Powiem szczerze - miałam już dość Kraszewskiego. Najpierw podstępnie rozdałam w konkursie nagromadzone zapasy książek obyczajowych. Potem stwierdziłam, że i na historyczne nieprędko znajdę czas w najbliższej przyszłości, więc i one poszły w dobre ręce. Baba z wozu - koniom lżej. Po redukcji zapasów niemal od razu nabrałam ochoty na ponowne spotkanie z pisarzem.
Zmobilizowana husarską szarżą Anek, która w 7 dni zaprezentowała 7 książek JIK-a (Tydzień z JIK-iem) przyniosłam z biblioteki jeden z tytułów, który intrygował mnie już od czasu rozpoczęcia wyzwania a mianowicie z "Interesa familijne". Nie wiem, czy zadziałała tu długa abstynencja, czy obiektywne walory książki, dość, że pochłonęłam ją w rekordowym tempie.
W tej chwili przetacza się przez blogi akcja "czytadła na maksa". Myślę, że akurat tę książkę JIK-a spokojnie można umieścić w takim rankingu. Czyta się bez przykrości i świetnie resetuje po bardziej wymagających lekturach. W dodatku sprawia wrażenie, jakby sam autor nieźle się bawił przy pisaniu.
Czy myślicie, że single to całkiem współczesne zjawisko, które zastąpiło bardziej obciachowych "starych kawalerów" z dawnych czasów? Kraszewski udowadnia, że najprawdopodobniej jest ono stare jak świat. Skoro można było spotkać "singla w stanie czystym" w tak konserwatywnym i staroświeckim miejscu, jak Wołyń w latach 50-tych XIX-go wieku, to pewnie i w średniowieczu występowały takie egzemplarze:).
Stanisław Zawilski jest modelowym przypadkiem. Karierę zaczynał w nader stylowym miejscu - na dworze króla Stasia, ma masę pieniędzy i liczne wyrafinowane hobby. Jako człowiek światowy zajmuje się także sponsoringiem, tyle, że żadna z jego protegowanych nie jest studentką. Jedyną chmurką na horyzoncie jest fakt, że Stanisław ma już swoje lata, dobiega mianowicie dziewięćdziesiątki. I choć dzięki najnowszym osiągnięciom kosmetologii wygląda na człowieka o kilka dekad młodszego, to jednak rzeczywistość skrzeczy. Nie może już jak dawniej w pełni skorzystać z atrakcji oferowanych mu przez jego żeński personel. Co gorsza od jakiegoś czasu jego spokój zaczyna zakłócać rodzina (doprawdy bezczelność, gdy człowiek całe życie starał się nie założyć własnej). Czyżby czyhali na Stanisławowe miliony?
"Interesa familijne" zbudowane są w oparciu o schemat "gry o spadek", choć nie zawsze "łowcy" są postaciami negatywnymi. Wprowadzenie do akcji nader licznej familii Zawilskich pozwala JIK-owi wyżyć się w konstruowaniu kolejnych postaci (najbardziej podobali mi się wołyńscy Dulscy: Paweł i Julia), przedstawianiu ich motywacji i obszarów konfliktu. A ostateczna treść testamentu powinna zaskoczyć nie tylko spadkobierców, ale i czytelnika.
Słowem- ponowne spotkanie z Kraszewskim uważam za całkiem udane:).
Zmobilizowana husarską szarżą Anek, która w 7 dni zaprezentowała 7 książek JIK-a (Tydzień z JIK-iem) przyniosłam z biblioteki jeden z tytułów, który intrygował mnie już od czasu rozpoczęcia wyzwania a mianowicie z "Interesa familijne". Nie wiem, czy zadziałała tu długa abstynencja, czy obiektywne walory książki, dość, że pochłonęłam ją w rekordowym tempie.
W tej chwili przetacza się przez blogi akcja "czytadła na maksa". Myślę, że akurat tę książkę JIK-a spokojnie można umieścić w takim rankingu. Czyta się bez przykrości i świetnie resetuje po bardziej wymagających lekturach. W dodatku sprawia wrażenie, jakby sam autor nieźle się bawił przy pisaniu.
Czy myślicie, że single to całkiem współczesne zjawisko, które zastąpiło bardziej obciachowych "starych kawalerów" z dawnych czasów? Kraszewski udowadnia, że najprawdopodobniej jest ono stare jak świat. Skoro można było spotkać "singla w stanie czystym" w tak konserwatywnym i staroświeckim miejscu, jak Wołyń w latach 50-tych XIX-go wieku, to pewnie i w średniowieczu występowały takie egzemplarze:).
Stanisław Zawilski jest modelowym przypadkiem. Karierę zaczynał w nader stylowym miejscu - na dworze króla Stasia, ma masę pieniędzy i liczne wyrafinowane hobby. Jako człowiek światowy zajmuje się także sponsoringiem, tyle, że żadna z jego protegowanych nie jest studentką. Jedyną chmurką na horyzoncie jest fakt, że Stanisław ma już swoje lata, dobiega mianowicie dziewięćdziesiątki. I choć dzięki najnowszym osiągnięciom kosmetologii wygląda na człowieka o kilka dekad młodszego, to jednak rzeczywistość skrzeczy. Nie może już jak dawniej w pełni skorzystać z atrakcji oferowanych mu przez jego żeński personel. Co gorsza od jakiegoś czasu jego spokój zaczyna zakłócać rodzina (doprawdy bezczelność, gdy człowiek całe życie starał się nie założyć własnej). Czyżby czyhali na Stanisławowe miliony?
"Interesa familijne" zbudowane są w oparciu o schemat "gry o spadek", choć nie zawsze "łowcy" są postaciami negatywnymi. Wprowadzenie do akcji nader licznej familii Zawilskich pozwala JIK-owi wyżyć się w konstruowaniu kolejnych postaci (najbardziej podobali mi się wołyńscy Dulscy: Paweł i Julia), przedstawianiu ich motywacji i obszarów konfliktu. A ostateczna treść testamentu powinna zaskoczyć nie tylko spadkobierców, ale i czytelnika.
Słowem- ponowne spotkanie z Kraszewskim uważam za całkiem udane:).
Być może i czytałam, gdyż byłam wielbicielką talentu Kraszewskiego i czytałam co wpadło mi w ręce, ale to było ze 40 lat temu.)
OdpowiedzUsuńOj, dawno nie czytalam... i chyba sie jednak za Niego nie zabiore...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith