Gdy sięgałam po Golema, spodziewałam się bardzo silnego
nawiązania do znanego mitu o wytworzonym czy też ulepionym „człowieku”
powołanym do życia w sposób związany z jakimiś symbolami, który to „człowiek”
ma służyć swemu twórcy, być może też – tradycyjnie – obrócić się przeciw niemu.
Otóż nie. Golema w Golemie jest
właściwie mało.
Cała książka napisana jest
jak sen, czasem ciężko przez nią przebrnąć. Momentami miałam wrażenie,
że czytam nieuważnie, bo łapałam się na niezrozumieniu, jakbym straciła
ciągłość fabuły. Ale nie czytałam nieuważnie, po prostu ta książka jest
psychodeliczna i ma wiele niejednoznacznych fragmentów, wyobrażeń, snów… Ciężko
też mówić o wydarzeniach; w przypadku większości sytuacji nie wiadomo, czy w
ogóle miały miejsce. Chwilami chciałam rzucić tę książkę w kąt. Ciężkie były
również nawiązania do kabały, kultury żydowskiej; nie jestem specjalistą w tej
dziedzinie, niestety.
Golem na pewno
spełnił moje oczekiwania jako powieść gotycka; spodziewałam się, że będzie miał
niepokojący klimat tajemnicy. Może książka ma w sobie zbyt wiele na raz: klimat, wyobrażenia senne, wątki kobiece, tajemnica, trochę kryminał, kabała, symbole... Uważam, że najlepszą częścią tej powieści jest zaskakujące zakończenie, dlatego też nie żałuję, że wytrwałam do końca, co polecam każdemu, kto sięgnie po książkę Meyrinka.
Bardzo dziękuję osobom komentującym moje poprzednie recenzje. Zdjęcie okładki pochodzi z http://lubimyczytac.pl, zapraszam też serdecznie na http://minerwaproject.blogspot.com, gdzie znajduje się bardzo podobna recenzja, jak również inne wpisy nie tylko literackie.
Fascynuje mnie legenda o Golemie, ale obawiam się, że psychodela to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuń