Molem książkowym jestem odkąd tylko
pamiętam. Dosłownie - książki zaczęłam pochłaniać już w przedszkolu i
przez większą część dzieciństwa chwile z nimi spędzone były dla mnie
czasem, który wspominam najlepiej. Potem obowiązków zaczęło przybywać,
czasu na książki było coraz mniej - pomimo tego zawsze udawało mi się
znaleźć czas na to, żeby odkrywać nowe książkowe światy.
Jako
mól książkowy, czytałam niemal wszystko, co wpadło mi w ręce.
Eksplorując półki we własnym domu - bardzo ciekawe, pełne starych i
grubych książek - odkryłam Dickensa ("Oliwier Twist" i "David
Copperfield" to epokowe lektury dzieciństwa) i Dumasa ("Hrabiego Monte
Christo" czytałam z wypiekami na policzkach). Tak zapoczątkowana
znajomość z klasyką literatury pięknie się rozwinęła i trwa do dzisiaj -
tyle tylko, że teraz przybrała już formę zażyłej i trwałej relacji.
Dlaczego
lubię klasykę? Ponieważ sięgając po nią, jestem niemal pewna, że
dostanę coś wartościowego, czemu warto poświęcić swój czas. Gubię sie w
natłoku nowości i z ulgą wracam do biblioteki, gdzie zatrzymując się
przy półkach z ulubionymi autorami mogę sięgać po kolejne ich dzieła.
Lubię książki, dzięki którym moge poznawać światy, miejsca i zwyczaje,
do których nie mam dostępu - a tak właśnie jest w przypadku utworów,
które powstawały wiele lat temu. Cieszę się, kiedy najbardziej rażącym
słowem w książce jest "do kroćset" (tak jak to miało miejsce w książce, o
której napiszę w mojej pierwszej recenzji).
Jeśli
chodzi o listę książek, to duża część lektur zaproponowanych przez
naszą blogową gospodynię mam już za sobą. Najbardziej lubię utwory
Dickensa (nieprzerwany sentyment od kilkunastu lat), Austen,
Thackeray'a, Tołstoja i Dostojewskiego. Czyli - z jednej strony angielska (nie)grzeczność, z drugiej nieposkromiona rosyjska dusza. Oto cała Małgorzata :)
W
planie mam już kielka recenzji - będzie angielsko (a jakże) i
francusko. Bardzo chciałabym w tym roku przeczytać "Doktora Żywago" i
"Don Kichota" - zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tymczasem zapraszam do
zapoznania się z recenzjami, które pojawiły się już na moim blogu -
najbardziej klasyczne to "Panie z Cranford" oraz "Duma i uprzedzenie".
Duma i uprzedzenie... Moja ulubiona książka. I choć wiele innych mi się podobało, to wracam zawsze do tej :)
OdpowiedzUsuńTak... przekleństwa w takich książkach wcale nie brzmią jak przekleństwa, i bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńO, wreszcie ktoś kto czytał Thackeray'a ^^ Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
OdpowiedzUsuńUwielbiam go, choć mam jeszcze sporo do przeczytania. Ostatnio odświeżyłam sobie "Targowisko próżności" świetnym serialem BBC - polecam gorąco!
UsuńPowodzenia! :>
OdpowiedzUsuńWitaj i powodzenia! :) Bardzo sympatyczny wpis :)
OdpowiedzUsuńCzy to Ty na zdjęciu?
Dziękuję wszystkim za miłe przywitanie i słowa zachęty :) Na zdjęciu jestem ja, chciałam jakoś się przedstawić w moim "książkowym"wcieleniu :)
Usuń