wtorek, 4 marca 2014

Iskra życia Erich Maria Remarque

Wydawnictwo Rebis, rok wydania 2010, stron 376

W dżungli zabijano by żyć, a nie żyło się po to, aby zabijać (w przeciwieństwie do obozowej rzeczywistości)

Na powieściach Remarque jeszcze się nie zawiodłam. Nie wiem, jak to się dzieje, ale każda mnie zaskakuje. Zaczynam lekturę, czytam, mówię sobie – no - może być, jednak w miarę czytania powieść zaczyna mnie oplątać, wciągać, jak wir w akcję, mimo, iż autor porusza tematy ciężkie i kreśli rzeczywistość w czarno-szarych barwach. Po takie książki sięga się rzadziej, bo kto z własnej, nieprzymuszonej woli, chce dziś czytać o sprawach brzydkich, wstydliwych, bolesnych, trudnych, o zabijaniu, o uśmiercaniu ludzi na setki sposobów, o obozach koncentracyjnych. Przyznam, że sama nie należę do tej nielicznej grupy czytelników, która sięga po takie książki. Z reguły dzieje się tak z przypadku. Wiem, że być może, nie najlepiej to o mnie świadczy, ale jak pisarz przypadnie mi do gustu wypożyczam jego książki bez czytania opisów na okładce, do których zresztą mam bardzo ograniczone zaufanie. Tym sposobem trafiłam ostatnio na kilka książek o tematyce zdecydowanie nie wakacyjnej. Są to książki trudne, których lektura wyczerpuje emocjonalnie, ale co tu dużo mówić książki niezwykle ważne i potrzebne, bo przestrzegają, przypominają i potrząsają sumieniami.
Jest rok 1945, wojna dobiega końca, jednak nie dla wszystkich. Więźniowie obozu koncentracyjnego w Mellern; w tym więzień o numerze 509 usiłują utrzymać się przy życiu; walczą nie tylko o każdy dzień, walczą o każdą godzinę, a nawet minutę życia, bo każda daje szansę przetrwania, bo kawałek suchego chleba pozwala żyć jeszcze kilka godzin, bo umiejętność udawania nieboszczyka i wstrzymania oddechu w zbiorowej mogile daje szansę wygrzebania się i ucieczki, bo zgłoszenie się do ciężkich robót pozwala na zejście z zasięgu wzroku kapo, który upatrzył sobie w więźniu ofiarę. Powieść jest opisem wydarzeń, jakie rozgrywały się w obozie i może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jej autor miał za sobą obozowe doświadczenia, tymczasem Remarque zdołał przed wojną wyemigrować do Ameryki, a realia poznał w oparciu o wspomnienia ocalałych. Chylę czoła przed umiejętnością wczucia się w skórę więźniów. Książka jest … (chciałam napisać przejmującym, ale to słowo wydaje mi się nieodpowiednim określeniem)… wstrząsającym studium życia obozowego. Ekstremalne warunki egzystencji, życie w poczuciu ciągłego strachu przed bólem, głodem, poniżeniem powoduje obojętnienie wobec spraw ostatecznych. Iskra życia to doskonałe studium ludzkiej psychiki; u jednych życie w przedsionku piekła wywołuje zanik ludzkich uczuć i odruchów, u innych wręcz odwrotnie, próbę ich zachowania wbrew wszystkiemu, co dzieje się wokół. Iskra życia opisuje dwa etapy obozowego egzystowania; pierwszy będący oczekiwaniem śmierci, jako wyzwolenia od obozowej rzeczywistości i drugi, jako budzenie się nadziei doczekania wyzwolenia, kiedy tląca się w więźniach iskra życia roztaje rozdmuchana i daje im nadludzkie siły, pozwala czepiać się życia pazurami, aby tylko przetrwać.

Największe wrażenie wywarł na mnie fakt, jak łatwo prześladowani mogą stać się prześladowcami. I wcale nie chodzi tu o odwet ofiar na katach. W obozie znajduje się też grupa „politycznych” (komuniści) i kiedy wokół niepodzielnie panują strach, śmierć, terror oni planują strategię przyszłego układu sił i agitują więźniów. I co zadziwiające ich lider wcale nie ukrywa, iż w przyszłości przeciwników politycznych będą zamykać w obozach, być może takich samych, jak ten, w którym się teraz znajdują. 
Dyskusja z komunistą nie ma tak samo sensu, jak dyskusja z faszystą.
Tak więc, kiedy jedni „organizują” żarcie, aby nie umrzeć z głodu, inni organizują szeregi, aby objąć przewodnictwo w przyszłym, powojennym świecie. Jest też i trzecia grupa - oprawcy, kaci, prześladowcy, ci którzy w chwili wyzwalania obozu stają się tylko wykonującymi rozkazy, niczego nieświadomymi żołnierzami. Widzimy ich w momencie, kiedy gorliwie i z pasją wymyślają coraz to nowe sposoby tortur i powolnego zabijania, aby za chwilę zobaczyć, jak zacierają wszelkie ślady swego zezwierzęcenia.
W tym miejscu wypadałoby napisać - uwaga książka zawiera drastyczne sceny. Sama czytając wbijałam paznokcie w dłonie i miałam ochotę zamknąć oczy, aby nie widzieć.
Iskra życia to jedna z najmocniejszych i najbardziej wstrząsających powieści na temat obozów zagłady, jakie czytałam (wiem, że brzmi to jak zapis z okładki, ale inaczej nie potrafię jej określić). To też kolejny manifest Remarqua przeciwko totalitaryzmowi w każdej postaci (czy to nazizmowi  czy komunizmowi).
Remarque porusza prostotą, pozorną obojętnością opisu dramatycznych zdarzeń oraz ważkością poruszanych treści.
Jedną z najbardziej przejmujących scen była dla mnie scena, w której więzień nr 509 próbując ulżyć   współtowarzyszowi w chwili jego umierania – daruje mu błysk światła, aby nie odchodził w ciemności i samotności. Wyżebraną zapałką podarował mu piętnaście sekund światła, myśląc, czy to dużo, czy mało „piętnaście sekund światła na 45 lat życia”.

Ocena – 5,5/6
To była ciężka książka, na pewno do niej nie wrócę, ale też na pewno jej nie zapomnę. I myślę, że powinniśmy od czasu do czasu czytać i takie książki, aby pamiętać.I jeśli już zdecydujecie się na taką tematykę polecam Iskrę życia Remarqua. 
Polecam również Łuk Tryumfalny , Na zachodzie bez zmian  oraz Trzej towarzysze

1 komentarz: