środa, 7 grudnia 2011

Przed burzą- sceny z roku 1830 J.I.Kraszewski




Wydawnictwo Literackie Kraków.
Seria - Józef Ignacy Kraszewski. Dzieła.
Wydanie - 1988 r.
Powieść po raz pierwszy opublikowana w 1876 r. na łamach Dziennika Poznańskiego.
Stron 155.


Przede wszystkim mam nadzieję, że nikomu lektury nie podebrałam, a zwłaszcza nie chciałabym się narazić czytającym cykl historyczny. Muszę się wytłumaczyć, iż po książkę sięgnęłam nie zaglądając na podtytuł (tłumaczy mnie chyba straszny ból kręgosłupa, który nakazywał podjęcie szybkiej decyzji).
Powieść „Przed burzą” to opowieść o Warszawie okresu bezpośrednio poprzedzającego powstanie listopadowe. Ukazuje ona nastroje panujące w mieście. Z jednej strony mamy politykę terroru księcia Konstantego; z rozwiniętą siatką szpiegów i donosicieli, których działania choć srogie dość nieudolne wydawać by się mogło sprzyjały wszelkim ruchom narodowowyzwoleńczym. Z drugiej strony mamy opis zróżnicowanych warstw społecznych; od zachowawczej i lojalnościowej warstwy możnowładców, poprzez żywiącej nadzieję na pomoc obcych mocarstw (Anglii i Francji- jakże to znamienne, jak żywo przypomina czasy II wojny światowej) warstw średnich, aż do zapalczywej i gotowej do walki z okupantem młodzieży i biedoty, którym brakuje jedynie przywódcy.
„Przed burzą” jest oskarżeniem polskich przywódców, których działanie, a raczej brak działania doprowadziło do klęski powstania. Kraszewski pokazuje wśród nich między innymi Adama Czartoryskiego i Stanisława Potockiego. Na kartach powieści występuje także Julian Ursyn Niemcewicz. Wszyscy oni są zwolennikami "dogadania się" z zaborcą i przeciwnikami akcji zbrojnej.
Największe cięgi otrzymuje gen. Józef Chłopicki, uczestnik powstania kościuszkowskiego i kampanii napoleońskiej, bohater narodowy, a jednocześnie zdecydowany przeciwnik jakichkolwiek akcji przeciwko Rosji. Chłopicki po wielu namowach zgodził się na przejęcie dowództwa, ale można odnieść wrażenie, iż robił wszystko aby powstanie upadło, a podejmując rokowania z Rosją unicestwił wszelkie szanse na powodzenie.
Na tym, historycznym tle rozwija się romansowa fabuła. Kalikst, syn żołnierza napoleońskiego, chłopak szlachetny i uczciwy zakochuje się w Julii, pięknej i dobrej córce szpicla wielkiego księcia. Oczywiście na drodze ich szczęścia występują liczne przeszkody, które wystawiają oboje na ciężkie próby (choroba panny, pobyt w więzieniu młodzieńca, rany wyniesione z powstania). Czy histori skończy się happy endem - trzeba sprawdzić samemu.
Reasumując romansowe czytadło z historycznym tłem. Główni bohaterowie powieści zostali nakreśleni dość powierzchownie, zwłaszcza przemiana szpicla w bohatera wydaje się mało przekonywująca. O wiele ciekawsze są moim zdaniem postacie drugoplanowe; biedota zamieszkująca kamienicę przy ul. Świętokrzyskiej.
Możliwe jednak, iż romansowa fabuła miała jedynie urozmaicić historyczne tło powieści.
I właśnie to historyczne tło jest moim zdaniem jej głównym atutem. Podobał mi się klimat przedpowstańczej Warszawy (zebrania, konspiracyjne narady, przesłuchania więźniów, działania szpicli), nawiązanie do autentycznych postaci, opis pierwszego dnia powstania; pożar (browaru), oswobodzenie więźniów, atak na Arsenał. Dla wielbicieli staropolskiego języka także znajdzie się parę perełek.
Nie jest to wielkie dzieło, ale też nie uważam czasu przeznaczonego na jej przeczytanie za stracony. Bo jak wielokrotnie już tutaj pisaliśmy- Kraszewskiego czyta się lekko, łatwo i przyjemnie.
Moja ocena - 4/6
Zdjęcia- 1. okładka, 2. Wzięcie Arsenału
Ps. Nie umiem wyrównywać :(

1 komentarz:

  1. Ja zawsze byłem po stronie generałów. Powstanie było głupotą, nie miało szans skończyć się powodzeniem, stąd rozsądni dowódcy namawiali od początku do jego zaprzestania. Siedmiu z nich zostało zabitych przez powstańczy motłoch w dniu wybuchu powstania, co jeszcze bardziej zaprzepaściło możliwość porozumienia między elitą a powstańcami. Szkoda, że mało kto ma ochotę przedstawić sytuację w sposób obiektywny i dominuje u nas utrwalony w sumie przez Mickiewicza mit o złych dowódcach i wspaniałym powstańczym ludzie ...

    OdpowiedzUsuń