Erskine Caldwell, zmarły w 1987 roku pisarz i publicysta
amerykański, jako syn pastora często towarzyszył swemu ojcu w licznych
wędrówkach po południowych stanach USA, co pozwoliło mu poznać dobrze
życie tego regionu. Tę znajomość Południa Ameryki wykorzystał w swoich
utworach. Caldwell odznaczał się dużą wrażliwością na krzywdę
społeczną i dyskryminację rasową, z którą przyszło się mu tam zetknąć,
co przebija z jego książek.Do takich właśnie należy przeczytany przeze
mnie "Dom na wzgórzu".
Niewolnictwo zostało zniesione. Murzyni są wolnymi ludźmi, ale
na Południu nadal traktowani są jak niewolnicy i jak niewolnicy
pracują u byłych panów bez wynagrodzenia, i bez możliwości odejścia,
gdyż w razie opuszczenia farmy prawo postępuje z nimi jak ze zbiegami.
To oni utrzymują w dalszym ciągu swą ciężką pracą, mające okres swojej
świetności już za sobą, podupadłe farmy zdegenerowanych właścicieli,
takich jak właściciel domu na wzgórzu, Grady Dunbar. Bohaterami tej niewielkiej książeczki, opowiadającej o dramacie
zubożałego i ulegającego degrengoladzie rodu Dunbarów, nie są jednak
pracujący tu Murzyni. Bohaterka książki jest Lucjana, żona Gradye'go, który po ślubie
okazał się być kanalią i utracjuszem, doprowadzającym odziedziczoną po
ojcu posiadłość do ruiny pijaństwem i grą w karty.
Lucjana kochając męża, mimo jego oziębłości i jawnie okazywanej z jego
strony niechęci do jakichkolwiek kontaktów z nią, znienawidzona przez
teściową, zrozpaczona, żyje w ciągłej iluzji, że ten się zmieni i
zacznie ją traktować jak żonę, podejmując z nią współżycie.Grady
jednakże staje się wobec niej coraz bardziej okrutny czego młoda żona,
bo jest nią dopiero od roku nie może zrozumieć, gdyż przed ślubem
wydawał się być zakochany i okazywał jej względy.
Czytaj więcej na moim blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz