Ostanie lata przed drugą ze światowych wojen w Dziennikach
Dąbrowskiej zbiegają się z trudnym dla niej okresem. Coraz to więcej
bliskich osób odchodzi, Pani Maria czuje się opuszczona, po ukończeniu Nocy i dni
następuje zastój w pisaniu, sama autorka popada w zniechęcenie i pewien
rodzaj apatii. Nadal czynnie uczestniczy w życiu kulturalnym; dużą
radość sprawia jej muzyka; opisy koncertów, w których uczestniczy są
niezwykle emocjonujące i porywające. Chciałabym umieć tak pięknie pisać o
muzyce, jak ona. Zresztą nie tylko o muzyce. Często chodzi do teatru, a
opisy przedstawień i ich krótkie oceny mogą stanowić nie lada gratkę
dla wielbicieli teatru. Pisarka odkrywa też kino i możliwości, jakie
daje ten rodzaj sztuki, a które mogą sprawić, że stanie się kiedyś on
zagrożeniem dla teatru, jako bardziej atrakcyjny (widowiskowy). W
trzecim tomie Dzienników okaże się jednak, iż film, jako nowy rodzaj sztuki zawiódł oczekiwania Dąbrowskiej.
Wynotowałam sobie jedną z opinii na temat spektaklu, który pisarkę rozczarował.
Klub
Kawalerów - bilety bardzo drogie. Zawód na całej linii. Wskrzeszenie
tej bujdy, w której ani jedno słowo nie jest na poziomie nie to już
sztuki, ale przyzwoitości artystycznej - to dowód zupełnego upadku
smaku, zupełnej aberacji duchowej. A tak to cała „elita” chwaliła! (…) I
publiczność się tym zachwyca, po prostu szaleje ze śmiechu i oklasków. (18.09.34)
Jakże ostatnio często mogłabym posłużyć się tymi słowy. Tu
mała dygresja. We wrześniu tego roku zostanie oddany do użytku w
Gdańsku Teatr Szekspirowski, z którym wiążę duże nadzieje na powrót
prawdziwego (klasycznego) teatru.
Pani
Maria sporo publikuje, uczestniczy w odczytach i spotkaniach z
czytelnikami. Dąbrowska daje się poznać, jako osoba o poglądach
lewicowych, popiera ruch spółdzielczy, często uczestniczy w spotkaniach
spółdzielców.
Jak przystało na pisarkę sporo czyta, a wrażenia choćby pobieżne ze swoich lektur notuje w Dzienniku.
Ponieważ planuję kolejny wpis z cyklu co czytali znani, pominę tutaj
rozpisywanie się na temat lektur Dąbrowskiej w tym czasie.
W latach 1914-1933 (będących tłem wydarzeń opisywanych w pierwszym tomie Dzienników)
pisarka podróżowała głównie po kraju. W ostatnich latach pokoju
podróżuje też za granicę. Jako ciekawostka, opisuje problemy z
otrzymaniem paszportu, których nie miała, kiedy Polska przebywała pod
zaborami.
Z
racji moich włoskich zamiłowań przytoczę kilka uwag na temat
odwiedzonych w Italii miast. Wyjazd do którego autorka podchodziła z
wielką niechęcią przyniósł wiele zachwytów i oczarowań.
O dziesiątej wieczorem wjazd do Wenecji.
Gondolą do hotelu Bauer-Grunwald, mam uczucie, że jestem na scenie w
operze. W hotelu spanie pod moskitierą przy pisku goszczącego pod nią
moskita, który mnie ugryzł. (26-27.09.34) Wieczorem
siedzimy w domu, patrząc na Canale Grande, spryskany światłami i
dźwiękami mandolin. „O sole mio”, „Carmen” i włoskie ludowe pieśni.
Niezmiernie potężny ładunek piękna, poezji, czaru. Zdaje się, jakby
wszystko poprzednio widziane było na niby, a teraz dopiero oglądam świat
prawdziwy i prawdziwy krajobraz. Jakby tylko tutaj Bóg się objawił
naprawdę, w każdym szczególe nieba i ziemi pozostawiając innym
smutniejszym krajom troskę poszukującej Go tęsknoty. (28.09.34)
Wenecja,
widziana jako świadectwo boskiego objawienia raduje mnie ogromnie, bo
to jedno z niewielu miast, w których można oddychać pełnią życia. Stając
na którymś z licznych mostków nie można się napatrzeć na wodę kanałów i
architekturę budynków.
We Florencji pani Maria szuka śladów artystycznej spuścizny.
Chciałabym
mieć odlew postaci Wawrzyńca Medyceusza, ale takich małych reprodukcji
rzeźb prawie nie robią…. Zaraz po obiedzie idę do pałacu Bargello, który
jest na tej samej ulicy, co hotel. Tam rzeźby Michała Anioła i
Donatella. Donatello mnie olśnił. Jakże ja mało go pamiętałam czy nawet
znałam. To było objawienie. Po Donatellu idę jeszcze do Santa Croche.
Wiodą mnie czarowne uliczki, plac jest piękny, kościół też. Odnajduję i
oglądam freski Giotta bardzo przejmujące w szaro-brudnych barwach.
Tylko, że freski, zwłaszcza po wysokich kościołach, są w ogóle mało
oglądane. Więcej więc przypatruję się twarzom zakonników, które stanowią
do dziś dnia żywy obraz mistrzów quattrocenta i cinquecenta i
odrodzenia. Oglądam sarkofag czy pomnik Danta (także na placu). W tym
kościele jest podobno grób Michała Anioła, ale już go przegapiłam. … nie
mam już siły iść do Casa Buonarroti. Stachno mi głowę urwie, że nie
widziałam domu Michała Anioła. Ale ja tu jeszcze wrócę…(1.10.34).
Czy wróciła, jeszcze nie wiem, czytam dopiero trzeci tom Dzienników.
Rzym.
Cała architektura miasta wydaje mi się jakaś nieprawdopodobnie
harmonijna i pełna grandezzy… biegnę do Colosseum i na Forum. Już
zaczyna się zmierzch. Chmury porozdzierane, między nimi niebo zielone,
jak u Veronesa. W tym oświetleniu fantastycznym ruiny Colosseum dają
silne wrażenie. Zapalają się latarnie, mieszanina świateł dnia i nocy -
wspaniały efekt. Powietrze jak wino. Idę przed siebie jak pijana.
Zbłądziłam - ale idę śród samych pałaców. Jakieś wspaniałe fontanny,
oświetlone reflektorami, nic nie wiem, co to jest, ale mi wszystko
jedno, jest wspaniale… (3.10.34)
Przypomina
mi to pewien wieczór, kiedy zapadał zmierzch, zapalały się latarnie,
niebo czerwieniło płomieniami zachodzącego słońca, a ja stojąc na małym
wzgórku naprzeciwko tego monumentalnego reliktu starożytności zaglądałam
w „okna” Colosseum. My przemijamy, a takie miejsca, jak te zostają ku
radości następnych pokoleń. I tak możemy widzieć to, co oglądali ludzie
sto, dwieście, czy nawet, jak tutaj niemal dwa tysiące lat temu.
Jednak
tym, co dla wielu czytelników jest najbardziej interesujące są opisy
nastrojów panujących przed wybuchem wojny. Zwłaszcza dziś, kiedy
sytuacja polityczna napawa nas niepokojem ciekawość budzi, jak
postrzegali przyszłość ludzie w przededniu największego z kataklizmów.
Strasznie
dużo obcuję teraz ze sprawami, dziejącymi się na świecie, co mi mocno
przeszkadza w pracy nad ostatnim tomem Nocy i dni. Piszę przez siłę,
jestem dopiero w 3 rozdziale. Kiedy czytam o tym, co się dzieje w
Niemczech, myślę, że jest to realizacja pięcioksięgu Mojżesza ze Starego
Testamentu. W ogóle Nowy Testament wcale nie nastąpił po Starym. Oba
dzieją się równocześnie, coraz mniej wierzę w jakikolwiek postęp. Jest
to wciąż to samo na coraz inny sposób, wyżywanie się tego samego zła i
tego samego dobra. Nasze rodzime elity, nawet się nie spostrzegą, kiedy
elitaryzm przechodzi w zwyczajny protekcjonizm kliki. (25.09.33)
Niemcy
proponują układy Polsce i Francji-Francji wieczny pokój. Jest to nowa
gra niemieckiej chytrości- zamydlą oczy i jako „sojusznicy” będą się
swobodnie zbroić- a zdrada wszelkich sojuszów, paktów i traktatów
stanowi ich istotę. (18.11.33)
Będzie wojna, będą najgorsze rzeczy, nim ja to wyciągnę do końca (Noce i dnie). Czarno tedy patrzę na siebie i na świat. (8.12.33)
Zapewne świadomość nadciągającego kataklizmu wpływała na stan ducha pisarki.
Na
świecie piękna pogoda, ale wojna nadciąga. Mussolini pogrąży świat w
nieprawdopodobną kabałę, ale może jest on tylko narzędziem wielkiej
zemsty dziejów. Przewiduję, że nadchodząca wojna będzie w całym słowa
znaczeniu wojną światową, to jest z udziałem wszystkich ras kolorowych,
które tak ciągle prowokowane, a i tak nieźle już ku temu przygotowane,
ruszą na Europę i po olbrzymim zamieszaniu i zniszczeniu dadzą tu
początek nowej, z gruntu odmienionej, a kto wie, czy nie rozsądniejszej
cywilizacji. Straszliwe to są czasy; a jeszcze straszliwsze idą. W
Niemczech zaczyna się też dziać coś niesamowitego. (21.08.35)
Sporo
uwagi poświęca pisarka też sytuacji politycznej w kraju, ostro
krytykując wszystkie strony politycznej sceny, choć najbardziej dostaje
się endecji.
Okres
wojny opisany jest dość skromnie. Dąbrowska wraz ze Stempowskim zaraz
na początku wojny wyjeżdżają do Lwowa, zapewne chcąc tam przeczekać
najgorsze. Wracają po paru miesiącach. Czas pobytu pod sowiecką okupacją
to jedyna tak długotrwała przerwa w zapiskach (od 7.10.39 r. do
13.06.1940 r.). Pierwsze lata to zmaganie się z trudnościami wojennej
rzeczywistości; początkowo trudności związane ze zdobyciem środków
utrzymania, żywności. Potem jest egzystowanie, w którym usiłuje się
przeżyć, kiedy wokół trwają aresztowania, łapanki, kiedy dociera groza
obozów koncentracyjnych, a grono znajomych i krewnych, którzy zostali
zamordowani zatacza wciąż większe kręgi. Jest tu sporo zachwytu dla
bohaterskiej postawy narodu, który w chwilach krytycznych potrafi się
zdobyć na olbrzymi wysiłek. I w końcu przejmujący opis działań
powstańczych; ukrywanie się w zniszczonej kamienicy na Polnej, śmierć
siostry i wymarsz z Warszawy. Drugi tom Dzienników kończy się na styczniu 1945 roku.
Cytaty pochodzą z Drugiego tomu Dzienników wydanych przez Wydawnictwo Czytelnik w 1988 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz