Czas wydarzeń Cudzoziemki ma miejsce w ostatnim dniu życia Róży, kobiety
niespełnionej, która czuła się wszędzie niedopasowana. Poznajemy też jednak w
sposób niechronologiczny jej wcześniejsze życie. Taka narracja sprawiała, że
czułam się, jakbym poznawała Różę w taki sam sposób, w jaki poznaję żywego
człowieka. Dlatego też żałuję, że nie udało mi się przeczytać tej książki w
ciągu jednego dnia; mogłabym lepiej zrozumieć główną bohaterkę, gdyż to tok jej
wspomnień determinuje fabułę.
Główna bohaterka jest irytująca,
ale budzi jednocześnie współczucie, jej postać jest bardzo ciekawie
skonstruowana. Powieść Kuncewiczowej jest powieścią psychologiczną, w związku z
czym dowiadujemy się wiele o stanach emocjonalnych Róży, jak również o wpływie
bohaterki na innych. Wpływ ten jest naprawdę duży i – jak można się domyślić –
niezbyt pozytywny. Jej rodzina zachowuje się jak zespół znerwicowanych ludzi,
których życie kręci się wokół tytułowej cudzoziemki. Nawet jej przemiana (czy
prawdziwa, można się zastanawiać) przeraża bliskich.
Lubię powieści psychologiczne, bo
nie są jednoznaczne. Niekoniecznie polecam Cudzoziemkę na odpoczynek, gdyż jest niestety równie smutna jak Pani Bovary. Można długo zastanawiać się, czy Róża była po prostu
egoistką, czy może skrzywdzoną przez życie kobietą, czy zmieniła się, czy
jednak nie… Serdecznie zapraszam wszystkich do lektury; tej książce warto
poświęcić chociaż jeden dzień i trochę pomyśleć.
Zapraszam też jeszcze serdeczniej na http://minerwaproject.blogspot.com
Zdjęcie okładki pochodzi z LubimyCzytać
Książkę po raz pierwsy czytałam wiele lat temu, potem drugi raz kilka lat temu, odebrałam tę samą historię różnie. Może wiekiem inacej patrzy się na to samo ...
OdpowiedzUsuń