Autobiograficzna powieść o kilkuletnim pobycie autorki na plantacji kawy
w Kenii. Po śmierci ojca Karen wychodzi za mąż za Barona von Blixen i
wraz z nim wyjeżdża na Czarny Ląd. Tam poznaje miłość swojego życia -
Denysa, angielskiego arystokratę i badacza Afryki. Po jego śmierci i
bankructwie farmy wraca do Europy, chora na syfilis, którym zaraził ją
mąż.
Jednak to nie życiu osobistemu poświęca uwagę w swej powieści, a
miejscu, w którym przyszło jej żyć. Książka to kompendium wiedzy o
afrykańskiej przyrodzie, o plemionach tam żyjących, zwyczajach,
warunkach atmosferycznych. Autorka wnikliwie studiuje zachowania i
rytuały tubylców, w reporterskim stylu opisuje zdarzenia dziejące się na
farmie. Niezwykle barwnie i obrazowo przedstawia krajobraz Afryki. A to
wszystko w formie pamiętnika, zawierającego również sporo emocji.
Dziś, kiedy półki księgarń uginają się pod kolejnymi wydaniami
podróżniczych wspomnień Pawlikowskiej czy Cejrowskiego, kiedy w
internecie możemy oglądać tysiące zdjęć z czarnego lądu, a lwa już
niemowlak zna z ZOO, "Pożegnanie z Afryką" nie robi takiego wrażenia,
jak prawie 100 lat temu. Jednak i dziś zachwyca zwłaszcza pięknem
języka, poetycką wręcz narracją, wnikliwością obserwacji i trafnością
spostrzeżeń, magią i tajemniczością.
Książka znacznie różni się od filmu pod tym samym tytułem, zwłaszcza
tym, że nie poświęca miejsca na wątek miłosny Karen i Denysa, na czym
głównie skupił się reżyser.
Notka ukazała się również na moim blogu.
W sumie przeczytałabym te książkę, czemu nie ;) Chociaż takie klimaty mnie jakoś nie przyciągają, kojarzą mi się z Białą Masajką.
OdpowiedzUsuńCzytałam, wspaniała książka!
OdpowiedzUsuń