sobota, 6 września 2014

Dzienniki Marii Dąbrowskiej tom II (lata 1933-45)


Ostanie lata przed drugą ze światowych wojen w Dziennikach Dąbrowskiej zbiegają się z trudnym dla niej okresem. Coraz to więcej bliskich osób odchodzi, Pani Maria czuje się opuszczona, po ukończeniu Nocy i dni następuje zastój w pisaniu, sama autorka popada w zniechęcenie i pewien rodzaj apatii. Nadal czynnie uczestniczy w życiu kulturalnym; dużą radość sprawia jej muzyka; opisy koncertów, w których uczestniczy są niezwykle emocjonujące i porywające. Chciałabym umieć tak pięknie pisać o muzyce, jak ona. Zresztą nie tylko o muzyce. Często chodzi do teatru, a opisy przedstawień i ich krótkie oceny mogą stanowić nie lada gratkę dla wielbicieli teatru. Pisarka odkrywa też kino i możliwości, jakie daje ten rodzaj sztuki, a które mogą sprawić, że stanie się kiedyś on zagrożeniem dla teatru, jako bardziej atrakcyjny (widowiskowy). W trzecim tomie Dzienników okaże się jednak, iż film, jako nowy rodzaj sztuki zawiódł oczekiwania Dąbrowskiej.
Wynotowałam sobie jedną z opinii na temat spektaklu, który pisarkę rozczarował.
Klub Kawalerów - bilety bardzo drogie. Zawód na całej linii. Wskrzeszenie tej bujdy, w której ani jedno słowo nie jest na poziomie nie to już sztuki, ale przyzwoitości artystycznej - to dowód zupełnego upadku smaku, zupełnej aberacji duchowej. A tak to cała „elita” chwaliła! (…) I publiczność się tym zachwyca, po prostu szaleje ze śmiechu i oklasków. (18.09.34)
Jakże ostatnio często mogłabym posłużyć się tymi słowy. Tu mała dygresja. We wrześniu tego roku zostanie oddany do użytku w Gdańsku Teatr Szekspirowski, z którym wiążę duże nadzieje na powrót prawdziwego (klasycznego) teatru.
Pani Maria sporo publikuje, uczestniczy w odczytach i spotkaniach z czytelnikami. Dąbrowska daje się poznać, jako osoba o poglądach lewicowych, popiera ruch spółdzielczy, często uczestniczy w spotkaniach spółdzielców.
Jak przystało na pisarkę sporo czyta, a wrażenia choćby pobieżne ze swoich lektur notuje w Dzienniku. Ponieważ planuję kolejny wpis z cyklu co czytali znani, pominę tutaj rozpisywanie się na temat lektur Dąbrowskiej w tym czasie.
W latach 1914-1933 (będących tłem wydarzeń opisywanych w pierwszym tomie Dzienników) pisarka podróżowała głównie po kraju. W  ostatnich latach pokoju podróżuje też za granicę. Jako ciekawostka, opisuje problemy z otrzymaniem paszportu, których nie miała, kiedy Polska przebywała pod zaborami.
Z racji moich włoskich zamiłowań przytoczę kilka uwag na temat odwiedzonych w Italii miast. Wyjazd do którego autorka podchodziła z wielką niechęcią przyniósł wiele zachwytów i oczarowań.
O dziesiątej wieczorem wjazd do Wenecji. Gondolą do hotelu Bauer-Grunwald, mam uczucie, że jestem na scenie w operze. W hotelu spanie pod moskitierą przy pisku goszczącego pod nią moskita, który mnie ugryzł. (26-27.09.34) Wieczorem siedzimy w domu, patrząc na Canale Grande, spryskany światłami i dźwiękami mandolin. „O sole mio”, „Carmen” i włoskie ludowe pieśni. Niezmiernie potężny ładunek piękna, poezji, czaru. Zdaje się, jakby wszystko poprzednio widziane było na niby, a teraz dopiero oglądam świat prawdziwy i prawdziwy krajobraz. Jakby tylko tutaj Bóg się objawił naprawdę, w każdym szczególe nieba i ziemi pozostawiając innym smutniejszym krajom troskę poszukującej Go tęsknoty. (28.09.34)
Wenecja, widziana jako świadectwo boskiego objawienia raduje mnie ogromnie, bo to jedno z niewielu miast, w których można oddychać pełnią życia. Stając na którymś z licznych mostków nie można się napatrzeć na wodę kanałów i architekturę budynków.
We Florencji pani Maria szuka śladów artystycznej spuścizny.
Chciałabym mieć odlew postaci Wawrzyńca Medyceusza, ale takich małych reprodukcji rzeźb prawie nie robią…. Zaraz po obiedzie idę do pałacu Bargello, który jest na tej samej ulicy, co hotel. Tam rzeźby Michała Anioła i Donatella. Donatello mnie olśnił. Jakże ja mało go pamiętałam czy nawet znałam. To było objawienie. Po Donatellu idę jeszcze do Santa Croche. Wiodą mnie czarowne uliczki, plac jest piękny, kościół też. Odnajduję i oglądam freski Giotta bardzo przejmujące w szaro-brudnych barwach. Tylko, że freski, zwłaszcza po wysokich kościołach, są w ogóle mało oglądane. Więcej więc przypatruję się twarzom zakonników, które stanowią do dziś dnia żywy obraz mistrzów quattrocenta i cinquecenta i odrodzenia. Oglądam sarkofag czy pomnik Danta (także na placu). W tym kościele jest podobno grób Michała Anioła, ale już go przegapiłam. … nie mam już siły iść do Casa Buonarroti. Stachno mi głowę urwie, że nie widziałam domu Michała Anioła. Ale ja tu jeszcze wrócę…(1.10.34).
Czy wróciła, jeszcze nie wiem, czytam dopiero trzeci tom Dzienników.
Rzym. Cała architektura miasta wydaje mi się jakaś nieprawdopodobnie harmonijna i pełna grandezzy… biegnę do Colosseum i na Forum. Już zaczyna się zmierzch. Chmury porozdzierane, między nimi niebo zielone, jak u Veronesa. W tym oświetleniu fantastycznym ruiny Colosseum dają silne wrażenie. Zapalają się latarnie, mieszanina świateł dnia i nocy - wspaniały efekt. Powietrze jak wino. Idę przed siebie jak pijana. Zbłądziłam - ale idę śród samych pałaców. Jakieś wspaniałe fontanny, oświetlone reflektorami, nic nie wiem, co to jest, ale mi wszystko jedno, jest wspaniale… (3.10.34)
Przypomina mi to pewien wieczór, kiedy zapadał zmierzch, zapalały się latarnie, niebo czerwieniło płomieniami zachodzącego słońca, a ja stojąc na małym wzgórku naprzeciwko tego monumentalnego reliktu starożytności zaglądałam w „okna” Colosseum. My przemijamy, a takie miejsca, jak te zostają ku radości następnych pokoleń. I tak możemy widzieć to, co oglądali ludzie sto, dwieście, czy nawet, jak tutaj niemal dwa tysiące lat temu.
Jednak tym, co dla wielu czytelników jest najbardziej interesujące są opisy nastrojów panujących przed wybuchem wojny. Zwłaszcza dziś, kiedy sytuacja polityczna napawa nas niepokojem ciekawość budzi, jak postrzegali przyszłość ludzie w przededniu największego z kataklizmów.
Strasznie dużo obcuję teraz ze sprawami, dziejącymi się na świecie, co mi mocno przeszkadza w pracy nad ostatnim tomem Nocy i dni. Piszę przez siłę, jestem dopiero w 3 rozdziale. Kiedy czytam o tym, co się dzieje w Niemczech, myślę, że jest to realizacja pięcioksięgu Mojżesza ze Starego Testamentu. W ogóle Nowy Testament wcale nie nastąpił po Starym. Oba dzieją się równocześnie, coraz mniej wierzę w jakikolwiek postęp. Jest to wciąż to samo na coraz inny sposób, wyżywanie się tego samego zła i tego samego dobra. Nasze rodzime elity, nawet się nie spostrzegą, kiedy elitaryzm przechodzi w zwyczajny protekcjonizm kliki. (25.09.33)
Niemcy proponują układy Polsce i Francji-Francji wieczny pokój. Jest to nowa gra niemieckiej chytrości- zamydlą oczy i jako „sojusznicy” będą się swobodnie zbroić- a zdrada wszelkich sojuszów, paktów i traktatów stanowi ich istotę. (18.11.33)
Będzie wojna, będą najgorsze rzeczy, nim ja to wyciągnę do końca (Noce i dnie). Czarno tedy patrzę na siebie i na świat. (8.12.33)
Zapewne świadomość nadciągającego kataklizmu wpływała na stan ducha pisarki.
Na świecie piękna pogoda, ale wojna nadciąga. Mussolini pogrąży świat w nieprawdopodobną kabałę, ale może jest on tylko narzędziem wielkiej zemsty dziejów. Przewiduję, że nadchodząca wojna będzie w całym słowa znaczeniu wojną światową, to jest z udziałem wszystkich ras kolorowych, które tak ciągle prowokowane, a i tak nieźle już ku temu przygotowane, ruszą na Europę i po olbrzymim zamieszaniu i zniszczeniu dadzą tu początek nowej, z gruntu odmienionej, a kto wie, czy nie rozsądniejszej cywilizacji. Straszliwe to są czasy; a jeszcze straszliwsze idą. W Niemczech zaczyna się też dziać coś niesamowitego. (21.08.35) 
Sporo uwagi poświęca pisarka też sytuacji politycznej w kraju, ostro krytykując wszystkie strony politycznej sceny, choć najbardziej dostaje się endecji. 
Okres wojny opisany jest dość skromnie. Dąbrowska wraz ze Stempowskim zaraz na początku wojny wyjeżdżają do Lwowa, zapewne chcąc tam przeczekać najgorsze. Wracają po paru miesiącach. Czas pobytu pod sowiecką okupacją to jedyna tak długotrwała przerwa w zapiskach (od 7.10.39 r. do 13.06.1940 r.). Pierwsze lata to zmaganie się z trudnościami wojennej rzeczywistości; początkowo trudności związane ze zdobyciem środków utrzymania, żywności. Potem jest egzystowanie, w którym usiłuje się przeżyć, kiedy wokół trwają aresztowania, łapanki, kiedy dociera groza obozów koncentracyjnych, a grono znajomych i krewnych, którzy zostali zamordowani zatacza wciąż większe kręgi. Jest tu sporo zachwytu dla bohaterskiej postawy narodu, który w chwilach krytycznych potrafi się zdobyć na olbrzymi wysiłek. I w końcu przejmujący opis działań powstańczych; ukrywanie się w zniszczonej kamienicy na Polnej, śmierć siostry i wymarsz z Warszawy. Drugi tom Dzienników kończy się na styczniu 1945 roku.
Cytaty pochodzą z Drugiego tomu Dzienników wydanych przez Wydawnictwo Czytelnik w 1988 r.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz