Słowa, które ranią, słowa, które niszczą, słowa, które zabijają - o tym jest ta krótka opowieść. O przemocy słownej, która doprowadziła do tragedii. Temat dziś może nawet bardziej aktualny niż w roku wydania książki (1974).
Historia
Katarzyny Blum
może być historią każdego z nas, bo oto nagle w życie zwykłej gospodyni
domowej, osoby uczciwej, pracowitej i może nawet nieco pruderyjnej
wkracza "dziennikarz"
brukowej gazety.
Dziennikarz będący świadkiem zatrzymania przez policję kobiety
podejrzewanej o pomoc
przestępcy, dostaje cynk i zaczyna węszyć. Im bardziej
nieprawdopodobna historia, tym większy nakład gazety, im większy nakład,
tym większa sprzedaż, im większa sprzedaż tym większy zysk. A że
informacje nie sprawdzone, a słowa przekręcone to nie ma znaczenia.
Dziennikarz posuwa się do tego, że przypisuje ofierze własny naganny
postępek. Choć tutaj ofiara występuje też w roli sprawcy i odwrotnie.
Cykl artykułów, w
których Katarzyna zostaje przedstawiona, jako zimna, wyrachowana
manipulantka, osoba
podejrzanego prowadzenia się, a wreszcie osoba,
której czyny doprowadziły do śmierci matki sprawia, że kobieta czuje się
głęboko zraniona, urażona, doprowadzona do ostateczności, bo … utraciła
-to co było dla niej najważniejsze - cześć (dobre imię).
Opowieść zaczyna się wizytą kobiety na posterunku policji. Składa ona zeznania, z których wynika, iż parę godzin wcześniej zamordowała w swoim mieszkaniu dziennikarza. Co gorsza, Katarzyna wydaje się nie odczuwa żadnych wyrzutów sumienia z powodu zbrodniczego czynu. Książka przybiera postać sprawozdania ze skrupulatnie przeprowadzonego przez narratora dochodzenia. Są to lakoniczne, acz treściwe relacje pozyskane z różnych punktów widzenia. Pochodzą od Katarzyny, jej pracodawców i znajomych, pochodzą też z kręgów policyjnych, wymiaru sprawiedliwości, a także pośrednio z artykułów zamieszczanych w gazecie (tej GAZECIE, która stała się źródłem tragedii). Relacje są opisem pozbawionym warstwy emocjonalnej; zbiorem faktów. Ich suchy język powoduje większe wzburzenie czytelnika. GAZETA, żywiąca się plotkami, niedomówieniami, przeinaczeniem, nieprawdą, niszczy nie tylko życie Katarzyny, niszczy też życie jej przyjaciół i pozbawia wiary w rzetelność dziennikarską. I wydaje się, że wszyscy są wobec takich działań bezsilni. Łącznie w wymiarem sprawiedliwości. Bo jak pokazuje życie są bezsilni. Jedynie pisarz może dać świadectwo.
Opinia po raz pierwszy ukazała się na moim blogu Moje podróże