Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1960 rok, stron 422
Kraszewski przyzwyczaił mnie (po przeczytaniu siedemnastu jego większych i mniejszych dzieł), iż co jak co, ale jego powieści historyczne nie zawodzą.
Lubię powieści historyczne, powieści z historią w tle, lubię, kiedy przez karty powieści przemykają znane z podręczników historii postacie, kiedy papierowa postać władcy czy narodowego bohatera ożywa i staje się bliska czytelnikowi. Tymczasem po lekturze Dwóch królowych (rzecz o królowej Bonie oraz jej synowej królowej Elżbiecie) jestem nie tyle wstrząśnięta, co zmieszana. Od pierwszych stron coś mi zgrzytało podczas lektury. Nie jestem wielbicielką królowej Bony, ale sposób potraktowania postaci budzi moje wielkie ubolewanie. Ta doskonale wykształcona, niezwykle gospodarna, mądra o silnej osobowości i dużym wyczuciu sytuacji politycznej władczyni została przedstawiona, w sposób karykaturalnie jednostronny i krzywdzący. Wychowywana na dworze Sforzów, przebywająca na dworze Lukrecji Borgii, będąca świadkiem krwawych i bezwzględnych rządów monarchów przybyła do nieznanego jej kraju owiana legendą trucicielki, jej polityczne aspiracje i rządy silnej ręki budziły sprzeciw i możnowładców i szlachty, jej mądrość i wykształcenie budziły zawiść mniej uczonych panów polskich. Do tego nie najłagodniejszy charakter Włoszki powodował, iż nie cieszyła się ona sympatią ani poddanych, ani nawet rodziny.
Bonę poznajemy w chwili, kiedy na Wawelu oczekuje się przybycia Elżbiety Habsburżanki – przyszłej żony Zygmunta Augusta. Zajadła przeciwniczka Habsurgów nie potrafi pogodzić się z myślą, iż żoną jej syna zostanie Niemka. Bona obawia się także, iż żona mogłaby zawładnąć sercem jej Zygmunta i pozbawić ją wpływu na jego decyzje, a tylko dzięki zachowaniu tego wpływu może nadal władać Koroną.
Kraszewski przyzwyczaił mnie (po przeczytaniu siedemnastu jego większych i mniejszych dzieł), iż co jak co, ale jego powieści historyczne nie zawodzą.
Lubię powieści historyczne, powieści z historią w tle, lubię, kiedy przez karty powieści przemykają znane z podręczników historii postacie, kiedy papierowa postać władcy czy narodowego bohatera ożywa i staje się bliska czytelnikowi. Tymczasem po lekturze Dwóch królowych (rzecz o królowej Bonie oraz jej synowej królowej Elżbiecie) jestem nie tyle wstrząśnięta, co zmieszana. Od pierwszych stron coś mi zgrzytało podczas lektury. Nie jestem wielbicielką królowej Bony, ale sposób potraktowania postaci budzi moje wielkie ubolewanie. Ta doskonale wykształcona, niezwykle gospodarna, mądra o silnej osobowości i dużym wyczuciu sytuacji politycznej władczyni została przedstawiona, w sposób karykaturalnie jednostronny i krzywdzący. Wychowywana na dworze Sforzów, przebywająca na dworze Lukrecji Borgii, będąca świadkiem krwawych i bezwzględnych rządów monarchów przybyła do nieznanego jej kraju owiana legendą trucicielki, jej polityczne aspiracje i rządy silnej ręki budziły sprzeciw i możnowładców i szlachty, jej mądrość i wykształcenie budziły zawiść mniej uczonych panów polskich. Do tego nie najłagodniejszy charakter Włoszki powodował, iż nie cieszyła się ona sympatią ani poddanych, ani nawet rodziny.
Bonę poznajemy w chwili, kiedy na Wawelu oczekuje się przybycia Elżbiety Habsburżanki – przyszłej żony Zygmunta Augusta. Zajadła przeciwniczka Habsurgów nie potrafi pogodzić się z myślą, iż żoną jej syna zostanie Niemka. Bona obawia się także, iż żona mogłaby zawładnąć sercem jej Zygmunta i pozbawić ją wpływu na jego decyzje, a tylko dzięki zachowaniu tego wpływu może nadal władać Koroną.
Monarchini, która nie była osobą łagodną i która miała
iście włoski, wybuchowy temperament została przez Kraszewskiego
przedstawiona, jako niezmiernie antypatyczne babsko, intrygujące,
wymuszające na otoczeniu zachowania zgodne z jej oczekiwaniami; a to
pieniędzmi, a to oszczerstwami, a to znieważaniem, a to płaczem,
histerią i rzucaniem się na podłogę. Do tego Bona Kraszewskiego to osoba
dość ograniczona, nie potrafiąca logicznie myśleć, kłamiąca, kłótliwa,
myśląca wyłącznie o sobie i swoich potrzebach. Intrygantka szkodząca
interesom Rzeczpospolitej. Chyba dla równowagi młodą, niedoświadczoną,
chorowitą, niezbyt bystrą królową Elżbietę przedstawił Kraszewski, jako
dziewczę anielskiej cierpliwości, ogromnej pokorności, dobrotliwości,
niewinną dzieweczkę szczutą na każdym kroku przez teściową. Ciekawa
jestem, co było przyczyną ukazania tak nieprawdziwego wizerunku jednej z
najlepszych polskich władczyń. Jedyną logiczną odpowiedzią, jaka mi się
nasuwa była potrzeba pokazania bohaterki, która stanowiłaby tło dla tej
w gruncie rzeczy romansowo-obyczajowej opowieści. Bo tak prawdę mówiąc
historii w Dwóch królowych niewiele. Można natomiast poznać tło
obyczajowe epoki; warunki życia na Wawelu, ceremoniał zaślubin, zwyczaje
panujące na dworze, a także intrygi, rywalizację, tworzenie się koterii
i stronnictw.
Jednak Dwie królowe to przede wszystkim romansidło z historycznymi postaciami w tle. Zdecydowaną większość fabuły zajmują miłosne intrygi, jakie snują kochanka Augusta - Dżemma, aby zatrzymać przy sobie młodego króla, Bona, aby odciągnąć go od nowo poślubionej żony, Pietrek Dudycz, aby zdobyć piękną Dżemmę, która byłaby doskonałym nabytkiem dla nieatrakcyjnego starego kawalera i zabezpieczeniem jego pozycji na królewskim dworze.
Osobiście nie przepadam za romansami, może dlatego (oraz z powodu stronniczości Kraszewskiego) książka nie przypadła mi do gustu. Nie mogę jednak powiedzieć, że jej lekturę uważam za czas stracony, jest w niej historyczne tło, jest nakreślenie sytuacji na dworze, no i dzięki niej nabrałam ochoty na poznanie prawdziwych losów królowej Bony Sforzy, a to wcale niemało.
Moja ocena 3,5/6
Jednak Dwie królowe to przede wszystkim romansidło z historycznymi postaciami w tle. Zdecydowaną większość fabuły zajmują miłosne intrygi, jakie snują kochanka Augusta - Dżemma, aby zatrzymać przy sobie młodego króla, Bona, aby odciągnąć go od nowo poślubionej żony, Pietrek Dudycz, aby zdobyć piękną Dżemmę, która byłaby doskonałym nabytkiem dla nieatrakcyjnego starego kawalera i zabezpieczeniem jego pozycji na królewskim dworze.
Osobiście nie przepadam za romansami, może dlatego (oraz z powodu stronniczości Kraszewskiego) książka nie przypadła mi do gustu. Nie mogę jednak powiedzieć, że jej lekturę uważam za czas stracony, jest w niej historyczne tło, jest nakreślenie sytuacji na dworze, no i dzięki niej nabrałam ochoty na poznanie prawdziwych losów królowej Bony Sforzy, a to wcale niemało.
Moja ocena 3,5/6
Na zdjęciu nagrobek królowej Bony (za XII wiecznym cyborium) w Bazylice Św. Mikołaja w Bari autorstwa Santi Gucci (tzn. nagrobek jego autorstwa. Zdjęcie moje)
OdpowiedzUsuńKilkanaście lat temu przeczytałam cały cykl "Dzieje Polski" Byłam nim oczarowana. Sposób w jaki autor przedstawia nam historię jest bardzo przystępny, nawet dla laika. Wydarzenia historyczne przedstawione z najmniejszymi szczegółami, przepiękne opisy przyrody nadają tym powieściom niesamowity klimat:)