sobota, 30 listopada 2013

Król Ryszard III Wiliam Szekspir




We współczesnym świecie, kiedy klasykę, a zwłaszcza klasykę dramatu czytają już chyba wyłącznie studenci filologii polskiej oraz teatrolodzy należałoby jakoś uatrakcyjnić Szekspira. Najprostszym sposobem wydaje się uwspółcześnienie przekazu teatralnego poprzez odniesienia do tego, co dla większości populacji będzie bardziej zrozumiałe. Nie widzę nic złego w nadawaniu dziełom klasyków nowej formy, pod warunkiem, że nie stanowi ona zbytniego uproszczenia i odwołania się do popkulturowych obrazków vide przedstawienie Makbeta Teatru Współczesnego ze Szczecina, o którym pisałam tutaj. Dobrym przykładem jest oparte na sztuce Ivo Bresana przedstawienie .Hamleta we Wsi Głucha Dolna z rewelacyjną grą aktorską panów Gajosa, Rewińskiego, Ferencego i Turka oraz pani Celińskiej). Dowcipnie i pomysłowo przedstawiła wrażenia z lektury Ryszarda III momarta posługując się zabawą w wynajdywanie różnic pomiędzy Ryszardem III Szekspira i Philippy Gregory (tutaj). Mam więc nie lada zagwozdkę, w jaki sposób przekazać wrażenia z lektury, aby zachęcić potencjalnych czytelników do zapoznania się z treścią tej literackiej quasi kroniki.
Może powinno się zakazać czytania Ryszarda, nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Tylko, jakie podać argumenty?
Po pierwsze – długość sztuki, Król Ryszard III to najdłuższa sztuka napisana przez Szekspira, liczy aż 205 stron. Osoby, które zainteresowane są biciem rekordów czytelniczych w miesiącu (dziesięć – czternaście - osiemnaście książek) mogą być zniechęcone sięganiem po „tak grubą książkę”.
Ale z drugiej strony rzecz pisana niemal wyłącznie w formie dialogów (z króciutkimi didaskaliami) czyta się błyskawicznie i wbrew pierwszym obawom, że łatwo nie będzie to sztuka jest dość prosta w przekazie (choć treści niesie niełatwe). Do gruntu zły, ogarnięty żądzą władzy Ryszard w celu osiągnięcia tronu eliminuje każdego, co do którego istnieje choćby cień podejrzenia, że mógłby osobiście lub samym tylko istnieniem stanowić dla jego przyszłego panowania zagrożenie. Ryszard nie baczy, czy jest to dziecię, młodzieniec, mężczyzna w sile wieku, nie ma też względu dla kobiet. Najbardziej zagrażających mu krewnych pozbywa się w pierwszym rzędzie. Dlaczego? To najważniejsze pytanie; czy Ryszard to samo zło przyobleczone w człowiecze kształty, czy ofiara tragicznego spotu okoliczności, dziecko swoich czasów, wypadkowa braku miłości. Jak dla mnie to typowy człowiek władzy, homo politicus.
Po drugie – autor maluje nie do końca prawdziwy portret ostatniego monarchy z dynastii Yorków. Fałszowanie historii - podejrzanie brzydko pachnie dla tropicieli afer i skandali. Nie od dziś wiadomo, że historię piszą zwycięscy, którzy swoich poprzedników gotowi są znieważać na wszelkie sposoby. Najłatwiej oskarżać tego, który nie może się bronić.
Po śmierci Ryszarda (zginął w bitwie pod Bosworth, która położyła kres długiej i wyniszczającej Anglię wojnie Dwóch Róż, czyli wojnie pomiędzy Lancasterami a Yorkami) rządy przypadły dynastii Tudorów (sprawdza się stara prawda, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta), na czele której stanął Henryk VII. Po przejęciu steru rządów Tudorowie, którzy nienawidzili Ryszarda i dla których zarażenie tą nienawiścią ludu stało się jednym z priorytetów i kroków do umocnienia własnej pozycji tworzą wizerunek potwora, krwiożerczej bestii. Najpierw znieważają zwłoki nieszczęsnego, a następnie przypisują mu każdą niegodziwość, jaka przychodzi im na myśl, a tym samym poprzez kontrast sami jawią się wybawicielami i zbawcami Anglii. Ryszard III, jak podają dzisiaj badacze wcale nie był takim okrutnym i zbrodniczym potworem, jakim przedstawiały go pisane pod dyktando, albo dla przypodobania się Tudorom kroniki. Nie ma nawet dowodów na przypisywane mu zabójstwo bratanków. Nie oznacza to oczywiście, iż nie on był zleceniodawcą zabójstwa, czy też że był władcą bez skazy. Należy jednak pamiętać, iż rzecz cała miała miejsce w XV wieku (kiedy pojęcie moralności miało nieco inne znaczenie niż ma dzisiaj), w czasach, w których niemal każdy władca miał krew na rękach.
Czy Szekspir należał do zwolenników Tudorów nie wiem, w każdym razie żył w czasach, kiedy rządy sprawowała wnuczka Henryka VII Elżbieta I, a oficjalne kroniki przedstawiały Ryszarda, jako najgorszego ze zbrodniarzy. Może miał tego świadomość, iż przedstawiona przez kronikarzy historia sprzed stu lat jest nie do końca prawdziwa, może nie.
Ale z drugiej strony, czy to, iż Ryszard III nie był takim, jakim przedstawia go Szekspir odbiera wartości dramatu? Moim zdaniem absolutnie nie. Pisarz przedstawia w nim portret psychologiczny polityka dążącego do przejęcia władzy, który wyznaje zasadę cel uświęca środki. Szekspir przedstawia mechanizm politycznego cynizmu i zakłamania. Czytając Ryszarda III chwilami zadawałam sobie pytanie, czy nie jest to portret przejaskrawiony, czy naprawdę istnieją osoby aż do gruntu złe, bez sumienia, w których nie ma ani krzty moralności i empatii, dla których świat kręci się wokół ich własnej osi, osoby ogarnięte szaleństwem, wizją, żądzą. Po chwili zastanowienia musiałam przyznać, iż takich osób historia zna niestety nazbyt wiele.
Na wieść o chorobie króla (swego poprzednika) szekspirowski bohater wygłasza monolog, będący jego politycznym credo:
Tak, nie przeżyje, mam nadzieję, ale
Najpierw karetą wyślemy do nieba
George`a. Ciężarem rzekomych dowodów
Nadając wagę zmyśleniom, podsycę
W królu nienawiść jego do Clarence`a;
Jeśli ten skryty zamysł się powiedzie,
Więzień nie ujrzy jutrzejszego dnia.
To się załatwi- a wtedy niech Pan Bóg
Króla Edwarda bierze do swej chwały,
A mnie zostawi świat, bym się w nim krzątał!
Wtedy poślubię bowiem młodszą córkę
Warwicka- cóż, że zabiłem jej męża
I ojca? Zwrócę dziewczynie te straty,
Gdy sam się stanę jej mężem i ojcem.
I stanę się, tak; nie tyle z miłości,
Ile z uwagi na inny sekretny
Plan, który przez ten ślub wprowadzę w życie.
Nie dzielmy, jednak skóry na niedźwiedziu;
George wciąż oddycha, król choć śmierci bliski,
Żyje; gdy umrą, obliczymy zyski.
*
 

Po trzecie - ciężko się czyta dzieło pisane językiem szesnastowiecznym.
Ale czy rzeczywiście, czy język poety i opisane przezeń treści są tak nam obce; czy nie znajdujemy analogii do czasów nam współczesnych. Rzecz cała tyczy tego podłego Ryszarda (takich Ryszardów i dzisiaj nie brak, choć zmieniły się nieco metody działania mechanizm pozostał ten sam), ale i całe jego otoczenie nie pozostaje bez winy, czyż jego przyszłe ofiary nie są wcześniejszymi wspólnikami zbrodni, czy na scenie wydarzeń znajdujemy choć jednego sprawiedliwego. W Królu Ryszardzie III rozterki sumienia ma jedynie płatny morderca, na co odpowiada mu towarzysz przestępstwa słowami, które wyrażają moralność niemal wszystkich bohaterów sztuki.
Nie będę się z nim wdawał; sumienie robi z człowieka tchórza. Człowiek nie może spokojnie ukraść, żeby nie zaczęło go oskarżać; człowiek nie może zakląć, żeby go nie zrugało; człowiek nie może pójść do łóżka z żoną bliźniego swego, żeby sumienie tego nie wykryło. To duch wiecznie czerwony ze wstydu i wiecznie wykrzykujący nam w środku jakieś protesty albo ustawiający przeszkody. Zdarzyło mi się raz pod jego wpływem oddać sakiewkę ze złotem, którą przypadkiem znalazłem. Sumienie doprowadzi do nędzy, każdego kto je zachowa; ludzie wykurzają je z miast i osad jak najgorszą zarazę; kto chce żyć wygodnie i dostatnio, stara się ufać tylko sobie samemu i żyć bez niego. ** A monolog końcowy wygłoszony przez przyszłego władcę brzmi równie pięknie, co nieszczerze i przypomina przedwyborcze obietnice dzisiejszych polityków. I po raz kolejny zastanawiam się, co takiego sprawia, że władza jest dla człowieka tak pożądaną. Może potrafiłby na to udzielić mi odpowiedzi któryś ze sprawujących władzę.
A sam Ryszard, który tej władzy pożądał za cenę każdej zbrodni, czy trzymając ster rządów w swych rękach czuje się spełniony, czy też świadomy jej mechanizmu może spać spokojnie. Scena z duchami pomordowanych zdaje się odpowiadać na to pytanie i tylko dziwnym wydaje się, jak ten cyniczny polityk daje się uwieść ułudzie pokładając zaufanie w swoich poplecznikach, bowiem finał jest więcej niż pewny od samego początku. Doskonały portret Ryszarda kreśli Szekspir ustami jego matki;
… już twoje przybycie
Na świat zmieniło w piekło moje życie.
W mękach zrodzony, krnąbrny i oporny
W kołysce dziki i gniewny i niesforny
W wieku dziecięcym, awanturnik butny
W młodości hardy, podstępny, okrutny
W dojrzałych latach-dzisiaj jesteś jeszcze
Groźniejszy, jako że umiesz nienawiść
Ukryć pod maską życzliwej dobroci.
***
*str. 15 Król Ryszard III Wiliam Szekspir Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów „W drodze” 1996 r. Tłumaczenie Stanisław Barańczak 
**  str. 55 tamże
*** str. 157-158 tamże
Za pożyczenie książki dziękuję momartrze. (książeczki dziś rozpoczęły swą podróż na zachód i mam nadzieję bez większej męki dotrą do domu przed świętami).

Sama po książkę sięgnęłam zaintrygowana teatralną adaptacją sztuki. Na festiwalu szekspirowskim w Gdańsku w zeszłym roku wystąpili aktorzy Teatru Jaracza w Łodzi. Przedstawienie w reż. Grzegorza Wiśniewskiego bardzo przypadło mi do gustu, bowiem pozbawione było udziwnień, uwspółcześnień, popisywania się reżysera, czy poprawiania Szekspira. Zachowując wierność pisarzowi przedstawił reżyser tragedię Ryszarda. Ten introwertyk nienawidzący wszystkiego i wszystkich, łącznie z samym sobą dąży nie tyle do zwycięstwo, co do samozagłady. A finałowa scena dialogu z matką pokazuje Ryszarda, który choć żywy już nie żyje.
Czy to jest przesłanie dla rządzących, iż z każdego szczytu jest tylko jedna droga, upadek? Ale kto by się tam dziś (czy kiedykolwiek) przejmował słowami poety.
A czy czytać Szekspira, czy nie to już musicie zdecydować sami.
Na zdjęciu Tower of London (fragment) - miejsce, gdzie kończyli życie polityczni przeciwnicy monarchów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz