Chciałam przeczytać biografię, trafiłam na analizę utworów pisarza z przewijającymi się informacjami na temat życia twórcy. Nie winię za to autorki, bo podjęła się ona zupełnie innego zadania. Trochę mylący jest tytuł, który sugeruje opis życia a nie twórczości, choć na dobrą sprawę jedno i drugie łączą się nierozerwalnie.
Pani Nofer- Ładyga podeszła do zadania bardzo poważnie, bibliografia wskazuje na liczne źródła; są to głównie pisma, wspomnienia, opracowania czy prasa z końca XIX wieku.
Twórczość Sienkiewicza znam głównie od strony Trylogii i Quo Vadis, a zatem pogłębione analizy pozostałych utworów (Szkice węglem, Wiry, Bez dogmatu, Krzyżacy, Rodzina Połanieckich - dwa ostatnie znam tylko z ekranizacji) przejrzałam dość pobieżnie.
Zainteresowanie pisarza rycerskim eposem kształtowało się już w dzieciństwie.
Nie wiem i nie pamiętam, czy umiałem już czytać, gdy uczono mnie śpiewów historycznych Niemcewicza. Chciałem wówczas jeździć po cecorskim i po innych błoniach, jak Sieniawski- ‘odważny i smutny’- innymi słowy pragnąłem być rycerzem, Potem rozpalił mą wyobraźnię Robinson Cruzoe i Szwajcarski. Marzeniem moim było osiąść na bezludnej wyspie. Te wrażenie dziecinne zamieniły się z czasem w chęć i zamiłowania do podróży… Trzecią książką, która wywarła na mnie nadzwyczajne wrażenie, było ilustrowane życie Napoleona. Od chwili jej przeczytania chciało mi się być wielkim wodzem. (Str. 38)
Autorka pisze o młodzieńczych marzeniach udziału w bitwach, zainteresowaniu powieściami wojennymi, o książkach Waltera Scotta i Aleksandra Dumasa, o Szekspirze i Homerze -pozaszkolnych lekturach. Młodzieńcze lata przypadły na okres przygotowań do powstania styczniowego. Sienkiewicz, prawdopodobnie powstrzymany zakazem rodziców nie brał w nich udziału. Ciekawe, w jaki sposób to posłuszeństwo mogło wpłynąć na jego twórczość czy późniejsze poglądy. Młody człowiek wychowywany w duchu patriotycznym, marzący o bohaterstwie na polu chwały nie mając możliwości przekucia pragnień w czyny wysyła swoich literackich bohaterów na wojny, daje im zaznać licznych przygód a także chwały i sławy. Czyżby pisanie było rodzajem rekompensaty. Ale to tylko moje przypuszczenia.
Portret psychologiczny młodego człowieka odbiega od tego, jaki dziś znamy. Racjonalista i sceptyk, świetnie zorientowany w kierunkach wiedzy współczesnej, wyznawca koncepcji człowieka myślącego, pomijającej przywileje urodzenia i stanu, polemicznej wobec pretensji szlachecko-klerykalnego zaścianka. (str. 49). Po latach to się zmieni. I to dość radykalnie.
Sienkiewicz początkowo studiował medycynę, jednak, ku utrapieniu matki porzucił studia na rzecz filozoficzno-historycznych. Te porywy fantazji i bujność wyobraźni (...) nie dadzą mu, niestety, pewnego, niezawisłego chleba, na który pracować przeznaczony! Z postępem lat i doświadczeniem przejdą same z siebie, wynikiem ich będzie kilkanaście arkuszy zabazgranych uczonymi rozprawami, których nikt czytać nie zechce, a stanowisko jego w świecie pozostanie zawsze na stopniu tak niskim, że mu ani sławy, ani szczęścia dobrego bytu nie zapewni (str. 52). Te obawy rodzicielki, jak pokazał czas okazały się chybione.
Początkowo zajmował się dziennikarką. Sporo podróżował, długi czas spędził w Ameryce, podróżował po Europie, doświadczenia i obserwacje zawarł w cyklu korespondencji. Najbardziej znane są Listy z podróży do Ameryki. Przedstawił w nich ciekawy (realistyczny) obraz świata i dał wyraz demokratycznym poglądom. Zdarzyło się nawet, iż odmówiono raz publikacji listu z powodu jego radykalnie antyreligijnego, ultra ateistycznego charakteru. Wydaje się to dziś niewiarygodne; Sienkiewicz antyreligijny? No ale to był epizod w życiu pisarza.
Wróciwszy do kraju rozpoczął poszukiwania własnej drogi. Nie aprobował ówczesnej ideologii pozytywistycznej, nie odpowiadał mu też nurt realistyczny. O twórczości Zoli pisał „człowiek zmęczony aż nadto rzeczywistym życiem - rad by choć na chwilę od niego się oderwać i choć w literaturze znaleźć otuchę, zapomnienie, nadzieję… Zola nie może być przewodnikiem ani dla naszych czytelników, ani dla naszych pisarzów. Jest on objawem może naturalnym w społeczeństwie tak wyrafinowanym jak francuskie, które przy tym, przy ogromnej różnorodności smaków, pożądań, celów, zatraciło świadomość, co właściwie ma być głównym upragnieniem i jedynym celem. Być może, że wskutek tego wielu ludzi utraciło wiarę w taki wyższy cel. Ci szukają wrażeń i ostrej podniety dla stępiałych nerwów- i tym prawdopodobnie Zola wystarcza. My jesteśmy w innym położeniu. Nam iść w górę, nie staczać się w dół. Droga nasza jest inna, poważniejsza, surowsza, więc i powieść ma zadanie odmienne, a mianowicie powinna dawać zdrowie, nie rozszerzać zgniliznę. (str.165-166). Podobnie ostro potraktował utwory kolegów po piórze; Prusa, Orzeszkowej i Konopnickiej. To, co dla tamtych było obowiązkiem pisarza, dla Sienkiewicza należało do spraw, które należy przemilczeć.
Rozczarowany rzeczywistością zwraca się w przeszłość, tam chcąc szukać przyczyn upadku kraju. Jednak z czasem nie tyle szuka przyczyn, co odnajduje w niej źródło tradycji, ideałów, chluby. Nie widzi jej wad, a idealizuje zasługi. Literatura, która ma krzepić czytelników winna odnosić się do tego, co w przeszłości najlepsze, a jeśli zabraknie tego co można by wziąć na warsztat to zawsze można wykreować przeszłość wspanialszą i piękniejszą, bohaterów dobrych, cnotliwych, a jeśli błądzących to i tak koniec końców nawracających się na łono kochanej Ojczyzny.
Autorka pisze zarówno o historycznych przekłamaniach, o jednostronności spojrzenia pisarza, o założonej apriori idei, której podporządkowuje fabułę powieści, o papierowych (prostych) bohaterach, jak i o umiejętności barwnego opisywania zdarzeń, pięknym języku literackim, świetnym stylu oraz o niezwykłym talencie do tworzenia niezapomnianych kreacji (Zagłoba, Petroniusz, Kmicic).
Bohaterowie Sienkiewicza nie są skomplikowani. Widać ich jak na dłoni i w miłości i w wojnie. Nie mają żadnego wnętrza, żadnego drugiego dna. Świat ich przeżyć jest w gruncie rzeczy niezwykle ubożuchny, tyle, że pogmatwany przygodami. Na filozofowanie nie ma w tym świecie miejsca, tak jest wypełniony emocjami różnego kalibru i służbą na ołtarzu Ojczyzny. Ale gdzie spotka się drugiego takiego Zagłobę? (str. 242)
Wskazuje także na uważaną za najlepszą w Quo vadis a może nawet w całej twórczości pisarza postać Petroniusza. Był on zdaniem wielu krytyków uczuciowo dużo bliższy Sienkiewiczowi niż Św. Piotr. (str.313).
O mojej ukochanej powieści Sienkiewicza Quo vadis pisze, atrakcyjność (jej) nie polega na idei utworu, ale na jego postaciach, scenach, doskonale skonstruowanej akcji, w której nie ma ani jednego zbędnego wątku, i w całym tym świetnym i barwnym obrazie antycznego świata (str. 313).
I przyznaję rację, bo przecież nie ten nieprawdziwy, wyidealizowany obraz pierwszych chrześcijan, którzy z pieśnią na ustach idą na rozszarpanie przez lwy i nie te papierowe postacie Marka Winicjusza czy Ligii są jej zaletą.
Umiejętność opisania historii w sposób tak barwny i zajmujący, że nawet największe kłamstwo staje się prawdą to też nie lada sztuka. To ona zyskała mu szerokie grono wielbicieli.
Autorka ani nie odmawia pisarzowi wielkości, ani też go nie gloryfikuje. Jawi się on, jako postać niejednoznaczna w przeciwieństwie do jego powieści. Z jednej strony marzyciel, idealista, konserwatysta z zamiłowaniem do idei narodowościowych, z drugiej samotnik, odmieniec, esteta, człowiek utalentowany.
I dwie jeszcze ciekawostki.
Sienkiewicz i podróże.
Z jednej strony to podróżnik z zamiłowania (Warszawa, Kraków, Kaltenleutgeben, Włochy [Rzym, Neapol, Florencja], Francja, Anglia, Belgia, Niemcy, Hiszpania, Egipt, Zanzibar, Ostenda, Sopot, Cieplice, Karsbad. Z drugiej człowiek, który nigdzie nie czuł się dobrze.
„Hegoland jest obskurną dziurą pod każdym względem. Jadło pod psem (nigdy kąpiel nie miała więcej nad 13 R), towarzystwo pod psem- skarżył się przyjaciołom, „Zakop (ane) nieznośne. Po wszystkich zakątkach procesja. Ludzi mnóstwo- czysta linia AB. Wcale nie wychodzę z domu i klnę przez sztachety. A szkodzi mi ten klimat, jak zawsze do najwyższego stopnia. Nogi, krzyże, żołądek- wszystko złe. Urągam Zakopanemu, górom i piszę- oto, co czynić powinien prawdziwy desperat” (str. 252)
Sienkiewicz a Wyspiański
Po premierze Wesela (Wyspiańskiego) miał powiedzieć No albo ja jestem grafoman, albo to on jest grafoman. (str. 380-381).
Gdybym mogła to skomentować napisałabym - Panie Henryku - myli się pan, ani Wyspiański nie był grafomanem, ani pan nim nie był. Choć każdy z was był pisarzem w innym wymiarze.
Sienkiewicz dla mnie jest takim Matejką literatury. Obu poważam i cenię, ale obaj wydają mi się za bardzo patetyczni. A może to "wina" tych, którzy ich na piedestał stawiają szafując pojęciami, które dziś zostały mocno zdewaluowane.