Akcja nie jest w książce kwestią pierwszoplanową. Dużo istotniejszy jest
zapis przemyśleń Autora na temat sztuki oraz jej historii, a także
XIX-wiecznego Londynu. Poznajemy obraz epoki nikczemnej, kultywującej
piękno i zmysłowość. Autor dotyka też wybranych nurtów filozofii.
Trzech bohaterów pierwszoplanowych: Dorian, bardzo piękny i naiwny
młodzieniec, którego trafnie charakteryzuje lady Brandon: "całkiem
zapomniałam, czym on się zajmuje, zdaje się, że niczym, a prawda… gra na fortepianie czy też na skrzypcach"; Bazyli
Hallward - zachwycony nim malarz i hrabia Henryk, który chce mieć jak
największy wpływ na duszę Doriana, by ukształtować ją na swoją modłę.
Hallward maluje wspaniały portret uwielbianego Doriana, najlepszy obraz,
jaki stworzył w swym życiu. Pod wpływem rozmowy z Henrym, Dorian popada
w rozpacz, ponieważ jego młodość i uroda muszą przeminąć. Pochopnie
stwierdza, że oddałby wszystko, żeby tylko starzał się portret, a on by
mógł do końca życia zachować swój wygląd. Jego prośba zostaje
wysłuchana...Obraz staje się wizerunkiem upadku duszy młodzieńca,
odzwierciedla wszystkie jego grzechy, niecne czyny itp. A Dorian nadal
wygląda tak, że nikt by nie przypuszczał by był zdolny zrobić coś złego.
Mimo, że stopniowo doprowadza swoją duszę do ruiny... Zadziwia siła
manipulacji Henrego. Niestety, jego wpływ nie jest pozytywny. Budzi w
młodzieńcu egoizm, uczy go niewrażliwości, pochwala zabawę uczuciami
innych.
Rzuca się w oczy lekceważące podejście kobiet (np:"żadna kobieta nie
jest geniuszem. Kobieta jest rodzajem
dekoratywnym. Nigdy nie ma nic do powiedzenia, ale to nic wypowiada
czarująco. Kobieta oznacza triumf materii nad umysłem, jak mężczyzna
triumf umysłu nad moralnością.") czy bardzo wyraźne uwypuklanie egoizmu,
kultu bogactwa, piękna i młodości. Odbieram te poglądy autora jako
zamaskowaną krytykę poglądów i zachowań charakterystycznych dla bywalców
londyńskich salonów epoki wiktoriańskiej.
Książka zachwyciła mnie pięknym językiem. Męczyły chwilami zbyt długie
monologi dotyczące sztuki. Może dlatego, że nie należę do jej znawców.
Mimo swej niewielkiej objętości, nie jest to dzieło do przeczytania w
jeden wieczór. Sposób narracji, język, styl pisania, kazały mi
delektować się, zatrzymywać, sączyć powieść strona po stronie.
Więcej na moim blogu.
Jeden z moich ulubionych utworów Wilde`a
OdpowiedzUsuńTa niewielka książeczka naprawdę robi spore wrażenie:)
OdpowiedzUsuńOpisy w tek książce są tak skonstruowane, że chce się je czytać wciąż i wciąż :)
OdpowiedzUsuń