środa, 4 maja 2011

"Zimowa opowieść"- William Shakespeare


Początkowo mi się nie podobało. Nie wiem, czy to przez tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego (może wierne, ale jakieś mało porywające), czy może przez stylistyczną niejednorodność.
Pierwsze dwa akty bowiem to czystej wody tragedia, połączona ze studium tyranii, oparta zresztą luźno na losach Anny Boleyn (król Sycylii- Laertes, oskarża swoją żonę Hermionę o wiarołomność, nowonarodzoną córkę przeznacza na karmę dla ptactwa padlinożernego, co z kolei skutkuje śmiercią tejże żony i starszego synka). Dalsza cześć to romantyczna sielanka (zaginiona córka- Perdita odnajduje się po latach w pasterskiej chacie) z elementami łotrzykowskimi (zapewne bardzo śmiesznymi w czasach elżbietańskich, teraz jakby mniej), prowadząca nieodwołalnie do happy endu (o charakterze już zdecydowanie komediowym).
Po przeczytaniu całości uznałam jednak, że w tym szaleństwie być może jest metoda. Bo chyba rzeczywiście tak jest, że łatwo jest stracić, to co w zyciu dla nas ważne, a odzyskanie tego zajmuje wiele czasu (w optymistycznym wariancie), bądź okazuje się niemożliwe.

Jako książka do czytania "Zimowa opowieść" okazała się mało porywająca, ale chętnie dam jej kiedyś szansę w wersji scenicznej.
Tekst opublikowany także na moim blogu.

2 komentarze:

  1. Wezmę pod uwagę przy doborze kolejnych dzieł wielkiego włoskiego poety Wiliamo Szeksiro (to był żart - z filmu Listy do Julii) - aby byłu one w tłumaczeniu Barańczaka, ew. Paszkowskiego

    OdpowiedzUsuń
  2. Guciamal, być może nie jest to także najwybitniejsze dzieło wielkiego Wiliamo;).

    OdpowiedzUsuń