sobota, 30 kwietnia 2011

Moje powroty - "Lalka" Bolesława Prusa

Są takie książki do których chętnie wracamy, a powody takiego stanu rzeczy są przeróżne. Nieraz czytamy kilkakrotnie daną pozycję, bo nam się bardzo podoba, czasami chcemy wrócić do niej, by po latach spojrzeć na nią z innej perspektywy, przez pryzmat naszych nowych doświadczeń. Dla mnie taką książką jest Lalka Bolesława Prusa. Przeczytałam ją już po raz trzeci bądź czwarty - dokładnie nie pamiętam.
Za każdym razem odkrywam w tej powieści coś innego. 

Na dalsze refleksje dotyczące powieści Prusa zapraszam tutaj.

3 komentarze:

  1. Ja tak mam z "Mistrzem i Małgorzatą". Uwielbiam ją, czytałam też z trzy lub cztery razy, choć niektórzy bohaterowie jeszcze mi się mylą. Ostatnio znowu stwierdziłam, że chyba ją przeczytam.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też tak mam, swoje ulubione lektury, do których lubię wracać, czasami po wielekroć. Dlatego ucieszył mnie twój wpis. Lalkę przeczytałam w szkole średniej i pamiętam, że bardzo mi się podobała, zresztą miałam tak z większością lektur w przeciwieństwie do koleżeństwa. Również jej filmową adaptację bardzo lubię. Rola Izabeli w wykonaiu pani Braunek- jest taka sztywna, napuszona, ale może taka miała być. Generalnie ciężko jest znaleźć w postaci Izabeli coś, co by ją broniło. Słyszałam w wywiadzie z aktorką, iż chciała przedstawić bohaterkę nie tylko w czarnych barwach, ale dostrzec jej aspekt ludzki, to, że tak naprawdę nie kochała Wokulskiego dlatego tak się zachowywała. No cóż, moim zdaniem nienajlepiej to pani Małgorzacie wyszło. Jednak i film (z Beatą Tyszkiewicz) i serial (z Braunek) oglądam zawsze z przyjemnością. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. guciamal:)
    "Generalnie ciężko jest znaleźć w postaci Izabeli coś, co by ją broniło."
    Właściwie też tak uważam, chociaż po ostatniej lekturze pomyślałam sobie, że takim usprawiedliwieniem (oczywiście bardzo, bardzo malutkim) mogłoby być jej wychowanie bez matki i bez kogokolwiek, kto nauczyłby ją prawdziwie kochać. To jednak nie usprawiedliwia do końca jej zachowania wobec Wokulskiego. Myślę, że zakochanego w sobie mężczyznę należy darzyć szacunkiem, nawet jeśli tego uczucia się nieodwzajemnia.
    A jeśli chodzi o filmowe kreacje Izabeli zdecydowanie bardziej podobała mi się w tej roli pani Tyszkiewicz. Miała klasę! A taka była mimo wszystko Izabela.

    czytanka:)
    Też lubię Mistrza i Małgorzatę, choć chwilami powieść ta mnie przerasta. Zapewne kiedyś jeszcze raz ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń