wtorek, 13 marca 2012

Na zachodzie bez zmian Erich Maria Remarque

Wydawnictwo Rebis, rok 2004 rok, 157 stron.

O wojnie i jej okropnościach zapisano już tysiące tomów ksiąg. Kiedy sięgnąwszy po książkę Na zachodzie bez zmian spostrzegłam, że jest to kolejna książka o wojnie nie byłam zachwycona. Czy można napisać o wojnie coś nowego. Wszak wszyscy wiemy, że ta machina śmierci jest bezduszna, cyniczna i okrutna. Tymczasem książka okazała się dla mnie wyjątkową. Przede wszystkim w książce nie ma ani odrobiny polityki. To jeden wielki manifest antywojenny.

Grupa szkolnych kolegów za namową nauczyciela zaciąga się do wojska. Nie bardzo mają ochotę, ale presja społeczna, naciski ze strony wychowawców oraz młodzieńcza ciekawość przenoszą chłopców ze szkolnego boiska wprost do wojennych okopów.

„Kiedy maszerowaliśmy do powiatowej komendy uzupełnień, byliśmy jeszcze klasą, złożoną z dwudziestu wyrostków, którzy (wielu po raz pierwszy) dali się butnie i wesoło ogolić pospołu, zanim wkroczyli na dziedziniec koszar. Nie mieliśmy wytyczonych planów na przyszłość, myśli o karierze i zawodzie u bardzo niewielu były tylko na tyle określone, iżby mogły zdecydować o formie istnienia: natomiast tkwiło w nas mnóstwo idei niepewnych, które życiu, a także wojnie nadawały w oczach naszych charakter wyidealizowany i niemal romantyczny”.

Przez pierwsze strony nie wiadomo, jaka to wojna i jakiej narodowości są chłopcy. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia. Bohater jest młodym Niemcem biorącym udział w pierwszej wojnie światowej, ale równie dobrze mógłby by młodym Francuzem, czy Rosjaninem walczącym po drugiej stronie linii frontu. Ważne jest tylko to, że chłopcy zostali postawieni tam z czyjegoś rozkazu i teraz mają dwa wyjścia; zabijać, albo dać się zabić. Bohater z pozorną obojętnością opisuje drobiazgowo życie na froncie. Ta obojętność, to wydawałoby się pogodzenie z tym, że każdy dzień i każda godzina może być tą ostatnią się przerażające. Z czasem czytelnik zaczyna rozumieć, iż jest to jedyna możliwa reakcja na codzienność pełną okrucieństwa; ostrzał artyleryjski, wybuchy bomb, naloty gazowe, okopy, wszechobecną śmierć, ból, kalectwo, głód, wszy, szczury, trupy.

„Pierwszy ogień huraganowy ukazał nam naszą omyłkę i pod nim to runął pogląd na świat, którego nas nauczali. (...) Nie staliśmy się przeto tchórzami – a tymi wyrażeniami szafowano przecie lekką ręką – ojczyznę naszą kochaliśmy zupełnie tak samo jak oni, a podczas każdego ataku mężnie parliśmy naprzód; ale rozróżnialiśmy obecnie, raptem nauczyliśmy się widzieć. I ujrzeliśmy, że z ich świata nie pozostało nic. Nagle zostaliśmy straszliwie osamotnieni i sami jedni musieliśmy temu sprostać”.

Wojna nie jest piękną, romantyczną, męską przygodą. Opis wojny nie ma nic wspólnego z heroiczną walką, chociaż codzienne próby utrzymania się przy życiu są heroiczne. Jedyne co znają posłani na śmierć chłopcy to walka o przeżycie kolejnego dnia i kolejnej godziny, jedyne, co potrafią to zabijanie.
Autor ukazuje absurdalność wojennej machiny. Główny bohater walczy każdego dnia, nie o zdobycie kolejnego punktu na mapie, ale o przetrwanie. Aby żyć musi zabijać, aby żyć musi być bezwzględny. Jak to pogodzić z brakiem nienawiści do ludzi, których nakazano mu zabijać. Przecież oni są tacy sami, jak my.

„Rozkaz uczynił te ciche stworzenia naszymi wrogami, rozkaz mógłby ich odmienić w przyjaciół. Przy jakimś tam stole jacyś tam ludzie, których nikt z nas nie zna, podpisują papiery, i oto na lata całe najwyższym naszym celem staje się to, co w innych warunkach ściąga na siebie pogardę życia i najsurowszą karę. Kto potrafi tu coś zrozumieć, gdy widzi tych cichych ludzi o dziecięcych twarzach, o brodach apostołów! Każdy podoficer jest większym wrogiem rekrutowi, każdy nauczyciel uczniowi, niż my im, a oni nam. A przecież wypuści ich na wolność, a będziemy się znowu tępili. Przerażam się, stop!, dalej nie trzeba snu myśli. Ta droga wiedzie w otchłań. Jeszcze nie jest stosowna pora”.

Z kart książki przebija też uczucie osamotnienia. Sami ze swoimi myślami, lękami, bólem, sami w walce i sami w umieraniu. Paradoksalnie chłopcy, którzy zakosztowali wojny nie potrafią już żyć bez niej. Podczas urlopu w domu bohater nie potrafi znaleźć sobie miejsca, mierzą go pytania o sytuację na froncie (jak można wytłumaczyć najbliższym, iż każdy dzień to piekło, a ich mały synek i braciszek to nieludzka maszyna do zabijania), denerwują dobre rady starszych, którzy zrobiliby porządek na froncie, nie zajmują „normalne” zajęcia.
Bohater siedząc przed półkami z książkami, które z pasją kolekcjonował przed wojną pisze:

„Pragnę się wmyślić w tamte czasy. Są jeszcze w tym pokoju, czuję to od razu, przechowały je ściany. Ręce moje leżą na poręczy kanapy, teraz kładę je wygodnie, wyciągam nogi i tak siedzę bezpiecznie w kącie, wtulony w ramiona kanapy. (...) I tak samo tu będzie- jeśli mi się poszczęści- gdy wojna się skończy i ja powrócę na zawsze. Będę tak samo tu siedział, patrzał na swój pokój i czekał. Jestem wzburzony, ale nie chcę i nie powinienem być wzburzony.
Pragnę znowu odczuwać to ciche uniesienie, to uczucie silnego, niewypowiedzianego porywu jak dawniej, gdy przystępowałem do książek. Wicher pragnień, który zrywał się z kolorowych grzbietów, niechaj znowu mnie porwie, niech roztopi ciężką, martwą bryłę ołowiu, która gdzieś tkwi we mnie, niech budzi niecierpliwe oczekiwanie przyszłości, skrzydlatą radość ze świata myśli. Niech mi zwróci straconą pochopność młodości”.


Na zachodzie bez zmian to też opowieść o przyspieszonym i bolesnym dojrzewaniu.

„Jestem młody, mam dwadzieścia lat; ale z życia nie znam nic poza rozpaczą, śmiercią, trwogą i spojeniem w jeden łańcuch najniedorzeczniejszej płaskości z całą otchłanią cierpienia. Widzę, iż popędzono jeden naród przeciw drugiemu i że mordują się milcząc, nieświadomi, ogłupieni, posłuszni, niewinni.(..) Przemieniliśmy się w niebezpieczne bestie. Nie walczymy, bronimy się przed zagładą, cóż w chwili tej wiemy o tym, tam szczuje za nami śmierć z ramionami i hełmami”.

Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Moim zdaniem to jedna z lepszych książek opisujących bezsens wojny.
Moja ocena 5,5/6
Jako ciekawostkę dodam, że książka z powodu swego antywojennego przesłania przez długi czas znajdowała się w Niemczech na indeksie książek zakazanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz