Witam, zaproszona do wzięcia udziału dołączam do grupy wielbicieli literatury pięknej. Mam nadzieję, że uda mi się zamieścić tekst i odesłać do jego rozwinięcia, a jeśli popełnię jakiś błąd to proszę o wyrozumiałość. Internet i związana z tym technika nadal mnie przerastają.
Na początek chciałam przedstawić swoją opinię dotyczącą przeczytanej niedawno książki, która stała się mi szczególnie bliska z kilku powodów; uwielbiam Paryż, uwielbiam Renesans, uwielbiam musical Notre Dame. Książka znana jest bardziej pod tytułem Dzwonnik z Notre Dame.
Rzecz dzieje się w moim ulubionym okresie historycznym. Okresie wiary w potęgę ludzkiego umysłu, okresie odkryć geograficznych i odkrycia druku, okresie od którego to myśl ludzka będzie mogła swobodnie rozprzestrzeniać się na cały świat.
Uwielbienie i podziw dla architektury przełomu średniowiecza i renesansu przebija się z kart powieści. Autor ubolewa nad niszczycielskim wpływem historii na sztukę.
Można powiedzieć, że Katedra Najświętszej Marii Panny jest jednym z głównych bohaterów dramatu. Jest nie tylko przedmiotem podziwu autora, jego inspiracją, ale także domem dwójki bohaterów. Jest ona też jednym z wielu w tamtych okrutnych czasach miejsc, chronionym prawem azylu dla skazanych. Miejscem, w którym nieszczęśnik może się schronić i dla którego staje się ona zarówno domem jak i więzieniem. Były to czasy, kiedy wymiar sprawiedliwości ze sprawiedliwością miał niewiele wspólnego.
Inspiracją do powstania książki było odkrycie na murze świątyni greckiego słowa ANAΓKH oznaczającego „przeznaczenie”.
W historii tej nie ma postaci jednoznacznych. Każdego z bohaterów można w równym stopniu usprawiedliwić, jak i potępić. A tym, co ich zarówno usprawiedliwia, jak i potępia jest właśnie przeznaczenie.
Przeznaczenie, owo Fatum sprawia, że często działanie bohaterów przynosi skutki przeciwne do zamierzonych. Ono też sprawia, że człowiek często potyka się z powodu swoich przyjaciół, co stwierdza filozoficznie poeta. Człowiek staje się małym trybikiem w maszynie historii.
Dzwonnik (Quasimodo) jest zły i nienawidzi ludzi, ale czyż nie ma do tego powodów ten wynaturzony twór natury. Potwór w ludzkim ciele; garbaty, kulawy, jednooki, głuchy, brzydki porzucony jako dziecko i wyszydzany przez ludzi. Czyż taki ktoś nie ma powodów do nienawiści, zgorzknienia, dziwactwa. Jedyne osoby, które okazują mu cień zainteresowania, nie potrafią okazać mu serca. Arcydiakon Frollo, który przygarnął porzuconą sierotę, małego potworka, wyuczył, wykarmił i dał zajęcie, który był jego opiekunem i niemal bóstwem staje się w końcu przyczyną jego tragedii. Piękna Cyganka, która zdobyła się na jeden litościwy gest i napoiła spragnionego, znajdującego się pod pręgierzem Quasimodo, odwraca z wstrętem głowę na jego widok. Nie może znieść jego brzydoty, mimo, że to on wyrwał ją z objęć śmierci i niczego od niej nie pragnie poza możliwością służenia jej i bycia wiernym psem i obrońcą. Trudno się jednak jej dziwić, kiedy patrzy się choćby na dzisiejsze wyobrażenie Quasimodo, jest to widok przerażający.
Jest tam też poeta Piotr Gringoire, który w chwili próby zawodzi. Czy można się jednak dziwić, iż człowiek, który dwukrotnie uszedł szubienicy (na którą skazało go, jedynie to, iż miał nieszczęście być bezdomnym włóczęgą) nie jest zdolny do bohaterstwa.
Jest ksiądz, który całe życie poświęcił służbie Bogu i nauce, a który porażony urodą i niewinnością dziewczyny zostaje ogarnięty nie tyle namiętnością, co żądzą miłości cielesnej. Dla tej obsesji gotów jest popełnić każdą zbrodnię, dla niej gotów jest na wiekuiste potępienie.
Jest też niewinna dzieweczka przecudnej urody, która zabawia ludzi wdzięcznym tańcem i magicznymi sztuczkami. Dziewczyna żyje jak beztroski motyl, ratuje od śmierci poetę, lituje się nad Quasimodo. I spotyka na swoje nieszczęście pięknego i pozbawionego serca żołnierza. Miłość, która ostatecznie zaprowadzi ją ….
Więcej i szerzej