Początkowe wpisy nieco mnie rozczarowały. Myślałam nawet, iż zrezygnuję z lektury. Pierwszy wpis z 1890 roku 21 letni Andre zaczyna od zdania - Nie dbać o wydawać się. Nie byłam zachwycona. Równoważniki zdań, brak podmiotu, orzeczenia, myśli skaczące po tematach w zawrotnym tempie. Jedyne co zdołałam wyłuskać to dążenie do odrębności, szczerość ponad wszystko. Nie usiłować iść dumnie w ślady Stendhala. Zmysł naśladownictwa; bardzo się go wystrzegać. Str.9
Może to zbyt duża różnica wieku sprawiła, iż trudno mi było nadążyć za myślą młodzieńca. Choć ciekawie brzmią zalecenia skierowane ku samemu sobie, jako jeden z materialnych czynników sprzyjających pracy i jej pobudzeniu wskazuje Andre;
Nie starać się wciągać do pracy poprzez lekturę czy muzykę; albo wybrać autora dawnego i czytać tylko (ale w skupieniu) kilka linijek. Zawsze sięgam do tych samych: Wergiliusz, Molier, Bach (czytany bez pomocy fortepianu); Kandyd Woltera: albo z innych powodów, pierwsze tomy korespondencji Flauberta, listy do siostry Balzaka. … W pokoju do pracy żadnych dzieł sztuki albo bardzo niewiele i bardzo poważnych; (nic Botticellego) Mascaccio, Michał Anioł, Szkoła Ateńska Rafaela. Raczej kilka portretów, lub kilka masek: Dante, Pascal, Leopardi; fotografia Balzaka, fotografia… Z książek tylko słowniki. Nic nie powinno odrywać czy urzekać. Nic nie powinno ratować od nudy, prócz pracy. Str.15
No tak, rozumiem, dlaczego moje plany na karierę pisarską legły w gruzach. Nad łóżkiem wisi sporej wielkości fragment reprodukcji fresku Botticellego, który urzeka pięknem i odrywa od pracy, nie mówiąc o kilku impresjonistycznych pejzażach. Na ścianie nad stołem śliczne (choć nieco kiczowate) akwarelki widoczków Paryża i Wenecji, miast, do których wzywa nostalgia.
Pisząc o pięknym obrazie Giorgione`a Koncert konstatuje, …patrząc na to, nie myśli się o niczym innym. Cecha arcydzieła; jest tylko ono, odsuwa każdą inną formę piękna. (str. 18). To stwierdzenie jest mi niezmiernie bliskie. Zapatrzeć, zasłuchać, zaczytać się - tylko to ma sens… wszelka powierzchowność niweczy odkrywanie…
W miarę lektury zaczynam w nią wsiąkać, zatracam się w czytaniu, a ilość kolorowych karteczek znaczących myśli ważne, ważkie i bliskie powoduje, że książka zaczyna puchnąć. Kolejna selekcja przed zanotowaniem paru najważniejszych sprawia, że wynotowuję jedynie dziesięć stron myśli.
Początkowo przeszkadza, iż wielość cytowanych tu nazwisk to kompletnie obce, pusto brzmiące dźwięki, jednak z czasem pomijam nazwiska, a odnajduję przypisane im myśli.
Wiele tu poszukiwań – i zbłądzeń - także religijnych i światopoglądowych, w tym skłanianie się ku katolicyzmowi czy początkowe zauroczenie komunizmem.
Katolicyzm jest nie do przyjęcia. Protestantyzm jest nie do zniesienia. A czuję się do głębi chrześcijaninem na str. 66 pisze młody jeszcze człowiek.
Nic bardziej nie drażni pewnych katolików jak widok naszych wyrzeczeń, do których oni z całą swoją religijnością nie są zdolni. To też niewiele im trzeba, żeby oskarżyć nas o szalbierstwa; cnota ma pozostać ich monopolem, i tylko to się liczy, co uzyskuje się od siebie klepiąc pacierze. Nie mogą nam darować naszego szczęścia; jest bezbożne. Tylko oni mają prawo do szczęścia. Zresztą mało z tego prawa korzystają. Str. 150
Jak bliska staje się myśl na temat zamiłowania do zachodniej cywilizacji.
Czy należało jechać dalej? Aż do Eufratu? Aż do Bagdadu? Nie, już tego nie pragnę. Obsesja, żeby zobaczyć te kraje, jest za mną; za mną dzika ciekawość. Jako to ulga poszerzyć na mapie obszary, których nie musi się już zobaczyć! Zbyt długo myślałem - z upodobania do egzotyki, z nieufności do szowinistycznego zapatrzenia się w swoje, a może też ze skromności, że niejedna kultura może zasługiwać na naszą miłość, urzeczenie… Teraz wiem, że nasza cywilizacja zachodnia (powiedziałbym nawet francuska) jest nie tylko najpiękniejsza; wierzę, wiem, że jest jedyna – tak, jedyna po Grecji, której my tylko jesteśmy spadkobiercami. Str. 75
Gide żył w niezwykle burzliwym okresie, przeżył koniec wieku, dwie wojny światowe, narodziny komunizmu, co czyni jego Dziennik ważnym świadectwem epoki (przełomu epok) a także kilku nurtów w historii literatury i sztuki.
1 sierpnia 1914 r. Dzień niespokojnego oczekiwania. Dlaczego nie ogłasza się mobilizacji? Każda zwłoka korzystna dla Niemiec. Dać się zaatakować to zapewne ustępstwo na rzecz partii socjalistycznej. (str. 79)
Dwunasty dzień od mobilizacji … Zarzucam sobie, że nie wszystkie moje myśli są oddane temu pełnemu lęku oczekiwaniu; ale obce jest mi wszystko co narusza równowagę umysłu. Gdyby nie opinia, czuję, że nawet pod ogniem nieprzyjacielskim radowałbym się odą Horacego. Ruyters był zgorszony któregoś wieczora, że mogłem mówić o czymś innym… Ani dziś popołudniu, ani wczoraj nie byłem w Czerwonym Krzyżu, gdzie udaję raczej, że jestem użyteczny niż jestem użyteczny naprawdę. Przywilej nabiera tu najbardziej ohydnego smaku. Ale hipokryzja jest jeszcze wstrętniejsza, a komedia, którą się gra przed samym sobą z obawy, że pozostanie się za innymi w tyle, absurdalna. Str. 81
Ustala się nowy szablon, konwencjonalna psychologia patrioty, poza którą nie sposób już być „przyzwoitym człowiekiem”. Od tonu, jakim dziennikarze mówią o Niemczech, robi się całkiem niedobrze. Prześcigają jeden drugiego dając całą swoją miarę. Każdy boi się, że zostanie z tyłu i będzie wyglądał na mniej „dobrego Francuza” od innych. Str. 81
I w końcu dylemat, który często i mnie nurtuje.
Czy mogę wiedzieć, jak zachowałbym się wobec rzeczywistego niebezpieczeństwa? Z jak prostej materii są ci, którzy mogą odpowiadać za siebie w każdej godzinie dnia i nocy! Ilu żołnierzy czeka z trwogą wydarzenia, które im powie, czy są odważni? A ten, kto nie reaguje jak chciałby, ten czyja wola tylko jest odważna? Rozpacz człowieka, który ma siebie za tchórza, ponieważ ustąpił chwilowej słabości- a spodziewał się, że jest mężny (Lord Jim) str. 82
Czasami autor pisze o sobie w trzeciej osobie - co jest trochę mylące (wywołuje wrażenie dopisku innej osoby). I choć wielokrotnie powtarza, iż w życiu najważniejsza jest szczerość wobec siebie i innych, przyznaje, że sam nie potrafi być do końca szczery (najprawdopodobniej chodzi o biseksualizm autora)
Jest krytyczny wobec rodaków. Trzy czwarte błędów popełnionych przez Francję wynika z upodobania do dowcipu, gestu, sentymentu. Myślicie, że te rzeczy istnieją dla nich? Są praktyczni, wy jesteście romantyczni. O, zasługujecie na Rostanda! Pióropusz, szampan i cała reszta stosowana do tej nieuleczalnej lekkomyślności, która każe wam żartować pod obstrzałem i nigdy nie przyjmować do wiadomości, że inni są już gotowi. A poza tym za bardzo liczycie na szczęście. Pięknie jest pokładać ufność w sobie; ale wówczas, kiedy jest uzasadniona” str. 85
Ocena sytuacji politycznej przeplata się z rozważaniami na temat sztuki i filozofii.
Drażnią mnie gazety, które z tchórzliwym i przestarzałym optymizmem wciąż głoszą, że zwycięstwo polega na niedostrzeganiu otrzymanych ciosów. Schlebiają skłonności umysłu francuskiego najbardziej niebezpiecznej na czas wojny, bo nieuniknienie łączy się z nią brak przygotowania. Te same gazety przed wojną nie uznawały niebezpieczeństwa niemieckiego; dziś dzień po dniu, karmią nas tą głupią i rujnującą ufnością. Żadna klęska nic ich nie nauczy. Str. 104
Deklaracje nacjonalistów zbyt często przywodzą na myśl zapewnienia córek króla Leara. Głęboka miłość nie pojawia się tak łatwo na ustach. Jestem za milczeniem Kordelii. Str. 128
Przyczyny, które skłaniają mnie do pisania są liczne, a najważniejsze najbardziej ukryte. I ta przede wszystkim: uchronić coś od śmierci. Str. 145
O starzeniu się pisze:
Wraz z pragnieniem usypia cała moja istota. Kiedy piękno nie budzi w nas żadnej potrzeby zbliżenia, kontaktu, uścisku, spokój, którego w swoim szaleństwie pragnęło się w czasach, kiedy dręczyło nas oszalałe pragnienie, bardziej zdaje się apatią; i zasługuje na pochwałę może tylko dlatego, że myśl o śmierci czyni mniej okrutną i z nią oswaja. Str. 151
W sumie mierny okres. Tracę kontakt ze sobą i z rzeczywistością, udaję, że żyję i chwilami wątpię, czy żyję, naprawdę. Zmęczenie takie, że nic już od siebie nie żądam; poddaję się życiu, jak poddałbym się śmierci. Str. 183 –pisze sześćdziesięciolatek
Mniej wymagające z wiekiem ciało pozwala na wolność umysłu. Ocenia się rzeczy rozumniej; ale też mniej sprawiedliwiej tych, którymi rządzą zmysły. Kiedy samemu uszło się tej dominacji, przestaje się ją rozumieć, zgadzać się na nią u innych. Ileż nieprzejednania wynika z zimnego temperamentu. Str. 210
Z bólem serca dokonałam wyboru paru jedynie myśli z dużego zbioru wynotowanych z Dziennika i znów naiwnie żywię nadzieję, że do tych notatek jeszcze powrócę.
Cytaty pochodzą z Dziennika Gide`a Wydawnictwo Krąg Warszawa 1992 r. (243 strony) przekład Joanna Guze
Notatka po raz pierwszy ukazała się na blogu Moje podróże