|
Rok wydania 1974 - tł. Aleksander Matuszyn
|
Książek Remarqua przeczytałam kilka. Lubię jego prozę, za jej mroczny, niepokojący klimat, prosty, oszczędny język, choć muszę przyznać, że zdarzają mu się banalne wtręty, ale przymykam na nie oko. Remarque pisał o tym, co znał najlepiej. Był niemieckim uchodźcą który na skutek nagonki nazistowskich władz emigrował najpierw do Szwajcarii, potem za Ocean.
Lizbona, oświetlony tysiącami świateł port to ostatni skrawek nadziei dla uciekinierów z Europy. Niestety już następnego dnia Lizbona ma się pogrążyć w ciemności; tego dnia odpłynie ostatni statek do Ameryki, ziemi obiecanej wszystkich wygnańców.
Zdesperowany bohater, niemiecki uciekinier, przeciwnik totalitarnego systemu, chcąc uchronić życie (swoje i żony) poszukuje sposobu wyrwania się z ogarniętej wojną Europy i dostania się na statek, który przewiezie go za ocean. Niestety nie ma ani pieniędzy, ani dokumentów, a dostanie biletów graniczy z cudem. Kiedy przegrawszy ostatnie grosze w kasynie traci już wszelką nadzieję, spotyka mężczyznę, który proponuje przepustkę do życia (bilety na statek wraz z dokumentami); ma tylko jedną prośbę; potrzebuje towarzystwa na tę ostatnią noc, chce coś ocalić, coś niebagatelnego; pamięć o swojej żonie. Mężczyzna posługujący się cudzą tożsamością (Schwarz) w ciągu tej ostatniej nocy opowiada historię życia. Opowiada o tym, jak bezskutecznie poszukiwał azylu, opowiada o pobytach w więzieniach, obozach, ucieczkach, o tęsknocie do żony, niebezpiecznych powrotach i wreszcie o jej śmierci. Opowiada sugestywnie. Za wszelką cenę chce, aby jego opowieść wryła się mocno w pamięć jego współtowarzysza, bo wie, iż sam ją szybko zapomni. Miota się w domysłach, wątpliwościach, chce zostać zrozumiany i zrozumieć sam to co przeżył. Zastanawia się czy był kochany, czy tylko użyteczny, czy uszczęśliwił żonę, czy też ją zabił.
… moja pamięć będzie usiłowała zniszczyć wspomnienie. Zostanie ono rozczłonkowane, rozdrobnione, zatarte i sfałszowane, a w końcu stanie się znośne i niebezpieczne. Już po kilku tygodniach nie potrafiłbym opowiedzieć panu, tego, co opowiedziałem panu dzisiejszej nocy. Dlatego właśnie zwróciłem się do pana, żeby pan mnie wysłuchał! Pan zachowa to niespaczone, ponieważ dla pana nie jest niebezpieczne. Musi się przecież gdzieś zachować….
Schwarz przeżywszy piekło będące udziałem wszystkich uchodźców z faszystowskich Niemiec staje się oschły i obojętny, tylko jedna rzecz trzyma go przy życiu; miłość do żony, której, jak się okazuje prawie wcale nie znał. Odkrywając kolejne jej tajemnice coraz bardziej oddala się od niej. Swoją opowieścią przytłacza słuchacza, który zgodnie z jego przekonaniem nie będzie się umiał wyzwolić z tej opowieści, zabierając obraz Ruth do Ameryki i wszędzie tam, gdzie się kiedykolwiek uda.
Pogrążająca się w ciemnościach Lizbona
Remarque podobnie, jak w innych powieściach nie szczędzi swoim bohaterom cierpień i traumy, ale też taki był los setek a może tysięcy podobnych Schwarcowi czy Ravikowi (z Łuku Triumfalnego). I opowiada te historie tak wzruszająco, iż stajemy się nie tylko ich obserwatorami, ale i współuczestnikami. To kolejna opowieść o samotności i wyobcowaniu, bo kto w ogarniętej wojną Europie wywołanej przez hitlerowskie Niemcy będzie współczuł uciekającym przed reżimem jego przeciwnikom. Autor potrafi fantastycznie oddać nastrój grozy, strachu, niepewności, beznadziei, nastrój, w jakim znajduje się osaczone przez polujących nań zwierzę, bo tak czuli się jego bohaterowie.
Opowieść jest przejmująca i smutna, choć mimo wszystko niesie nadzieję.
Momentami raził mnie język autora, ale podejrzewam, że to kwestia tłumaczenia, bowiem we wcześniej czytanych książkach Remarque nie miałam takich zastrzeżeń. Tutaj chwilami brzmiał chropawo i zmuszał do ponownego odczytania jakiegoś zdania czy dialogu. Nie mniej jednak to książka warta przeczytania.
Niestety dzisiaj, w pogrążonej w ciemności Europie ta opowieść przejmuje chyba większą grozą niż jeszcze kilka lat temu.