wtorek, 14 maja 2013

Flaubert "Trzy baśnie"



Gdy jakiś czas temu przeczytałam Panią Bovary, już miałam przeczucie, że Flaubert stanie się jednym z moich ulubionych pisarzy. Przeczytałam Trzy baśnie (w innych przekładach Trzy opowieści) i jestem już tego pewna.

Zacznę od wydania. Pochodzi z 2009 roku i należy do serii „wielkich pisarzy w nowych przekładach”. W tym wypadku nowy przekład to przekład Jarosława Marka Rymkiewicza oraz Renaty Lis; z akcentem na Renatę Lis, gdyż od razu widać, że wkład pana Rymkiewicza był zdecydowanie mniejszy, choć świetny. Przełożył on jedno opowiadanie, które podobało mi się najbardziej; czułam się tak samo jak podczas lektury Pani Bovary. Flaubert słynął z tego, że pracował nad każdym jej zdaniem, przez co czytanie tej powieści jest naprawdę bardzo przyjemne, jeśli lubi się piękny język. Pierwsze z trzech opowiadań czyli Czyste serce również spełniło moje oczekiwania pod tym względem.

Wadą wydania są jednak przypisy. Tłumacze nie umieścili numerowanych odnośników w tekście, gdyż bali się, że będą przeszkadzały w lekturze, ale nie dość, że nie lubię książek z przypisami na końcu, to braku numerowanych odnośników zupełnie nie rozumiem; jak mam, na brodę Merlina, wiedzieć, że powinnam w tym momencie przeczytać przypis, jeśli nie jest to zaznaczone??

Tylko jedna z Trzech baśni od razu kojarzy się z definicyjną baśnią: ma elementy fantastyczne, antropomorfizuje przyrodę, a głównego bohatera spotyka rodzaj kary za to, że nie przestrzegał norm moralnych. Mówię tu o drugiej opowieści z cyklu czyli o Legendzie o świętym Julianie Szpitalniku. Ta baśń natychmiast skojarzyła mi się z historią Edypa, z tym że w średniowiecznej wersji. Pierwsza opowieść – Czyste serce – jak już wspomniałam, podobała mi się najbardziej. Chociaż zastanawiam się teraz: o czym właściwie to jest? Autor przedstawił nam smutną historię służącej, ale… Dlaczego smutną? Przecież jej nie bito, jej pani ją szanowała… A i tak współczujemy Felicite. Może dlatego, że nie miała nic swojego, później jedyną jej własnością była papuga, którą otoczyła kultem. Czyste serce to ta opowieść, w której wyraźnie widzę to, o czym pisali we wstępie Jarosław Marek Rymkiewicz i Renata Lis: jest jednocześnie skrajnie symboliczna i skrajnie realistyczna.

W Trzech baśniach podoba mi się ich różnorodność. Zupełnie różny jest czas i miejsce akcji (akcja Herodiady rozgrywa się w Palestynie za czasów Chrystusa), w drugiej opowieści pojawiają się wątki fantastyczne. Wszystkie mówią jednak coś o losie i tym, co tłumacze określają jako „widmowość istnienia”. Dla mnie nie jest to lektura optymistyczna, a skoro nie optymistyczna, to nie łatwa i nie lekka, choć niewątpliwie przyjemna. Mam wrażenie, że Flaubert jest trochę niedoceniany i naprawdę nie rozumiem, dlaczego.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim komentującym i zapraszam na http://minerwaproject.blogspot.com - tam trochę recenzji, trochę przemyśleń, jak również ta recenzja, choć dłuższa o akapit. ;-) Zdjęcie okładki pochodzi z http://lubimyczytac.pl.

1 komentarz:

  1. Napisalam to już w komentarzu pod postem o Emmie, ale powtórzę, że bardzo lubię twój styl. Na pewno będę Cię odwiedzać i oczywiście zaobserwowałam. Na naszym blogu też piszemy od czasu do czasu recenzje książek także zapraszam.

    OdpowiedzUsuń