Wydawnictwo Hachette Livre Polska,
Rok wydania 2005,
Tłumaczenie-
Czesław Mastelski.
Mam
wiele
uwag do tego wydania; jest bardzo niestaranne, roi się w nim od błędów
stylistycznych, interpunkcyjnych, literowych. Początkowo myślałam, że
cześć tych dziwolągów stylistycznych jest winą tłumacza, teraz wydaje mi
się jednak, że to raczej wina redakcji.
Ci, którzy
czasami mnie odwiedzają wiedzą, że bardzo lubię twórczość Emila Zoli. Może to
opinia trochę na wyrost, bo właściwie przeczytałam zaledwie cztery książki, ale
dość znamienne dla twórczości pisarza (o ile mogę to ocenić przy tak krótkiej znajomości); Germinal, Wszystko dla pań, Pieniądz i nowelkę
Nantas. A w tej chwili czytam Brzuch Paryża. W każdym razie poznałam ją (twórczość) na tyle, abym mogła stwierdzić,
że z Zolą mi po drodze. Szczerze przyznam jednak, iż mimo, że każda książka Zoli
wywołuje niemal przyspieszone bicie serca, to do Nany mnie nie ciągnęło. A to
zapewne za sprawą profesji bohaterki.
Cóż, nie
wywołuje we mnie szczególnego zainteresowania życie prostytutki, niezależnie od
tego, czy to luksusowa kurtyzana, czy zwykła dziwka. Chyba to z tego właśnie powodu
nie wciągnęła mnie ani lektura Damy kameliowej Dumasa, ani lektura Cheri
Collete. Jakoś nie potrafiłam ani rozsmakować się piękną literaturą, ani współczuć tym paniom, które chciały mieć
ciasteczko i zjeść ciasteczko. Może dlatego Nana mimo, iż zakupiona jeszcze w
styczniu czekała długo na swoją kolej i gdyby nie stosikowe losowanie u Anny nadal
leżałaby na półeczce.
Sięgając po
książkę jednocześnie obawiałam się i spodziewałam (strasznie to nielogiczne i
niekonsekwentne z mojej strony - wiem), iż spotkam tu luksusową kurtyzanę,
kogoś na kształt Małgorzaty Gautier, osobę wykwintną i inteligentną, lwicę paryskich salonów. Tymczasem spotkałam kogoś w stylu bohaterki Pudelka (celebrytki, znanej z tego
powodu, ze jest znana). Nana nie jest ani ładna, ani mądra, nie jest zdolna, nie
ma w niej krzty dobroci, empatii, czy jakichkolwiek ludzkich uczuć; jest
natomiast ordynarna, wulgarna i zachłanna, jest kwintesencją przeciętności i
syntezą tego, co charakteryzuje zgniliznę moralną XIX wiecznego Paryża. Te właśnie cechy bohaterki sprawiają, że przyciąga
do siebie, jak magnez niemal wszystkich mężczyzn, którzy, jak pięknie napisała
Karolina, odbijają się weń, jak w zwierciadle.
Początkowo
oczekiwałam, że Nana czymś mnie zaskoczy, tymczasem ona zaskakuje jedynie tym,
że nie jest w stanie niczym zaskoczyć; doprowadza do bankructwa, samobójstwa,
kradzieży i rozpaczy wszystkich znajomych panów; oszukuje, zdradza, okrada, lży,
poniża. Nienawidzi mężczyzn i postanawia ich wszystkich zniszczyć.
Czy jest mi
ich żal? Wcale. Nana nie kryje swoich zamiarów, jest szczera do bólu, a oni i
tak lgną do niej, jak ćmy do światła.
W miarę
lektury zaczyna mnie ona fascynować; z jej rynsztokową bohaterką będąca ucieleśnieniem
męskich żądz w połączeniu z głupotą mężczyzn, którymi rządzi …. no właśnie co? żądza,
czy może współzawodnictwo.
Nana ukazuje
świat chylący się ku upadkowi, świat chory, świat w którym byle miernota może znaleźć
się na świeczniku, świat zadziwiająco nam bliski. Wszystko się powtarza.
Nie jest to
moja ulubiona książka Zoli, ale nie mogę powiedzieć, aby mnie zawiodła, czy
rozczarowała.
Moja ocena
4,5/6
Obrazy; 1. Okładka książki, 2. Nana Edwarda Maneta
ja dopiero zastanawiam się czy sięgnąć po twórczość zoli :(
OdpowiedzUsuńJeśli zaczynac- to proponowałabym od Wszystko dla pań.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCykl o trzech miastach wydaje mi się jest dostępny w formie darmowych ebooków na wielu stronach internetowych, przynajmniej ja ściągnęłam sobie Paryż i Rzym. Chciałam dziś zamieścić kolejną recenzję Zoli, ale widzę, że dziś już dwie zostały zamieszczone więc odczekam chwilę.
UsuńGuciamal - ja tylko regulaminowo chciałam niniejszym koleżankę upomnieć, że na tym blogu żadnych limitów i ograniczeń nie ma, więc proszę się absolutnie nie krępować :)))
UsuńRozumiem, że nie ma limitów, ale chciałam dać "powisieć" wpisowi na widoku, że tak powiem. :)
Usuń