Ziemia nie wydawała się ziemska. Przywykliśmy patrzeć na spętany kształt pokonanego potwora, ale tam - tam się oglądało potworny stwór na swobodzie. Ziemia nie była ziemską, a ludzie byli... Nie, ludzie nie byli nieludzcy. Widzicie, otóż to było najgorsze ze wszystkiego - podejrzenie, że oni nie są nieludzcy. Przenikało to z wolna do świadomości. Wyli i skakali, i kręcili się, i wykrzywiali straszliwie; a najbardziej ze wszystkiego przejmowała mnie właśnie myśl o ich człowieczeństwie - takim samym jak moje - myśl o mym odległym powinowactwie z tym dzikim namiętnym wrzaskiem. Brzydkie. Tak, to było dość brzydkie; ale jeśli człowiek miał w sobie dosyć męstwa, musiał przyznać w duchu, że jest w nim jakiś najniklejszy ślad odzewu na przerażającą szczerość tego zgiełku, jakieś mgliste podejrzenie, iż to ma pewien sens, który by można zrozumieć mimo tak wielkiego oddalenia od mroku pierwszych wieków. I dlaczego by nie? Umysł ludzki jest zdolny do wszystkiego - ponieważ zawiera w sobie wszystko, zarówno przeszłość, jak przyszłość. Cóż tam było właściwie? Radość, przestrach, smutek, ofiarność, męstwo czy wściekłość - któż to mógł powiedzieć? - ale była tam prawda - prawda bez maski czasu. Głupiec niech się gapi i wzdryga - człowiek rozumie i może patrzeć bez zmrużenia powiek. Ale musi być choćby na tyle człowiekiem co ci na brzegu.
Fragment pochodzi z książki pt. "Jadro ciemności" autorstwa J. Conrada wydanej w 2009 roku przez Wydawnictwo Zielona Sowa.
Teodor
Józef Konrad Korzeniowski (pseudonim: Joseph Conrad) urodził się 3
grudnia 1857 roku w Berdyczowie, zmarł 3 sierpnia 1924 roku w
Bishopsbourne. Korzeniowski urodził się jako Polak na syberyjskim
wygnaniu, jednak jego proza zalicza się do kręgu angielskiej. Pisarz
wychował
się w domu wuja, gdyż jego rodzice zmarli, gdy był jeszcze chłopcem. W
wieku 16 lat wyjechał na
Zachód, by zrealizować marzenie o pływaniu na statkach. Udało mu się.
Piął się po szczeblach kariery marynarskiej, by w 1888 roku objąć dowództwo statku. W 1894 roku stan zdrowia zmusił go do osiedlenia się i poświęcenia się karierze literackiej. W Polsce podchodzi się do twórczości Conrada z dystansem, gdyż autor nie manifestował w swoich utworach swej polskości. Conrad wykorzystał tematykę marynistyczną, najbliższą mu dzięki doświadczeniom, aby przekazać treści moralne czy wręcz filozoficzne. W utworach przekazywał ideały honoru i odwagi w walce z fatum. Przez jego prozę przemawia realizm, autor przeprowadza dogłębną analizę psychologiczną swoich postaci. Jego książki uznawało się za trudne, przez co źle się sprzedawały, a Conrad stale zmagał się z kłopotami finansowymi.
"Jądro
ciemności" to jedno z arcydzieł XX wieku i najlepsze dzieło Conrada.
Pamiętam, że gdy swego czasu czytałam "Lorda Jima", gdyż akurat był
lekturą szkolną, to miałam pretensje do Pana Conrada, że raczył mnie
czymś tak niezrozumiałym i tak niewiarygodnie nudnym. A może to po
prostu choroba morska... Nie wiedziałam, czego spodziewać się po "Jądrze
ciemności". Oczywiście obiły mi się o uszy różne recenzje, opinie -
jedni wychwalali pod niebiosa, inni twierdzili, że przez tę książkę
stracili tylko czas. Nie było wyjścia, trzeba było przekonać się samemu.
Tytułowe
jądro ciemności to serce dżungli - dosłownie i w przenośni. Akcja
utworu rozgrywa się w Londynie na pokładzie statku "Nellie", gdzie
narrator zapoznaje nas z Charlesem Marlowem, który opowiada nam właściwą
historię, historię swojej wyprawy w głąb dżungli, gdzie spotyka
niejakiego Kurtza. Opowieść jest hipnotyzująca. Z resztą każdy z
bohaterów książki - i główny narrator i Marlow, i inni - każdy we
właściwy sobie sposób dodaje do powieści jakiś tajemniczy element. Już
na początku przepiękne, niezwykle malownicze opisy wprawiają czytelnika
niejako w narkotyczny trans, cała opowieść jest pokryta ciężką mgłą, a
może dymem, atmosfera jest duszna. W zasadzie nie mamy pewności, czy nie
została przez Marlowa wymyślona na poczekaniu, ale gdy tylko na to
pozwolimy porwie nas naprawdę w otchłań, bardzo ciemną otchłań. Po
drodze będziemy zdobywać informacje, a może strzępki informacji o
dzikości natury, szaleństwie, charyzmie, duszy człowieka i duszy świata,
wobec której cywilizacja to w sumie papierowa maskotka. A właściwie - o
istocie życia, która objawia się Marlowowi dzięki zaszytemu w dalekich
odstępach Kurtzowi - obsesyjnie wręcz czczonemu przez dzikich i tych,
którzy go znali, którzy obracali się w jego towarzystwie, dla których
był niemal bogiem.
W
powieści mnóstwo jest niedopowiedzeń, co może nas drażnić, bo pewnie
chcielibyśmy dowiedzieć się więcej o jądrze ciemności. Jednak w tę
podróż każdy z nas powinien wybrać się sam. O ile znajdzie w sobie
odwagę.
Po raz pierwszy czytałam ją w wieku kilkunastu lat, później wracałam wielokrotnie do tego tytulu i zawsze odnajdywałam coś nowego
OdpowiedzUsuńAkcja opowiadania nie rozgrywa się na Nelli, tylko w Wolnym Państwie Kongo, na statku jest tylko opowiadana historia. Samo "jądro ciemności" też ma kilka znaczeń - a serce dżungli niekoniecznie wydaje się być tym najważniejszym.
OdpowiedzUsuń"Heart of darkness"..., że też to właśnie Polak zestawił po raz pierwszy te słowa...
UsuńW "Jądrze ciemności" najbardziej zaskoczył mnie sposób ukazania kolonializmu. Przerażający i prawdziwy.
OdpowiedzUsuńMam w planach na luty.
OdpowiedzUsuń