środa, 26 listopada 2014

Ania z Zielonego Wzgórza

Gdy Maryla i Mateusz Cuthbertowie decydują się przygarnąć chłopca z sierocińca, nie maja pojęcia, że od tej pory ich życie wypełnią niespodzianki. Zaczyna się od tego, że na Zielone Wzgórze w Avonlea przybywa nie chłopiec, lecz jedenastoletnia rudowłosa dziewczynka. Ania to osóbka o nieprzeciętnym temperamencie i wybujałej fantazji. Jej obecność wywróci życie mieszkańców Avonlea do góry nogami, a Zielone Wzgórze nigdy nie będzie takie jak dawniej. Przygody Ani Shirley - najsłynniejszej rudowłosej bohaterki w literaturze światowej, która od lat podbija serca kolejnych pokoleń czytelników!


Jesień. Nostalgia, melancholia i podróże sentymentalne, ale nie banalne… chociaż może ; ] Zamarzył mi się powrót do lektury mojego, czy to jeszcze dzieciństwa, a może już młodości. Teraz jedenastolatka jest prawie dorosła.  Ponad dekadę temu chyba wciąż byłam jeszcze dzieckiem. Nie wiedziałam w jaki świat wkraczam, gdy Mamusia podsunęła mi książkę. Początek mnie nie zachwycił. Jakaś wścibska Małgorzata, jakaś Maryla i jakiś Mateusz. O co tu chodzi? Sprawdziła się reguła, że gdy na początku idzie z książką kiepsko później nie wyobrażam sobie bez niej życia. Od tego pierwszego czytania, ponad dziesięć… Jezu – mija właśnie piętnaście lat od kiedy przeczytałam pierwszy raz tą ponadczasową książkę… wielokrotnie zanurzałam się w przygody rudowłosej Ani. Znam na pamięć cały cykl. Nie mogę wyjść ze zdumienia, iż mojej siostrzenicy nie ruszyła ta książka wcale :|  Czytając odnajduję spokój, czuję zapach tamtych lat, na ścianach ukazują się cienie marzeń z tamtych lat.
Piętnaście lat znajomości…  3/5 mojego życia. Warto żyć idąc przez świat z takimi przyjaciółmi.  Moja dusza nie zestarzała się, skoro wciąż płaczę na tych samych scenach. Nie stłamsił mnie świat skoro wciąż wybucham śmiechem na odpowiednich scenach. Dusza moja wciąż jest młoda… chociaż tak często uparcie twierdzę, że jestem Entem : D

Mamy ten stary egzemplarz, którego okładka jest przy opisie
ale ten niebieściutki był MÓJ
MÓJ WŁASNY ;]
Fabułę zna chyba każdy.  Samotne rodzeństwo, Maryla i Mateusz podejmują decyzję o adopcji jedenastoletniego chłopca z domu sierot. Chłopiec ma pomagać starzejącemu się Mateuszowi w zajmowaniu się gospodarką. Niestety, w skutek pomyłki, zostaje im przysłana jedenastoletnia dziewczynka, rudowłosa, piegowata i nieustannie mieląca językiem.  O Ile Maryla chce dziewczynkę odesłać, o tyle Mateusz jest Anią zauroczony. Koniec, końców Ania zostaje na Zielonym Wzgórzu. Kończy się jałowy, pusty, zimny i pozbawiony miłości okres jej życia. Pod skrzydłami surowej Maryli i pobłażliwego Mateusza, Ania rozkwita, przeżywa niezwykłe, przygody które bawią, ale i przejmują dreszczem. Dziewczynka jest wyposażona w niezwykłą wyobraźnię, która sprawia, że nuda ucieka. Ania, kochająca przyrodę i piękno otwiera nam oczy na otaczające nas cuda. Udowadnia, że nie trzeba być bogatą w sensie materialnym, by cieszyć się życiem i dostrzegać jego piękno. Przeciwnie, niedostatki materialne pomagają wyostrzyć wzrok i zobaczyć, jak wiele w istocie posiadamy.

Poznajemy Avonlea, uroczą wieś na Wyspie Księcia Edwarda w Kanadzie, zaprzyjaźniamy się z jej mieszkańcami, którym nieobce są wady, które znamy z codziennego życia. A jednocześnie autorka opisuje ich w tak ciepły i przyjazny sposób, że chcielibyśmy poznać ich osobiście, wypić herbatę nawet z Józią.

Nie wiem jak Wy, ja pokochałam Avonlea, zżyłam się z tymi bohaterami. Wszyscy nabrali dla mnie niezwykle realnych barw. Moja Siostrzenica jest jedyną, znaną mi osobą, która zaprzestała lektury serii po pierwszym tomie. Nie odczuła potrzeby podtrzymywania znajomości i rozwijania jej. Ach! Ile straciła :  

Kocham „Anię z Zielonego Wzgórza”, uwielbiam całą serię. Te książki ugruntowały we mnie radość czytania, pokazały jak czytanie może upiększyć życie. I chociaż wiem, że Gilbert Blythe jest jednym z tych bohaterów, którzy sprawili, że każdy z moich mężczyzn miał niezwykle wysoko podniesioną poprzeczkę i każdy wydawał się jakiś taki „niedoskonały” to nie żałuję ani chwili poświęconej na czytanie tych książek. Wciąż do nich wracam, wciąż odkrywam jakieś skarby. Tak! Wciąż płaczę przy ostatniej rozmowie Mateusza i Ani, bo później po prostu dostaję spazmów.

Całość na moim blogu

2 komentarze:

  1. Oj tak, ten spokój, zapach tamtych lat, mam to samo!!! Ja miałam wydanie z tą zieloną okładką, ale rozsypało się, nad czym ubolewam, bo baaardzo je lubiłam:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam "Anię", ale to była późna miłość :P i wcale nie od pierwszego wejrzenia. Za to trwała, bo po tylu latach z przyjemnością czasem wracam do książek z tej serii :)

    OdpowiedzUsuń