środa, 27 lutego 2019

Z dala od zgiełku - Thomas Hardy.


 "Z dala od zgiełku" Thomasa Hardy'ego, jak ktoś nie kojarzy to tego od słynnej Tess d'Uberwillles, już jakiś czas temu sobie nabyłam, ale, jak to zwykle z moimi nowymi nabytkami książkowymi bywa, jeszcze może długo by stało na półce i czekało na czytanie, gdyby nie lutowe wyzwanietrójki e-pik

Z początku ten wątek walentynkowy  w wyzwaniu mnie nie zachwycił, gdyż już  niezbyt przepadam za romansami, no ale dobre książki  z wątkiem miłosnym to przecież nie romansidła a co dopiero jak jest to powieść napisana przez  takiego klasyka co Thomas Hardy.   
                      "Z dala od zgiełku" okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż nie tylko wątkiem miłosnym idealnie wpasowała się w wyzwanie, ale również  walentynkowym fragmentem.
                    W dużym skrócie można by powiedzieć o fabule powieści Hardy'ego, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Oczywiście nie dosłownie, ale mamy tu dwu starających się o rękę uroczej a równocześnie ambitnej i niezależnej młodej kobiety, Betsaby Everdene. Czarnowłosa piękność, o której Hardy, w którymś fragmencie książki pisze, że ma w jakimś sensie nawet wygląd demoniczny, nie odwzajemnia uczuć ani cierpliwie kochającego ją Gabriela Oaka, który oświadczył się jej wówczas, gdy wydawało się, że będzie w miarę zamożnym farmerem, ani statecznego farmera dzierżawcy, Boltwooda, który otrzymawszy do niej  beztroski walentynkowy rozkaz "ożeń się ze mną" nagle zapałał do niej uczuciem.


Na więcej zapraszam na mój blog.                

2 komentarze: