Tłumaczenie: Katarzyna Malecha
Wydawnictwo: MG
Stron: 312
Za każdym razem, gdy sięgam po kolejną pozycję z twórczości sióstr
Bronte lub Jane Austen, odczuwam ogromną radość. Radość, którą można
porównać z powrotem w stare, dobrze nam znane i przyjazne miejsce. Przy
tych dziewiętnastowiecznych historiach odpoczywam, zapominam o realnych
troskach, uspokajam się. Ich szczególny rytm pomaga w wyciszeniu się. I
choć jeden tytuł zachwyca mnie bardziej, a drugi mniej - to do każdego
mam ogromny sentyment. Postanowiłam sobie już jakiś czas temu, że
przeczytam całą bronteowską i austenowską twórczość oraz stopniowo
zapełnię nią biblioteczkę, aby kiedyś móc do tych historii powrócić.
Wtedy wystarczy, że podejdę do półki i ściągnę z niej wybrany tytuł. Na
przykład Profesora, którego ostatnią stronę niedawno przewróciłam...
Profesor to debiutancka powieść najstarszej z sióstr Bronte -
Charlotte. Utwór został wydany po śmierci autorki, natomiast
polskojęzycznym czytelnikom dane było się z nim zapoznać dopiero w 2012
roku. Dla mnie było to piąte spotkanie z twórczością znanego rodzeństwa i
od razu szczerze przyznam, że wysoka pozycja Wichrowych Wzgórz Emily Bronte oraz Lokatorki Wildfell Hall Anne Bronte w mym własnym odczuciu pozostaje niezachwiana. W Profesorze historia
jest mniej ciekawa niż bym oczekiwała, postaci nieco papierowe, pełne
stereotypów, a wątek miłosny - trochę naciągany. Nie zmienia to jednak
faktu, że czytałam tę książkę z niemałą przyjemnością i cieszę się, że
mam ów tytuł w swych zbiorach. Zdaję sobie sprawę, że był to debiut
Charlotte i poza tym - jako brontemaniaczka - mam dla moich ulubionych
autorek wiele wyrozumiałości.
Głównym bohaterem książki uczyniła pisarka - co ciekawe - mężczyznę. William Crimsworth to młody człowiek, który szuka swojego miejsca w świecie. Nie wie za bardzo, co chce robić. Nie ma też oparcia w rodzinie, bo rodziców stracił w dzieciństwie, wujowie odwrócili się od niego po odrzuceniu oferty pracy i zamążpójścia, a starszy brat, do którego udaje się pełen nadziei - okazuje się oschłym, despotycznym i nieczułym człowiekiem. Znajomość z niezwykle cynicznym, ale i pomocnym jegomościem o nazwisku Hunsden okazuje się dla bohatera przepustką do lepszego życia. Wyjeżdża do Brukseli, gdzie otrzymuje posadę nauczyciela języka angielskiego w szkole dla chłopców i sąsiedniej szkole dla dziewcząt. Przełomowym momentem stanie się dla niego spotkanie z Frances Evans Henri - skromną i wrażliwą uczennicą o angielsko-szwajcarskich korzeniach. Między tym dwojgiem zacznie się rodzić powoli uczucie - troszkę mdłe, pozbawione porywów i rumieńców. Ale jak mamy wierzyć - prawdziwe.
Głównym bohaterem książki uczyniła pisarka - co ciekawe - mężczyznę. William Crimsworth to młody człowiek, który szuka swojego miejsca w świecie. Nie wie za bardzo, co chce robić. Nie ma też oparcia w rodzinie, bo rodziców stracił w dzieciństwie, wujowie odwrócili się od niego po odrzuceniu oferty pracy i zamążpójścia, a starszy brat, do którego udaje się pełen nadziei - okazuje się oschłym, despotycznym i nieczułym człowiekiem. Znajomość z niezwykle cynicznym, ale i pomocnym jegomościem o nazwisku Hunsden okazuje się dla bohatera przepustką do lepszego życia. Wyjeżdża do Brukseli, gdzie otrzymuje posadę nauczyciela języka angielskiego w szkole dla chłopców i sąsiedniej szkole dla dziewcząt. Przełomowym momentem stanie się dla niego spotkanie z Frances Evans Henri - skromną i wrażliwą uczennicą o angielsko-szwajcarskich korzeniach. Między tym dwojgiem zacznie się rodzić powoli uczucie - troszkę mdłe, pozbawione porywów i rumieńców. Ale jak mamy wierzyć - prawdziwe.
(...)
[Całość przeczytacie na moim blogu.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz