poniedziałek, 23 marca 2015

Wspólny pokój Zbigniew Uniłowski

Wspólny pokój przedstawia życie kilku drugorzędnych przedstawicieli środowiska literackiego okresu dwudziestolecia międzywojennego w Warszawie. Od czasu do czasu padają znane nazwiska, choć występują one raczej rzadko. Powieść miała być (i w swoim czasie była) zjadliwym pamfletem na środowisko literatów okresu dwudziestolecia, lecz dziś największy jej walor upatruję w warstwie dokumentalnej. To znakomity obraz pewnego wycinka środowiska podany nieco archaicznym dla nas, ale ciekawym językiem tamtego okresu. Język nadaje klimat powieści i jest jej dodatkowym atutem. 
Opis życia pięciu mężczyzn i trzech kobiet, (panie stanowią jedynie epizodyczne, choć barwne tło wspólnego mieszkania), przedstawiony został w sposób niezwykle naturalistyczny. Fizjologia, brak intymności, znieczulenie, brudno, szaro i beznadziejne jest we wspólnym pokoju. Połączeni nędzą, brakiem perspektyw, zniechęceniem, snuciem wizji swego przyszłego losu często wdają się w kłótnie i awantury spowodowane koniecznością przebywania razem i brakiem intymności. Za dnia toczą zacięte dyskusje na temat kondycji literatury (z pojawiającym się często kompleksem niższości literatury polskiej wobec literatury europejskiej) oraz porządku społecznego (usprawiedliwiającego sposób zachowania bohaterów), nocami uskuteczniają wędrówki po lokalach za pożyczone lub wyłudzone pieniądze. Poniżej cytat jednego z bohaterów - Lucjana, będącego alter ego pisarza.
Nie chciałbym być czytanym przez samych rodaków, którzy by mówili, że mam serce płonące miłością do ojczyzny, że pragnę jak najlepiej i tak dalej. Serce Tomasza Manna też bije dla Niemiec, co mu nie przeszkadza być czytanym przez całą Europę. Te grzecznościowe nagrody Nobla dla Sienkiewicza i Reymonta niczego nie dowodzą, Diabli biorą, kiedy się weźmie do ręki współczesną książkę miernego nawet pisarza Niemiec czy Francji; od razu się czuje tę rasę, poziom, kulturę i te rzeczy tłumaczy się u nas, czyta się je, oni nie potrzebują robić tak jak my, żeby nasz Pen Club musiał płacić za wydanie w obcym języku jakiegoś Kadena czy cholera już wie kogo. Czy zastanawiałeś się, że poza paroma poetami i jednym Prusem nie mamy właściwie literatury?.. My nie zdajemy sobie sprawy, że artysta jest przede wszystkim dla świata, a potem dla narodu.
Książka przypomina mi w klimacie Zaklęte rewiry (znane jak dotąd wyłącznie w formie ekranizacji), choć książka Uniłowskiego powstała wcześniej. Polecam gorąco i nie zrażajcie się, jeśli nie wciągnie was od samego początku, jak to było w moim przypadku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz