wcześniej uważałam Orzeszkową za pisarkę bogoojczyźnianą, ale teraz chyba będę zmuszona zmienić zdanie. Strasznie lustracyjna się zrobiłam ostatnioJ.

środa, 26 września 2012

"Na Srebrnym Globie" Jerzy Żuławski

Ta książka to moje osobiste odkrycie roku :) i naprawdę wstyd mi, że do tej pory miewałam ataki ślepoty przy tej pozycji, gdy szukałam czegoś do poczytania na półkach. Powieść ta, napisana przeszło 100 lat temu, jest pierwszą częścią "Trylogii Księżycowej", której autora uważa się za jednego z prekursorów polskiej fantastyki naukowej. 

Pewnego dnia w jednym z dzienników w K... pojawił się krótki artykuł o szaleńczej wyprawie, która to blisko pięćdziesiąt lat temu budziła nadzieję o odkryciu raju po drugiej stronie srebrnego globu i zajmowała umysły większości ludzi. Autor artykułu, pomniejszy asystent w obserwatorium astronomicznym, twierdził, że jest w posiadaniu rzetelnych wiadomości o losie pięciu uczestników wystrzelonych pół wieku temu na Księżyc. Znalazł bowiem żelazną kulę, wziętą początkowo za meteoryt, zawierającą w środku kilkanaście zwęglonych na brzegach kartek. Okazały się dziennikiem ilustrującym tą straceńczą wyprawę przez Jana Koreckiego, członka wyprawy, z którego majątku sfinalizowano część kosztów przedsięwzięcia.
"Lunatycy", jak tą piątkę opętanych Vernerowską wizją ludzi nazywano, dobrze wyćwiczeni, zaprawieni w ekstremalnych, skrajnych temperaturach, zostali wystrzeleni u wybrzeży Kongo w sam środek tarczy Księżyca. 
Księżyc nie jest światem gościnnym, śmiałkowie zamknięci w żelaznym wozie, od samego początku wyprawy naznaczeni śmiercią, śpieszą odkryć nowy świat po niezbadanej, ciemnej stronie Srebrnego Globu. Przedzierają się przez potężne masywy górskie, głębokie przepaście i rozpadliny, walczą z potwornym mrozem nocą a niewyobrażalnymi upałami w dzień, brakiem powierza i własnymi słabościami.

 Odosobnienie, samotność, dojmująca tęsknota i szaleńcze pragnienie przeżycia za wszelką cenę budzą najgorsze cechy. Na małej przestrzeni wagonu, który na wiele miesięcy staje się jedynym znanym "światem", między czwórką mężczyzn i jedną kobietą panuje duszna atmosfera, przesycona zmysłowością, buzują emocje, uczucia i zwierzęce pragnienia i mordercza rywalizacja.
Spieszą na biegun, na drugą stronę, chorobliwie pragnąc choć na chwilę pooddychać pełną piersią, dotknąć czegoś żywego, odnaleźć namiastkę Ziemi, która góruje nad nimi wzmagając tęsknotę i wściekłość. 

I znajdują swój mały raj po ciemnej stronie, zakładają nową społeczność, ale widmo spotkanych wcześniej tajemniczych ruin, które doprowadziły jednego z uczestników do szaleństwa, a także odkrycie dziwnych kości po drugiej stronie budzi wątpliwości czy aby na pewno są pierwszymi rozumnymi istotami na tej obcej ziemi.  
Genialna, niesamowita książka. Cudowny język, choć momentami zbyt barokowy, ale jakże piękny sam w sobie. Bohaterowie, ich uczucie, emocje, zachowania, tak fenomenalnie oddający i współgrający z atmosferą Księżyca, obmalowaną w czerni i bieli, pustą i martwą. Wspaniałe studium psychologiczne, momentami przeszarżowane ale budzące gorzką refleksję nad ludzką odpowiedzialnością, przerażające w swej "prawdopodobności".  
Ta niezwykła wyobraźnia, która tak mnie fascynuje u pisarzy przełomu wieków, pełna nieprawdopodobnych, bajkowych wydarzeń a jednocześnie poparta solidnymi, naukowymi podstawami, o czym świadczy załączona przez autora mapka Srebrnego Globu.

Wspaniała, wysmakowana, elegancka językowo książka.
Zdjęcia pochodzą z filmu pod tym samym tytułem, reżyserowanym przez wnuka pisarza, Andrzeja Żuławskiego. Film - nieziszczone marzenie, niedokończony, fragmentaryczny, kręcony przez blisko 10 lat. Nie oglądałam niestety, ale z liczne recenzje zgadzają się w jednym - z biegiem lat obroniła się się tylko scenografia i kostiumy.

 

wtorek, 25 września 2012

"Ziemia obiecana" Władysław Reymont

Któż nie zna słów: "ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic, to razem, mamy tyle, akurat tyle, aby założyć fabrykę"? Tak zaczyna się historia trzech przyjaciół - Karola Borowieckiego, Maxa Bauma i Moryca Welta. A przede wszystkim - historia Łodzi, opisana przez Władysława Reymonta w "Ziemi obiecanej".

Zawsze byłam ciekawa, jak wyglądała Łódź w XIX wieku, w okresie swojego rozkwitu. Do dziś pofabrykanckie zabytki robią wrażenie: nie tylko wielkie hale i ich dymiące kominy, nie tylko pałace, ale także wszystko to, co budowane było dookoła - domy dla robotników, miejsca wypoczynku, parki, szpitale. Prawdziwe miasta w mieście. Władysław Reymont dołożył do tego krajobrazu mieszkańców miasta - a właściwie ich wielokulturowy "zlepek". Są wśród nich niemieccy, żydowscy i polscy fabrykanci, arystokracja, szlachta, mieszczaństwo, robotnicy. Każda z przedstawionych na kartach powieści postaci jest wyjątkowa i każda wnosi do powieści koloryt, dzięki któremu łatwiej nam zrozumieć charakterystykę dawnej wielokulturowej Łodzi.

Choć do Łodzi zjeżdżało mnóstwo osób, które chciały się dorobić, życie tu wcale nie było łatwe, a zrobienie kariery udawało się tylko nielicznym. Znacznie częstsze były spektakularne bankructwa. Dlatego liczyła się przede wszystkim umiejętność przetrwania i brak wyrzutów sumienia - tzw. uczciwość łódzka.

Poza mechanizmami robienia kariery i upadku, autor porusza też inne wątki charakterystyczne dla zjawisk takich jak rozwój przemysłowy, na przykład spór o to, czy lepiej postawić na dobry towar (i odwlec w czasie zysk), czy na towar słabej jakości, ale przynoszący pieniądze od razu. Jest też oczywiście poruszony problem traktowania robotników i ich warunków życiowych. No i  naturalnie znalazło się miejsce na wątek miłosny :-)

Trzech głównych bohaterów powieści mieszka na Piotrkowskiej, w kamienicy pod numerem 90. W chwili obecnej kamienica ta wygląda tak:


Na parterze znajduje się dość popularna pizzeria (przy okazji warto dodać, że trudno w innych miastach znaleźć takie pizze, jakie serwuje się w Łodzi - oczywiście zupełnie inne niż tradycyjne pizze włoskie: najczęściej są wszędzie dużo mniejsze a za sosy trzeba dodatkowo płacić).

Zaś pierwowzorem dla fabryki Bucholca (przynajmniej w ekranizacji Andrzeja Wajdy) była fabryka Poznańskiego, dzisiejsza Manufaktura (jedno z największych centrów rozrywkowo-handlowych w Europie). To przez tę bramę do pracy wchodziło codziennie tysiące robotników:

Nie umiem obiektywnie ocenić książki, bo jako rodowita łodzianka byłam zachwycona każdym opisem miasta, na które podczas lektury trafiałam (a było ich naprawdę bardzo dużo). Przyznam jednak, że powieści wcale nie czytało mi się tak łatwo - musiałam odnaleźć się w gąszczu bohaterów, co początkowo nie było takie proste i w czym się nieco gubiłam. Ale ten wysiłek zdecydowanie warto było wykonać :-)

"Pieniądz" Emil Zola

Współczesny tytuł powieści powinien brzmieć "Pieniądz, czyli greed is good". Jestem pod dużym wrażeniem mojego kolejnego spotkania z twórczością Emila Zoli - podobnie jak w powieści "Wszystko dla pań" są tu pokazane ponadczasowe mechanizmy rządzące ekonomią i ludzką psychiką. To niesamowite - książki powstały ponad 100 lat temu, autor opisywał w nich realia II Cesarstwa, a dziś w Polsce wielu ludziom wydaje się, że podobne zdarzenia to symptom zwyrodnienia naszych czasów i coś, z czym wcześniej ludzkość nie miała do czynienia. 

Głównym tematem "Pieniądza" jest giełda. Zola czuł, że to ważny temat, którego poruszenie jest niezbędne do tego, by zrealizować pełen 20-tomowy cykl "Rougon-Macquatowie. Historia naturalna i społeczna rodziny za Drugiego Cesarstwa" jednak pisanie tej części przysporzyło mu sporo trudności, temat bowiem nie należał do kręgu jego zainteresowań. Dobrze jednak, że się przemógł.

Głównym bohaterem powieści jest Saccard - finansista, który zna słodki smak sukcesów i gorzki smak porażki. Rozmowy z sąsiadem - inżynierem Hamelinem (marzycielem i idealistą) - doprowadzają go do pomysłu nowego przedsięwzięcia, jakim jest powołanie do życia Banku Powszechnego. Czytelnik wprowadzony jest w świat paryskiej giełdy - i od początku nie ma żadnych złudzeń: Bank Powszechny musi z czasem upaść. Od początku bowiem poznajemy kulisy powstawania Banku: kreatywną księgowość, skupowanie przez akcjonariuszy akcji własnych, podstawianie fałszywych akcjonariuszy. Wartość spółki rośnie w niespotykanym tempie. Bankiem interesują się coraz to nowi inwestorzy - różne są ich motywacje, niektórzy spekulują, inni lokują w interesie oszczędności swojego życia, upatrują w Banku szansę na pomnożenie posagu i wydanie córki za mąż lub na wyjście z długów. Często nie znają się na giełdzie, ale podążają za tłumem, ciesząc się że wartość akcji rośnie. Do czasu...

Są też w powieści poruszone inne ciekawe wątki: skupowanie wierzytelności, podział społeczeństwa, rosnący antysemityzm, którego przyczyną było skupienie w ręku bogatych żydowskich bankierów znacznego majątku (ciekawy jest także wątek różnic w podejściu do prowadzenia biznesu między Saccardem, a jednym z jego głównym rywali, bankiem Gundermannem), rodzący się marksizm i anarchizm, sprzeciw wobec takich instytucji jak giełda.

Czytałam tę książkę podczas upadku Amber Gold, co nadało lekturze dodatkowy smaczek....

A na koniec mały cytacik:
  
"Saccard miał słuszność: pieniądz był jak dotąd nawozem, na którym wyrastała ludzkość jutra; pieniądz, truciciel i niszczyciel, stawał się zaczynem życia społecznego, żyznym gruntem, niezbędnym do wielkich robót ułatwiających egzystencję (...). Dlaczegóż zatem pieniądz czynić odpowiedzialnym za brudy i zbrodnie, których jest przyczyną? Czyż w mniejszym stopniu zbrukana jest miłość, która przecież rodzi życie?"

sobota, 22 września 2012

"Przygody Tomka Sawyera" Mark Twain

Tytuł: Przygody Tomka Sawyera
Autor: Mark Twain
Wydawnictwo: C&T
Rok wydania: 1998
Liczba stron: 192
Moja ocena: 5/6














Nieśmiertelny bestseller wśród książek dla dzieci i młodzieży.
Większość przygód, opowiedzianych w tej książce, zdarzyła się rzeczywiście, w jednej czy dwóch ja sam byłem bohaterem, w innych moi szkolni koledzy. Tomek Sawyer jest połączeniem charakterów trzech chłopców, których znałem. Dziwne zabobony, o których w książce jest mowa, panowały powszechnie wśród dzieci i niewolników Zachodu w czasie naszej historii. Celem mojej książki jest zabawienie młodzieży, męskiej i żeńskiej, myślę, że dorośli nie będą od niej stronić. Drugim moim celem było przypomnienie dorosłym, jakimi oni sami byli kiedyś, jakie sami płatali figle.
Hartford, 1876, Autor 

Przygody Tomka Sawyera jest przepiękną i niesamowitą książeczką opowiadającą o przygodach małego i sympatycznego chłopca z bujną  wyobraźnią.
Cała recenzja na blogu.

Podsumowanie nr 2 - dwa lata minęły

I kolejny rok wyzwania już za nami, a właściwie za Wami kochani :)
Ja niestety przeczytałam w ciągu tego roku tylko jedną książkę, ale jeszcze nie zdążyłam zamieścić jej recenzji, więc się nie liczy.

 Z powodu różnych zawirowań podsumowanie pojawia się trochę po czasie właściwie - przypomnę, że oficjalny start miał miejsce 28 sierpnia 2010 r. , a pierwsza recenzja - "Do latarni morskiej"" V. Woolf autorstwa Ultramaryny - ukazała się 5 września. I podsumowanie obejmuje wobec tego okres od 5 września jednego roku do 4 września roku następnego.

W wyzwaniu udział bierze 64 uczestników, w tym roku dołączyło kolejne 9 osób (obiecuję, że jak się "ogarnę" wreszcie, to pododaję Was wszystkie do listy).
.
Najwięcej recenzji, bo aż 34 zamieściła Guciamal, która z wynikiem 71 po dwóch latach pozostaje niekwestionowaną królową klasyki! Kochana Guciamal - bardzo Ci dziękuję za Twój wkład i za przybliżenie nam w tym roku E. M. Remarque, Balzaka czy Emila Zoli :)

Drugie miejsce na podium utrzymała Iza (20 recenzji w tym roku, w sumie po 2 - 39) - Tobie również bardzo dziękuję!
Trzecia lokata to miejsce Anek7 (5 recenzji w tym, w sumie 9).  A dalej mamy (w nawiasie liczba za dwa lata) - dwie osoby z 4 recenzjami: panią Katarzynę (7) i Karolinę (nowa uczestniczka); po 3 recenzje napisali: Dragomiroff (5), Gosława Ka. (nowa uczestniczka), Izabell (nowa uczestnczka), Maioofka (9) i Montgomerry (11); po 2 recenzje na koncie mają trzy nowe uczestniczki: Kasia J., Nenya89 i Urszula Dobrzańska, a po 1 -  Agata Adelajda (2), Alicja2010 (nowa uczestniczka), bsmietanka(17), Claudette (1), Enga (1), Garncarnia (nowa uczestniczka), Imani (nowa uczestniczka), Prowincjonalna nauczycielka (2), Wakacyjna (nowa uczestniczka), Zaczytana-w-chmurach (4) i zaczytAnia (nowa uczestniczka).
Bardzo Wam wszystkim dziękuję i proszę o więcej!

A teraz jeśli chodzi o same recenzje - napisaliście ich w tym roku 99 o 100 książkach (jedna recenzja była "podwójna"), a w sumie przez dwa lata mamy już 251; tegoroczne dotyczyły 49 autorów. Najpopularniejszym z nich jest nieustająco Józef Ignacy Kraszewski (19 recenzji w tym, w sumie 32), a kolejne medalowe pozycje to Emil Zola (6)  i Maria Kuncewiczowa (5). Dalej wymienię jeszcze tylko tych, którzy mieli po 4 recenzje - Jane Austen (w sumie 15),  Honoriusz Balzac (w sumie 11), Elizabeth Gaskell i Erich-Maria Remarque.
Popularność niektórych autorów tłumaczą inne akcje blogowe takie jak Projekt Kraszewski czy Marzec z Marią oraz ekranizacje i pierwsze wydania niektórych autorów do tej pory nieznanych w Polsce. Te dwa ostatnie czynniki przyczyniły się do tego, że dwoma najpopularniejszymi książkami ubiegłego roku były "Dziwne losy Jane Eyre" oraz "Północ Południe" (po 3 recenzje).

Jeśli chodzi o statystyki (dla całego okresu, bo nie wiem, czy da się wybrać określony okres), to całego bloga wyświetlono ok. 50 000 razy, co daje średnią ok. 70 wejść dziennie. A teraz mała niespodzianka - stroną (poza Google oczywiście), z której mamy najwięcej wejść- ponad 400 - jest blog Lektury wiejskiej nauczycielki.

Pięć najpopularniejszych recenzji (też z całego okresu) to:
1. Emma Jane Austen - autor Guciamal - 715 wyświetleń
2. Kobieta trzydziestoletnia H. Balzac - autor Guciamal - 462 wyświetlenia (drugi raz w zestawieniu - poprzednio miejsce 3)
3. Nędznicy W. Hugo - autor Guciamal - 457 wyświetleń (drugi raz w zestawieniu - poprzednio miejsce 1)
4. Baśnie H. Ch. Andersen - autor Bujaczek - 276 wyświetleń
5. Legenda Pendragonów Antal Szerb - autor Guciamal - 193 wyświetlenia

Uff, skończyłam ;) I kolejny raz zapytam - co o tym sądzicie? Spodziewaliście się takich wyników? Mnie bardzo cieszy, że wciąż dołączają nowe osoby, że pojawia się mnóstwo nowych recenzji, że odkrywani są zapomniani pisarze!

I znów i wciąż dziękuję Wam za ten kolejny piękny rok! I mam nadzieję i apetyt na więcej!

czwartek, 20 września 2012

Anne Brontë LOKATORKA WILDFELL HALL






(…) twierdzi pan, że to pokusy ćwiczą charakter. Z drugiej strony jednak uważa pan, że kobiety nie powinno się na nie narażać i że nie należy jej zanadto zaznajamiać ze złem. A więc pańskim zdaniem jest ona z natury tak niemoralna lub bezrozumna, że nie będzie umiała przeciwstawić się pokusie. I póki utrzymywana jest w niewiedzy i zamknięciu, pozostanie czysta i niewinna, ale ponieważ pozbawiona jest prawdziwej moralności, gdy tylko dowie się, co to grzech, od razu stanie się grzesznicą. A im większą posiądzie wiedzę i wolność, tym większe będzie jej zepsucie.”



Przed tą książką ostrzegano kobiety. Pełna rozpusty, zepsucia i wulgarności (wedle ówczesnych standardów rzecz jasna) miała bowiem pokazywać świat przerysowany, zupełnie nieznany oburzonym gremiom panów redaktorów. Podłe insynuacje, jakoby rozwiązłość, rozrzutność i używki mogły dotyczyć przykładnych mężów i dżentelmenów z urodzenia, zakrawało na jawną niedorzeczność, ale i tak szkodzić mogły przecież naiwnym i niezdolnym do samodzielnego myślenia niewieścim główkom. Zaś sam pisarz rozprawiający o żonie tkwiącej w pułapce koszmarnego małżeństwa to z pewnością dewiant lubujący się w konfabulacjach i szerzeniu fermentu. W takiej atmosferze roku 1848 „Lokatorka Wildfell Hall” autorstwa Actona Bella odniosła wydawniczy sukces, wyprzedając się w pełnym nakładzie w okresie zaledwie sześciu tygodni.
Ukryta pod męskim pseudonimem, Anne Brontë napisała powieść na tyle szokującą dla ówczesnego czytelnika, iż nie znalazła dla swojej prozy poparcia nawet u własnej siostry, pisarki Charlotte Brontë, która to zaraz po śmierci młodszej Anne, wstrzymała wydawnicze plany dodruków bestselerowej, jakby na to dziś spojrzeć, „Lokatorki Wildfell Hall”, skazując tytuł na długotrwałe zapomnienie. Lub co najmniej usunięcie się w cień dzieł starszych sióstr. Odważny i postępowy głos autorki został skutecznie wyciszony – sytuacja żony jako własności męża nie podlegała w ówczesnej Anglii publicznej dyskusji. A o tym jest właśnie rzeczona powieść najmłodszej z sióstr Brontë.

niedziela, 16 września 2012

Katedra Marii Panny w Paryżu - Wiktor Hugo

"Zastanawiam się, który z tytułów jest trafniejszy: Katedra... czy Dzwonnik z Notre-Dame. Akcja dzieje się wokół katedry i jedną z głównych postaci jest Quasimodo, czyli tytułowy dzwonnik. Jednak w moim odczuciu najwięcej jest o pięknej "cygance", Esmeraldzie." Cała recenzja na blogu.

poniedziałek, 3 września 2012

Jane Eyre-bajka, romans, czy powieśc psychologiczna o zniewoleniu słabszych?

 Jane EyreWydawnictwo Zielona Sowa, rok wydania- 2009, ilość stron 448.


Przynaglona upływającym w zastraszającym tempie czasem zamieszczam ekspresową notkę z lektury ostatniej pozycji trójkowego wyzwania u Sardegny – powieść z motywem XIX wiecznej Anglii. Jako, że notka ekspresowa to z oczywistych względów też pobieżna. Może za jakiś czas uda mi się ją uzupełnić, ale dziś w obawie przed nie zaliczeniem wyzwania napisałam pierwsze co przyszło do głowy.
Można nazwać Jane Eyre romansidłem, czytadłem, gotycką powieścią wiktoriańską i każde z tych stwierdzeń będzie zarówno prawdziwe, jak i fałszywe, bowiem powieść Chartlotte Bronte jest wszystkim po trochu. Dla wielu czytelników na plan pierwszy wysuwają się elementy romansowe. Trójkąt, próba uwiedzenia, mezalians, ucieczka, kolejny trójkąt, kilkakrotne oświadczyny, propozycja wspólnej podróży misyjnej. Osobiście za romansami nie przepadam, dlatego też z pewnymi oporami sięgałam po książkę. Jednak Jane Eyre to zdecydowanie coś więcej niż tylko powieść o miłości.
Jane Eyre jest też powieścią pełną baśniowych elementów. Skojarzenia z Kopciuszkiem – ubogą sierotką wychowaną przez złą macochę (ciotkę) czy Piękną i Bestią – Rochesterem wydają się oczywiste, choć są skojarzeniami na zasadzie przeciwieństw; ani Kopciuszek – Piękna (Jane) nie jest piękna, ani Bestia-książę (Rochester) nie ratuje Pięknej – Kopciuszka (Jane), a to ona kilkakrotnie ratuje jego. Tych odniesień - skojarzeń i przeciwieństw jest oczywiście dużo więcej, jak gubienie pantofelka (zawiązywanie sandałka), wyjazd do chorego ojca (chorej ciotki), odzyskanie urody (utrata wzroku). Lekturę można by potraktować jako zabawę w odnajdywanie podobieństw i przeciwieństw. Ja jednak poprzestanę na wyżej wymienionych pozostawiając przyjemność poszukiwań przyszłym czytelnikom.
Jane Eyre jest także gotycką powieścią wiktoriańską, a co za tym idzie odnajdujemy tu ponure domostwa, budzące grozę pomieszczenia, napotykamy na niepokojący śmiech rozbrzmiewający w środku nocy, pojawiającego się znienacka jeźdźca na koniu. Atmosfera jest tajemnicza a ponury nastrój otoczenia (mgły i wrzosowiska) współgra z nastrojem duszy bohaterki.
Jane Eyre jest również powieścią obyczajową, w której zobrazowana została sytuacja osieroconych dzieci oraz niezamożnych kobiet pozbawionych opieki rodziny. Życie w Lowood odzwierciedla niedolę skazanych na opiekę instytucji publicznych sierot.
Jane Eyre to też powieść o zniewoleniu słabszych przez silniejszych. Motyw zniewolenia przewija się przez karty powieści; mała Jane więziona przez nienawidzącą ją ciotkę  (w pokoju, w którym zmarł jej wuj), wychowankowie szkoły w Lowood zamknięci w jej murach i skazani na opiekę wstrętnego typa - pana Brocklehurst, młoda nauczycielka zniewolona codziennością i powtarzalnością zdarzeń, czy wreszcie guwernantka zniewolona przez swego pana (tym razem zniewolona uczuciem). Każdy rodzaj zniewolenia czy to wykorzystanie swej przewagi fizycznej, materialnej, czy szantaż psychologiczny odbierają ofiarom szansę na normalną egzystencję. Główna bohaterka dopiero dzięki ucieczce uzyskuje upragnioną niezależność. Ale do tego potrzebna jest determinacja, a niewiele znajdzie się osób gotowych na podjęcie ryzyka. Jane się odważy, bo Jane nie należy do typowych przedstawicielek swojej sfery; nie jest potulną, omdlewającą panienką. Jako dziecko nad wiek dojrzałe, była buntowniczką, zadziorną, niepokorną i wygadaną, jako młoda kobieta stała się osobą wykształconą, namiętną, choć pełną rezerwy, ciekawską, trochę egzaltowaną, odważną, pełną pasji. Dla swych przekonań gotowa jest na sprzeciwienie się konwenansom.
Jane Eyre to wreszcie galeria ciekawych postaci; od głównej bohaterki poczynając, poprzez Edwarda Rochestera (bohatera w typie bajronowskim; z jednej strony wybuchowego despotę, sarkastycznego gwałtownika o mrocznej przeszłości ulegającego namiętnym żądzom, z drugiej troskliwego, opiekuńczego, odnoszącego się z szacunkiem do ludzi na to zasługujących, potrafiącego współczuć), Bertę Mason (chorą, pierwszą żonę Rochestera, stanowiącą alter ego Jane Eyre, kobietę reprezentującą tłumione przez bohaterkę uczucia i namiętności) aż po St. Johna Rivers (ambitnego pastora, którego szlachetność budzi tyleż podziw, co i obrzydzenie).  
Moja ocena 5/6
Książka została wydana przez Wydawnictwo Zielona Sowa. Piękna zielona, twarda oprawa i złocone litery to chyba jedyna zaleta tego wydania. Książka została wydana tak niestarannie, że ilość błędów literowych, stylistycznych, pominięcia wyrazów i ich nadmiaru przez długi czas utrudniały lekturę. Pierwsze sto stron czytałam dokonując jednocześnie korekty, co doprowadziło mnie do odpowiedzi na zadane u Lirael pytanie, dlaczego do książek nie dołącza się dziś erraty. Otóż jeśli na ponad 400 stronicowej stronie błędy znajdują się optymistycznie licząc na co drugiej stronie, to można z łatwością wyobrazić sobie, iż errata stanowiłaby małą książeczkę o objętości kilkunastu stron, a takie przyznanie się do braku poszanowania dla czytelnika z pewnością odstręczyłoby od zakupu książki.
Dlatego polecam Jane Eyre, ale zdecydowanie odradzam zakup tudzież wypożyczanie tej pozycji z serii Wydawnictwa Zielona Sowa.


niedziela, 2 września 2012

"Jane Eyre" Charlotte Bronte

Tytuł: Jane Eyre
Autor: Charlotte Brontë
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 568
Rok wydania: 2011
Moja ocena: 5.5/6











Powieść  "Jane Eyre" Charlotte Brontë zaliczana jest do klasyki powieści i nie bez powodu, wywołuje nadal żywe emocje wśród czytelników. Ta dziewiętnastowieczna, wiktoriańska  opowieść opowiada o wielkiej miłości, napisana jest w atmosferze i klimacie tajemniczości. Jest to jedna z najlepszych historii miłosnych jaką w życiu przeczytałam. Może  nie jest porywająca, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że powieść jest ciekawa, wzruszająca  i tajemnicza, napisana piȩknym jȩzykiem. W dzisiejszych czasach nie pisze siȩ już takich książek o szlachetnym charakterze, wzniosłych uczuciach, postępowaniach według zasad i poświęcanie wiele dla nich.  

Całość przeczytacie TUTAJ