Na wieść o nowym wyzwaniu, zamyśliłam się robiąc przegląd tego, co czytam. Owszem, biorąc udział w różnych wyzwaniach sięgam po książki wydane kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu, ale ze wstydem przyznaję, że zdarza mi się to sporadycznie. Lektury dobieram tak, by czytać literaturę współczesną. Z takich wniosków wysuwają się kolejne - trzeba zdecydować się na wyzwanie i odnowić znajomość z klasyką. Na własne potrzeby uznaję za klasykę literatury popularnej tę literaturę, która powstała w XIX wieku i w pierwszej połowie wieku XX.
Plany jakie przed Wami roztoczę są bliższe liście marzeń niż obowiązkowej liście lektur.
Chciałabym wrócić do Balzaka, którego pisanie uwielbiam (i nawet kiedyś miałam ambitny plan, by zgromadzić jego dzieła). Jako, że na półce mam "Pięć tygodni w balonie" Juliusza Verne, chciałabym znajomość i z tym panem odświeżyć. Chcę spróbować "Szkoły uczuć" Flauberta, rozważę lekturę Maupassanta i obowiązkowo - a jednak - wrócę do Zoli.
Poczytam coś jednej z sióstr Bronte (i książkę o nich), "Koniec rozdziału" Galsworthy'ego, Grahama Greene'a, "Królewicza i żebraka" Marta Twaina, coś Raymonda Chandlera.
Jako, że znam dobrze literaturę polską zamieszczaną na wszelakich listach lektur, sięgnąć chcę po książki mniej znane (ale też nie tak do końca). Sprawdzę jak dziś czytałoby mi się powieści Marii Rodziewiczówny, sięgnę po coś Żeromskiego, co jest mniej oczywiste niż "Przedwiośnie", czy "Siłaczka". Chciałabym również sięgnąć po Tuwima, Makuszyńskiego (ale w wersji dla dorosłych). Nie odmówię sobie przyjemności powrotu do prozy Schulza i do utworów Wańkowicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz