Po latach zatęskniłam za twórczością Autorki Ani z Zielonego Wzgórza, która zawsze będzie mi się kojarzyła z czasem beztroskiej nastoletniej młodości i klimatem chwytającym za serce, obecnym w każdej Jej powieści. Anię znam już na pamięć, a Błękitny Zamek czytałam tylko raz, dawno dawno temu, dlatego po ten tytuł sięgnęłam tym razem w bibliotece.
Valancy jest starą panną. Ma 29 lat i o zgrozo, nigdy w życiu nie miała
adoratora, nigdy nikogo nie kochała, ba, nic nie wskazuje na to, by ten
stan miał ulec zmianie! Mieszka z apodyktyczną matką i wścibską kuzynką w
brzydkim ceglanym domu, w okolicy napawającej ją obrzydzeniem. Jest
wciąż traktowana jak mała dziewczynka, musi nosić grube pończochy by się
nie przeziębić, nie może spóźniać się na posiłki, nie ma przyzwolenia
na zbyt długie czytanie książek i przebywanie samotnie we własnym
pokoju, a już na pewno nie może mówić tego, co myśli. Dzień po smutnych,
ponurych urodzinach Valancy dowiaduje się, że ma poważną chorobę serca i
pozostał jej maksymalnie rok życia. Dziewczyna postanawia nie zmarnować
tego czasu i robić wszystko to, czego do tej pory nie wypadało, nie
było wolno czy się bała. Wreszcie czuje, co to znaczy być wolnym!
Przesympatyczna powieść pokazująca, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że warto wziąć życie we własne ręce.
Jest to również świetny obraz epoki. Autorka maluje wyraziste portrety
wielu postaci, członków rodziny Valancy a także mieszkańców miasteczka.
Ukazuje ich wścibstwo, złośliwość, zamiłowanie do obgadywania i
krytykowania wszystkich i wszystkiego. Nie raz współczułam głównej
bohaterce życia w tak destrukcyjnym otoczeniu...
Książka napisana pięknym językiem, bogata w magiczne wręcz opisy przyrody , pełna uczuć, emocji, ciepła i romantyzmu.
Myślę, że kiedyś sięgnę po tę lekturę, choć ostatnio po lekturze "Kilmeny ze starego sadu" mój zapał do książek Montgomery nieco osłabł...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą powieść :) Mam stare wydanie w którym imię Valancy przetłumaczono na Joannę :) I jakoś tak wolę tą Joannę. Stanowczo powinnam sobie odświeżyć ten tytuł. Bardzo fajne, że promujesz "Błękitny Zamek" u siebie na blogu. Czytelnicy nie powinni kojarzyć Lucy M. Montgomery tylko i wyłącznie z Anią Shirley.
OdpowiedzUsuń