wtorek, 31 maja 2011
"Dziennik Serafiny" - J.I. Kraszewski
Zacznę od pytania pomocniczego: czy byliście już kiedyś we Lwowie? A jeśli tak, to ile razy?
Ci, którzy byli, zapewne powrócą tam jeszcze nie raz, tych, którzy nie byli, uprasza się o jak najszybsze nadrobienie tego niedopatrzenia. Jedni i drudzy mogą się tam wybrać wirtualnie dzięki "Dziennikowi Serafiny".
Porządną recenzję znajdziecie (lub może już czytaliście) u Lirael, tu tylko garść wrażeń. Rzecz dzieje się wprawdzie w roku 1876, ale bohaterka, osiemnastoletnia Serafina, jest dziewczyną na wskroś współczesną. Jej ideały dałyby się streścić w trzech słowach- "Fura, skóra i komóra", choć w wersji XIX-wiecznej brzmiało to jednak bardziej imponująco:
"Kareta, sześć koni, liberia... pałac na wsi...piękne zimowe pomieszkanie we Lwowie..Lato u wód...żadnych śmiesznych oszczędności co do stroju. Co kobieta warta, jeśli ubrać się nie może?"[1]
Jest też wyznawczynią życiowej odmiany feminizmu i piewczynią związków otwartych:
"Zupełna swoboda...(przyszły mąż)zazdrosnym być nie powinien, bo to jest śmieszne..."[2].
Co więcej, wyznając takie zasady jest też spadkobierczynią wielu polskich kobiet, które myślały podobnie (choć najwyraźniej daleko im było do ideału przysłowiowej "Matki Polki"):
"Ale przecie i ciocia i mama tak dobrze to rozumieją jak i ja, bom te zasady wzięła od nich. Wymagać ode mnie nie mogą, ażebym została męczennicą..."[3]
Osiemnastolatka porzuca pensję i z impetem wchodzi w życie. Z impetem tym większym, że dodatkową siłę nadają mu jej rodzice, którzy w sukcesie życiowym córki widzą możliwość realizacji własnych planów i ambicji. Jak potoczą się dalsze losy Serafiny? zachęcam do sprawdzenia.
To moje pierwsze spotkanie z Kraszewskim, ale, podobnie jak u Lirael, okazało się ono kompletnym zaskoczniem. Książka napisana jest z humorem i lekkością, i czyta się po prostu błyskawicznie. Mimo, że temat aż prosi się o dawkę dydaktyzmu - Kraszewski go unika i wyraźnie sympatyzuje z bohaterką. Książka celowała najwyraźniej w segment popularny - brak tu rozważań o społeczeństwie, moralności czy Bogu, których nie szczędzili Prus czy Sienkiewicz. Mimo wszystko - to jednak wyższa literacka półka niż współczesne czytadła. Polecam gorąco:).
poniedziałek, 30 maja 2011
Mistrz i Małgorzata (czyli nie tylko o tym, jak Gośka nago na miotle latała)
Mistrza i Małgorzatę czytałam po raz pierwszy wiele lat temu. Była to jednak inna wersja powieści; skrócona i ocenzurowana. Wersja, jakiej teraz wysłuchałam (audiobook) jest pełną wersją powieści. Nie mniej jednak już tamta pierwsza jej wersja zauroczyła mnie, wprowadzając w świat magii, symboli i tajemnic.
Powieść Bułhakowa to połączenie satyry, powieści miłosnej, rozważań filozoficznych, komedii, kryminału i fantazji.
Powieść jest wieloznaczna i pełna symboli; są tam gadający kot, obywatele z poucinanymi głowami, chodzące garnitury, przemieszczający się w czasie i przestrzeni obywatele, pieniądze zamieniające się w papier, obywatelki w samej bieliźnie, latające na miotle nagie kobiety, zamieniony w wieprzka urzędnik. Są rozważania na temat dobra i zła. Jest też wielka miłość, dla której nie ma granic. No i jest fantastyczny, surrealistyczny, upiorny i intrygujący Bal u Szatana, na którym naga Małgorzata pełni rolę królowej.
Dla mnie jest to powieść magiczna.
Fabuła opiera się na trzech wątkach; pobytu szatana w Moskwie, miłości mistrza i Małgorzaty oraz spotkania Jezusa (tutaj Joszui) z Piłatem.
Moim zdaniem najmniej zajmujący jest wątek religijny; historia Jezusa, Piłata i Mateusza Lewity. Poza pierwszą jej częścią nieco nużąca, choć muszę przyznać - niezbędna dla całości powieści.
Dwa pozostałe wątki mieszają się ze sobą. Szatan wraz ze swoją świtą (Korowiewem, kotem Behemotem, Azazzello i Helą) przybywa do Moskwy. A skutki jego działalności nie pozostają bez wpływu na życie Mistrza i Małgorzaty. Szatan dokonuje pokazów czarnej magii w teatrze, urządza bal, a przy okazji demaskuje absurdy radzieckiej rzeczywistości. Na jaw wychodzą ludzkie ułomności; zachłanność, obłuda, nieuczciwość. Wady te mają uosabiać system komunistyczny w stalinowskiej Rosji. Są tu pazerni na pieniądze urzędnicy, żądne pięknych strojów obywatelki, sprzedawcy nieświeżej żywności oraz mierni, piszący na zamówienie literaci.
Powieść przedstawia smutną rzeczywistość początku XX wieku w Rosji Radzieckiej. Rzeczywistość, w której brakuje wszystkiego; począwszy od dóbr materialnych a skończywszy na walorach moralnych, choć może należałoby odwrócić kolejność.
I co dziwne, to właśnie Szatan, któremu przypisuje się całe zło jest jednocześnie tym, który czyni dobro. „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”. Nie tylko ten cytat z Fausta odwołuje się do powieści Goethego. Historia Małgorzaty, która jest gotowa duszę diabłu zaprzedać dla ratowania swojego ukochanego Mistrza przypomina historię Fausta, który gotów był duszę diabłu oddać w zamian za odnalezienie sensu życia. Kolejnymi elementami, które łączą oba dzieła są imię szatana - Woland i imię bohaterki –Małgorzata.
Jakkolwiek działania, Wolanda nie zmieniają biegu zdarzeń ani ludzkich serc i charakterów, to jednak właśnie on był tym, który w świecie ateizmu udowadniał poecie Berliozowi, że historia Joszui (Jezusa) była historią prawdziwą. To on i jego świta piętnując zło i naśmiewając się zeń spełniają dobry uczynek obnażając je. To on wreszcie w świecie bez zasad wyznawał pewne zasady i nie tylko wynagrodził lojalność i posłuszeństwo Małgorzaty, ale także potrafił docenić jej bezinteresowną dobroć. Kiedy Małgorzata po wypełnieniu swego zadania mogła porosić Szatana o jedną, jedyną rzecz i prosiła o coś nie dla siebie Woland docenił to i pozwolił jej na kolejną prośbę.
Moim zdaniem książka powinna nazywać się Szatan i Małgorzata.
I jeszcze jedno. Książkę czyta aktor Henryk Boukołowski i czyta ją wspaniale. Myślę, że jego interpretacja jest swego rodzaju dziełem sztuki.
..."Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie..."
Powieść Bułhakowa to połączenie satyry, powieści miłosnej, rozważań filozoficznych, komedii, kryminału i fantazji.
Powieść jest wieloznaczna i pełna symboli; są tam gadający kot, obywatele z poucinanymi głowami, chodzące garnitury, przemieszczający się w czasie i przestrzeni obywatele, pieniądze zamieniające się w papier, obywatelki w samej bieliźnie, latające na miotle nagie kobiety, zamieniony w wieprzka urzędnik. Są rozważania na temat dobra i zła. Jest też wielka miłość, dla której nie ma granic. No i jest fantastyczny, surrealistyczny, upiorny i intrygujący Bal u Szatana, na którym naga Małgorzata pełni rolę królowej.
Dla mnie jest to powieść magiczna.
Fabuła opiera się na trzech wątkach; pobytu szatana w Moskwie, miłości mistrza i Małgorzaty oraz spotkania Jezusa (tutaj Joszui) z Piłatem.
Moim zdaniem najmniej zajmujący jest wątek religijny; historia Jezusa, Piłata i Mateusza Lewity. Poza pierwszą jej częścią nieco nużąca, choć muszę przyznać - niezbędna dla całości powieści.
Dwa pozostałe wątki mieszają się ze sobą. Szatan wraz ze swoją świtą (Korowiewem, kotem Behemotem, Azazzello i Helą) przybywa do Moskwy. A skutki jego działalności nie pozostają bez wpływu na życie Mistrza i Małgorzaty. Szatan dokonuje pokazów czarnej magii w teatrze, urządza bal, a przy okazji demaskuje absurdy radzieckiej rzeczywistości. Na jaw wychodzą ludzkie ułomności; zachłanność, obłuda, nieuczciwość. Wady te mają uosabiać system komunistyczny w stalinowskiej Rosji. Są tu pazerni na pieniądze urzędnicy, żądne pięknych strojów obywatelki, sprzedawcy nieświeżej żywności oraz mierni, piszący na zamówienie literaci.
Powieść przedstawia smutną rzeczywistość początku XX wieku w Rosji Radzieckiej. Rzeczywistość, w której brakuje wszystkiego; począwszy od dóbr materialnych a skończywszy na walorach moralnych, choć może należałoby odwrócić kolejność.
I co dziwne, to właśnie Szatan, któremu przypisuje się całe zło jest jednocześnie tym, który czyni dobro. „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”. Nie tylko ten cytat z Fausta odwołuje się do powieści Goethego. Historia Małgorzaty, która jest gotowa duszę diabłu zaprzedać dla ratowania swojego ukochanego Mistrza przypomina historię Fausta, który gotów był duszę diabłu oddać w zamian za odnalezienie sensu życia. Kolejnymi elementami, które łączą oba dzieła są imię szatana - Woland i imię bohaterki –Małgorzata.
Jakkolwiek działania, Wolanda nie zmieniają biegu zdarzeń ani ludzkich serc i charakterów, to jednak właśnie on był tym, który w świecie ateizmu udowadniał poecie Berliozowi, że historia Joszui (Jezusa) była historią prawdziwą. To on i jego świta piętnując zło i naśmiewając się zeń spełniają dobry uczynek obnażając je. To on wreszcie w świecie bez zasad wyznawał pewne zasady i nie tylko wynagrodził lojalność i posłuszeństwo Małgorzaty, ale także potrafił docenić jej bezinteresowną dobroć. Kiedy Małgorzata po wypełnieniu swego zadania mogła porosić Szatana o jedną, jedyną rzecz i prosiła o coś nie dla siebie Woland docenił to i pozwolił jej na kolejną prośbę.
Moim zdaniem książka powinna nazywać się Szatan i Małgorzata.
I jeszcze jedno. Książkę czyta aktor Henryk Boukołowski i czyta ją wspaniale. Myślę, że jego interpretacja jest swego rodzaju dziełem sztuki.
..."Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie..."
Moja ocena 6/6
niedziela, 29 maja 2011
Zmartwychwstanie
Zmartwychwstanie, Lew Tołstoj, tłumaczenie Wacław Rogowicz, ZIELONA SOWA 2010
Jakoś uczepiłam się tego Tołstoja, ale to dlatego, że naprawdę mnie wciągnął, jest coś takiego w jego literaturze, co pozwala zagłębić się spokojnie w jego powieść, jak w stary, wysłużony, ale niezmiernie wygodny fotel. "Zmartwychwstanie" mimo dość nagminnego tonu moralizatorskiego w podtekstach, też mnie właściwie nie zawiodło. Książka wydana po raz pierwszy w 1899 r., czyli jeszcze w XIX wieku była pierwszą powieścią po 25 latach "milczenia" (w ym okresie wydawał jedynie krótsze formy prozatorskie) i oczywiście z niecierpliwością oczekiwaną. Ba, sam pisarz stwierdził, że lepszą niż "Wojna i pokój" czy "Anna Karenina", no mogłabym się tu z nim pokłócić.
c.d. SMIETANKA LITERACKA
Jakoś uczepiłam się tego Tołstoja, ale to dlatego, że naprawdę mnie wciągnął, jest coś takiego w jego literaturze, co pozwala zagłębić się spokojnie w jego powieść, jak w stary, wysłużony, ale niezmiernie wygodny fotel. "Zmartwychwstanie" mimo dość nagminnego tonu moralizatorskiego w podtekstach, też mnie właściwie nie zawiodło. Książka wydana po raz pierwszy w 1899 r., czyli jeszcze w XIX wieku była pierwszą powieścią po 25 latach "milczenia" (w ym okresie wydawał jedynie krótsze formy prozatorskie) i oczywiście z niecierpliwością oczekiwaną. Ba, sam pisarz stwierdził, że lepszą niż "Wojna i pokój" czy "Anna Karenina", no mogłabym się tu z nim pokłócić.
c.d. SMIETANKA LITERACKA
sobota, 28 maja 2011
Literatura belle èpoque: Colette – „Klaudyna w szkole”
Montigny to małe miasteczko, leżące pośród zielonych lasów i łąk, w którym właśnie trwa rozbiórka starej szkoły i pospieszna budowa nowej. Tu urodziła się, mieszka i pewno nie tu umrze bohaterka cyklu powieści Colette – Klaudyna.
Piętnastoletnia Klaudyna, to osoba wyjątkowa pod każdym względem. Inteligentna, bystra i spostrzegawcza, świadoma otaczającego ją świata, własnych pragnień, potrzeb i możliwości. Uczęszcza do szkoły, która stanowi dla niej centrum życia, źródło zarówno pracy, jak i wypoczynku, ale przede wszystkim daje jej możliwość poznania charakterów ludzkich, zachowań koleżanek i nauczycieli. Dzięki niej poznaje uczucia: miłość (Klaudyna zakochuje się w młodej nauczycielce Aimée, która jednak porzuca ją dla dyrektorki szkoły – panny Sergent), złość (jaką czuje po odrzuceniu), szczęście (dzięki ukochanej przyrodzie – zielonym lasom, zajmującym lekturom, swojemu ojcu oraz kotce Fanszetce), radość (tak bardzo oczekiwaną po zdanym – z najlepszymi notami – egzaminie). Klaudynę otacza krąg przyjaciółek. Wielka Anais, po której twarzy nigdy nie widać emocji i zawsze musi się szczypać w policzki, aby chociaż trochę się zaróżowiły, Marysia Belhomme, która zawsze pisze najdłuższe wypracowania – niestety – nie na zadany temat, siostry Jaubertówny, wiecznie drażniące Klaudynę swoją nadgorliwością oraz Łusia Lanthenay, siostra ukochanej wcześniej nauczycielki, którą Klaudyna lubi dręczyć na wszelkie możliwe sposoby i która lubi być przez Klaudynę dręczona. Wyjątkowość Klaudyny dostrzegają również nauczyciele. Dyrektorka szkoły, panna Sergent, jest zazdrosna o ciepłe uczucia, jakie na początku żywi do piętnastolatki Aimée Lanthenay. Ruda – jak nazywa dyrektorkę Klaudyna – jest świadoma inteligencji i talentów swojej uczennicy, jej oryginalnych poglądów i wyjątkowej zdolności analizy sytuacji. Zaś Antonin Rabastens, nauczyciel, który wraz z Klaudyną uczy dziewczynki śpiewu, skrycie podkochuje się w niej, czego Klaudyna jest świadoma i na co pozwala, aby wzbudzić zazdrość w Anais – kochającej z kolei Antonina.
Dziewczyna bada granice określone przez obyczajowość francuską przełomu wieków (– Klaudyna przyszła na świat w roku 1884). Poznając swoich nauczycieli i przyglądając się postępowaniom swoich szkolnych koleżanek, Klaudyna poznaje otaczający ją świat, uczy się go, i na odwrót – świat uczy się Klaudyny.
Język powieści obfituje w błyskotliwe riposty bohaterki, cięte uwagi i wnikliwe opisy sytuacji i charakterów osób towarzyszących Klaudynie. Opinie bohaterki wyrażane w powieści są nie tylko odważne i śmiałe, ale przede wszystkim stanowią zdanie samej Colette – o czym przypominają historycy literatury i miłośnicy prozy autorki Niebieskiej latarni.
Powieść Colette – Klaudyna w szkole – wydana w 1900 roku, jest pierwszą z pięciu Klaudyn. Kolejne to Klaudyna w Paryżu, Małżeństwo Klaudyny, Klaudyna odchodzi oraz napisana w dziewiętnaście lat później od ostatniej – Dom Klaudyny. Cykl przyniósł Colette nie tylko olbrzymią popularność, ale również powiew skandalu obyczajowego belle èpoque. Autorka wpisała się na stałe do kanonu literatury francuskiej jako twórczyni prozy obyczajowo-psychologicznej, ze znacznym udziałem cyklu, który został oparty na wątkach autobiograficznych.
Sidonie-Gabrielle Colette była członkinią Królewskiej Belgijskiej Akademii Języka i Literatury Francuskiej, a także Akademii Goncourtów.
Wydawnictwo W.A.B. planuje wydanie całego cyklu powieści o Klaudynie, i już na dzień 8 czerwca zaplanowana jest premiera drugiego tomu – Klaudyna w Paryżu.
Małżeństwo Klaudyny ma mieć swoją premierę 27 lipca, natomiast tom zatytułowany Klaudyna odchodzi – 17 sierpnia 2011 roku.
Zapraszam do odwiedzin mojego bloga Books&mirrors
niedziela, 22 maja 2011
Cierpienia młodego Wertera W.Goethe
Gdyby ktoś się mnie zapytał dlaczego zabrałam się za czytanie tej powieści to nie umiałabym chyba odpowiedzieć. Szukając Fausta natknęłam się na Cierpienia, a że trochę się spieszyłam pomyślałam .. najwyżej nie przeczytam.
Wydawało mi się, że czytanie tej nielubianej przez uczniów lektury (za moich czasów nie była ona lekturą) nie będzie miłe, łatwe i przyjemne. Obawiałam się także, że zmęczy mnie ona i znudzi, a moje cierpienia czytelnicze będą dorównywały cierpieniom młodego bohatera. Nawet nie znając treści książki łatwo można domyślić się, że jej tematem są uczucia nieszczęśliwie zakochanego młodzieńca, które nie zostały odwzajemnione. Temat wydawałoby się banalny i autorce tych słów dosyć odległy. Czasy młodzieńczych uniesień, przyspieszonego bicia serca, wzruszenia z powodu dźwięku jego głosu dawno mam już za sobą. Okazuje się jednak, że pamięć uczuć jest wieczna i niezniszczalna.
Muszę przyznać, że ku memu zaskoczeniu czytało mi się z dużą przyjemnością tę historię wrażliwego, młodego człowieka w niebieskim fraku i żółtej kamizelce.
Książka napisana jest w formie powieści epistolarnej. To zatem co tak drażni młodego, współczesnego odbiorcę, przymuszonego przez polonistkę do przeczytania lektury dla mnie, wielbicielki sztuki pisania listów jest raczej zaletą niż wadą.
Listy te opisują stan ducha Wertera, który spotkawszy pokrewną duszę zapałał uczuciem miłości tak ogromnym i tak czystym, jak tylko miłość romantyczna być może. Trudno ten rodzaj uczucia nazywać miłością, gdyż jest to uwielbienie. Werter pokochał Lottę uczuciem, dla którego spełnienia (przynajmnie z początku) wystarcza spojrzenie, gest, podanie ręki. Pokochał uczuciem, w którym szczęście podmiotu uwielbienia (ubóstwienia nawet) jest szczęściem wielbiącego. Werter pokochał Lottę tak mocno, że zaprzyjaźnił się nawet z Albertem (jej mężem). Czyż można się dziwić duszy tak w miłości zatraconej, duszy tak wrażliwej, że usłyszawszy od Lotty odprawę i uświadomiwszy sobie, że nie będzie już mógł przebywać w jej pobliżu, oddychać tym samym powietrzem, patrzeć w te same miejsca, słyszeć jej głosu zaczyna cierpieć.
Werter jest symbolem bohatera doby romantyzmu. Nadmiernie wrażliwy, nadmiernie uczuciowy, idealizujący obiekt swojej miłości, idealista, idący własną drogą, samotnik buntujący się wobec konwenansów, przeżywający ból istnienia.
Cierpienia młodego Wertera to powieść o niszczącej sile uczucia, uczucia pięknego, które jednak nazbyt idealizowane może doprowadzić do tragicznego finału.
Mnie czytało się lekko i z przyjemnością, poza nazbyt długimi Pieśniami Osjana (te troszkę mnie znużyły).
Wydawało mi się, że czytanie tej nielubianej przez uczniów lektury (za moich czasów nie była ona lekturą) nie będzie miłe, łatwe i przyjemne. Obawiałam się także, że zmęczy mnie ona i znudzi, a moje cierpienia czytelnicze będą dorównywały cierpieniom młodego bohatera. Nawet nie znając treści książki łatwo można domyślić się, że jej tematem są uczucia nieszczęśliwie zakochanego młodzieńca, które nie zostały odwzajemnione. Temat wydawałoby się banalny i autorce tych słów dosyć odległy. Czasy młodzieńczych uniesień, przyspieszonego bicia serca, wzruszenia z powodu dźwięku jego głosu dawno mam już za sobą. Okazuje się jednak, że pamięć uczuć jest wieczna i niezniszczalna.
Muszę przyznać, że ku memu zaskoczeniu czytało mi się z dużą przyjemnością tę historię wrażliwego, młodego człowieka w niebieskim fraku i żółtej kamizelce.
Książka napisana jest w formie powieści epistolarnej. To zatem co tak drażni młodego, współczesnego odbiorcę, przymuszonego przez polonistkę do przeczytania lektury dla mnie, wielbicielki sztuki pisania listów jest raczej zaletą niż wadą.
Listy te opisują stan ducha Wertera, który spotkawszy pokrewną duszę zapałał uczuciem miłości tak ogromnym i tak czystym, jak tylko miłość romantyczna być może. Trudno ten rodzaj uczucia nazywać miłością, gdyż jest to uwielbienie. Werter pokochał Lottę uczuciem, dla którego spełnienia (przynajmnie z początku) wystarcza spojrzenie, gest, podanie ręki. Pokochał uczuciem, w którym szczęście podmiotu uwielbienia (ubóstwienia nawet) jest szczęściem wielbiącego. Werter pokochał Lottę tak mocno, że zaprzyjaźnił się nawet z Albertem (jej mężem). Czyż można się dziwić duszy tak w miłości zatraconej, duszy tak wrażliwej, że usłyszawszy od Lotty odprawę i uświadomiwszy sobie, że nie będzie już mógł przebywać w jej pobliżu, oddychać tym samym powietrzem, patrzeć w te same miejsca, słyszeć jej głosu zaczyna cierpieć.
Werter jest symbolem bohatera doby romantyzmu. Nadmiernie wrażliwy, nadmiernie uczuciowy, idealizujący obiekt swojej miłości, idealista, idący własną drogą, samotnik buntujący się wobec konwenansów, przeżywający ból istnienia.
Cierpienia młodego Wertera to powieść o niszczącej sile uczucia, uczucia pięknego, które jednak nazbyt idealizowane może doprowadzić do tragicznego finału.
Mnie czytało się lekko i z przyjemnością, poza nazbyt długimi Pieśniami Osjana (te troszkę mnie znużyły).
Początek przypomina romantyczne ballady;
Takiej miłości każdy młodzian czeka,
Tak być kochana chce każda dziewczyna,
Czemuż w najświętszym z popędów człowieka,
tkwi tak straszliwego cierpienia przyczyna.
Tak być kochana chce każda dziewczyna,
Czemuż w najświętszym z popędów człowieka,
tkwi tak straszliwego cierpienia przyczyna.
Moja ocena 5/6
sobota, 21 maja 2011
„Nim zerwie się srebrny sznur i pęknie złota czara”
Adam Verver jest uznanym kolekcjonerem dzieł sztuki oraz filantropem, który zamieszkuje wraz ze swoją córką Maggie w Londynie. Wdowiec, cały swój czas poświęca ukochanej córce i swojej życiowej pasji, którą jest zamiłowanie do piękna dotykającego każdej sfery ludzkiego istnienia, posiadania i kontemplacji dzieł sztuki – rzeźb, obrazów oraz sztuki użytkowej. Jednak głównym celem działań filantropa jest dbałość o szczęście swojej jedynej córki, dla której zawsze znajduje czas na rozmowy, której zdanie zawsze bierze pod rozwagę, i stara się postępować według jej oczekiwań. Nawet pojawiająca się z czasem tęsknota za Ameryką, nie jest w stanie rozdzielić ojca z córką.
Maggie Verver, córka Adama, jest kobietą spokojną, skromną i zdystansowaną w stosunku do otaczającego ją świata. Jej mądrość i rozsądek zdają się być niewidoczne pod płaszczem konwenansów otaczających młodą dziedziczkę fortuny swego ojca. Kobieta – w pewnym stopniu za namową przyjaciółki Fanny Assingham – wychodzi za mąż za księcia Ameriga, zubożałego włoskiego arystokratę. Po zamążpójściu, przedmiotem jej trosk staje się samotność ojca. Towarzyszy temu poczucie zdrady i przeświadczenie, iż zostawiła ojca samego, odwróciła się od niego w chwilach, w których – być może – potrzebował jej bardziej niż zwykle.
Książę Amerigo boi się zawieść swoją żonę i teścia. Ten wszechobecny strach, staje się powodem próby całkowitego i bezwarunkowego uczestnictwa w życiu, w którym w pierwszej chwili istnieje przestrzeń wyłącznie dla ojca i córki. Książę skoncentrowany na pragnieniach innych osób, zapomina o odpowiedzialności własnego życia.
Charlotte Stant jest przyjaciółką Maggie i Fanny Assingham. To kobieta o nieprzeciętnej urodzie, doskonałych manierach, eleganckiej etykiecie i wyjątkowej inteligencji. To czego jej brak, to pieniądze.
Kobieta jest kochanką księcia Ameriga.
Na dzień przed ślubem Maggie i Ameriga, Charlotte wraz z księciem wybiera się na zakupy. Pragnie kupić prezent ślubny, niezbyt drogi, lecz gustowny i wyjątkowy. Trafiają do małego sklepiku, w którym sprzedawca oferuje kobiecie – za stosunkowo niską cenę – złotą czarę z kryształu. Książę domyśla się podstępu ze strony sprzedawcy i wychodzi ze sklepu. Kobieta również rezygnuje z jej kupna, chociaż w trakcie przechadzki z księciem, zaczyna tego żałować. Amerigo przeczuwa, że złota czara jest pęknięta, skoro jej cena jest tak śmiesznie niska. Jako przesądny arystokrata, nie chce nawet dotykać złotej czary.
Po kilku miesiącach od ślubu Maggie z księciem, córka Adama Ververa pod wpływem Fanny Assingham, wpada na pomysł, którego realizacja ma stanowić lekarstwo na samotność ojca. Kobieta prosi go, aby zainteresował się Charlotte nie jako jej przyjaciółką, lecz jako kobietą. Adam chcąc, aby Maggie była o niego spokojna, decyduje się oświadczyć Charlotte Stant, a ta, po poznaniu na ten temat opinii księcia – który przysłał list do Charlotte zaraz po tym, jak dowiedział się o oświadczynach teścia – przyjmuje oświadczyny Adama.
Ten charakterystyczny czworokąt emocji, Henry James ukazuje w sposób zupełnie wyjątkowy. Powieść Złota czara została po raz pierwszy wydana w roku 1904. Stanowi ona dzieło pochodzące z trzeciego – ostatniego – okresu twórczości pisarza. Obok Ambasadorów i Skrzydeł gołębicy jest najtrudniejszym, najbardziej złożonym oraz najbogatszym semantycznie i symbolicznie dziełem autora doskonałego Portretu damy. Język powieści buduje skomplikowane i długie frazy, pełne melodyczności i symfoniczności. Tytuł powieści nawiązuje bezpośrednio do Księgi Koheleta ze Starego Testamentu. W ostatnim rozdziale Księgi, należy również upatrywać znaczenia symbolicznego powieści.
Henry James dokonuje kunsztownego zabiegu konstruktywnego rozwarstwienia postaci. Czytelnik nie tylko poznaje wydarzenia – a jest ich niewiele – z różnych perspektyw, ale także wnika bezpośrednio w głąb osobowości bohatera literackiego. Poznaje jego myśli w sposób zupełny i przez ich pryzmat odtwarza, posługując się w znacznej mierze emocjami, bieg zdarzeń. Powieść jest podzielona na dwa tomy. W pierwszym naczelną rolę odgrywa książę, i to przez pryzmat jego zachowań czytelnik ogląda następujące po sobie sytuacje. Niemałą rolę w pierwszym tomie, odgrywa również obecność Fanny Assingham. W tomie drugim następuje całkowita zmiana perspektywy, z księcia na księżną. Finalne wydarzenia są przedstawione oczami Maggie. To w jej osobowości i charakterze, autor nakazuje czytelnikom upatrywać możliwości zdjęcia klątwy złotej czary.
Realizm psychologiczny Jamesa, osiągnął w tej powieści jeden ze swoich najbarwniejszych oraz najkunsztowniejszych obrazów.
James Ivory przeniósł Złotą czarę na ekran w 2000 roku. Adama Ververa zagrał Nick Nolte, jego córkę Maggie Verver – Kate Beckinsale, księcia Amerigo – Jeremy Northam, Fanny Assingham – Anjelica Huston, natomiast w rolę Charlotte Stant wcieliła się Uma Thurman.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka w październiku planuje kolejną premierę powieści Henry’ego Jamesa The Wings of the Dove. Powieść ma zostać wydana pod tytułem Miłość i śmierć w Wenecji.
Zapraszam do odwiedzin mojego bloga Books&mirrors
czwartek, 19 maja 2011
Wojna i pokój
Wojna i pokój, Lew Tołstoj, PIW, 1984
Zdopingowana przez kochającą powieści historyczne babcię, "Wojnę i pokój" przeczytałam już dawno, dawno temu. Teraz, po latach dopatrzyłam się w niej paru motywów i symboli, których oczywiście wcześniej nie miałam szans zauważyć, no i nie czytałam już dla poznania samej treści. To co rzuciło mi się od razu w oczy to nieskończone pokłady ironii rosyjskiego pisarza i jego dystansu. Nie raz czytając któryś z tomów uśmiechałam się do siebie pod nosem, nie chodzi tu o jakieś otwarte żarty ze strony autora, ale delikatną ironię tkwiącą w treści, subtelnym komizmie sytuacji, ledwo uchwytnym w wypowiedziach bohaterów.
c.d. SMIETANKA LITERACKA
środa, 18 maja 2011
Sklepy cynamonowe Bruno Schulz
Nie jest to pierwsze moje spotkanie z twórczością tego prozaika, choć pierwsze bezpośrednie. Oglądałam film „Sanatorium pod Klepsydrą”, zainspirowany Opowiadaniami Schulza. I chociaż mnie on nie urzekł, to podobał mi się. Sięgnęłam po książkę skuszona „pachnącym, cudownym i obiecującym” tytułem. Niestety Sklepy cynamonowe stały się moim Waterloo. Poległam całkowicie, totalnie, na całej linii.
„Sklepy cynamonowe” to opublikowany w 1933 r. pierwszy zbiór opowiadań autora, który udało się wydać dzięki wstawiennictwu Zofii Nałkowskiej.
Opowiadania przenoszą w świat małego, sennego miasteczka, w którym znawcy dostrzegają podobieństwa do rodzinnego miasta pisarza – Drohobycza. Zawierają one opis dziejów rodziny pisarza, ale nie jest to opis będący odzwierciedleniem rzeczywistości, jest to opis pełen odniesień mitologicznych, pełen porównań, wizji. Zapewne dlatego prozę Schulza określa się mianem poezji. Narrator opisuje każdy szczegół rzeczywistości nie nazywając go nazwą rzeczywistą, ale poprzez użycie licznych odniesień, porównań, aluzji, przymiotników, ozdobników nadaje mu znaczenie nierzeczywiste - mityczne. Używa zdań wielokrotnie złożonych, przy których czytaniu gubię sens, gdyż dotarłszy do jego końca nie pomnę początku. Używa on słów, które dawno wyszły „z obiegu” (telluryczny, dymancje, suficjencja).
Więcej tutaj
„Sklepy cynamonowe” to opublikowany w 1933 r. pierwszy zbiór opowiadań autora, który udało się wydać dzięki wstawiennictwu Zofii Nałkowskiej.
Opowiadania przenoszą w świat małego, sennego miasteczka, w którym znawcy dostrzegają podobieństwa do rodzinnego miasta pisarza – Drohobycza. Zawierają one opis dziejów rodziny pisarza, ale nie jest to opis będący odzwierciedleniem rzeczywistości, jest to opis pełen odniesień mitologicznych, pełen porównań, wizji. Zapewne dlatego prozę Schulza określa się mianem poezji. Narrator opisuje każdy szczegół rzeczywistości nie nazywając go nazwą rzeczywistą, ale poprzez użycie licznych odniesień, porównań, aluzji, przymiotników, ozdobników nadaje mu znaczenie nierzeczywiste - mityczne. Używa zdań wielokrotnie złożonych, przy których czytaniu gubię sens, gdyż dotarłszy do jego końca nie pomnę początku. Używa on słów, które dawno wyszły „z obiegu” (telluryczny, dymancje, suficjencja).
Więcej tutaj
wtorek, 17 maja 2011
Człowiek śmiechu Wiktora Hugo - pierwowzór Yokera?
Po pochłonięciu Katedry Najświętszej Marii Panny oraz Nędzników zapragnęłam przeczytać coś jeszcze z prozy Hugo.
„Człowiek śmiechu” to przedostatnia powieść napisana przez Wiktora Hugo. Choć, zastanawiam się, czy powieść jest w tym wypadku najwłaściwszym określeniem. Czytając książkę miałam wrażenie, jakbym czytała poemat, pomimo, iż tekst nie został napisany mową wiązaną.
Głównym wątkiem powieści są losy trupy kuglarsko-aktorskiej w siedemnastowiecznej Anglii.
Tytułowy bohater, Gwynplaine - człowiek śmiechu to zdeformowany i oszpecony przez handlarzy dziećmi linoskoczek. Okaleczenie twarzy spowodowało, iż wykrzywiona w wiecznym uśmiechu, sprawia ona wrażenie groteskowe i przerażające. Mamy więc ponownie (podobnie jak w Katedrze NMP) do czynienia z człowiekiem – maszkarą, człowiekiem odrzuconym przez wszystkich. Gwynplaine ma jednak więcej szczęścia, niż miał Quasimodo. Uratowana przez niego niewidoma dziewczynka obdarza go bezgranicznym uczuciem uwielbienia. Ursus, wykształcony filozof, opiekun obojga staje się także prawdziwym ojcem dla przygarniętych przez siebie sierot. Wilk, Homo okazuje uczucia bardziej ludzie niż niejeden z ludzi.
„Człowiek śmiechu” to przedostatnia powieść napisana przez Wiktora Hugo. Choć, zastanawiam się, czy powieść jest w tym wypadku najwłaściwszym określeniem. Czytając książkę miałam wrażenie, jakbym czytała poemat, pomimo, iż tekst nie został napisany mową wiązaną.
Głównym wątkiem powieści są losy trupy kuglarsko-aktorskiej w siedemnastowiecznej Anglii.
Tytułowy bohater, Gwynplaine - człowiek śmiechu to zdeformowany i oszpecony przez handlarzy dziećmi linoskoczek. Okaleczenie twarzy spowodowało, iż wykrzywiona w wiecznym uśmiechu, sprawia ona wrażenie groteskowe i przerażające. Mamy więc ponownie (podobnie jak w Katedrze NMP) do czynienia z człowiekiem – maszkarą, człowiekiem odrzuconym przez wszystkich. Gwynplaine ma jednak więcej szczęścia, niż miał Quasimodo. Uratowana przez niego niewidoma dziewczynka obdarza go bezgranicznym uczuciem uwielbienia. Ursus, wykształcony filozof, opiekun obojga staje się także prawdziwym ojcem dla przygarniętych przez siebie sierot. Wilk, Homo okazuje uczucia bardziej ludzie niż niejeden z ludzi.
Więcej tutaj
niedziela, 15 maja 2011
Dama kameliowa - Aleksander Dumas (syn)
I kolejne dzieło klasyczne za mną :) Tym razem wybrane przy okazji wyzwania "Francuska kawiarenka literacka", do którego przy okazji zachęcam.
Romans wszechczasów, najpiękniejsza historia miłosna - takie określenia padają najczęściej w opisach tego, klasycznego już, dzieła. Czy w dzisiejszych czasach też robi takie wrażenie?
Tytułowa dama to Małgorzata Gautier, paryska kurtyzana, na której wyjątkowość wpływa przebycie ciężkiej choroby, które zmienia trochę jej sytuację. Młody, przybyły z prowincji, by studiować prawo, Armand Duval zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Próbuje wyrzucić obiekt swych westchnień ze swojego serca, niestety nie udaje mu się to. Co więcej uczucie się pogłębia, choć początkowo Małgorzata wcale nie wydaje się zainteresowana.
Wreszcie wszystko układa się po myśli Armanda (no, prawie). Zakochani spędzają ze sobą wszystkie wolne chwile, Małgorzata "odstawia" pozostałych kochanków, snują plany na przyszłość. Nagle ona znika, a Armand postanawia wyjechać. O tym, co się stało, dowie się niestety już za późno, po śmierci Małgorzaty.
Przyznam szczerze, że za dużo chyba spodziewałam się po tej powieści i dlatego rozczarowałam się. Nie podobało mi się właściwie nic, poza może dość dobrym sportretowaniem "tej" sfery, widać, że autor poznał środowisko kurtyzan. Nie porwała mnie historia Małgorzaty i Armanda, nie potrafiłam do końca wzruszyć się ich losami. Dlaczego? Chyba przede wszystkim dlatego, że nie uwierzyłam w ich wielkie uczucie, nie było w książce "chemii", która powinna łączyć bohaterów romansu. Troszkę się chyba ta historia zestarzała, choć pewne mechanizmy działają pewnie do dziś. Niestety wciąż bieda powoduje napływ pań do tej sfery biznesu, może trochę zmieniło się ich podejście (chociaż czy na pewno - wystarczy obejrzeć "Galerianki" - to naprawdę nie tak dalekie), ale pewnie, jak od wieków, i one marzą o wielkiej miłości, która wyrwie je z tego świata.
Myślę, że mimo wszystko warto było ją przeczytać, więc jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, polecam.
sobota, 14 maja 2011
Hrabia Monte Christo - Aleksander Dumas (audiobook)
Przyznam się, że sięgałam po tę powieść, aby skonfrontować swoje wrażenia sprzed lat… wielu, kiedy to z wypiekami na twarzy, jako dziewczę lat szesnastu czytałam zniszczony egzemplarz książki. Egzemplarz był tak zniszczony, że część stron uległa zagubieniu. Zawsze obiecywałam sobie, że wrócę do tej książki, aby poznać „zagubione wątki”. Były to jednak czasy, kiedy trudno było dostać wymarzoną lekturę. Lata mijały, a ja zapominałam o tej powieści, która wówczas tak rozpalała moją wyobraźnię.
Wtedy widziałam w niej fantastyczną powieść obyczajowo-przygodową; powieść o ludzkim cierpieniu, żądzy i zemście. No i oczywiście pobudzała imaginację tajemnicza wyspa Monte Christo skrywająca w swych czeluściach skarby zgładzonego przez papieża Borgię bogatego włoskiego rodu. Dzisiaj wysłuchawszy niemal 50 godzin lektury (sama się dziwię, jak to możliwe, że dokonałam tego w ciągu nieledwie tygodnia) postrzegam ją, jako powieść historyczną, niezłe studium psychologiczne postaci oraz opowieść o nadziei.
Akcja powieści toczy się głównie w Paryżu, Marsylii i Rzymie. Rozpoczyna się ona w 1815 r., w chwili przygotowywania powrotu Napoleona z Elby. Poznajemy dzieje zadenuncjowanego w przeddzień ślubu przez trójkę „przyjaciół” Edmunda Dantesa młodego, uczciwego i nieco naiwnego młodzieńca, który oskarżony o udział w spisku mającym na celu obalenie prawowitej władzy trafia do więzienia -twierdzy If skąd jest tylko jedna droga ucieczki – śmierć i pogrzeb w morskiej otchłani. Towarzyszymy bohaterom na przestrzeni ponad dwudziestu lat. Na tle historycznych wydarzeń; rządów Ludwika XVIII, stu dni cesarza, wojen napoleońskich, powrotu rojalistów, walki o niepodległość w Grecji poznajemy życie codzienne arystokracji francuskiej i włoskiej, jej obyczaje, zainteresowania, opisy przyjęć, wizyt w teatrze i operze, system więziennictwa i sądownictwa, karnawał w Rzymie a także życie korsarzy i bandytów.
Poza tłem historycznym jest też malownicze tło rzymskich; uliczek od Piazza Popolo, poprzez ruiny Koloseum do katakumb, paryskich; Ogrodów Tulieries, Pól Elizejskich i Opery. Jest też tajemnica, bezludna wyspa Monte Christo.
Więcej tutaj
czwartek, 12 maja 2011
Anna Karenina
Anna Karenina, Lew Tołstoj, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1984
Z "Anną Kareniną" mierzyłam się już kiedyś w liceum, więc wystarczająco dużo wody upłynęło by zrobić to jeszcze raz. Stwierdziłam, że człowiek bogatszy w doświadczenia wyciągnie już inne wnioski niż kiedyś. Nie będę więc opisywać treści dwutomowej powieści tylko od razu przejdę do wniosków tłukących mi się po głowie.
C. D. SMIETANKA LITERACKA
Z "Anną Kareniną" mierzyłam się już kiedyś w liceum, więc wystarczająco dużo wody upłynęło by zrobić to jeszcze raz. Stwierdziłam, że człowiek bogatszy w doświadczenia wyciągnie już inne wnioski niż kiedyś. Nie będę więc opisywać treści dwutomowej powieści tylko od razu przejdę do wniosków tłukących mi się po głowie.
C. D. SMIETANKA LITERACKA
niedziela, 8 maja 2011
Podróż łodzią po Tamizie
Pomimo iż nie przepadam za angielskim poczuciem humoru sięgnęłam po napisaną pod koniec XIX wieku książkę J.K. Jerome’a pt. „Trzech panów w łódce nie licząc psa”. Wielka w tym zasługa biblionetkowego konkursu, w którym fragment tejże książki występował.
Tytułowych trzech panów to przyjaciele: George, Harris i Jerome, który jest narratorem tej historii. Postanowili oni pewnego dnia udać się w podróż „na wiosłach” w górę Tamizy. W tej podróży towarzyszy im Montmorency – pies Jerome’a. Panowie mają jakie takie pojęcie o wiosłowaniu, lecz nie do końca chyba zdają sobie sprawę, że planowana wyprawa to nie jest niedzielna majówka tylko kilkanaście dni podróży i biwakowanie pod gołym niebem. Przeżywają w związku z tym masę zabawnych przygód ale też ścierają się z denerwującymi sytuacjami dnia codziennego. Stają się przez to bliscy czytelnikowi, bo każdy z nas miał kiedyś podobne doświadczenia – czajnik, który nie chce się zagotować, gdy na niego patrzymy, szczoteczka do zębów schowana na samym dnie plecaka, posiadanie wszystkich objawów choroby o której słyszymy pierwszy raz w życiu, itp.
Gdzieś przeczytałam, że w pierwotnym zamyśle książka miała być przewodnikiem po miejscowościach leżących nad Tamizą, ale w końcu treści turystyczno-krajoznawcze zostały niemal całkowicie usunięte a do rąk czytelników trafił ten zbiór anegdotek powiązanych ze sobą motywem podróży łódką.
To jedna z sympatyczniejszych książek jakie trafiły w moje ręce w ostatnim czasie. Czytałam niemal jednym tchem, prawie ze łzami w oczach – od śmiechu oczywiście.
Perypetie trzech przyjaciół, typowe angielskie obyczaje i zasady zachowania, zderzenie własnego wyobrażenia o sobie z rzeczywistością, ciekawa galeria postaci epizodycznych (wujek Podger wieszający obraz – mistrzostwo świata) gwarantują naprawdę świetną rozrywkę.
piątek, 6 maja 2011
"Rodzina Połanieckich" - Henryk Sienkiewicz
Stach Połaniecki postanowił się ożenić. A że był to człowiek przedsiębiorczy, przyzwyczajony do realizacji celów biznesowych, zakasał rękawy i zabrał się z energią także do tego celu prywatnego.
W czasie jednej ze swoich podróży służbowych (rzecz dotyczyła windykacji długów), spotkał pannę nieszpetną, a do tego prawdziwą szlachciankę, dobrą Polkę i katoliczkę - Marynię Pławicką. Prędko uznał, że to dobra kandydatka, gotowa zapewnić mu w przyszłości spokojne ognisko domowe i gromadkę spadkobierców, cóż z tego, skoro nie wziął pod uwagę uczuć panny (a dokładniej nie wziął pod uwagę tego, że jeśli przyłoży rękę do jej eksmisji z rodzinnego majątku, ta nie musi być do niego specjalnie przychylnie nastawiona). Tak to bywa, gdy miesza się biznes z uczuciem.
W bajkach (a w życiu czasem też) jednak bywa tak, że jeśli księżniczka jest łatwo dostępna, rycerze kręcą na nią nosem, wynajdując wyimaginowane wady, natomiast taka zamknięta w wieży błyskawicznie rośnie w cenę. Niemożność zdobycia Maryni doprowadziła więc do tego, że biznesmen Stach naprawdę poważnie się zakochał. Po sforsowaniu wielu przeszkód rodem z Jane Austen udało mu się w końcu doprowadzić swą wybrankę do ołtarza, tylko że...w tym momencie dochodzimy dopiero do połowy książki! CD
Gaston Leroux, Upiór Opery
Dawno już nie pochłonęłam tak szybko czytanej przez siebie książki. Co prawda liczy sobie ona tylko 210 stron, ale nie mogłam się od niej oderwać.
I nie zawiodłam się. Powieść Leroux'a od samego początku trzyma w napięciu. Jest przesyconą tajemnicą i magią opowieścią o wielkiej miłości i poświęceniu. Autor buduje fabułę wokół pięknej i utalentowanej Krystyny Daae. Dziewczyna posiada wielki talent muzyczny, jest obdarzona niesamowitym głosem. Jednak po śmierci ojca,nie jest w stanie wykorzystać maksymalnie swych możliwości, popada w apatię. I nagle pojawia się niespodziewanie na scenie Opery, by oczarować swoim śpiewem dość wybredną publiczność. Co sprawiło, że młoda śpiewaczka w ciągu jednego wieczora podbija serca publiczności, a potem znika?
Na dalszą część refleksji poświęconych powieści Gastona Leroux'a zapraszam na mój blog.
Oczywiście pragnęłam ją przeczytać przede wszystkim z powodu filmu zrealizowanego na podstawie musicalu Andrew Lloyda Webbera. Od początku zdawałam sobie sprawę, że zarówno musical jak i film nie są wiernym odtworzeniem powieści Gastona Leroux'a, dlatego nie czytałam książki z zamiarem porównania, a jedynie poznania pierwowzoru.
Na dalszą część refleksji poświęconych powieści Gastona Leroux'a zapraszam na mój blog.
czwartek, 5 maja 2011
Kamienica w Długim Rynku
Kamienica w Długim Rynku, Józef Ignacy Kraszewski, Wydawnictwo Literackie
Tym razem Józef Ignacy Kraszewski przeniósł mnie do XIX-wiecznego Gdańska i trosk mieszkańców kamienicy w Długim Rynku. Rodzina, która odziedziczyła budynek ma kłopoty finansowe i legendarny skarb, mogący się gdzieś kryć w budynku, bardzo by im się przydał. Jakub wraz z córką Klarą wiodą żywot spokojny, skromny, ludzi mało wymagających. Ich życie ubarwia pułkownik Wiktor, brat ojca Klary, który ciągle ma nadzieję odnaleźć owe złoto w piwnicach.
C.D. SMIETANKA LITERACKA
Tym razem Józef Ignacy Kraszewski przeniósł mnie do XIX-wiecznego Gdańska i trosk mieszkańców kamienicy w Długim Rynku. Rodzina, która odziedziczyła budynek ma kłopoty finansowe i legendarny skarb, mogący się gdzieś kryć w budynku, bardzo by im się przydał. Jakub wraz z córką Klarą wiodą żywot spokojny, skromny, ludzi mało wymagających. Ich życie ubarwia pułkownik Wiktor, brat ojca Klary, który ciągle ma nadzieję odnaleźć owe złoto w piwnicach.
C.D. SMIETANKA LITERACKA
środa, 4 maja 2011
Legenda Pendragonów Antal Szerb
Rzadko ostatnio sięgam po kryminały, a po węgierski kryminał po raz pierwszy. Zachęcona recenzją Izy zabrałam się za czytanie tej wydanej w 1934 r. książki. Niejest ona typowym kryminałem; jest połączeniem opowieści historyczno-kryminalno-fantastycznej. Węgierski doktor filozofii Jonos Batky (typowy snobistyczny mieszczuch) udaje się na nudne przyjęcie dla arystokracji, na którym spotyka majątnego i posiadającego imponujący księgozbiór earla Gwynned. Po jakimś czasie otrzymuje od earla zaproszenie do odwiedzenia jego posiadłości - zamku Pendragonów. W otoczeniu murów starego zamczyska dzieją się dziwne historie. Ktoś porywa dziecko, dookoła zamku krąży jeżdziec bez głowy, earl przeprowadza w laboratorium dziwne doświadczenia polegające na przywracaniu życia zwierzętom, po okolicy krążą legendy o żyjącym kilkaset lat antenacie earla. Życie earla jest zagrożone, podobnie, jak i jego gości.
Tak, muszę się zgodzić z Izą, iż ta książka przypomina czeski film; trudno się połapać, o co tutaj chodzi.
Poza historią kryminalną są także wątki romansowe, ale przedstawione w sposób dość komiczny. Nie będę streszczała fabuły, bo właśnie odplątywanie supełków intrygi jest dla wielbicieli tego typu powieści najciekawsze. Należy jeszcze dodać, że wszystko to dzieje się na tle legendy o różokrzyżowcach.
Myślę, że dla zwolenników powieści kryminalno-fantastyczno-historycznej jest to ciekawa pozycja do przeczytania.
A ja cóż? Chyba za bardzo bujam w obłokach, bo jakoś trudno było mi się skupić na postaci Janosa Batky oraz rozwikływaniu zagadki. Dlatego dzisiaj także bez oceny.
Tak, muszę się zgodzić z Izą, iż ta książka przypomina czeski film; trudno się połapać, o co tutaj chodzi.
Poza historią kryminalną są także wątki romansowe, ale przedstawione w sposób dość komiczny. Nie będę streszczała fabuły, bo właśnie odplątywanie supełków intrygi jest dla wielbicieli tego typu powieści najciekawsze. Należy jeszcze dodać, że wszystko to dzieje się na tle legendy o różokrzyżowcach.
Myślę, że dla zwolenników powieści kryminalno-fantastyczno-historycznej jest to ciekawa pozycja do przeczytania.
A ja cóż? Chyba za bardzo bujam w obłokach, bo jakoś trudno było mi się skupić na postaci Janosa Batky oraz rozwikływaniu zagadki. Dlatego dzisiaj także bez oceny.
Na śmierć wydani
O „Wielkim tygodniu” Jerzego Andrzejewskiego słyszałam, a przy okazji Wielkanocy postanowiłam też przeczytać. Przyznam szczerze, że lektura ta mnie zaskoczyła. Przygnębiła i zaskoczyła.
Tematem tego dłuższego opowiadania jest spotkanie dwojga przyjaciół Jana i Ireny w wielkim tygodniu czwartego roku wojny. Jan jest Polakiem-katolikiem, którego życie mimo wojny toczy się normalnie. Wokół wszędzie nieszczęścia, a Jan codziennie wyrusza do pracy, a potem wraca do swojej młodej żony. Właśnie spodziewają się dziecka.
Irena natomiast pochodzi z rodziny inteligenckiej z korzeniami semickimi. Przed wojną czuła się po prostu Polką. Nigdy nie uważała się za żydówkę. Wojna drastycznie zmieniła jej perspektywę. Irena się zmieniła, bo zmienili się ludzie wokół niej.
Dalszy ciąg recenzji, na moim blogu.
Cześnikówny
Cześnikówny, Józef Ignacy Kraszewski, LSW 1959
"Cześnikówny" to historia dwóch sióstr, które w młodości zakochały się w jednym mężczyźnie, a on, złodziej, obu strącił wianki niewinności i jeszcze jednej do tego dziecię zmajstrował. Kraszewski rozpoczyna akcję powieści gdy obie pohańbione panny posunęły się już nieco w latach i wiodą żywot dalszy, aczkolwiek nieszczęśliwy. Pierwsza z sióstr, Róża, miłosne wzloty opłaciła chorobą umysłową i błąka się teraz po lasach, strasząc swym wyglądem od czasu do czasu byłego kochanka. Kobieta ma wyraźną słabość do pomieszkiwania w dziupli i popijania w wolnych chwilach wódki. Czasem stanowi uciechę dla zebranej gawiedzi przed karczmą, gdy pląsać próbuje niczym młode dziewczę i częstuje wodą ognistą. Druga z sióstr, Natalia, wpierw próbowała zrobić karierę jako aktorka, później wyszła za mąż za niezwykle zazdrosnego i brutalnego generała. W związku z tym nieszczęśliwa i niespełniona wiedzie życie cichej żony i rozpamiętuje grzeszną przeszłość. Jednym słowem obie panie mimo całkowitej odmienności dalszych losów są godne politowania. I jak przytomnie stwierdza Róża - "tobie płacz i koronki, mi łachmany oraz śmiech".
cd SMIETANKA LITERACKA
"Cześnikówny" to historia dwóch sióstr, które w młodości zakochały się w jednym mężczyźnie, a on, złodziej, obu strącił wianki niewinności i jeszcze jednej do tego dziecię zmajstrował. Kraszewski rozpoczyna akcję powieści gdy obie pohańbione panny posunęły się już nieco w latach i wiodą żywot dalszy, aczkolwiek nieszczęśliwy. Pierwsza z sióstr, Róża, miłosne wzloty opłaciła chorobą umysłową i błąka się teraz po lasach, strasząc swym wyglądem od czasu do czasu byłego kochanka. Kobieta ma wyraźną słabość do pomieszkiwania w dziupli i popijania w wolnych chwilach wódki. Czasem stanowi uciechę dla zebranej gawiedzi przed karczmą, gdy pląsać próbuje niczym młode dziewczę i częstuje wodą ognistą. Druga z sióstr, Natalia, wpierw próbowała zrobić karierę jako aktorka, później wyszła za mąż za niezwykle zazdrosnego i brutalnego generała. W związku z tym nieszczęśliwa i niespełniona wiedzie życie cichej żony i rozpamiętuje grzeszną przeszłość. Jednym słowem obie panie mimo całkowitej odmienności dalszych losów są godne politowania. I jak przytomnie stwierdza Róża - "tobie płacz i koronki, mi łachmany oraz śmiech".
cd SMIETANKA LITERACKA
"Zimowa opowieść"- William Shakespeare
Początkowo mi się nie podobało. Nie wiem, czy to przez tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego (może wierne, ale jakieś mało porywające), czy może przez stylistyczną niejednorodność.
Pierwsze dwa akty bowiem to czystej wody tragedia, połączona ze studium tyranii, oparta zresztą luźno na losach Anny Boleyn (król Sycylii- Laertes, oskarża swoją żonę Hermionę o wiarołomność, nowonarodzoną córkę przeznacza na karmę dla ptactwa padlinożernego, co z kolei skutkuje śmiercią tejże żony i starszego synka). Dalsza cześć to romantyczna sielanka (zaginiona córka- Perdita odnajduje się po latach w pasterskiej chacie) z elementami łotrzykowskimi (zapewne bardzo śmiesznymi w czasach elżbietańskich, teraz jakby mniej), prowadząca nieodwołalnie do happy endu (o charakterze już zdecydowanie komediowym).
Po przeczytaniu całości uznałam jednak, że w tym szaleństwie być może jest metoda. Bo chyba rzeczywiście tak jest, że łatwo jest stracić, to co w zyciu dla nas ważne, a odzyskanie tego zajmuje wiele czasu (w optymistycznym wariancie), bądź okazuje się niemożliwe.
Jako książka do czytania "Zimowa opowieść" okazała się mało porywająca, ale chętnie dam jej kiedyś szansę w wersji scenicznej.
Tekst opublikowany także na moim blogu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)