sobota, 6 września 2014

Han z Islandii Wiktor Hugo (czy Han z Islandii to słabizna?)


Geneza lektury: beznadziejna miłość do Wiktora Hugo.
Tym razem jednak wrażenia z lektury były odwrotnie proporcjonalne do radości z faktu nabycia książki.
Uprzedzona przez ZWL o małej wartości artystycznej dziełka (cyt. Han to słabizna) nie miałam wygórowanych oczekiwań. Myślałam, że dla odmiany po wymagających dziełach ukochanego pisarza (typu Nędznicy, czy Pracownicy morza) znajdę odprężenie, lekturę na dwa wieczory. Pomyliłam się.
Han z Islandii jest pierwszą młodzieńczą powieścią Hugo, czymś w rodzaju wprawki, ćwiczenia pisarskiego, trochę zabawą, a trochę wyznaniem uczuć. Zakochany w Adeli Foucher, której z różnych względów rodzinnych poślubić nie mógł próbował wyrazić uczucie pisząc makabryczny romans, w którym siebie obsadził w roli szlachetnego Ordenera syna wicekróla, a obiekt swej miłości w roli Ethel córki byłego dostojnika (kanclerza Schumakera) skazanego na dożywotnie więzienie.
Han z Islandii wzorowany był na gotyckiej powieści romantycznej oraz modnych na początku XIX wieku opowiadaniach frenetycznych, obfituje w sceny grozy, szaleństwa, gwałtowności i masakry, sceny budzące przerażenie a momentami odrazę. A wszystko to za sprawą tytułowego bohatera, budzącego postrach potwora, który żywi się okrucieństwem, zbrodnią i ludzką krwią. Zamieszkujący na odludziu Han, pełen nienawiści do ludzkiego rodu jednego ma tylko towarzysza – białego niedźwiedzia.
Akcja powieści przebiega dwutorowo. Z jednej strony mamy romans Ordenera (syna wicekróla, który incognito odwiedza w więzieniu dziewczynę i jej ojca, dla którego usiłuje uzyskać ułaskawienie) i Ethel (córki zdymisjonowanego kanclerza uwięzionej wraz z ojcem). Z drugiej strony mamy żądnych władzy i godności dworzan snujących intrygi mające doprowadzić do ostatecznego wyeliminowania Schumakera i połączenia rodu jego następcy (hrabiego d` Ahlefeld) z rodem królewskim poprzez małżeństwo Ordenera z córką hrabiego. W tym celu wzniecone zostaje powstanie górników, którego przywódcą zrobiono Hana z Islandii. Akcja rozgrywa się w Norwegii na przełomie XVII i XVIII wieku.
Tyle, że zanim splątane nici intrygi zdołałam trochę rozplątać dotarłam prawie do połowy książki. Zawrotu głowy można dostać z powodu wielości  pojawiających się postaci o coraz to bardziej trudnych do wymówienia imionach. Okrutnie się namęczyłam czytając o wyczynach rozbójnika - potwora, nie mogłam połapać się kto jest kim (zwłaszcza, że bohaterowie występują często pod kilkoma imionami), a do tego coraz mniej interesowało mnie, o co w tym wszystkim chodzi. Intrygi dworskie jakoś dziwnie przypominające odwieczne knowania homo politicus nie interesowały mnie zupełnie, a opisów krwawych i okrutnych zbrodni Hana było trochę za wiele, aby nadać im jakikolwiek rys prawdopodobieństwa. Postacie są mało zajmujące; zbyt jednostronne, albo do bólu szlachetne, albo budzące odrazę.
Na korzyść utworu przemawiają piękne opisy miejsc, (zastanawiałam się nawet czy Hugo był w Norwegii, bowiem pisał tak, jak gdyby doskonale poznał górskie kryjówki i leśne ostępy) zdarzeń (walki z potworem), czy zjawisk (burzy). Na korzyść przemawia też żarliwość uczuć prezentowana przez głównego bohatera i nie ma się co dziwić, wszak pisał o sobie.
Ci którzy nie pojmują szczęścia, jakiego doznawał młodzieniec, niezdolni są odczuwać prawdziwych rozkoszy życia. Jego serce wezbrało uniesieniem, a piersi, wznoszące się gwałtownie oddychały zaledwie. Nieruchomy z wytężonym wzrokiem, wpatrywał się w gwiazdę pociechy i nadziei.*
Bo nie należy wątpić, że przez czas i odległość dusze wiodą ze sobą tajemnicze rozmowy. Na próżno świat materialny stawia przeszkody pomiędzy dwiema kochającymi się istotami; mieszkanki idealnej krainy zjawiają się sobie duchowo w rozłące i łączą w śmierci. Cóż bowiem może znaczyć rozłączenie, odległość fizyczna, dla dwojga serc nierozerwalnie związanych jedną myślą i wspólnym pragnieniem? Prawdziwa miłość może cierpieć, ale nie umiera.**
Jest tu zapowiedz przyszłego pisarza, jest też zapowiedź tematyki, do jakiej będzie później Hugo często powracał; niesprawiedliwość społeczna (kontynuowana w Nędznikach czy Człowieku śmiechu), nieznajomość własnej tożsamości przez bohaterów (Esmeralda czy  Gwynplaine), krzywdzenie tych, na których najbardziej bohaterom zależy (takich przykładów w Katedrze Marii Panny w Paryżu jest całe mnóstwo), czy wreszcie odtrącony przez społeczeństwo bohater  (Quasimodo, Gilliat czy Gwynplaine)
Znalazłam kilka cytatów, jakich nie powstydziłby się późniejszy autor Nędzników.
Gdy dwie dusze przewrotne odkrywają sobie nawzajem swą bezwstydną nagość, wtedy oburza je wzajemna ohyda. Zbrodnia nawet w zbrodniarzu wstręt budzi - a dwaj źli ludzie rozmawiając z całym cynizmem sam na sam o swych namiętnościach, interesach, przyjemnościach, są dla siebie wzajemnie, jakby straszliwym zwierciadłem. Własna podłość ujrzana w drugim, upakarza ich; zawstydza własna dusza, własna nicość przestrasza. A nie mogą od siebie uciec, siebie samego zaprzeć w sobie podobnym, ponieważ każdy bezecny stosunek, każda szkaradna jednomyślność i ohydna równość, znajduje w nich jakiś głos, nigdy nieznużony, co im zawsze szepcze do nieustannie dręczonego ucha.***
Reasumując jak na pierwszy utwór pisarza to nie najgorzej, ale w porównaniu do Nędzników, czy Pracowników morza to rzeczywiście słabizna. Nie poleciłabym osobom, których uwielbienie do pisarza nie dorównuje mojemu.
Moja ocena 3/6 (choć za tę żarliwość uczuć dodałabym +)


* str. 178 Han z Islandii Kolekcja Hachette rok 2009. 
** str. 179 tamże 
*** str. 120-121 tamże
Samo wydawnictwo - po raz kolejny (wcześniej była Nana Zoli) nie zachwyciło, nieładna okładka i sporo błędów interpunkcyjnych oraz literówek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz