Nie jest to pierwsze moje spotkanie z twórczością tego prozaika, choć pierwsze bezpośrednie. Oglądałam film „Sanatorium pod Klepsydrą”, zainspirowany Opowiadaniami Schulza. I chociaż mnie on nie urzekł, to podobał mi się. Sięgnęłam po książkę skuszona „pachnącym, cudownym i obiecującym” tytułem. Niestety Sklepy cynamonowe stały się moim Waterloo. Poległam całkowicie, totalnie, na całej linii.
„Sklepy cynamonowe” to opublikowany w 1933 r. pierwszy zbiór opowiadań autora, który udało się wydać dzięki wstawiennictwu Zofii Nałkowskiej.
Opowiadania przenoszą w świat małego, sennego miasteczka, w którym znawcy dostrzegają podobieństwa do rodzinnego miasta pisarza – Drohobycza. Zawierają one opis dziejów rodziny pisarza, ale nie jest to opis będący odzwierciedleniem rzeczywistości, jest to opis pełen odniesień mitologicznych, pełen porównań, wizji. Zapewne dlatego prozę Schulza określa się mianem poezji. Narrator opisuje każdy szczegół rzeczywistości nie nazywając go nazwą rzeczywistą, ale poprzez użycie licznych odniesień, porównań, aluzji, przymiotników, ozdobników nadaje mu znaczenie nierzeczywiste - mityczne. Używa zdań wielokrotnie złożonych, przy których czytaniu gubię sens, gdyż dotarłszy do jego końca nie pomnę początku. Używa on słów, które dawno wyszły „z obiegu” (telluryczny, dymancje, suficjencja).
Więcej tutaj
„Sklepy cynamonowe” to opublikowany w 1933 r. pierwszy zbiór opowiadań autora, który udało się wydać dzięki wstawiennictwu Zofii Nałkowskiej.
Opowiadania przenoszą w świat małego, sennego miasteczka, w którym znawcy dostrzegają podobieństwa do rodzinnego miasta pisarza – Drohobycza. Zawierają one opis dziejów rodziny pisarza, ale nie jest to opis będący odzwierciedleniem rzeczywistości, jest to opis pełen odniesień mitologicznych, pełen porównań, wizji. Zapewne dlatego prozę Schulza określa się mianem poezji. Narrator opisuje każdy szczegół rzeczywistości nie nazywając go nazwą rzeczywistą, ale poprzez użycie licznych odniesień, porównań, aluzji, przymiotników, ozdobników nadaje mu znaczenie nierzeczywiste - mityczne. Używa zdań wielokrotnie złożonych, przy których czytaniu gubię sens, gdyż dotarłszy do jego końca nie pomnę początku. Używa on słów, które dawno wyszły „z obiegu” (telluryczny, dymancje, suficjencja).
Więcej tutaj
Ja czytałem dawno temu i mnie się podobało
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Czuję się jakbym sama była w tym świecie! Zawsze, gdy słyszę o Schulzu przypomina mi się moje liceum. Ono jest takie bardzo międzywojenne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Próbowałam czytać w liceum na studiach, bo to lektury, ale nie dałam rady. Nie potrafię zaprzyjaźnić się z prozą tego autora.
OdpowiedzUsuńGuciamal
OdpowiedzUsuńAneta cieszę się, że nie jestem w moim zdaniu osamotniona. Ja też nie potrafię się z jego prozą zaprzyjaźnić.
Pisany inaczej i czytanka - to że się ludziom jego proza podoba, także mnie cieszy :), byłoby smutnym pisać jedynie dla siebie.
Pierwsze opowiadania są niesamowite (chodzi o te, jakby to powiedzieć, obrazki literackie), w następnych się lekko można pogubić w tych wizjach Schulza.
OdpowiedzUsuń