poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Tristan 1946 Maria Kuncewiczowa

Po książkę sięgnęłam dzięki wyzwaniu Miesiąc z Marią. Wyzwanie spowodowało wysyp recenzji książek jednej z ulubionych pisarek Lirael, dlatego, aby się nie powtarzać dziś jedynie parę refleksji, które przyniosła lektura. Zanim przeczytałam (wysłuchała) „Tristana” Marii Kuncewiczowej nie znałam starej celtyckiej legendy. Nie przeszkadzało to jednak w odnalezieniu stycznych pomiędzy powieściowymi wątkami i tragiczną historią kochanków. W rok po wojnie, mieszkająca w Anglii Wanda oczekuje przybycia z Polski swego dorosłego syna Michała. Wanda jest pełna obaw, czy uda jej się nawiązać kontakt z młodym mężczyzną, który przeżył piekło wojny, powstania, obozu. Wanda nigdy nie umiała zaprzyjaźnić się z synem, nie potrafiła mu wybaczyć, tego, że wiele lat temu opowiedział się w konflikcie pomiędzy rodzicami po stronie ojca. Nie potrafiła zrozumieć, jak mógł wybrać zamiast bezpiecznej emigracji z matką niebezpieczne życie w kraju. Michał - Tristan, schorowany, wyniszczony psychicznie dwudziestodwulatek poznaje w Kornwalii Kasię – Izoldę i chcąc ratować dziewczynę (studentkę psychologii) przed beznadzieją i pustką życia zawozi ją do starego profesora Bradleya – króla Marka. Młodzi zakochują się w sobie, lecz, jak chce legenda nad ich losem ciąży jakieś fatum. A może to nie fatum, tylko strach, obawa, niedowierzanie, iż to im mogła się przydarzyć miłość, że to oni mogliby normalnie, szczęśliwie żyć. „Tristan” to przede wszystkim powieść psychologiczna o skomplikowanych losach ludzi doświadczonych przez hekatombę II wojny światowej, ludzi okaleczonych nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, ludzi, którzy próbują „normalnie” żyć. Tyle, że po takich doświadczeniach nie można żyć normalnie. Toteż trudno nazwać normalnymi zachowania bohaterów. Są rozchwiani emocjonalnie, niestabilni psychicznie, miotają się i nie potrafią uwierzyć, że to co się im przytrafiło może trwać nadal, że nikt im tego nie odbierze. Może dlatego ich zachowania są tak irracjonalne i dziwaczne. Powroty i ucieczki, próby samounicestwienia, walka, poddanie i bunt, apatia i agresja. Bohaterowie, których trudno zrozumieć, a jeszcze trudniej polubić, ale bohaterowie wyraziści i nieszablonowi, bohaterowie o skomplikowanym życiu wewnętrznym. Powieść w swej warstwie fabularnej trochę przypomina mi powieść Singera Cienie nad rzeką Hudson. W przeciwieństwie do Przymierza z dzieckiem (mojej pierwszej książki M.K) w Tristanie spodobał mi się język powieści, poetycki, ale nie nadmiernie metaforyczny. To właśnie ten poetycki język nadaje lekkości ciężkiej w swym wydźwięku fabule. Mnie się książka bardzo podobała. I jeszcze jedno a propos wydania. Książki wysłuchałam (w może właściwiej byłoby napisać słuchowiska wysłuchałam) w formie audiobooka. Wiele już na blogach padło argumentów za, a chyba jeszcze więcej przeciw audiobookom, że to nie prawdziwe książki, że nie pachną farbą drukarską, że nie szeleszczą papierem, że nie uczulają kurzem, że wysłuchanie nie umywa się do przeczytania. Nie mam zamiaru nikogo ani przekonywać, ani odwodzić, chcę jedynie napisać, że czasami audiobook może podnieść wartość książki, a to za sprawą osoby lub osób czytających a także za sprawą możliwości, jakie daje technika. Słuchanie audiobooka Tristan 1946 mnie sprawiło mi dużą przyjemność, gdyż poza warstwą literacką miałam możność poznania pięknej interpretacji powieści Elżbiety Kijowskiej i Mariusza Benoit. Dodatkową zaletą audiobooka był podkład muzyczny (klasyka). Moja ocena powieści 5/6. I tym sposobem zamiescilam moja 60 ta recenzje klasyki :) Troche tego ostatnio przeczytalam, zdarzylo mi sie nawet dwa razy zamiescic jedna recenzje (na szczescie zauwazylam to, choc po pol roku i usunelam drugi wpis).

7 komentarzy:

  1. Ja muszę wreszcie przeczytać coś Kuncewiczowej. Na audiobooka raczej się nie zdecyduję. Wolę papierowe wersje książek, przy czytanych zawsze zasnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy audiobooku zasypiasz? Mnie się nie zdarzyło. Ale każdy ma swoje preferencje.:)

      Usuń
  2. Do Marii Kuncewiczowej do tej pory trudno mi się było przekonać. Omijałam ją szerokim łukiem, nawet na polonistycznych zajęciach podczas studiowania. Ale może właśnie audiobook będzie tą formą, która mnie do niej przekona? Spróbuję.

    Bardzo fajnie piszesz, spodobało mi się u Ciebie, więc dodaję do obserwowanych.
    Zapraszam też do siebie, dopiero się zadomawiam, ale powoli aranżuję i "mebluję" swoje wnętrza ;)
    zaakcentowana.blogspot.com

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Muszę jednak sprostować, iż Klasyka literatury popularnej jest blogiem współtworzonym przez wielu użytkowników (lista obok), do którego każdy się może dołączyć, wystarczy zgłosić chęć do matki założycieli - maniiczytania. Życzę powodzenia w blogowaniu, bo daje ono wiele radości. Wiele recenzji prozy Kuncewiczowej znajduje się na blogu Lirael - tam też można się przyłączyc i przeczytac cos z MK

      Usuń
  3. Kuncewiczowa ma specyficzny styl, prawda? Celtycka legenda 'Tristan i Izolda' to była za moich licealnych czasów lektura obowiązkowa. Prawdopodobnie w najbliższym czasie właśnie tą książke Kuncewiczowej przeczytam, bo nie zamierzam poprzestać na jednej :)
    Co do audiobooków, mam tylko jedną książkę w tym wydaniu, ale wiem, że czasami głos lektora bywa męczący. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam legendy Tristana i Izoldy (za moich czasów nie była ona lekturą), ale właśnie wypożyczyłam z biblioteki. Co do audiobooków- ja je lubię, choć to prawda, że czasami lektor ma mdły i nużący głos, czego nie mogę powiedzieć o zrecenzowanym audiobooku.

      Usuń
    2. Ach, zapomniałam o stylu- zdecydowanie jest on specyficzny i raczej albo się go polubi, albo wręcz przeciwnie.

      Usuń