Rozważałam kiedyś studiowanie
medycyny. Myślę, że jednak dobrze zrobiłam, że tego kierunku studiów nie
wybrałam - znając siebie, na pewno ciężko by mi się było wyleczyć z
kompleksu studenta I roku, który rozpoznaje u siebie objawy wszystkich
chorób, o których się uczy. Główny bohater "Trzech panów w łódce..."
miał ten sam problem: przeczytał encyklopedię chorób i doszedł do
wniosku, że spośród wszystkich w niej opisanych nie ma tylko jednej (i
to takiej, która dotyka jedynie służące w średnim wieku, spędzające dużo
czasu na sprzątaniu w pozycji klęczącej). Jego lekarz oczywiście z
diagnozą się nie zgodził, doradził mu jedynie dłuższy odpoczynek. Nasz
bohater, wraz z dwoma kolegami oraz psem, postanowił wybrać się więc w
rejs po Tamizie.
Humor,
humor i jeszcze raz humor. To tyle w skrócie można powiedzieć o książce
Jerome'a. Jest to w zasadzie zbiór śmiesznych anegdot, opisujących
przygody, z jakimi trzej przyjaciele spotkali się podczas swojej
podróży. Do tego dorzuconych jest także kilka anegdot historycznych,
nawiązujących do odwiedzanych miejsc i wielkich postaci, które w owych
miejscach bywały.
Książkę
w zasadzie można otworzyć na dowolnej stronie, zacząć czytać od
któregokolwiek rozdziału. Zawsze napotkamy na coś śmiesznego. Choć nie
jestem wielką miłośniczką humoru brytyjskiego, to jednak lektura była
dla mnie naprawdę odprężająca i wielokrotnie wywołała uśmiech na mej
twarzy.
Jestem bardzo ciekawa tej książki, zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu czeka na półce na przeczytanie ;)
OdpowiedzUsuńJa też się zabieram do niej od jakiegoś czasu. Teraz mam na nią jeszcze większą ochotę :)
OdpowiedzUsuńFalka
Ostatnio jedno z wydawnictw ma serię książek - podręczników do nauki angielskiego. Jedną z książek, które są dostępne w tej serii są właśnie "Trzej panowie w łódce". Do tej pory nie miałam pojęcia czego dotyczy fabuła, ani "z czym to się je". Twój opis jednak zachęcił mnie do czytania (:
OdpowiedzUsuń