czwartek, 3 stycznia 2013

"Agnes Grey"

Pierwsze polskie wydanie. Co znaczyło być guwernantką - inspirowana prawdziwymi przeżyciami autorki opowieść o trudach i upokorzeniach doświadczanych przez kobiety zmuszone trudnić się tą profesją – jedyną, możliwą dla szanowanej, niezamężnej kobiety w dziewiętnastowiecznej Anglii. Agnes nie ma wyboru. Trudna sytuacja finansowa rodziny zmusza Agnes do objęcia posady guwernantki. Ma nadzieję, iż pamięć o tym, jaka była w dzieciństwie pomoże jej nawiązać kontakt z podopiecznymi. Jednak dzieci okazują się niesforne, a pracodawcy wyniośli i nieuprzejmi. Czy objęcie posady u innej rodziny przyniesie jej odrobinę szczęścia?



 Powieści sióstr Bronte zna i kocha cały świat. W Polsce dopiero od niedawna możemy poznać  dobrze twórczość tych sióstr. Wcześniej dostępne były tylko „Wichrowe Wzgórza” i „Dziwne losy Jane Eyre”. Ostatnie 1,5 roku było łaskawe dla wielbicieli powieści  wiktoriańskiej, „Agnes Grey” to  powieść najmłodszej siostry Bronte – Anny.  Odkładałam lekturę w czasie, bo czytałam wiele opinii, według których czyta się książkę ciężko, jest podobno męcząca i ogólnie nic specjalnego.

Zdziwiły mnie te opinie, bo  z tego co czytałam to opowiadania o pracy guwernantek były ciekawy, wszak kobiety te nie miały lekkiego życia, ich pozycja w domach była różna, niektóre były prawie członkami tych rodzinne, inne spychano na margines. A niezależnie od sytuacji miałam zagwarantowane, poznanie od kuchni tak zwanych dobrych domów i zachowań dzieci w XIX wieku. Dodatkowo w książce miał być wątek miłosny, byłam bardzo ciekawa. O życiu guwernantki w Polsce wiedziałam co nieco dzięki biografiom Marii Skłodowskiej – Curie, która zanim wyjechała do Paryża przez kilka lat uczyła po domach. Wiedziałam więc, że los nauczycielki nie tylko dziś nie jest lekki, wiązał się już wtedy z ciężką pracą, koniecznością posiadania niewyczerpanych pokładów cierpliwości, płaca nigdy nie była adekwatna do wysiłku włożonego w wykonanie pracy. I wbrew pozorom posada nauczyciela nie wiązała się z szacunkiem społeczeństwa.  Ale może tylko w Polsce tak jest/było, wszak wiadomo, że u nas zawsze inaczej.

Tytułowa bohaterka – Agnes, to dziecko mezaliansu, jej matka miała pecha posłuchać głosu serca i wyjść za mąż z miłości, za mężczyznę, który nie dorównywał jej pozycji. W efekcie Rodzina skazała ją na ostracyzm. Jakby na złość krewnym małżeństwo jest szczęśliwe. Państwo Grey żyją biednie, ale szczęśliwie, nie przelewa im się, ale towarzyszy im miłość, szacunek i rodzinne ciepło. 
Agnes widzi kiepską sytuację materialną rodziny i postanawia pomóc, jedyne co może robić to uczyć. Postanawia zostać guwernantką.  Nie ma pojęcia o realiach, dlatego buduje zamki na lodzie, marzy o prowadzeniu dzieci do Wiedzy, wzbudzaniu w nich pasji, nowych zainteresowań, w ciepłej rodzinnej atmosferze.
Niestety rzeczywistość jest daleka od jej marzeń…
Nie wiem dlaczego tyle osób mówiło, że to trudna książka, że jest nudna. Ja się nie nudziłam, wręcz przeciwnie, czytałam jak zahipnotyzowana. Czytając o przeżyciach Agnes, żywo to wszystko przeżywałam. Wystarczyło wczuć się w jej sytuację,  młoda, niedoświadczona dziewczyna na łasce obcych ludzi…  jej nadzieje zawiodły, plany nie wypaliły a dodatkowo tęskni za bliskimi.

Moim zdaniem to jedna z lepszych książek sióstr Bronte, owszem nie dorównuje „Dziwnym losom” które w mojej prywatnej hierarchii są najwyżej, ale tłumaczę sobie to tym, że pisane były przez inną siostrę i skupiają się bardziej na życiu codziennym guwernantki, mniej na jej życiu uczuciowym, chociaż to przecież również jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz