czwartek, 20 października 2011

"Na północ" - Elisabeth Bowen

Londyn, lata 30-ste. Cecylię i Emmelinę, mieszkające razem szwagierki, dzieli prawie wszystko. Ta pierwsza jest urodzoną party animal, mimo, że niedawno owdowiała bez problemu zawiera kolejne znajomości z mężczyznami. Przysparza tym nieustannych zmartwień swojej ciotce Lady Georginie, która obawia się, ż trzydziestolatce nie uda się po raz kolejny ustabilizować.
Odwrotnie Emmelina. Znacznie młodsza od Cecylii, poważna i zdystansowana, na pozór interesuje się tylko rozkręcaniem swojego biznesu - biura podróży.
Pojawienie się w ich egzystencji Marka Linkwatera (w życiu zawodowym - utalentowanego prawnika, w prywatnym zaś niezłej szui) doprowadzi do zamiany ról obydwu kobiet, zaczną postępować pozornie niezgodnie z własnym charakterem. A nie będzie to koniec komplikacji, gdyż na uczuciowej giełdzie sytuacja zmienia się w każdej chwili...
Książka jest dość nietypowo skonstruowana. Już z opisu widać, że będzie w przeważającej części dotyczyć uczuć. Tymczasem co najmniej do połowy czytamy o kolejnych (przyznam, że smakowitych) sytuacjach towarzyskich. To co najważniejsze jest ukryte gdzieś między słowami. (skojarzenie do tytułu pewnego filmu- nieprzypadkowe). W drugiej połowie intencje autorki zaczynają się krystalizować. Ale mimo, że zaczyna ona pisać o uczuciach, to "najważniejsze" wciąż umyka. To chyba pierwsza książka, którą czytałam, której akcja rozgrywa się w podświadomości bohatera, przy czym ta podświadomość wciąż zostaje w ukryciu.
Na początku książka spowodowała u mnie wzruszenie ramion. Co z tego, że jakaś panienka nie potrafiła poradzić sobie z uczuciem? Z drugiej strony - tę sytuację da się zuniwersalizować. Nie znamy siebie do końca i nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji nasza podświadomość się uaktywni i postanowi podstawić nam nogę:).
Książka zdecydowanie dla wrażliwego czytelnika:). A ponieważ trudno mi określić, czy ja się do takich zaliczam, więc sama nie wiem, czy mi się podobało:).

Dla zastanawiających dodam, że Elisabeth Bowen bywa czasem porównywana do Henry Jamesa i Virginii Woolf. Otóż James jest przy niej mistrzem konkretu. Podobieństwa do Woolf musicie zbadać sami:).

Źródło zdjęcia

1 komentarz:

  1. Klasykę uwielbiam! Tło jakie stanowi dla powieści Londyn jest przecudowne. Jestem w trakcie czytania Pani Dalloway Virginii Woolf, więc może zachowując tematykę przeczytam i tę książkę :) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń