wtorek, 4 grudnia 2012

"Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" - Jerome K. Jerome

Trzech panów w łódce, pies i ja...

Minęło jeszcze pół godziny morderczej pracy, zanim płachta była rozpięta jak należy. Zrobiwszy porządek na pokładzie, wyjęliśmy rzeczy potrzebne do kolacji. Postawiliśmy czajnik na kuchence, w dziobie łódki, po czym przeszliśmy na rufę i zajęliśmy się innymi sprawami, udając, że czajnik nic nas nie obchodzi.
To jedyny sposób, żeby zagotować wodę nad Tamizą. Jeżeli czaj­nik widzi, że się niecierpliwicie, nigdy nie zagwiżdże. Najlepiej odejść na bok i zacząć jeść kolację, jakbyście wcale nie mieli zamia­ru pić herbaty. Nie wolno wam nawet zerkać w jego stronę. Wkrót­ce usłyszycie, jak woda bulgocze i aż rwie się do tego, żeby zrobić z niej herbatę.
Jeżeli bardzo wam się spieszy, nie od rzeczy jest mówić głośno do siebie, że nie macie ochoty na herbatę, więc gorąca woda wam nie­potrzebna. Podchodzicie blisko czajnika, żeby was dobrze słyszał, po czym wołacie: - Nie chcę herbaty. Ty chcesz, George? - na co George odkrzykuje: - Och, nie, ja nie lubię herbaty. Napijemy się lemoniady. Herbata źle robi na trawienie. - Słysząc to, czajnik kipi i zalewa kuchenkę.
Zastosowaliśmy ten niewinny podstęp, skutkiem czego, zanim wszystko było gotowe, herbata już czekała. Zapaliliśmy lampę i usiedliśmy do kolacji.
Gorąco pragnęliśmy tej kolacji.


Fragment pochodzi z książki pt. "Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" autorstwa J. K. Jerome wydanej w 2007 roku przez Wydawnictwo Vesper.


Jerome Klapka Jerome urodził się 2 maja 1859 roku w Walsall, zmarł 14 czerwca 1927 roku. Jerome jest klasykiem angielskiego humoru. Dorastał w biedzie i bardzo wcześnie rozpoczął pracę zarobkową - był m.in. urzędnikiem, nauczycielem, aktorem, agentem handlowym i dziennikarzem. Założył ilustrowany miesięcznik humorystyczny "Próżniak" i tygodnik literacki "To-Day". W trakcie I Wojny Światowej zgłosił się na ochotnika jako kierowca ambulansu we Francji, wysłano go do Waszyngtonu na misję propagandową.

Natomiast książka... ach...(to wzruszenie). Trzech dżentelmenów - George, Harris i J. oraz pies o wdzięcznym imieniu Montmorency (już wiem, jak nazwę psa, o ile będę go kiedyś miała) wybierają się na wycieczkę łodzią po Tamizie. Postanawiają spędzić na Tamizie dwa tygodnie, jednakże podczas wyprawy niewiele się dzieje, a jeśli już, to każde zdarzenie wywołuje lawinę wspomnień i przezabawnych anegdotek z życia wziętych, przede wszystkim pokazujących na jak wiele wyrafinowanych sposobów można wytłumaczyć lenistwo i nieudolność.

Książka jest ponadczasowa i niewątpliwie jest perełką światowej literatury. Specyficzne brytyjskie poczucie humoru, choć dotyczy tu czasów nam odległych, przybliża nas do tematyki do tego stopnia, że w sumie można by powiedzieć, że książka jest o nas samych. Ząb czasu się jej na pewno nie ima i nie będzie miał jeszcze długo szansy, bo, przynajmniej w moim mniemaniu, natura ludzka w tym wymiarze - cwaniactwa, blazerstwa, lenistwa - nie prędko się zmieni, o ile w ogóle w tej materii możliwy jest jakiś skok cywilizacyjny. Książka epatuje bardzo inteligentnym humorem, który bez dydaktyzmu wyśmiewa te przyziemne przywary, do których nieczęsto potrafimy się przyznać. Polecam z ręką na sercu.

W mojej ocenie 10/10.

3 komentarze:

  1. W naszej rodzinie to książka można powiedzieć jedna z "kultowych". Weszła do naszego języka, stała się jakby klasyką do porównań sytuacyjnych.
    Na czele są: zwijanie liny, otwieranie puszki z ananasem, podróż pociągiem z serem oraz lista chorób na podstawie objawów z książek.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchałam sobie kiedyś Trzech Panów ... jako audiobooka po angielsku. Fajne doświadczenie. Z tego co pamiętam to jednak nie dokończyłam jej, ale i tak mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja sądzę, że jak mój syn podrośnie, to go nauczę właściwego sposobu parzenia herbaty :D

    OdpowiedzUsuń