środa, 29 czerwca 2011

"Kartka miłości" - Emil Zola


Zacofany w lekturze miał rację- do Zoli nie należy podchodzić z doskoku i czytać po łebkach. Ja niestety właśnie w ten sposób go potraktowałam. Czytałam w kolejności początek-koniec-środek, w dodatku przez jakieś 2 miesiące. Trudno w ten sposób docenić talent narracyjny i rozkoszować się każdym zdaniem (choć talent Zoli nie pozwala tego uniknąć).
Jest to historia nietypowego trójkąta. Helena, młoda wdowa, zakochuje się w lekarzu swojej 11-letniej córki. To, że jest żonaty i dzieciaty nie stanowi tu problemu. Problemem jest monstrualna zazdrość dziecka, objawiająca się natychmiast całym zespołem chorób psychosomatycznych, która nie tylko utrudnia rozwój tego związku, ale także jakichkolwiek związków matki z mężczyznami. Helena początkowo lawiruje między dwoma, w sumie biologicznymi imperatywami - namiętnością i instynktem macierzyńskim. W końcu jednak możliwości manewru się kończą i helena zaczyna się buntować... Z jakim efektem - dowiecie się z lektury.
Tym razem Zola nie penetruje życia dołów społecznych, a życie towarzyskie i uczuciowe warstwy mieszczańskiej. Ponieważ nie musi w tym przypadku udzielać się społecznie, skupia się po prostu na opisie dramatu rodzinnego. Z dobrym skutkiem.
Chętnie sięgnę po inne książki tego autora, tylko tym razem postaram się go nie upychać między innymi lekturami.

"Czercza Mogiła" - J.I. Kraszewski


Nie wiem dlaczego, ale sięgając po "Czerczą Mogiłę" spodziewałam się powieści z czasów Powstania Styczniowego. Zupełnie niesłusznie.
Ta historia sąsiedzkiego konfliktu o miedzę, która niepostrzeżenie przeradza się w powieść detektywistyczną, przypomina mocno mickiewiczowskie ballady, to opowieść podobno prawdziwa, przefiltrowana przez ludową legendę.
Z przykrością stwierdzam, że to jedna z tych książek JIK, która nie przetrwała próby czasu, w znacznej mierze przez swoje powinowactwo z ludowymi legendami.
Największą wadą była dla mnie psychologia postaci. Zachowanie jednostki jest w dużej mierze uwarunkowane jej...pochodzeniem. Szlachcic, mimo drobnych wad jak np. pijaństwo, jest z definicji człowiekiem przyzwoitym. Po człowieku, który sfałszował swoje szlacheckie papiery, należy natomiast z definicji spodziewać się wszystkiego najgorszego.
Fabuła - powiedzieć o tej historii, że jest okrutna, to jakby nic nie powiedzieć. Musiała powstać w głowach ludzi, którzy w dzieciństwie karmili się jeszcze mocniejszymi opowieściami, niż ta o Babie Jadze. Rozumiem, że miała być to opowiastka umoralniająca, ale jest ona odbiciem moralności tak surowej i mentalności tak ograniczonej licznymi tabu, że w tej chwili jest ona niemal niezrozumiała.
To po prostu echo kultury, która odeszła, i czasów, które minęły.
Zresztą z takiej perspektywy pisał ją Kraszewski. Akcja rozgrywa się bowiem jeszcze w Polsce przedrozbiorowej (książka powstała w latach 50-tych XIX wieku), a poprzedza ją długi, kilkunastostronicowy wstęp o charakterze nostalgiczno-krajoznawczym.
Problem polega na tym, że minęło kolejne 160 lat, a opisywana przez pisarza kultura stałą się z dzisiejszej perspektywy niemal tak odległa jak kultura Sumerów. I równie martwa.
Plusy tej lektury (gdyż są jakieś plusy!)- dobrze się czyta (pomijając wstęp, przy którym zamykały mi się oczy). Ciekawa była dla mnie również tematyka tabu związanymi ze śmiercią. To, że śmierć (lub nadchodząca śmierć) uruchamiała w społeczności rytuały, ułatwiające rodzinie przejście przez ten trudny czas, nie było dla mnie żadną nowością. Natomiast powaliła mnie siła tabu związana z "nienaruszaniem spokoju zmarłych". Udział w ekshumacji zwłok groził wówczas klątwą do szóstego pokolenia.
Polecam fanom kulturoznawstwa (XIX wieczna kultura chłopska niesie ze sobą spory ładunek egzotyki). Miłośnicy opowieści niesamowitych, mogą sprawdzić, jak wyglądał tenm nurt literacki w polskim wykonaniu. Mogą się tą ksiazką zainteresować również Ci, którzy trafią na wakacje do ośrodka w oldskulowym stylu, takiego z biblioteką wyposażoną wyłącznie w JIK-a, Sieroszewskiego, czy Dygasińskiego. W przypadku niewielkiego wyboru gwarantuję, ze przynajmniej "Czercza Mogiła" da się przeczytać.

wtorek, 28 czerwca 2011

"Pamiętnik panicza" - J.I.Kraszewski



Tytułowy Panicz - hrabia Adaś, to starszy brat znanej już nam Serafiny. Wychowany przez arystokratyczną i snobistyczną matkę miłośnik wszystkiego co angielskie (ze szczególnym uwzględnieniem wyścigów konnych, puchatych ręczników i... angielskiej choroby, czyli spleenu, zwanego przez prosty lud nudą), namiętnie nienawidzi wszystkiego co polskie. Z pogardą wyraża się o wąsatych szlagunach (ubranych w kontusze szlachcicach), nawet, jeśli łączą go z nimi więzy krwi. Polska literatura powoduje u niego mdłości (zresztą - dużo sprawniej posługuje się francuskim), a patriotyzm- konwulsje. Do mrzonek o niepodległości podchodzi z obrzydzeniem, zresztą za swoją stolicę uważa wcale nie galicyjski Kraków i Lwów, a Wiedeń.
Wiele lat spędził za granicą na pobieraniu nauk, a to, że nie udało mu się na żadnej uczelni zdobyć dyplomu, przypisać należy zgubnemu wpływowi niejakiej Lili - brukselskiej kokietki, koniom i kartom- nieodłącznym towarzyszom człowieka dobrego smaku i wysokiej kultury, a także prostemu faktowi, znanemu każdemu studentowi- doba ma tylko 24 godziny, kiedy tu jeszcze się uczyć?
Słodkie byłoby życie nadobnego Adasia, gdyby nie pani matka, która zaniepokojona pustkami w skarbcu, postanawia odwołać swojego jedynaka z zagranicy i wysłać go do Lwowa, w celu skoligacenia z jakąś posażną panną.
Hrabia Adaś instaluje się zatem w najlepszym w mieście Hotelu George (dla człowieka tak bywałego w świecie hotel ten jest jednak nędzną norą), rozpoczyna serię wizyt zapoznawczych, nawiązuje znajomości z innymi dandysami, a nade wszystko - zaczyna prowadzenie pamiętnika.
Z niego dowiadujemy się o kolejnych projektach matrymonialnych. Egzotyczna milionerka Aria, wstrętnie patriotyczna Wanda, żywa, świetnie wykształcona Julia... która z nich stanie się panią Adamową? A może zdystansuje je wszystkie jedyna budząca uczucia w sercu (bądź w innej części ciała) dobrze urodzona choć nieposażna Emilia- wdowa i femme fatale w jednym? A może Kraszewski, mistrz zakręconej fabuły, rozwiąże sprawę jeszcze inaczej?

Myślę, że "Pamiętnik..." jest jedną z tych książek, które wytrzymały upływa czasu, choć 140 lat, jakie minęło od jej powstania, nieco poprzesuwało akcenty. Niegdyś była to złośliwa i inteligentna satyra na klasy próżniacze. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło, postawy czysto konsumpcyjne zyskały społeczną akceptację (nawet ekonomiści podkreślają, że aby gospodarka funkcjonowała, ludzie muszą wydawać:)). Hrabia Adaś doczekał się wielu współczesnych odpowiedników - choćby w postaci złotej młodzieży z Beverly Hills 90210 (młodszych czytelników proszę o jeszcze bardziej współczesne przykłady:)). Jego obyczajowe perypetie jako żywo przypominają Bridget Jones (któż nie pamięta jej miotania się między Danielem a Markiem Darcym). Słowem - Kraszewskiemu udało się wstrzelić w pewien trend literatury popularnej, który nie stracił na aktualności. A jednocześnie rzecz ma nieosiągalne obecnie walory językowe i artystyczne:).
"Pamiętnik..." podobał mi się odrobinę mniej niż "Serafina", ale wina w tym wyłącznie doboru głównego bohatera. Obydwie książki prezentują dwa antytypy ludzkich zachowań. W przypadku kobiet potępiona była postawa aktywna, która obecnie znajduje uznanie w oczach świata, i która jest atutem Serafiny. Adaś natomiast to typowy mężczyzna metroseksualny. Przyznajmy szczerze - kogo kręcą tacy faceci, poza akcjonariuszami koncernów sprzedających im żele, toniki i zestawy do sushi? Nic dziwnego, że i mnie jego osobowość nie zwaliła z nóg, choć przyznam, że portret celny i nieźle uchwycony:). A opis świata widziany jego oczyma - bezcenny:).
Jest możliwe, że książka inspirowała gigantów polskiej myśli narodowo-wyzwoleńczej. Oto cytat z Romana Dmowskiego, które aż prosiłoby się wrzucić do posłowia książki:
"Polacy nie znają nawet połowy tych zabiegów, trosk i wysiłków co życie przeciętnego Francuza, Anglika lub Niemca (...) Gdy dla nas potrzeba czynu jeszcze dziś jest smutną koniecznością, dla innych czyn jest warunkiem szczęścia" [1]. Niestety, to celny komentarz do wybiórczego kosmopolityzmu hrabiego Adasia. Podobnie jak Kraszewski, Dmowski krytycznie ocenia także próżniacze wychowania , którego produktem był nasz bohater.
Wydaje się, że nie czytali za to tej książki polscy socjaliści. Klasa próżniacza w niej przedstawiona w niej wydaje sie tak bezpłodna (być może także pod czysto biologicznym względem), że zamiast planowania rewolucji, wystarczyło spokojnie poczekać na jej wymarcie:).




[1] Myśli nowoczesnego Polaka, R. Dmowski, cytat za: "Bierność dawniej i dziś", P. Zyzak, Nowe Państwo 4/2011, s. 55

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Nieszczęsny narzeczony Aurelii

Nieszczęsny narzeczony Aurelii (Aurelia's Unfortunate Young Man), Mark Twain, PIW 1960



Po tym jak przeczytałam po raz pierwszy "Przygody Tomka Sawyera" i "Przygody Hucka Finna" od razu pokochałam dowcip i styl Marka Twaina, żałowałam, że nie sięgnęłam po jego książki dużo wcześniej. "Nieszczęsny narzeczony Aurelii" to zbiór przeróżnych felietonów, które owe poczucie humoru pisarza posiadają w stanie skondensowanym do tych krótkich form literackich.


SMIETANKA LITERACKA

Perswazje

Perswazje (Persuaasion), Jane Austen, tłumaczyła Ewa Partyga, Prószyński Media 2008



Ze wszystkich powieści Jane Austen "Perswazje" są tą najmniej komiczną, a najbardziej skupiającą się na uczuciach bohaterów, niezwykle romantyczną i nostalgiczną jednocześnie.

Anna Elliot z Kellynch Hall to stara panna z pewnym bagażem doświadczeń, doskonałym urodzeniem i odpowiednimi koneksjami. Żyje w rodowej siedzibie wraz ze swą starszą siostrą oraz rozrzutnym i bardzo nieodpowiedzialnym ojcem. Długi papy doprowadzają do tego, że rodzinka musi się wynieść z posiadłości, do mniejszego mieszkania w Bath. Przypadkiem Kellynch Hall wydzierżawia admirał Croft, który zupełnym trafem skoligacony jest z byłym narzeczonym Anny, kapitanem Wentworthem. Małżeństwo nie doszło do skutku gdyż niedoszły małżonek nie miał odpowiedniego urodzenia oraz majątku, a młode wówczas dziewczę uległo namowom rodziny i przyjaciół, którzy chcąc jej dobra wyperswadowali jej ten mariaż. Jak możemy się domyślić po ośmiu latach biedny kapitan dorobił się pozycji i majątku w świecie i nie był już taki biedny.

SMIETANKA LITERACKA

niedziela, 26 czerwca 2011

Czarna perełka Józef, Ignacy, Kraszewski

Kolejne dzieło JIK w ramach wyzwania 200/200.
Jest rok 1861, w jednym z mieszkań wynajmowanych w Pałacu Zamoyskich na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie instaluje się piękna i tajemnicza niewiasta. Nikogo nie przyjmuje, z nikim nie rozmawia, nigdzie nie bywa, nic o niej niewiadomo. Piękna dama tym większe wzbudza zainteresowanie, im bardziej stara się być niewidzialną. Dama okazuje się być przygarniętą dziecięciem wychowanicą wojewodziny, po której śmierci zostaje przez spadkobierców pozbawiona zapisanego jej legatu. Wychowanica to cygańskie dziecię Lenora Zara, zwana z powodu ciemnej karnacji Czarną perełką.Siostra zmarłej, hrabina Pyza wraz synem swym Alfredem, ścierpieć nie mogą, iż taki podrzutek, taka przybłęda, córka włóczęgów i złodziei przez tak długi okres zajmowała nienależne jej miejsce w ich rodzinie. Postanawiają więc tak dalece uprzykrzyć życie Czarnej perełki, aż sama wyniesie się z okolicy i wszelki ślad po niej zaginie wprzódy ogłosiwszy wszem i wobec, iż żadnych pretensji do rodziny swej opiekunki nie ma.Czarna perełka nie dość, że piękna, to gruntownie wykształcona i posiadająca rozliczne talenta; gra na fortepianie, zna kilka języków obcych, potrafi malować i wyszywać i umie się znaleźć w najbardziej wyszukanym towarzystwie. Do tego to anioł nie kobieta, pełna miłosierdzia i współczucia dla słabych i biednych, skromna i uczciwa.I takiego to anioła rodzina wojewodziny zaczyna prześladować. Nachodzą ją w mieszkaniu, perswadują, próbują przekupić, a gdy to wszystko nie pomaga oskarżają o kradzież rodzinnych klejnotów. I dalej akcja toczy się jak w melodramacie."Czarna perełka" mnie nie zachwyciła.Kraszewski opisuje dość dokładnie i drobiazgowo powierzchowność swoich bohaterów, ich wygląd i stroje. Niestety na tym opis się kończy. Zabrakło mi portretu psychologicznego bohaterów powieści. Postacie są papierowe, brak w nich życia. Jedynie postać Czarnej perełki, zakochanego w niej Lorda oraz doktora S. mogą się obronić. Pozostałe postacie są niewiarygodne i sztuczne. Zbigniew, zakochany w Czarnej Perełce, wpatrzony w swe bóstwo jak w obrazek, mówiący o swoich „braterskich” uczuciach i mdlejący ze wzruszenia budzi śmiech i politowanie. Być może takiego wzorca wielbiciela oczekiwały XIX wieczne czytelniczki. Równie sztuczny jest kolejny wielbiciel Leonory magnat węgierski.Zabrakło mi w "Czarnej Perełce" tego, co stanowiło zaletę „Ady” opisu obyczajów. Nie ma też opisu XIX wiecznej Warszawy, a szkoda bo to mogłoby ratować powieść. Jest za to dość ładny opis gór. Brak również w "Czarnej Perełce" śladów historii.Czytając powieść miałam wrażenie jakbym oglądała kukiełki w teatrze lalek. Ktoś nimi steruje, ktoś pociąga za sznurki, a oni są tacy bezwolni i bierni. Jakieś fatum ciąży nad nimi wszystkimi. Może to właśnie było zamysłem autora.
Czytało się dość dobrze i szybko, jak to z czytadłami bywa.Ja jednak tej lektury nie polecam. Myślę, że w twórczości Kraszewskiego znajdzie się jeszcze wiele ciekawszych pozycji i z tą nadzieją będę kontynuować moje poszukiwania.I tu naszło mnie takie spostrzeżenie, jak wiele zależy od przypadku. Gdybym Czarną perełką zaczęła swoje z Kraszewskim spotkanie kto wie, jak dalej potoczyłaby się nasza znajomość. Dlatego zdecydowanie odradzam, jako „książkę pierwszego kontaktu”.
I będąc litościwą dla naszego bohatera nie zamieszczę dziś mojej oceny.

czwartek, 23 czerwca 2011

„Baśnie braci Grimm” - Jacob Grimm, Wilhelm Grimm

„Baśnie braci Grimm” wydane przez Oficyna  Wydawnicza Foka to zbiór najpiękniejszych baśni zebranych przez braci. Na książkę składa się 50 baśni tych znanych takich jak „Jaś i Małgosia”, „Kopciuszek”, „Stoliczku, nakryj się” (tych nie muszę opisywać prawda?). Czy też tych mniej znanych jak na przykład „Dziecko Matki Boskiej”-  baśń mówiąca o tym, że jeśli się przyznamy do winy będzie nam to wybaczone ponieważ prawda jest o wiele lepsza od kłamstwa. 

Na całą recenzję zapraszam do mnie: Zapatrzona w książki

Balsam dla duszy czytelnika.

Maria Rodziewiczówna: Klejnot 
 

Z powieści Marii Rodziewiczównej znane mi były wcześniej tylko "Między ustami a brzegiem pucharu" oraz "Lato leśnych ludzi". Wykorzystałam niejako okazję do zapoznania się z kolejną książką "Klejnot".
Życie na Polesiu, na Kresach Rzeczypospolitej było niełatwe. Podupadające gospodarstwa, długi i kredyty właścicieli. I walka o ziemię, o ten klejnot najdroższy sercu. Rodziewiczówna ukazuje dzieje jednego takiego polskiego rodu. Przyjaźń dziedzica Seweryna Sokolnickiego ze swoim zarządcą, Szymonem Łabędzkim jest "na śmierć i życie", lojalna i prawdziwa. Nieustanna walka o przetrwanie, o przeżycie wręcz uderza w książce.
Na ciąg dalszy recenzji zapraszam na Lectorium.

środa, 22 czerwca 2011

Ada Józef, Ignacy Kraszewski

Wywołana do tablicy, a ściślej zaproszona do kolejnego wyzwania czytelniczego JIK 200 książek na 200 - lecie zajrzałam do wykazu dzieł, jakie stworzył pisarz i nie mogłam wyjść z podziwu nad jego płodnością. Zaczęłam zapewne nie ja jedna zastanawiać się, czy ilość stworzonych dzieł przełoży się na jakość.
Przyznaję się, że nie przeczytałam dotychczas ani jednej powieści tego autora, a zapytana o Kraszewskiego odpowiedziałabym „Stara baśń” i to byłoby wszystko, co miałabym do powiedzenia. Udałam się zatem do biblioteki obawiając się, iż będę miała problemy ze znalezieniem choć jednej powieści. Tymczasem ku mojej radości Kraszewskiego ci w bibliotece –jeśli nie dostatek, to całkiem sporo. Zachęcona tytułem (imię mojej ulubionej koleżanki) wybrałam pierwszą książkę - rzecz ujmując alfabetycznie.
Postanowiłam, iż mimo szczytnego zamiaru uczczenia twórcy, nie będę stosowała żadnej taryfy ulgowej i jeśli mnie znudzi nie omieszkam o tym napisać.
Tymczasem ku memu zaskoczeniu powieść czytałam z dużym zainteresowaniem. Na tyle dużym, że zorientowawszy się, iż tom II (wypożyczyłam z biblioteki dwa Tomy przekonana, iż stanowią one całość dzieła) nie jest ostatnim tomem powieści wyszperałam w internecie ebooka (a nie przepadam za e-bookami), aby zapoznać się z tomem III.
"Ada" to powieść o potrzebie uczucia w życiu człowieka. Autor zdaje się zadawać pytanie, czy możliwe jest życie bez uczuć i czy można być szczęśliwym mając niemal wszystko (majątek, wykształcenie, towarzystwo, możliwość realizacji zainteresowań, urodę, zdrowie), kiedy brakuje miłości, przyjaźni czy choćby empatii.

Na więcej zapraszam tutaj
http://ggpodroze.bloog.pl/id,329850153,title,Ada-Jozef-Ignacy-Kraszewski,index.html

wtorek, 14 czerwca 2011

Duma i uprzedzenia Jane Austen

Z pewną nie tyle nieśmiałością, co raczej obawą sięgnęłam po kolejne dzieło Jane Austen. Bardzo podobały mi się zarówno „Duma i uprzedzenie”, jak i „Rozważna i romantyczna”. Ale czytałam je mając tyle lat, co bohaterki powieści. Teraz obawiając się, że z biegiem lat, w miarę nabrania większego dystansu do życia oraz zdobycia licznych, nowych doświadczeń spojrzę z niejakim zażenowaniem na swe literackie upodobanie do tego rodzaju romansów.
Dziś po ponownej lekturze powieści muszę przyznać, że choć jest to romans, to romans w bardzo dobrym stylu. Romans, który pozwala na ukazanie całego spektrum zagadnień społeczno-obyczajowych.
Elisabeth – bystra, mądra, nieco porywcza i zbyt szybko wyrabiająca sobie opinie na temat otoczenia, a zwłaszcza pewnych jego przedstawicieli panienka z dobrej, acz zubożałej ziemiańskiej rodziny poznaje pana Darcego - dumnego, pełnego uprzedzeń bogatego dziedzica. Od pierwszego spotkania coś ich od siebie odpycha i przyciąga zarazem.

Na ciąg dalszy zapraszam do mnie



poniedziałek, 13 czerwca 2011

O człowieku, który był bardzo dobry dla zwierząt

Od kilku wieczorów naszym ulubionym pożegnaniem dnia stał się „Doktor Dolittle i jego zwierzęta” Hugh Loftinga czytany przez Monikę Kwiatkowską. Opowieść, która zaczyna się
„dawno, bardzo dawno temu, w czasach kiedy nasi dziadkowie byli jeszcze dziećmi".
 Zapraszam do przeczytania recenzji na moim blogu.

Królowa Margot


Królowa Margot (La Reine Margot), Aleksander Dumas, Zielona Sowa 2009



Kiedyś w liceum zaczytywałam się Dumasem i jakoś mnie tak naszło na powtórkę z "Królowej Margot", nie ma czasem jak odprężenie przy klasycznej powieści płaszcza i szpady.

Mamy rok 1572, właśnie odbył się ślub Małgorzaty de Valois i Henryka Burbona, protestanckiego króla Nawarry. Małżeństwo ma załagodzić spory pomiędzy katolikami i hugenotami. Do Paryża licznie przybyli goście obu wyznań. Jednak zaaranżowany ożenek Margot był podstępem, by ściągnąć do miasta niewygodnego króla i jego poddanych, i tak w noc św. Bartłomieja odbywa się straszliwa rzeź protestantów. Młoda królowa jest oburzona postępowaniem swej przewrotnej, mściwej rodziny i razem ze swym mężem zawiera układ o wzajemnej przyjaźni i zaufaniu - może nie Ribbentrop - Mołotow, ale zawsze oś. Razem grają wobec dworu zakochaną parę nie żałując sobie przy tym prywatnych "przyjemności", gdy ona ratuje młodego, pięknego szlachcica, a on odwiedza sypialnię pewnej zamężnej damy
c.d.
Królowa Margot

niedziela, 12 czerwca 2011

Dzeciństwo, lata chłopięce, młodość


Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość, Lew Tołstoj, czyta Piotr Gasparski



Po tylu utworach Tołstoja przyszedł czas na jego powieściowy debiut. "Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość" to pierwszy tom, który oczywiście nie wyczerpuje tematu i bogactwa życia pisarza, który posiłkował się charakterami i wydarzeniami z życia wziętymi. Jednak ja po drugi tom raczej nie sięgnę. Powiem szczerze, że nie przebrnęłabym przez to gdyby to nie był audiobook. Albo mam już przesyt Tołstoja albo wyjątkowo nudziła mnie ta książka.

SMIETANKA LITERACKA

sobota, 11 czerwca 2011

Mistrzyni zaskoczenia

Czytając „Mężczyznę w brązowym garniturze” Agathy Christie myślałam sobie: „co za banalna historyjka”. Klasyfikowałam powieść jako romans awanturniczy z elementami kryminalnymi i zastanawiałam się, czy nie lepiej było podpisać go tym nazwiskiem, którego używała do romansów. Ale z całą pokorą przyznaję, że Agatha spłatała mi figla i na końcu byłam bardzo zaskoczona.

Zapraszam do przeczytania całej recenzji na mój blog.

wtorek, 7 czerwca 2011

Rok 1984 George Orwell, czyli Wielki brat patrzy


Po przeczytaniu "Folwarku zwierzęcego", który zapadł mi głęboko w pamięć sięgnęłam po "Rok 1984". Do tej pory byłam przekonana, że czytałam książkę jeszcze wówczas, kiedy znajdowała się ona na indeksie książek zakazanych. Teraz wydaje mi się, że musiałam wówczas (w latach osiemdziesiątych) czytać jakieś jej fragmenty, ponieważ to, co znajduje się w mej pamięci ma się nijak do dzisiaj ukończonej lektury.
Książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.
Określana jako antyutopia o podtekstach politycznych. Zainspirowana kontaktem autora z praktyczną stroną ideologii komunistycznej.
Rok 1984 przedstawia czasy absolutnego totalitaryzmu, totalitaryzmu, dla którego nazizm jest niemal sielankowym wspomnieniem.
Akcja dzieje się w fikcyjnym mocarstwie Oceanii, w której rządzi nieliczna grupa ludzi, zwana Partią Wewnętrzną przy pomocy podrzędnych urzędników (Partii Zawnętrznej) wykorzystując pozbawionych jakichkolwiek praw proli. Na czele Partii stoi mityczny Wielki Brat (raczej wytwór wyobraźni, niż rzeczywista postać). Obywatele podlegają permanentnej inwigilacji przez 24 godziny na dobę; w pracy, w domu i poza nim. Mieszkania i miejsca pracy wyposażone są w ekrany, które nie tylko non-stop nadają propagandowe treści, ale i „obserwują” ludzi. Obserwacja trwa zarówno w dzień, jak i w nocy, obserwacja dotyczy nie tylko zachowań, ale też gestów, mimiki twarzy a nawet myśli, które specjaliści potrafią odczytywać z najdrobniejszych, pozornie nic nie znaczących ruchów, min. Obywatel, aby uniknąć ewaporacji (unicestwienia zarówno fizycznego, jak i duchowego) musi non stop kontrolować swoje myśli, a na twarz przybierać maskę obojętności, musi nauczyć się także umiejętności błyskawicznej zmiany poglądów i nie wyrażania absolutnie żadnego zdziwienia postępowaniem partii. Bowiem, jeśli Partia (Wielki Brat) twierdzą, że dwa plus dwa jest pięć to znaczy, że jest pięć.
W Oceanii przeszłość istnieje tylko w dokumentach, a raczej iluzja przeszłości. Jest ona bowiem poddawana ciągłej zmianie, poprzez zmianę treści gazet i informacji. W końcu nie sposób dotrzeć do tego, co jest, co było prawdą, a co jej zaprzeczeniem. Każdy dokument natychmiast po otrzymaniu ulega zniszczeniu w tzw. ”luce pamięci”. A kształtowana przez nieustanną propagandę pamięć staje się z czasem niepamięcią, albo używając nowomowy „bezpamięcią”. "Kto rządzi przeszłością w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w jego rękach jest przeszłość" mówi jeden ze sloganów Partii.
W świecie strachu nie ma miejsca na ludzkie uczucia, dzieci obserwują rodziców, małzonkowie małżonków, sąsiedzi sąsiadów, każdy na każdego składa donosy.
Najtragiczniejszym nie jest to, że adwersarzy, politycznych oponentów się niszczy (unicestwia), ale to, że wymazuje się ich z pamięci ludzkiej.
Książka nie jest odwzorowaniem rzeczywistości, jest jej karykaturą. Ale nie jest też czystą fikcją. Jest projekcją tendencji, jakie Orwell zaobserwował w otaczającej go komunistycznej rzeczywistości. Jest tam więc opis; szarej i brudnej, nijakiej jakości życia w „komunie”, propagandowych metod, jakimi posługiwały się władze nie zważając na inteligencję swoich słuchaczy, przywilejów partyjnej „wierchuszki”, wyszukanych tortur stosowanych wobec politycznych przeciwników, a także metod prowokacji tajnych służb. Przedstawiony przez Orwella obraz świata jest przerażający. Lektura momentami powoduje odrazę (ach te wyszukane tortury), momentami powoduje wściekłość na bezczynność ludzi, na ich bezwolność, nad paraliżujący ich strach. Momentami zaskakuje. I na pewno zmusza do refleksji i zastanowienia.
Czy dzisiaj, kiedy żyjemy w rzeczywistości, która „w przeważającej mierze jawi się nam jako demokratyczna” ostrzeżenie Orwella traci na aktualności? Czy dzisiaj możemy zaprzeczyć tezie, że jedynym celem władzy jest utrzymanie władzy (i to władzy wszelakiej, nie tylko politycznej)? Czy problem dotyczy jedynie dziedziny polityki?
Mnie powieści Orwella nieodmiennie kojarzą się z mniejszym, a doskonale mi znanym środowiskiem.
Moja ocena 6/6

Sonata kreutzerowska

Sonata kreutzerowska, Lew Tołstoj, tłumaczenie Maria Leśniewska, Znak 2010



Z przeczytanych ostatnio przeze mnie książek autorstwa Lwa Tołstoja to rozbudowane opowiadanie najmniej mi się podobało, stanowczo, pisarz lepiej się dla mnie sprawdza w formach dłuższych. Akcja toczy się w czasie jednej nocy, w pociągu, pasażerowie nawiązują przypadkową rozmowę, której tematem są kobiety i co za tym idzie małżeństwo, miłość itd. Każdy ochoczo wygłasza własne opinie, gdy do rozmowy wtrąca się przybysz i z rozbrajającą szczerością wyznaje, iż zabił swą żonę. Po tej dość szczególnej konfesji doszło do znacznej konsternacji w towarzystwie i tylko jeden śmiałek pozostał by wysłuchać historii Pozdnyszewa. Wcale im się nie dziwię, gdyby ktoś dosiadł się do mnie w przedziale i zaczął opowiadać jak ukatrupił swą połowicę od razu bym uciekła. I tak bohaterowie "Sonaty Kreutzerowskiej" jadą sobie pociągiem, mrok zapada, świece płoną, a szaleniec odkrywa przed nieznajomym swą duszę.

c.d. SMIETANKA LITERACKA

niedziela, 5 czerwca 2011

Trzech panów w łódce nie licząc psa

autor: Jerome K. Jerome
wyd. Książka i Wiedza, 1988

Czy byliście już kiedyś w Anglii? Nie? To zapraszam was na wycieczkę, i to nie byle jaką - łódką po Tamizie. Przeżyjecie tu niezapomniane chwile w towarzystwie trzech niezwykłych mężczyzn: Jerzego, Harrisa i Jerome'a oraz jego wiernego terriera - Montmorency'ego. To wspaniali przewodnicy - opowiedzą wam niesamowite dzieje Wielkiej Brytanii, przedstawią najpiękniejsze i najstarsze miejscowości leżące nad brzegami rzeki, wskażą najciekawsze bary i karczmy, nauczą was pływać łodziami różnego typu i wskażą niebezpieczeństwa czyhające na was podczas wycieczki Tamizą. 

Na dalszą część wycieczki zapraszam DO MNIE :)