Fabuła
powieści Zdobywam Zamek osadzona jest
latach 30. XX wieku, a akcja dzieje się na angielskiej prowincji i w Londynie.
Książka ma formę pamiętnika pisanego na przestrzeni paru miesięcy przez
siedemnastoletnią Cassandrę Mortmain, siostrę dwudziestojednoletniej Rosy i
piętnastoletniego Thomasa i córki pisarza Jamesa Mortmain. Jak sama nasza
narratorka zaznacza, pisze po to, aby ćwiczyć świeżo poznaną metodę
stenografowania, a częściowo po to, by uczyć się, jak pisać powieść. Przeto
postanawia opisać wszystkie osoby i przytoczyć rozmowy. Wraz z drugą żoną ojca,
dwudziestodziewięcioletnią Topaz, rodzina mieszka w starym domu powstałym
jeszcze w czasach Karola II, który został dobudowany do pozostałości
czternastowiecznego zamku, zburzonego przez Cromwella. Warto od razu wspomnieć,
że mieszka z nimi od małego osiemnastoletni Stephen, którego matka była niegdyś
tu pokojówką. Zachowały się dwie wieże: wartowania, którą jako pracowanie
upodobał sobie ojciec Cassandry oraz wieża Belmotte, stojąca nadal na wzgórzu. Posiadłość
została wydzierżawiona przez Jamesa na czterdzieści lat nieopodal Godsend w
czasach, gdy jeszcze żył a mama Cassandry i Rose i kiedy James odnosił sukcesy
finansowe na fali pierwszej i jak dotąd jedynej swej książki. Od tamtej pory,
James usilnie, acz bez widocznego rezultatu, pracuje nad kolejna powieścią.
Wraz z upływem lat rodzina traciła swoje podstawy finansowe, wszystko, co
tylko, było wartościowe, zostało z domu wyprzedane, a dzierżawa już dawno nie
była opłacana. Co tu kryć, żyli właściwie w skrajnej biedzie, oszczędzając
dosłownie na wszystkim: jedzeniu, herbacie, ubraniach, ogrzewaniu. Tej biedy
nienawidziła Rose, toteż, gdy na horyzoncie pojawili się dziedziczący zamek i
posiadłość w Scoatney, Cottonowie, postanowiła wykorzystać swoją szansę na wyrwanie
się z niej i dodatkowo pomóc rodzinie. Postanawia więc zagiąć parol na jednego
z młodych mężczyzn i rozkochać go w sobie. Dziedzicem właściwie był spokojniejszy,
acz z cudaczną brodą Simon, bo młodszy buńczuczny Neil nie otrzymał nic. Przybycie
Cottonów miało wpływ zresztą nie tylko na Rose, ale również na pozostałych
mieszkańców zamku, nie wyłączając z tego Cassandry.
Uwielbiam książki, gdzie akcja
rozgrywa się jedynie w paru miejscach, a ilość bohaterów jest ograniczona do
minimum. W dodatku mamy tu literackie odniesienia w tekście. Gratka nie lada,
jak dla mnie klasyka (powieść została wydana w 1948 roku).
Dorothy Gladys Smith potrafiła w znakomity, świeży sposób, połączyć historie
rodziny Mortmainów i Cottonów, nacechowanej niekiedy dyskusjami, kłótniami, ale
przede wszystkim emocjami przynoszącymi niespodzianki. To powieść o gonitwie za
marzeniami, uczuciach i poświęceniu, które nie zawsze jest trafnym życiowym
wyborem. Poza tym Autorka we wspaniały sposób odmalowała angielską
rzeczywistość lat 30. XX wieku.
Dodie Smith, Zdobywam zamek, wydawnictwo Świat Książki, sierpień 2013, przekład Magdalena Mierowska, okładka miękka ze skrzydełkami, stron 352.
Recenzja ukazała się na blogu Słowem malowane - wpis z dnia 22.08.2013.
Nie kojarzę ekranizacji, a powieści nie znam, ale z opisu wnioskując, jest to ten rodzą angielskiej prozy, który bardzo lubię. Sięgnę z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńPoczątek tej książki mnie zaciekawił, środek znużył przez nijakość- bo miałam wrażenie, że nic nie wyniknie z tej historii, to zakończenie określam jako udane, ale nie spodobała mi się tak jak Tobie.
OdpowiedzUsuńA ja ją zaczęłam, przeczytałam jakąś jedną czwartą i odłożyłam. Stwierdziłam, że chyba nie czas na nią i źle ją odbiorę a szkoda. Muszę spróbować za czas jakiś ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie. Bardzo lubię tego typu powieści, a recenzja jest bardzo zachęcająca. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń