Tytułowa bohaterka-Małgorzata Gautier, nazywana damą kameliową za
sprawą kwiatów, które nosi, jest paryską kurtyzaną. Wiedzie dostatnie,
wystawne życie dzięki utrzymującym ją kochankom
gotowym spełnić każdą jej zachciankę. W pięknej kobiecie zakochuje się
Armand, początkowo zupełnie obojętny Małgorzacie, jednak potem obiekt
jej prawdziwej i wielkiej miłości. Na drodze ku szczęściu młodych stają
różne przeszkody, począwszy od zazdrości i profesji Małgorzaty,
skończywszy na jej śmiertelnej chorobie. Armand okazuje się niewystarczająco majętny, by utrzymywać damę swojego serca na poziomie, do jakiego jest przyzwyczajona. Kochankowie rozstają się w gniewie, nieświadomi, że śmierć nie pozwoli im się już spotkać. Małgorzata, piękność, o której względy zabiegali zamożni paryżanie, umiera w nędzy i zapomnieniu. Gorzkie i smutne są przemyślenia kobiety o ty, że będąc piękną i zdrową nie narzekała na brak zainteresowania, jednak w chorobie zapomnieli o niej wszyscy...Tym właśnie zdobył jej serce Armand: gdy zobaczył ją plującą krwią nie uciekł, lecz ze łzami w oczach trzymał za rękę...
Powieść nie zachwyciła mnie. Bohaterowie irytowali swą próżnością, pustotą i naiwnością. Akcja jest skonstruowana bardzo prosto, rozpoczyna się w mieszkaniu zmarłem Małgorzaty, gdzie trwa licytacja pozostałego majątku, aby spłacić długi, jakie pozostały po kobiecie. Jednym z uczestników jest Autor-pierwszy narrator, który nabywa książkę z tajemniczą dedykacją. Okazuje się, że był to prezent od Armanda, który odnajduje Autora z prośbą o odsprzedanie mu cennej pamiątki. I tu czytelnik cofa się w czasie, rozpoczyna się opowieść, której narratorem pierwszoosobowym jest Armand. Jednak mężczyzna skupia się na takich szczegółach każdej scenki, że czytelnik może poczuć się znudzony.
Tłem
historii miłosnej jest XIX wieczny Paryż i jego mieszkańcy pochodzący z
wyższych sfer. Sam Armand ukończył prawo, jednak nigdy nie pracował,
żyje z renty wypłacanej przez ojca i tak naprawdę spędza dni na
przyjemnostkach i dumaniu nad wyimaginowanymi problemami...Autor
sportretował społeczeństwo dość pobieżnie, schematycznie i w sposób
budzący we mnie niechęć.
czwartek, 13 sierpnia 2015
niedziela, 2 sierpnia 2015
Dodie Smith, Zdobywam zamek.
Czytając pierwsze
strony powieści Zdobywam Zamek
autorstwa Dorothy Gladys Smith (1896 -1990) miałam wrażenie, że fabuła mi coś
przypomina i na pewno miałam z nią styczność. Nie myliłam się, bowiem wkrótce
zapaliła się żarówka, że ależ tak, oglądałam film na motywach tejże książki i
to parokrotnie! To Nie oddam zamku (I Capture the Castle) z roku 2003 w
reżyserii Tima Fywell, w którym rola Cassandry została powierzona aktorce Romoli Garai. Swoją droga film bardzo urzekający, klimatyczny i
co najważniejsze trzymający się fabuły powieści. Warto obejrzeć. Acz nie o
filmie mi tu należy pisać, a o książce.
Treść powieści
utrzymana jest w starym, klimatycznym stylu. Dziś się już tak niestety nie
pisze, tak nie opowiada, a szkoda. Moim zdaniem to doskonała lektura, pełna
dowcipnych spostrzeżeń i błyskotliwych pamiętnikarskich zapisków.
Dodie Smith, Zdobywam zamek, wydawnictwo Świat Książki, sierpień 2013, przekład Magdalena Mierowska, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 352.
Recenzja ukazała się na blogu Słowem malowane - wpis z dnia 22.08.2013.
Fabuła
powieści Zdobywam Zamek osadzona jest
latach 30. XX wieku, a akcja dzieje się na angielskiej prowincji i w Londynie.
Książka ma formę pamiętnika pisanego na przestrzeni paru miesięcy przez
siedemnastoletnią Cassandrę Mortmain, siostrę dwudziestojednoletniej Rosy i
piętnastoletniego Thomasa i córki pisarza Jamesa Mortmain. Jak sama nasza
narratorka zaznacza, pisze po to, aby ćwiczyć świeżo poznaną metodę
stenografowania, a częściowo po to, by uczyć się, jak pisać powieść. Przeto
postanawia opisać wszystkie osoby i przytoczyć rozmowy. Wraz z drugą żoną ojca,
dwudziestodziewięcioletnią Topaz, rodzina mieszka w starym domu powstałym
jeszcze w czasach Karola II, który został dobudowany do pozostałości
czternastowiecznego zamku, zburzonego przez Cromwella. Warto od razu wspomnieć,
że mieszka z nimi od małego osiemnastoletni Stephen, którego matka była niegdyś
tu pokojówką. Zachowały się dwie wieże: wartowania, którą jako pracowanie
upodobał sobie ojciec Cassandry oraz wieża Belmotte, stojąca nadal na wzgórzu. Posiadłość
została wydzierżawiona przez Jamesa na czterdzieści lat nieopodal Godsend w
czasach, gdy jeszcze żył a mama Cassandry i Rose i kiedy James odnosił sukcesy
finansowe na fali pierwszej i jak dotąd jedynej swej książki. Od tamtej pory,
James usilnie, acz bez widocznego rezultatu, pracuje nad kolejna powieścią.
Wraz z upływem lat rodzina traciła swoje podstawy finansowe, wszystko, co
tylko, było wartościowe, zostało z domu wyprzedane, a dzierżawa już dawno nie
była opłacana. Co tu kryć, żyli właściwie w skrajnej biedzie, oszczędzając
dosłownie na wszystkim: jedzeniu, herbacie, ubraniach, ogrzewaniu. Tej biedy
nienawidziła Rose, toteż, gdy na horyzoncie pojawili się dziedziczący zamek i
posiadłość w Scoatney, Cottonowie, postanowiła wykorzystać swoją szansę na wyrwanie
się z niej i dodatkowo pomóc rodzinie. Postanawia więc zagiąć parol na jednego
z młodych mężczyzn i rozkochać go w sobie. Dziedzicem właściwie był spokojniejszy,
acz z cudaczną brodą Simon, bo młodszy buńczuczny Neil nie otrzymał nic. Przybycie
Cottonów miało wpływ zresztą nie tylko na Rose, ale również na pozostałych
mieszkańców zamku, nie wyłączając z tego Cassandry.
Uwielbiam książki, gdzie akcja
rozgrywa się jedynie w paru miejscach, a ilość bohaterów jest ograniczona do
minimum. W dodatku mamy tu literackie odniesienia w tekście. Gratka nie lada,
jak dla mnie klasyka (powieść została wydana w 1948 roku).
Dorothy Gladys Smith potrafiła w znakomity, świeży sposób, połączyć historie
rodziny Mortmainów i Cottonów, nacechowanej niekiedy dyskusjami, kłótniami, ale
przede wszystkim emocjami przynoszącymi niespodzianki. To powieść o gonitwie za
marzeniami, uczuciach i poświęceniu, które nie zawsze jest trafnym życiowym
wyborem. Poza tym Autorka we wspaniały sposób odmalowała angielską
rzeczywistość lat 30. XX wieku.
Dodie Smith, Zdobywam zamek, wydawnictwo Świat Książki, sierpień 2013, przekład Magdalena Mierowska, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 352.
Recenzja ukazała się na blogu Słowem malowane - wpis z dnia 22.08.2013.
Subskrybuj:
Posty (Atom)