czwartek, 3 stycznia 2013

"Profesor"

Pierwsza powieść Charlotte Brontë, wydana w Anglii dopiero po śmierci autorki. Głównym bohaterem i narratorem jest ambitny młody mężczyzna, który wszystko, do czego doszedł, zawdzięcza jedynie własnej pracy. William Cromsworth odrzuca swe arystokratyczne dziedzictwo i wyrusza do Brukseli, by tam znaleźć szczęście. Zostaje nauczycielem języka angielskiego w szkole z internatem dla młodych panien. W książce tej znajdziemy wątki autobiograficzne. Charlotte Brontë, podobnie jak jej bohater William, uczyła angielskiego w szkole w Brukseli. I podobnie jak on doświadczała miłości. Jednak jej obiektem był żonaty właściciel szkoły, co nie mogło zakończyć się happy endem. Niezwykła opowieść o miłości a zarazem krytyka relacji damsko-męskich, które w epoce wiktoriańskiej niejednokrotnie sprowadzały się do walki o dominację. Pytanie tylko, czy tak wiele do dziś się zmieniło?


 Lubię klasykę, zwłaszcza klasykę angielską… Siostry Bronte, niedocenione, niewydawane przez długi czas w Polsce, mają markę. Niektóre książki tych trzech kobiet, są lepsze, inne słabsze, jedne są bardziej sławne, inne niemalże nieznane. Cała panorama, chociaż tych książek nie ma znowu niewiadomi ile. Niektórzy zachwycają się „Wichrowymi wzgórzami”, ja osobiście, nie jestem jakąś wielką fanką. Owszem czytałam, ale mnie nie zachwyciło. Natomiast „Dziwne losy Jane Eyre” mnie podbiły, uwielbiam tą książkę, to jedna z lepszych powieści jakie czytałam, masa emocji, motylki – książka idealna. Burzliwa, emocjonująca, po tej powieści moje oczekiwania wobec powieści Autora noszącego nazwisko Bronte wzrosły. I zabrałam się za „Villett”. Kupiłam za bajońską sumę na allegro, tylko po to, aby porzucić ją po kilkudziesięciu stronach. Mało książek mnie tak znudziło….

Miałam obawy co do „Profesora”, opis fabuły niebezpiecznie przypomniał to co zapamiętałam  z „Vilette”, czy Autorka zrobiła kopię swojej powieści? Czy napisała tak samo, o tym samym tylko z męskiej perspektywy? Bałam się, na początku – ale zaczęły się pojawiać pozytywne recenzje, więc oczekiwania się wyzerowały.
William Cromsworth kończy szkołę, jest bez grosza przy duszy, zależny całkowicie od swoich zamożnych krewnych staje przed wyborem tragicznym. Albo poślubi jedną ze swych kuzynek(ma pełną swobodę wyboru) i dostanie dochodową prebendę, albo wujowie odetną mu dotacje a on będzie mógł parać się kupiectwem, na łasce swego starszego brata, który również wyrzekł się wujostwa. William wybiera pracę u brata. Brat nienawidzi wujów, ale myli się czytelnik który pomyśli że wspólne antypatie zbliżą braci. Nic bardziej mylnego, starszy brat pogardza Williamem i daje mu to odczuć, upokarza chłopaka przy każdej okazji, traktuje jak zawadzający grat. Dlatego skoro tylko nadarzy się okazja William wyjeżdża za granicę, aby tam znaleźć pracę, która pozwoli mu się utrzymać. Trafia do Brukseli i przypadkiem dostaje pracę nauczyciela angielskiego w szkole dla paniczów, tam musi zdobyć respekt chłopców. Późnie znajduje dodatkowe zajęcie, wykładanie w szkole dla panien, po sąsiedzku, tylko że panienki trudniejsze w obyciu są niż panicze.

Wiemy, za Charlotta Bronte lubiła wplatać w swoje powieści wątki autobiograficzne, czy więc Williama czeka nieszczęśliwa, niemożliwa do spełnienia miłość? Przekonajcie się sami.
Słyszałam opinię, że „Profesor” jest o wiele lepszą powieścią niż „Agnes Grey” nie chciałabym umniejszać wartości „Agnes” ale faktyczne „Profesora” czyta się lepiej, przyjemniej. Ja bardziej się angażowałam, czytało mi się bardzo szybko i płynnie. Może nie przeżywałam takiego sztormu emocji jak przy losach Jane Eyre, „Dziwnym losom” ciężko dorównać.
Jedyne co mnie denerwowało podczas czytania „Profesora” to dużo wstawek z francuszczyzny, rozumiem, że Autorka chciała zaznaczyć kiedy bohater mówi w ojczystym języku, a kiedy posługuje się francuskim, ale nie wiem czemu miało to służyć. Sama nie znam francuskiego, nie mam pojęcia jak się go czyta, więc musiałam co chwilę zerkać na dół strony, aby zrozumieć o czym mowa.  Powtórzę, nie wiem czemu mają służyć wstawki z obcego języka…
To jedyna wada jaką znalazłam w tej książce, jedyne co mi przeszkadzało! Całą książkę oceniam bardzo pozytywnie, lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że klasyka wcale nie jest przebrzmiała, jest jak Lenin – wiecznie żywa ;] Polecam ją wszystkim którzy lubią niespiesznie dobre książki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz