Po
opis na okładce, „z ostrożności” sięgnęłam dopiero po zakończeniu
lektury. I jakie było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam, że Kuzynka Bietka
to mrożący krew w żyłach portret mściwej, niezamężnej chłopki, która
pod maską dobroci ukrywa poczucie krzywdy, zawiść i niechęć, pragnąc za
wszelką cenę zniszczyć rodzinę Hulotów, a zwłaszcza szczęście młodej i
pełnej temperamentu dziewczyny.
No nie wiem, być może co innego mrozi krew w żyłach autorowi recenzji, we mnie lektura powodowała skrajne uczucia; rozbawienia nad łatwowiernością zdradzanej pani domu, chęci potrząśnięcia tą anielsko dobrą, acz beznadziejnie nudną kobietą oraz podziwu nad zdolnością wywoływania emocji u czytelnika.
Historia, acz momentami irytująca (choć może włąściwiej byłoby napisać, iż irytujący są jej bohaterowie) napisana jest w sposób lekki i intrygujący. Lektura wciąga i zaciekawia, choć jej fabuła mogłaby przypominać brazylijską telenowelę.
Do Paryża przyjeżdża uboga krewna rodziny Hulotów Elżbieta Fischer (Bietka). Zazdrosna o powodzenie kuzynki Adeliny, upokorzona swym ubóstwem, brzydotą i pogardą otoczenia, postanawia zemścić się na rodzinie swych opiekunów. Wykorzystuje do tego skłonność pana domu do płci pięknej. Pan Hulot to nieuleczalny erotoman. Lektura stanowi studium kobiety odrzuconej, która sama nie mogąc zaznać szczęścia nie tylko odmawia go innym, ale dąży do ukarania innych za swój los. Namawia w tym celu piękną kurtyzanę (Walerię Marneffe), by została kolejną kochanką męża Adeliny, a następnie, by rzuciła go na rzecz dawnego ukochanego Bietki. Akcja się zagęszcza, baron Hulot zyskuje konkurentów; poza dawnym wielbicielem Walerii - Wenezuelczykiem (przypominającym mi szekspirowskiego Otella) w roli kochanków występują teść syna i mąż córki. Pojawiają się też wątki sensacyjne; malwersacje, otrucie, ucieczka z domu. Na tle całości niczym święta męczennica unosi się Adela, zdradzana i upokarzana małżonka, która zachowuje się niczym ofiara syndromu sztokholmskiego.
Lektura stanowi połączenie powieści sensacyjnej (niezłego dreszczowca) ze studium psychologicznym. Świetnie zarysowane i zróżnicowane portrety głównych bohaterów są chyba największą zaletą tej powieści. I jak zwykle bywa, o wiele ciekawiej wypadają negatywni bohaterowie; Bietka, Waleria, czy nawet żałosne ofiary męskich rządź. Zło jest bardziej pociągające, a dobro wydaje się niesamowicie nudne. Lektura wywołała we mnie silne emocje, które sprawiały, że z chęcią kopnęłabym cnotliwą baronową w miejsce, gdzie słońce nie dociera. I właśnie w tej umiejętności budzenia emocji widzę mistrzostwo Balzaka.
Nie potrafię się oprzeć wrażeniu, iż Balzak czyni Bietkę sprawczynią rodzinnej tragedii. Przedstawia ją, jako kobietę nieszczęśliwą, ogarniętą pasją niszczenia, której źródło tkwi w odrzuceniu i osamotnieniu. Tymczasem intrygi Bietki trafiają jedynie na podatny grunt, a los rodziny Hulot, może nie tak dramatyczny i tak by się dopełnił z powodu chorobliwych namiętności pana barona i zbytniej uległości jego małżonki. Powieść jest także krytyką francuskiego społeczeństwa XIX wieku, w którym wartości materialne górują nad duchowymi. Cóż, w tej dziedzinie świat od wiek wieków nie uległ przemianie. Pisarz przez całe życie dążył do jednego, zdobycia ogromnej fortuny, więc doskonale wiedział o czym pisze.
No nie wiem, być może co innego mrozi krew w żyłach autorowi recenzji, we mnie lektura powodowała skrajne uczucia; rozbawienia nad łatwowiernością zdradzanej pani domu, chęci potrząśnięcia tą anielsko dobrą, acz beznadziejnie nudną kobietą oraz podziwu nad zdolnością wywoływania emocji u czytelnika.
Historia, acz momentami irytująca (choć może włąściwiej byłoby napisać, iż irytujący są jej bohaterowie) napisana jest w sposób lekki i intrygujący. Lektura wciąga i zaciekawia, choć jej fabuła mogłaby przypominać brazylijską telenowelę.
Do Paryża przyjeżdża uboga krewna rodziny Hulotów Elżbieta Fischer (Bietka). Zazdrosna o powodzenie kuzynki Adeliny, upokorzona swym ubóstwem, brzydotą i pogardą otoczenia, postanawia zemścić się na rodzinie swych opiekunów. Wykorzystuje do tego skłonność pana domu do płci pięknej. Pan Hulot to nieuleczalny erotoman. Lektura stanowi studium kobiety odrzuconej, która sama nie mogąc zaznać szczęścia nie tylko odmawia go innym, ale dąży do ukarania innych za swój los. Namawia w tym celu piękną kurtyzanę (Walerię Marneffe), by została kolejną kochanką męża Adeliny, a następnie, by rzuciła go na rzecz dawnego ukochanego Bietki. Akcja się zagęszcza, baron Hulot zyskuje konkurentów; poza dawnym wielbicielem Walerii - Wenezuelczykiem (przypominającym mi szekspirowskiego Otella) w roli kochanków występują teść syna i mąż córki. Pojawiają się też wątki sensacyjne; malwersacje, otrucie, ucieczka z domu. Na tle całości niczym święta męczennica unosi się Adela, zdradzana i upokarzana małżonka, która zachowuje się niczym ofiara syndromu sztokholmskiego.
Lektura stanowi połączenie powieści sensacyjnej (niezłego dreszczowca) ze studium psychologicznym. Świetnie zarysowane i zróżnicowane portrety głównych bohaterów są chyba największą zaletą tej powieści. I jak zwykle bywa, o wiele ciekawiej wypadają negatywni bohaterowie; Bietka, Waleria, czy nawet żałosne ofiary męskich rządź. Zło jest bardziej pociągające, a dobro wydaje się niesamowicie nudne. Lektura wywołała we mnie silne emocje, które sprawiały, że z chęcią kopnęłabym cnotliwą baronową w miejsce, gdzie słońce nie dociera. I właśnie w tej umiejętności budzenia emocji widzę mistrzostwo Balzaka.
Nie potrafię się oprzeć wrażeniu, iż Balzak czyni Bietkę sprawczynią rodzinnej tragedii. Przedstawia ją, jako kobietę nieszczęśliwą, ogarniętą pasją niszczenia, której źródło tkwi w odrzuceniu i osamotnieniu. Tymczasem intrygi Bietki trafiają jedynie na podatny grunt, a los rodziny Hulot, może nie tak dramatyczny i tak by się dopełnił z powodu chorobliwych namiętności pana barona i zbytniej uległości jego małżonki. Powieść jest także krytyką francuskiego społeczeństwa XIX wieku, w którym wartości materialne górują nad duchowymi. Cóż, w tej dziedzinie świat od wiek wieków nie uległ przemianie. Pisarz przez całe życie dążył do jednego, zdobycia ogromnej fortuny, więc doskonale wiedział o czym pisze.
Moja ocena 4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz